Rozdział 12
Choć niedzielne zajęcia praktyczne miały trwać maksymalnie do dwudziestej pierwszej, z powodu precyzji z jaką dyrektor szkoły dla przyszłych baristów sprawdzał postępy swych uczniów, Kuroko zmuszony był czekać na swoją kolej aż do dwudziestej drugiej dwadzieścia.
Już dawno nie denerwował się tak bardzo, jak w momencie kiedy przygotowywał kawę dla Kise Ryouty. Przystojny blondyn przyglądał się uważnie jego poczynaniom, siedząc przy blacie z ekspresem do kawy i cierpliwie czekając na swój napój. Poprzednicy Tetsuyi, których mężczyzna już ocenił, wrócili do domów, nie widząc sensu w przyglądaniu się pracy innych.
Kuroko był ostatni. Denerwował się nie tylko dlatego, że Kise miał ocenić jego kawę i zadecydować, czy błękitnowłosy zasłużył na dyplom baristy, czy też nie, ale również z powodu ciszy, jaka między nimi zapadła. W sali praktycznej, którą wypełniał smakowity smak kawy, przebywali tylko oni dwaj.
– Po tych trzech dniach nie masz dość tego aromatu?- zagadnął Ryouta, jakby czytając w myślach Tetsuyi. Podparł elegancko podbródek dłonią, spoglądając na skupioną twarz błękitnowłosego, który z całą swą starannością przygotowywał cappuchino.
– Lubię zapach kawy – powiedział Kuroko, przygotowując filiżankę oraz spienione mleko.- Pan musi za to go uwielbiać, skoro wytrzymuje pan w tych salach od... uhm...
– Siedmiu lat – dokończył Kise.- Rzeczywiście, odkąd tylko po raz pierwszy poczułem zapach kawy, z miejsca się w nim zakochałem. Dlatego jestem taki wybredny i surowy podczas oceniania.
– Nie da się nie zauważyć – powiedział z uśmiechem Tetsuya.- Zwłaszcza po tych pięciu, kipiących wściekłością kursantach, którzy stąd wyszli.
– To nie moja wina – westchnął ciężko Kise.- Ludzie, którzy tu przychodzą sądzą, że dyplom baristy można dostać za same wpłacenie pieniędzy za kursy. Kupuje się teorię i praktykę, a nie sam dyplom. Możliwe, że to lekka przesada, skoro uznałem dziś tylko jednego kursanta, ale moja szkoła jest renomowana. Zdają tylko najlepsi.
– Obawiam się, że zaczyna mnie pan stresować – powiedział Kuroko, wciąż nie przestając się uśmiechać. Ryouta zaśmiał się lekko.
– Nie ukrywam, że mam wielkie oczekiwania wobec pana kawy – rzucił. Widząc, że Kuroko przygotowuje się do zalania kawy spienionym mlekiem i patrzy na niego wyczekująco, przygryzł lekko wargę.- Hmm... jaki by tu polecić panu latte art...? Do tej pory radził pan sobie całkiem dobrze właściwie z każdym. Może nie były idealne, ale też spełniały swoją funkcję i prezentowały się bardzo ładnie. Och, totalnie nie mam pomysłu... niech mnie pan czymś zaskoczy.
– Eh?- Kuroko spojrzał na niego z lekkim przestrachem.- Aż tak wysoko stawia mi pan poprzeczkę?
Kise znów roześmiał się lekko, opierając wygodnie o oparcie krzesła.
– Niech się pan nie przejmuje. Nie ma mi pan zaimponować, tylko mnie zaskoczyć. W grę nie wchodzi więc serduszko, kłos i pajęczyna, to zbyt banalne. Zawsze powtarzam, że najlepszy barista to pomysłowy barista.
– Mimo to... co zrobić, by pana zaskoczyć...- wymamrotał Tetsuya, patrząc na kawę w filiżance. Przygryzł wargę, zastanawiając się, co powinien przygotować.
Chce, by go zaskoczył... Zaznaczył, że nie powinien użyć podstawowych wzorów, bo są zbyt łatwe i zbyt przewidywalne. Nie powiedział jednak, że nie można ich dodatkowo ozdobić, by wypełnić całą powierzchnię kawy artem. Może więc wykona wizerunek jakiegoś zwierzęcia? Z tego co słyszał, Kise przepadał za psami, w swoim domu miał ich aż trzy. Może więc jeden z nich Zaraz, jakie to były rasy...?
– Swoją drogą, proszę wybaczyć, że był pan zmuszony zostać tak późno – powiedział Kise.
– To żaden problem, nie mieszkam przecież daleko stąd – mruknął Kuroko, zajęty zalewaniem kawy spienionym mlekiem, pilnując, by nie utworzyć zbyt szerokiego koła. Następnie chwycił szpikulec i zaczął ostrożnie ozdabiać powierzchnię kawy.
Kise nie odpowiedział, przyglądając się jego twarzy. Kiedy w piątkowy wieczór podwiózł Tetsuyę do jego mieszkania, ledwie potrafił ukryć zgorszenie wyglądem bloku mieszkalnego, w którym się ono znajdowało. Błękitnowłosy potrafił szybko wzbudzić w człowieku sympatię i Ryoucie było nieco żal, że biedak zmuszony jest mieszkać w takich warunkach. Dzięki temu zrozumiał w pewnym stopniu odczucia Akashiego, choć nadal nie był pewien, dlaczego Seijuurou stara się mu pomóc.
