23. "Niespodziewanie znaleźliśmy nowych przyjaciół"

- Pamiętajcie, przede wszystkim musimy wywalczyć wejście na teren miasta dla naszych poddanych. Zobaczymy, jakiej ceny zażąda namiestnik.

Miriam i Daul spojrzeli po sobie, ale po chwili przytaknęli w odpowiedzi na słowa Shary. Kobieta skinęła głową, ale jej szeroko otwarte oczy zdradzały pewien niepokój, z którym zerkała na zamknięte drzwi przed sobą. Miriam podeszła do królowej i chwyciła jej rękę. Kciukiem pogłaskała wierzch dłoni kobiety i uśmiechnęła się do niej. Shara wstrzymała oddech, słysząc kroki po drugiej stronie wrót.

I wtedy się otworzyły. Zdrajczyni ruszyła przed siebie, po jej prawej stronie szła Miriam, a za ich plecami, nieco z tyłu, jej mąż. Wszyscy prócz Shary rozglądali się po pomieszczeniu, olbrzymiej sali tronowej, jak gdyby dźwigającej od wieków ciężar jednego z dwóch ostatnich wielkich krajów ludzi. Królowa jednak patrzyła przed siebie, nie odrywając wzroku od namiestnika. Denethor II, człowiek o bodaj najsurowszym wyrazie twarzy, jaki kobieta kiedykolwiek widziała, siedział na tronie nieco mniej okazałym od królewskiego. Brodę opierał na zaciśniętej w pięść dłoni i lustrował wzrokiem dwójkę żołnierzy stojących przed sobą. Nie spojrzał nawet na wchodzące postacie. Wyglądał jak ktoś wyczerpany po nieprzespanej nocy, ktoś, kto był gotów za sekundę wydać wyrok na dwóch trzęsących się ze strachu rycerzy. Shara od wielu osób i od wielu istot słyszała wiele rzeczy i wiele plotek na temat namiestnika. Powtarzające się jednak opinie przekazywały, jakoby był dobrym władcą, odpowiedzialnym, choć surowym i rozgoryczonym. Czuł pod skórą, że niedługi będzie po nim los jego rodu. I właśnie w momencie, w którym Shara o tym pomyślała, władca zerknął w swoją lewą stronę, na młodego mężczyznę stojącego przy jego boku. Rycerz spuścił wzrok i wydawał się nieco... speszony, rozczarowany? I wtedy Shara zrozumiała, że ma przed sobą ojca i syna. O Faramirze, młodszym z dwóch potomków Denethora słyszała, że odziedziczył po ojcu nieprawdopodobną odwagę, ale i mądrość króla. Te przymioty jednak nigdy nie zyskały zasłużonego uznania przy głośnym i nieustępliwym bracie Faramira, Boromirze. Shara zdała sobie sprawę z tego, że przydały się jej opowieści Smauga o Śródziemiu, lata spędzone na przeszpiegach i śledzenie wszelkich plotek i wiadomości z krajów ludzi, elfów i krasnoludów. Nareszcie mogła z nich zrobić użytek.

- Wynocha - władca warknął na dwóch mężczyzn przed sobą. - Niech nie widzę was tutaj już więcej.

Żołnierze odetchnęli z ulgą i gdy Miriam wydawała się intensywnie zastanawiać nad ich przewinami, odwrócili się i odeszli, a ich krok był niemal taneczny. Shara zerknęła na Daula, a mężczyzna zdawał się podniesiony na duchu, widząc delikatny półuśmiech na jej twarzy. Cała trójka podeszła do tronu i skłonili się krótko władcy.

- Czego chcecie od krwawiącego Gondoru? - Mruknął Denethor, wbiwszy wzrok w punkt gdzieś za ich plecami. Wyglądało na to, że nie ma zamiaru ich słuchać.

Wtedy podszedł do niego jeden z członków pałacowej służby, który szepnął coś na ucho władcy. Mężczyzna spojrzał wreszcie na Miriam, Sharę, koronę na głowie kobiety i w końcu na Generała.

- Uciekinierzy, tak? W erze potęgi plugawych orków nie mamy tu miejsca dla kolejnych ofiar, nie macie tu czego szukać.

- Jesteśmy plemieniem zamieszkującym dawne miasto Fornostu - odezwała się Shara, przyglądając się władcy. Zmarszczyła brwi. - Nasze państwo zostało kilka tygodni temu zaatakowane przez hordę orków. Mała armia zburzyła nasze miasto i zmusiła moich ludzi do ucieczki. Musieliśmy znaleźć się aż tu, by przestali nam zagrażać, jednak to rozwiązanie nie przetrwa kolejnych dni i tygodni. Wzywam namiestnika Królestwa Gondoru do przyjęcia do swojego miasta naszych uciekinierów jako zadatek na naszą dozgonną wdzięczność.

I wtedy władca parsknął śmiechem. Położył dłonie na kolanach i śmiał się cicho, niezdrowo. I nieszczerze, zapewne. Spojrzał na swojego syna, który jednak zachował kamienny wyraz twarzy. Denethor wreszcie spoważniał i zerknął ponownie na osobliwą trójkę przed sobą.

- Odejdźcie z mojego domu - powiedział niskim, chłodnym głosem.

