6
Ciemnowłosy mężczyzna, siedzący naprzeciwko mnie w autobusie, przyglądał mi się uważnie. Gdy myślał, że jestem ślepa, natarczywie badał wzrokiem całą moją postać i wręcz nieprzyzwoicie się wgapiał.
W końcu nie wytrzymałam i powiedziałam nieznajomemu, co myślę o jego wychowaniu, a właściwie jego braku. Uchwyciłam jego spojrzenie podczas tych dziwacznych oględzin i stwierdziłam wprost:
– Nie mam pojęcia, kim pan jest ani dlaczego tak perfidnie się na mnie gapi, ale ja sobie tego wcale nie życzę!
Zrozumiał pan czy mam powtórzyć jeszcze raz, wolniej i wyraźniej?
Miałam podły humor - nie dość, że Williams zjechał mnie jak burą sukę, to jeszcze obcy facet się na mnie „lampi"!
Bezczelnie uśmiechając się do mnie, twierdzi, że „czemu ma nie patrzeć na piękną kobietę"...
– Nazywam się Rafael Castelmare – powiedział znienacka irytujący natręt.
Spojrzałam na niego, jakby nagle wyrósł mu róg na samym środku czoła. Ale, gdy tym razem to ja mu się przyjrzałam, zauważyłam rodzinne podobieństwo obydwóch braci.
– Ja się do Nicka nieczęsto odzywam – zaznaczył na wstępie.
– O, to mój przystanek! – powiedziałam.
Oczywiście, skłamałam. Miałam po prostu dosyć towarzystwa Rafaela, czy jak mu tam i szybko poderwałam się z miejsca, wysiadając kilka przystanków wcześniej niż przewidywałam na początku jazdy komunikacją miejską. W szybie pojazdu mignęła mi przystojna twarz drugiego Castelmare'a, a potem autobus zniknął za zakrętem i straciłam go z oczu.
– Diabli nadali mi tego cholernika, Rafaela! – burczałam do siebie, psiocząc na przyrodniego brata Nicka, ile wlezie.
Nie uśmiechało mi się iść pieszo jeszcze pięciu kilometrów, gdy znowu byłam śmiertelnie zmęczona i jedyne, o czym marzyłam, była ciepła kąpiel oraz długi sen we własnym łóżku!
A tak szłam i miałam wielką ochotę obić komuś facjatę. Najlepiej nowo poznanemu Rafaelowi albo - jeszcze bardziej - Nickowi, bo to ich wina, że się wlokłam niemiłosiernie długo!
Gdy wreszcie doszłam do swojej „służbówki", po raz kolejny rzuciłam się na łóżko w ubraniu i tak też - w ciuchach - na nim zasnęłam. Ostatkiem świadomości skontaktowałam, że chrapię z lekka.
Nie miałam pojęcia, ile minęło czasu odkąd położyłam się spać, ale gdy znowu otworzyłam oczy, byłam całkowicie wypoczęta. Co raczej rzadko mi się udawało z uwagi na rodzaj wykonywanej przeze mnie pracy. Przetarłam dłonią, zasnute mgłą oczyska, rejestrując, że za oknem słońce jest już wysoko na niebie.
Musiało zatem minąć sporo czasu, bo gdy zasypiałam, dopiero zachodziło.
„Jest sobota" – pomyślałam z ulgą na sam fakt, że dzisiaj miałam wolne i raczej nikt, pod groźbą trwałego kalectwa, nie ośmieli mi przerywać odpoczynku.
Ziewnęłam szeroko i udałam się w stronę lodówki, by wyjąć z niej przyjemnie chłodną pepsi i pociągnąć zdrowy łyk. Potem prysznic! Pierwszeństwo ma uzupełnienie płynów, by się nie odwodnić!
– Dzisiaj zajmę się wyłącznie sobą – uczyniłam twarde postanowienie, stojąc pod prysznicem w brodziku.
Pozwalałam, by chłodne strugi wody obmywały swobodnie moje nagie ciało, gdy je namydlałam moim ulubionym magnoliowym żelem. Potem dokładnie spłukałam z siebie pianę, by następnie zakręcić wodę i osuszyć się suchym ręcznikiem.
Owinęłam się nim dokładnie, by nie prześwitywała spod niego moja golizna. I właśnie w tej chwili usłyszałam natrętny dzwonek mojej służbowej komórki.
– No, żesz ku... – powiedziałam niechętnie – i tyle z mojego odpoczynku. Wszędzie znajdą człowieka!
Zerknęłam na wyświetlacz - cztery nieodebrane połączenia. Jedno od Williamsa, dwa od Nicka oraz jedno z zastrzeżonego. Najpierw oddzwoniłam do szefa, on miał priorytet. Sądziłam, iż musiało wydarzyć się coś ważnego, inaczej nikt by mnie nie ścigał przez telefon.
– Gdzie się, do cholery, podziewasz, LaRue? Dzwoniłem do ciebie RAZ, powinnaś odebrać natychmiast! – opierdzielał mnie „po swojemu". – W robocie tygiel, a ty sobie wczasy...
– Nie jestem robotem i też czasem potrzebuję odpoczynku – przerwałam mu od razu, bo zdenerwowała mnie jego złośliwość.
Cisza po drugiej stronie kabla całkowicie mnie usatysfakcjonowała.
– A o co konkretnie chodzi i dlaczego moja obecność jest niezbędna? – drążyłam i „znęcałam się" nad Williamsem.
– Kolejny trup – oznajmił krótko. – Wygląda to na robotę tego samego gościa ze stacji benzynowej na peryferiach Blackstone. Zbieraj tyłek i przyjeżdżaj natychmiast do roboty albo sam po ciebie przyjadę! – i się rozłączył, a ja nie miałam innego wyjścia, jak tylko go posłuchać.
Uznałam, że Nick chciał zakomunikować mi tę samą wiadomość - o kolejnej ofierze „Cienia" - toteż nie oddzwoniłam do niego. Zastanawiałam się, kto się odezwał z zastrzeżonego, ale tylko przez chwilę, bo naprawdę nie miałam aż tyle czasu na czcze rozważania.
Ten sam mężczyzna co wcześniej? Zboczeniec albo morderca, który dybie na moje życie?
Nie zastanawiając się nad tym tematem dłużej, wskoczyłam w policyjne ciuchy i błyskawicznie osuszyłam włosy suszarką, związując je w schludny koński ogon. Wzięłam swoją komórę, legitkę, dokumenty i klucz od mieszkania, po czym wsiadłam do auta i pojechałam do pracy.
Odpocznę kiedy indziej...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top