10
Oboje udawaliśmy zajętych pracą, gdy przy nas zmaterializował się - a któż by inny, jak nie Nick Castelmare?
– Znaleźliście coś ciekawego? – wyczułam, że pytanie było skierowane głównie do Rafaela, więc się nie odzywałam, czekając na dalszy rozwój wypadków.
– Nic, co by pomogło nam w śledztwie – mruknął Rafael do przyrodniego brata.
Zauważyłam, iż Rafael i Nick mierzą się wzrokiem. I że kwestią czasu jest moment, gdy skoczą sobie do gardeł. Zabrałam więc głos, by zapobiec nadciągającej katastrofie.
– Jest pewna kwestia, która nie daje nam spokoju – powiedziałam do Nicka.
– Mówże, LaRue! – ponaglił mnie kolega.
Czyżbym dostrzegała w jego zniecierpliwieniu przebłysk zainteresowania?
– LaRue? – jeden z naszych, pojawił się w porę, by odwlec nieprzyjemną rozmowę. – Jesteś nam potrzebna na zewnątrz!
– Idę – odpowiedziałam mu, by po chwili nim wyszłam z domu, spojrzałam na dwóch braci. – A wy się tu nie pozabijajcie!
– Nick, do cholery, opanuj się! – krzyk Rafaela, poderwał na nogi wszystkich obecnych, którzy przebywali w pobliżu gabinetu Williamsa.
– Idę zobaczyć, co się tam wyrabia! – podjęłam błyskawiczną decyzję i od słowa, przeszłam do czynu.
Nacisnęłam klamkę drzwi, za którymi mieścił się gabinet szefa. Jak mogłam się spodziewać, ani drgnęła. Zawołałam na pomoc Kyle'a, który szybko sobie poradził z zamkiem od drzwi - jednym silnym kopniakiem znokautował je tak, że niemal wypadły z zawiasów.
Naszym oczom ukazała się iście „dantejska scena" - Nick okładał pięściami starszego brata, który nie pozostawał mu wcale dłużny, natomiast sam Williams... Szef obserwował walczących braci bez mrugnięcia okiem i wyglądał jak naćpany albo jak po wypiciu kilku głębszych.
Miał zamglony wzrok i upstrzone kropelkami potu czoło.
Kyle i jeszcze kilku chłopaków, rozdzielili walczących, a ja sprawdziłam, jak się czuje Lloyd i wezwałam pogotowie, bo w ogóle nie reagował na nic - ani na zadawane przeze mnie mu pytania, ani też na to, co się wokół niego działo. Wyglądał, jakby miał zaraz zasnąć.
Ambulans przyjechał w rekordowym tempie, po przyjęciu wezwania przez dyspozytora pogotowia. Sanitariusze sprawnie zajęli się Lloydem, który przypomniał bardziej truposza niż żywego człowieka.
Co stało się z dwoma Castelmare' ami? Gdy okazało się, że nie są w stanie przestać się tłuc i obijać po facjatach, Kyle wraz z Lucasem, zakuł ich w kajdanki i do czasu podjęcia decyzji przez naszych przełożonych, umieścili w osobnych celach, zwykle przeznaczonych dla aresztantów.
– Nie rozumiem, co się stało Nickowi i Rafaelowi, że rzucili się sobie do gardeł – zauważyłam nieco później, gdy rozmawiałam z Kyle' em.
Przypomniało mi się również, że Rafael nie oddał mi wczoraj, po pracy, papierów od Williamsa. A to znaczy, że muszę zajrzeć do auta, którym jeździliśmy poprzedniego dnia - o ile ich nie ukrył. Przeklinałam własną głupotę i to, że zachowałam się jak dziecko, ale... Sam mnie sprowokował!
Powinnam od razu przejrzeć zawartość teczki i to dokładnie nim dorwał ją Rafael.
– Nigdy bym nie uwierzył w to, co miało u nas miejsce – Kyle był oszczędny w słowach – gdybym tego nie widział na własne oczy!
– A nasz szef wyglądał jak człowiek na odwyku – zręcznie zmieniłam, odrobinę, temat, gdy poprzedni zaczął mnie uwierać.
Ale Kyle nie pozwolił mi na ucieczkę w inne tematy, więc chcąc - nie chcąc, kontynuowałam:
– Dlaczego jesteś przekonany o winie Rafaela?
– Nicka znam dłużej – padła szczera odpowiedź. – Nowi zawsze wydają się niepewni, dlatego, że nikt ich nie zna... I nie wiadomo, co mogą wykombinować.
– Żaluzje w oknach były opuszczone... – zauważyłam cicho.
– Na szczęście mamy monitoring – Kyle posłał mi ponury uśmiech, a ja mogłam tylko przytaknąć temu, co powiedział.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top