3
Lloyd Williams, dusza - człowiek, ale i wymagający w stosunku do swoich podwładnych szef, wysłuchał uważnie naszych słów w kwestii prowadzonego dochodzenia.
- Cień? - zdziwił się. - Kyle zajmie się informatyką, może coś znajdzie?
Vanessa siedziała cicho, w obecności Williamsa nie odważyłaby się wypróbowywać na żadnym facecie swoich tandetnych sztuczek.
- No, cień... - westchnął cicho Nick, bardzo niepewnym zresztą głosem. - Zero podstaw do sporządzenia portretu pamięciowego.
Gdyby wzrok szefa potrafiłby zabijać, Nick dawno gryzłby już piach. Postanowiłam ruszyć biedakowi w sukurs i powiedzieć Lloydowi to, o czym oboje - Nick i jego flama - najwyraźniej zapomnieli.
- Pracownik stacji benzynowej, na której doszło do zdarzenia - nabrałam powietrza do płuc, by móc mówić dalej - niejaki... ( tu wymieniłam imię oraz nazwisko delikwenta), wydaje się wiedzieć więcej niż mówi. Wyglądał na zastraszonego.
Dziwi mnie, że stacja benzynowa, choć położona na obrzeżach Blackstone, przy drodze wylotowej, pozostaje białą plamą w pamięci tych, którzy mogli cokolwiek powiedzieć na temat śmierci „pana X".
Ktoś musiał coś widzieć, przecież zgon nastąpił w mniej - więcej około południa lub tuż po...
Moja tyrada nie zrobiła na Williamsie większego wrażenia - lecz jej i też nie skrytykował.
W gruncie rzeczy stanowiło to dla mnie dobry znak.
- Pytajcie dyskretniej - poradził nam, nie szczędząc zjadliwego komentarza. - Chyba nie muszę was uczyć podstaw?
Omówiliśmy zespołowo najważniejsze szczegóły prowadzonego śledztwa, a potem - cudem nie zasypiając za kierownicą własnego auta - udałam się do swojego służbowego mieszkania. Zaparkowałam samochód na podjeździe, na widoku, żeby w razie czego porachować jakiemuś złodziejowi gnaty, gdyby próbował się do niego dobrać.
Nie zapomniałam o zamknięciu drzwi auta na klucz. Nie chciało mi się gotować dla samej siebie, a poza tym padałam z nóg po niemal całej dobie bez snu. Padłam na swoje łóżko w ubraniu, zasypiając w ekspresowym tempie.
Nie pamiętam, co dokładnie mi się śniło, ale otworzyłam oczy jeszcze bardziej zmęczona niż po pracy. Jedyne, co zostało po pełnym majaków śnie, to uczucie silnego leku i mój własny, przerażony i wzywający pomocy, głos.
Oddychałam ciężko, usiadłam na łóżku i opuściłam stopy na zimną podłogę. Odruchowo sięgnęłam po szklankę z niegazowaną wodą mineralną, stojącą na szafce obok łóżka.
Ku mojemu zdziwieniu, jej tam nie było! Wówczas przypomniałam sobie, że nie nalałam „mineralki" do naczynia i nie postawiłam na - nomen omen - posterunku, bo mi się nie chciało. Uświadomiłam to sobie z mocą, na jaką było stać nie dobudzonego jeszcze człowieka.
Poszłam do kuchni, aby uzupełnić brak płynów w organizmie. Już otwierałam butelkę mineralnej i pociągnęłam z niej pierwszy łyk, gdy zawibrował telefon w kieszeni mojej bluzki.
„Jeśli to ty, Nick, chyba cię zamorduję! Chyba nie znasz się na zegarku" - pomyślałam, lecz poczucie obowiązku zwyciężyło z chęcią powrotu do wygodnego - i jakże kuszącego - łóżka.
Nie rozpoznawałam numeru na wyświetlaczu mojego smartfona, ale odebrałam połączenie. Pomyślałam naiwnie, że może ktoś dzwoni do mnie z ważną informacją albo takie tam...
- Kto jest po drugiej stronie? - rzuciłam zniecierpliwiona do słuchawki, gdy cisza się przedłużała.
Po krótkim czasie, który zdawał się być wiecznością, usłyszałam czyjś chrapliwy oddech i połączenie przerwano. Pierwszą moją myślą po dziwnym telefonie było to, że może ktoś sobie głupio ze mną pogrywał. Nie wiedziałam jednak, czy z nudy, a może z wyrachowania?
Ale wysnuty wniosek bardziej mnie zdenerwował niż uspokoił. A jeśli mam do czynienia z mordercą, zboczeńcem albo kimś znacznie gorszym?
„Odchyłka zawodowa" - pomyślałam w duchu.
Niewiele osób znało mój prywatny numer, ceniłam sobie „święty spokój", a jeszcze mniej ośmieliłoby się mnie straszyć. Większość ludzi, z którymi miałam na co dzień do czynienia, wiedziało, że potrafię się bić - napierdaczam jak facet.
Zasługa posiadania trzech starszych braci, którzy mnie „wyszkolili"- Rony'ego, Dicka oraz Larry'ego. Nie miałam pojęcia, kto u diaska, mógłby chcieć mnie przestraszyć i dlaczego. Przyszła mi do głowy jedna jedyna myśl, zaczęłam myśleć logicznie. Vanessa.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top