Rozdział 3


Stał pośrodku jakiegoś zadupia.

Żył na tym świecie dobrych  kilka lat, a mimo to nadal popełniał głupie, ludzkie błędy.

Jego pan był bardzo zły, kiedy dowiedział się o zaistniałych pomyłkach. Teraz chyba zetnie mu za to głowę.

Noc nie pomagała w orientowaniu się we wszystkim naokoło niego, ale plusem na pewno było to, że okoliczne miasteczko pogrążone  we śnie, więc zaistniałą sytuację mógł naprawić w spokoju. Czarne ubrania stały się  nieodłącznym elementem jego stroju, dlatego w takim w mroku stawał się niemal niewidoczny.

Miałeś być bezbłędny.

No właśnie: miałem – przeszło mu przez głowę.

Dobre określenie na koniec pracy.

Stał oparty o drzewo, z głową lekko odchyloną do tyłu. W prawej dłoni trzymał nóż, na wypadek, gdyby ktoś zdecydował się przejść na swój ostatni pechowy spacer. Absolutnie nikt nie mógł Go zobaczyć. A jeżeli już do tego dochodziło, jednym rozwiązaniem sprawy stawała się eliminacja tej osoby.

Absolutnie nikt

Panujący w jego głowie chaos nie pozwalał mu racjonalnie myśleć.

– Ogarnij się – powiedział sam do siebie z nadzieją, że choć na chwilę zapomni o tym, co działo się w jego mózgu.

Bez przerwy słyszał rozkazy od pana o zabijaniu, a kiedy wykonywał swoje zadanie dobrze, otrzymywał krótką pochwałę słowną, i wskazywano mu następną ofiarę.

Gdyby nie zaistniałe błędy w ostatnim czasie, przebywał by teraz w zupełnie innym miejscu. To On wydawałby polecenia innym. Nie wiedział, dlaczego miał zabijać tych wszystkich bezbronnych, biednych ludzi. Tą tajemnicę znał tylko jego pracodawca, którą wyjawiał tylko swoim zaufanym pracownikom.

On, po ostatnich wydarzeniach, był chyba lewą.

Zamknął oczy i wziął parę głębokich wdechów. Słyszał szybki rytm własnego serca, Było to niezwykle irytujące, bo przez to czuł się jeszcze bardziej nakręcony. W głowie raz jeszcze próbował przeanalizować całe zajście, łącznie z myślami, które mu towarzyszyły. Wspomnienie ostatniego zajścia pojawiło się w jego głowie, jak na zwołanie. 

Otworzył oczy i raz jeszcze dokładnie się rozejrzał, z nadzieją, że odnajdzie punkt zaczepienia. Polował na ludzi, bo posiadali krew. Ciecz, jaką miał człowiek, dla jego pracodawcy stała się cenniejsza niż organy wewnętrzne, po tym, jak odkrył jej właściwości. Robił z nią rzeczy, o jakich zwykły człowiek nie potrafił nawet śnić.

Zaatakowany osobnik płci żeńskiej, wyjątkowo waleczny. Spowodowało to, że podczas walki musiał zranić kobietę, aby straciła na tyle czerwonego płynu, żeby osłabła i nie była zdolna do dalszego buntu. Mężczyźni, w porównaniu do płci pięknej, wbrew pozorom zdecydowanie łatwiej zostawali pozbawieni życia. Ich ruchy zawsze dawało się przewidzieć.

A może wydawało mu się, bo sam należał do tego rodzaju?

Stał ukryty za jednym z drzew.

Ofiara wyglądała na około trzydzieści lat, długie blond włosy, twarz o oliwkowej karnacji, zadarty nos. Zielone oczy patrzyły z lękiem na pogrążony nocą las.  Dokonany atak stał się zupełnie przypadkowy, kobieta wczesnym wieczorem wyszła z psem na przechadzkę.

Zobaczyła Go.

Ryzyko stało się zbyt duże. Musiał dokonać morderstwa. Białe, małe zwierzę w brązowe plamki, zwiało w głąb lasu. Pies nie posiadał zdolności ludzkiej mowy, zawracanie sobie nim głowy stało się zbędnym faktem. Musiał całą uwagę skupić na kobiecie, która darła się wniebogłosy, choć tylko stał z nożem w ręku wpatrując się w nią.

