Rozdział 6 część 1


Cień każdego dnia coraz bardziej oplatał swoimi mackami małe miasteczko Lake. Wszyscy w książkach opisywali cień jako, miejsce, w którym nie do końca dociera światło przez przeszkodę. Potem nieliczni dopowiadali, że w cieniu skrywał się jakiś dziwny stwór. Go wiedział, że to coś znacznie więcej. Coś czego zwykli śmiertelnicy nigdy nie doświadczyli i nie doświadczą, bo ich umysły były od zawsze ograniczone.

Go wypatrzył kolejną ofiarę na nadchodzący sierp księżyca* Podobno była to bardzo niekorzystna pora na złą energię, ale ON nie wierzył w to. Wszystko co się dzieje na świecie było winą ludzkiej istoty. Człowiek własnymi wyborami, rozmową oraz czynami doprowadzał do paskudnych konsekwencji, a niemal za każdym razem zwalał winę na wszystko tylko nie samego siebie.

Ludzie bali się brać odpowiedzialność za swoje własne czyny. Konsekwencję bywały rzeczą straszną adrenalina krążąca w żyłach powodowała, że człowiek często bez wyrzutów sumienia był w stanie zrobić wszystko by zrzucić winę na kogo innego. Lecz zdaniem GO to nie ten element powodował, że ludzie stali się potworami – dobrobyt. Dostęp do rzeczy materialnych oraz żywność na wyciągnięcie ręki spowodował pychę oraz pożądanie posiadania coraz większej ilości. Choćby człowiek miał cały świat nigdy by hamulce nie poszły w ruch. W czasach, gdy było naprawdę mało dobrobytu panowały inne wartości. Bardziej cenne, których w żaden sposób nikt nie miał możliwości oddać za  posiadane pieniędzy.

Przemykał po lesie niczym duch bez pozostawiania po sobie jakichkolwiek śladów. Pogoda dziś również nie znajdowała się po jego stronie. Niemal wszyscy siedzieli w ciepłych miłych domkach. Na kilka sekund ogarnęło go obrzydzenie, ale tylko dosłownie na kilka mało istotnych sekund, bo jego obowiązkiem było brak posiadania emocji. Odczuwanie ich z pewnością doprowadziłoby do niechybnej zguby. Eliminowanie zbędnych jednostek należało do trudnych czynności, choć jego pracodawca traktował to jako picie wieczornej herbatki wiedział, że przez to nigdy mu nie dorówna.

Zatrzymał się na chwilę, w celu rozplanowania co robić dalej. Deszcz przemókł tajemniczą postać do suchej nitki. Zimno nie stanowiło przeszkody, był odporny na ludzkie potrzeby. To jedna z niewielu zalet, które bardzo pomagały w wykonywaniu obowiązków. Wziął kilka głębokich wdechów, aby przeczyścić ciało. Mokra ściółka przykleiła się do butów, na całe szczęście miał jeszcze jedne zapasowe w swojej kryjówce. Perun** dzisiejszego dnia nie był łaskawy. Cała zwierzyna schowała się przed groźnymi grzmotami. Czuł, że dobę zakończy bez posiłku. Podobnie jak wczoraj i kilkanaście dób wcześniej. Ostatnio posilał się około dwa tygodnie temu. Jeżeli miał wysłać ofiarę na tamten świat musiał nabrać sił, aby nie popełnić żadnego błędu, który zakończyłby jego istnienie.

Go był stworzeniem, jakiego nigdy nikt nie opisywał w żadnych książkach czy w filmach, bo tego nie dało się tak łatwo namacalnie i racjonalnie wyjaśnić. Był czymś zupełnie nowym nieznanym dla ludzkości. On sam nie wiedział ile może przetrwać bez pożywienia. Brak znajomości własnego ciała na swój sposób bywał intrygujący. Choć na pierwszy rzut oka wyglądało to przerażająco przestaje w momencie, gdy oswoił swój strach i poznał z czym naprawdę miał do czynienia.

Wiatr wściekle poruszał gałęziami drzew, cała zwierzyna schowała się w swoich domkach, z pewnością część nich straci swój żywot, a gleba oraz inne małe robaczki pozyskały pożywienie. Granatowe chmury dawały upust emocjom, duże krople deszczu obficie spadały na ziemię. Znajdował się niedaleko głównego wyjścia mógł zaryzykować i szybko przemknąć ulicą do swojej kryjówki, lecz uczono go, że nigdy nie należy tracić czujności. Bardzo mało prawdopodobne, żeby w taką pogodę ktoś szedł po głównych ścieżkach, ale ryzyko że popełni błąd i pozostawi po swojej obecności ślad również istniał. Szedł przez las ostrożnie, aby żadna złamana gałąź nie spadła raniąc jego ciało. Oddychał szybko, ale regularnie po to by organizm wolniej wykorzystywał nagromadzoną energię. Zostały w kryjówce niewiele resztek nagromadzonych zapasów jedzenia. A to jeszcze bardziej komplikowało sytuację.

Wiatr, który obijał się o napotkane przeszkody wydawał nieprzyjemne wzłowrogie odgłosy. Perun już dawno nie był tak wściekły. Do głowy przychodziły mu tylko dwie opcje. Stracił coś bardzo cennego bliskiego sercu lub powstał konflikt z innymi władcami. Druga opcja najmniej napawała optymizmem, bo dla ludzi oznaczało to ogromne utrudnienie w codziennym funkcjonowaniu nie wiadomo na jak długo. Ziemia pod kończynami lepiła się do podeszw jeszcze bardziej.

Założył kaptur na głowę, aby nie wyglądało to w razie co podejrzenie, choć sam fakt przebywania w lesie o tej porze był dziwny.

Przestań myśleć – przeszło mu przez głowę.

Gałęzie drzew zaciekle walczyły między sobą, o to kto wygra z pogodą. Ściana deszczu utrudniała widoczność. Go pierwszy raz nie wiedział co miał zrobić. Wolnym krokiem szedł przed siebie z nadzieją, że zmierzał w właściwą stronę. Rozglądał się na boki, lecz niestety bez pozytywnych rozultatów. Kłębiący się chaos w głowie był bardziej męczący niż brak pożywienia.

Zrezygnował z poszukiwania wyjścia z lasu. Uważał, że jeśli coś ma się stać to i tak prędzej czy później dotrze. Usiadł, a następnie oparł się o drzewo walcząc o przetrwanie tak, jak leśnie zwierzęta. Nie widząc, że pięć drzew dalej w ten sam sposób również ktoś zmaga się z siłami Peruna.

* faza księżyca, podczas której mniej niż połowa tarczy księżyca świeci na niebie. Księżyc wschodzi po świcie i zachodzi po zmierzchu. (Dla ludzi) sierp księżyca jest naładowany korzystną energią, która powoduje pozytywne emocje oraz pomaga w realizacji celów i marzeń.

**Perun słowiański bóg grzmotów oraz piorunów.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top