- To byłby błąd, panie - i wówczas Miriam wystąpiła do przodu z zacięciem malującym się na twarzy. Najwyraźniej zaskoczyła tym również i jej męża oraz Sharę. - Władca uderzy lada dzień. Moja królowa - wskazała na kobietę przy swoim boku - widziała armię ludzi, wiele tysięcy przerażających i wyszkolonych wojowników, gotujących się do wydania ci bitwy w Minas Tirith. Jeśli nie zrobisz nic, Białe Miasto w ciągu tygodnia spłynie szkarłatną krwią twoich ludzi.

- Być może każda grupa rozbójników wydaje się wielotysięczną armią dla marnego, północnego królestwa? - Zakpił mężczyzna chrapliwym głosem. Sharze jednak zdawało się, że jest w stanie im uwierzyć, nie chce jedynie tego przyznać.

- Północne królestwo jest siedzibą byłych wojowników Mordoru, armii wyspecjalizowanej w niewykonalnych zadaniach. Byli wojownicy odeszli od Władcy po Bitwie Pięciu Armii i założyli państwo - Shara powiedziała, uśmiechając się lekko. - Jesteśmy krajem sił, których przed setkami lat obawiały się Wolne Ludy. Czy jesteś, panie, w stanie uwierzyć, że pomyliłabym grupę złodziei z tysiącem włóczni błyszczących w słońcu? Spytaj swoich szpiegów, potwierdzą, gdy powiem, że moi żołnierze są niebezpieczni, ale są po waszej stronie w tej wojnie - blef wyszedł gładko z ust Zdrajczyni.

- Słyszałem o tobie, pani - odezwał się syn namiestnika, podchodząc bliżej do rozmawiających osób. Zmrużył powieki, jak gdyby szukając czegoś w zakamarkach swojej pamięci. - Jesteś królową w Państwie Zdrajców, prawda? I twoje imię... - zamilkł, marszcząc brwi. Odetchnął, a jego usta uchyliły się nieco, gdy wszystko do niego powróciło.

- Shara - głos Miriam sprawił, że władca wyprostował się na swoim tronie. - Nasza królowa jest jednym z dwóch duchów. Znasz, panie, treść przepowiedni. Wiesz, że posiadanie przy swoim boku jednej z Sióstr daje ci wielką przewagę nad Władcą Ciemności podczas nocy, która nadchodzi. Nie prosimy o wiele, jedynie o schronienie.

- Jest to godna cena za pozyskanie Shary oraz jej królestwa jako naszych sojuszników, panie - dodał cichym głosem Faramir, spoglądając z sympatią na królową.

Namiestnik patrzył przez dłuższą chwilę na obie kobiety, a w końcu wstał ze swojego tronu. Miriam cofnęła się o krok, gdy ten wysoki, noszący się po królewsku mężczyzna podszedł do nich i spojrzał na nie, a z surowego wyrazu jego twarzy nie mogły nic odczytać.

- Gondor was przyjmie - powiedział, przechylając głowę i przyglądając się koronie na włosach Shary. - Ale tylko, jeżeli wasza królowa zdradzi mi wszystko, co wie na temat armii, i wyśle na pomoc moim żołnierzom przynajmniej dwie trzecie swoich żołnierzy.

- Moi żołnierze będą pilnować cywilnych schronień twoich i moich poddanych. Wystarczająco już walczyli na polach bitewnych.

- Nie sądziłem, że dzień taki jak ten stanie się tak zajmujący. Nie sądziłem, że spotkam dwie kobiety władające państwem - mruknął Denethor, wydawał się nieco rozbawiony.

Shara i Miriam spojrzały po sobie. Zdrajczyni uniosła lekko kącik ust i odparła:

- Żyjemy w czasach, w których najbardziej nieoczywiste dla wielu rozwiązania mogą się okazać trafionymi.

Mężczyzna ponownie milczał przez moment, ale po upływie kilku dłużących się uderzeń serca skinął głową.

- Możesz powiedzieć swoim poddanym, że bramy Białego Miasta zostaną dla nich otwarte. Faramirze, dopilnujesz, żeby tu dotarli. Ty, królowo, zostaniesz tutaj, w pałacu, i za pół godziny spotkamy się na naradzie.

- Dziękujemy, panie - odparła Shara, a Miriam uśmiechnęła się szeroko i szczerze. Odetchnęła głęboko z ulgą.

Cztery osoby skłoniły się i odeszły, aż do wyjścia z sali tronowej zachowując milczenie. Gdy tylko wrota zatrzasnęły się za nimi, Shara odwróciła się do syna namiestnika i rzekła:

- Dziękuję ci, jesteśmy wszyscy bardzo wdzięczni za twoją pomoc, Faramirze.

- Cóż, Gondor w tych czasach nie ma wielu przyjaciół. Cieszę się, że właśnie niespodziewanie znaleźliśmy nowych.

Shara skinęła przyjaźnie głową mężczyźnie i już miała odezwać się do Generała, gdy postać w głębi korytarza, której spodziewała się bodaj najmniej w całym Śródziemiu, odebrała jej mowę. Kobieta zlustrowała niewielkiego rycerza od stóp do głów i nie mogła powstrzymać uśmiechu, pytając:

- Pippin?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top