Szybkim krokiem podszedł do kobiety i dźgnął ją w brzuch, szepnął, że jeżeli kobieta wypowie chociaż małe słówko zrobi to śmiertelnie. Mimo wszystko, i tak miał zamiar tego dokonać. Widział, że kobieta bała się zupełnie czego innego.

Gwałtu.

Nigdy nie posunął się do takich czynów.

Nie uważał się za brutala, wykonywał tylko swoje obowiązki zlecone mu przez pracodawcę. Praca, jak każda inna.

Położył lodowatą dłoń na klace piersiową kobiety, i mocnym ruchem popchnął. Ta jęknęła z bólu, trzymając rękę na zadanej ranie, o dziwo była bardzo cicho. Niestety, ruch jakiego dokonał na nic się nie zdał. Nadal stała.

Nieświadomie użył hipnozy. Dlatego był zdziwiony, że kobieta tylko jęczała z bólu i stała poza tym cicho. Nie stosował tej sztuczki od lat, bo niestety ludzie nie mogli zapomnieć tego, co się wydarzyło. Jedynie zmuszał ich tym sposobem do wykonywania różnych czynności, lecz ludzie nadal zachowywali pełną świadomość, bez kontroli nad swoimi ruchami czy poczynaniami.

Jeszcze raz popchnął kobietę, upadła, uderzając głową w duży kamień, który leżał kilka centymetrów dalej. Straciła przytomność, ale oczy pozostawały otwarte.

Nie żyła.

Śmiertelny wzrok był tak charakterystyczny, że tylko głupiec pomyliłby to z czymś zupełnie innym.

Zielone oczy patrzyły na niego z przerażeniem. Był przyzwyczajony do takich widoków, nie odczuwał żadnych emocji patrząc na kobietę.

Klęknął nad jednostką, wyjął zakrwawiony nóż z klatki piersiowej. Rozsunął beżową, cienką, poplamioną kurtkę. Zignorował niebieską koszulkę, którą miała na sobie kobieta i powyżej pępka, wzdłuż, aż do macicy, zrobił mocne nacięcie.

Zapach krwi i narządów wewnętrznych uderzył w jego nozdrza.

Rozkoszował się tym.

Po momencie, w którym oddawał zwłoki swojemu panu, miał ich już nigdy więcej ich nie zobaczyć. Otaczająca woń była zdecydowanie dużo lepszą nagrodą niż słowne, mało znaczące pochwały.

Nie ukryje zwłok z wnętrznościami, które wypadną po podniesieniu jednostki. Zamiast zastanawiać się, jak zaciągnąć ciało do kryjówki, myślał o tym, że blond włosy brzydko wyglądają przy oliwkowej cerze.

Kto normalny zawracał sobie głowę w takim momencie?!

Krwi, która wsiąkła w ziemię nie jest w stanie się pozbyć. Policja z pewnością to znajdzie i za pomocą swoich metod dojdzie do tego, kto był ofiarą.

Dopiero po chwili spostrzegł, jak szybko i zarazem głośno oddychał. Kłusownik bez trudu mógł go sobie upolować.

Cofnął się kilka kroków, oparł się o pobliskie drzewo.

Po odtworzeniu w głowie jeszcze raz całej zaistniałej sprawy, nadal nie potrafił dostrzec błędu, z wyjątkiem rozerwanego brzucha.

Zaraz upłynie noc, a on nadal będzie stał jak kłoda. Znajdą Go przypadkowi ludzie, wezwą odpowiednie osoby. Cały ich tajemniczy świat legnie w gruzach! Tylko dlatego, że nie trzymał się panujących przepisów.

 Panujący wokół chaos stawał się coraz większy.

Musiał zacząć działać, bo inaczej będzie bardzo źle.

Bardzo źle.

Wziął ofiarę na ręce, jak pannę młodą, delikatnie, tak aby nie uszkodzić zwłok bardziej, jednocześnie uważając, aby nic więcej nie wypadło z wnętrzności kobiety.

Wolnym krokiem ruszył przed siebie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top