Z tego co wiedział Kise, mężczyźni ledwie się znali i nie łączyło ich nic poza relacją obsługa-klient. To go nieco intrygowało, choć gdy przyglądał się młodemu mężczyźnie, powoli zaczynał dochodzić do wniosku, że jeden z powodów, którymi kierował się Akashi, był wygląd Kuroko.
Ryouta nie ukrywał, że Tetsuya go kręcił. Był przeciętnego wzrostu, bo mierzył niecałe sto siedemdziesiąt centymetrów, do tego był szczupły i delikatnie umięśniony. Jego cera była czysta i blada, choć nie tak, by aż przerażała. Do tego duże błękitne oczy i tego samego koloru czupryna włosów. Choć Kise preferował wysokich i silnych facetów, to nie potrafił oprzeć się temu dziwnemu urokowi, jaki roztaczał wokół siebie Tetsuya.
Akashi dzwonił do niego kilka razy, ale blondyn nie miał czasu ani odebrać, ani tym bardziej oddzwonić. Teraz jednak zaczął zastanawiać się, czy ci dwaj są kochankami, a Seijuurou pilnuje swojej własności, czy może jednak Ryouta ma okazję na drobny romans.
– O której ma pan ostatni autobus?- zapytał.
– Chyba o dwudziestej trzeciej dziesięć – odparł Kuroko, pochylając się nad filiżanką kawy i marszcząc lekko brwi.
– W takim razie ma pan jeszcze sporo czasu, proszę się nie spieszyć. Choć zaznaczam, że nie będzie to dla mnie żaden problem, by znów pana podwieźć.
– Bardzo dziękuję, ale nie chcę ponownie pana kłopotać – powiedział Tetsuya, odkładając szpikulec.- Gotowe. Proszę bardzo, Kise-san. Mam nadzieję, że będzie smakować.
– Uhm, itadaki...- zaczął Kise, przysuwając do siebie kawę. Spojrzał na jej powierzchnię, otwierając szeroko oczy, po czym wybuchnął śmiechem.- To... Totoro!
Kuroko uśmiechnął się, opierając o blat lady, zadowolony z efektu jego pracy.
– Początkowo pomyślałem o pana psach, ale nie mogłem sobie przypomnieć, jakie to rasy. Jak się podoba?
– Oh, rany...- Kise wciąż chichotał pod nosem, kiedy unosił filiżankę do ust. Podmuchał ją, po czym upił ostrożny łyk, przymykając z rozkoszą oczy.- Moja decyzja, by ocenić pana jako ostatniego, była jak najbardziej słuszna. Aromat jest doskonały, odpowiednio mocny i przyjemny, a smak... Wiem, że Akashicchi gustuje głównie w espresso, ale od teraz będzie u pana zamawiał tylko capucchino, gwarantuję to panu!
Kuroko odetchnął z ulgą, zamykając na moment oczy. Uśmiechnął się, czując jak opanowuje go radość i euforia.
– Mam rozumieć, że panu smakuje?- zapytał, chcąc się upewnić.
– Jak najbardziej – odpowiedział Kise, mrugając do niego okiem i upijając kolejny łyk.- Daję panu sto dwadzieścia punków na sto!
– To całkiem dobry wynik – powiedział Kuroko, uśmiechając się.
– W zamian za tę kawę, sam coś dla pana przygotuję. Co pan na to? Oczywiście, jeśli woli pan wrócić już do domu...
– Z chęcią się napiję – zgodził się Tetsuya.- Dziękuję bardzo.
Ryouta skinął głową, wyraźnie usatysfakcjonowany decyzją błękitnowłosego. Wstał ze swojego miejsca, po czym przysunął się do ekspresu i zaczął przygotowywać kawę. Kuroko w tym czasie podsunął sobie drugie krzesło do lady i usiadł na nim, przyglądając się sprawnym dłoniom dyrektora szkoły.
– Cieszę się, że trafił pan do mojej szkoły – powiedział blondyn z uśmiechem.- Rzadko kiedy mam okazję poznać kogoś tak utalentowanego! Akashicchi ma naprawdę dobry gust, wyślę mu jakieś kwiaty w podziękowaniu.
Kuroko zarumienił się lekko, słysząc ten komplement. Zaśmiał się nieco nerwowo, przesuwając dłonią po karku.
– Zamierza pan zmienić miejsce pracy?- zapytał Kise, zabierając się za spienianie mleka. W sali rozległ się głośny, charakterystyczny dźwięk.
– Uhm, nie.- Tetsuya pokręcił przecząco głową.- Otrzymałem lepsze warunki pracy, dlatego zdecydowałem się zostać, przynajmniej na jakiś czas. Potem wynajmę jakąś kawalerkę i wtedy pomyślę o zmianie pracy.
– Hmm, kawalerkę?- Ryouta zmarszczył lekko brwi.- Mógłbym panu pomóc w znalezieniu jakiejś. Mam znajomego w bardzo dobrej firmie deweloperskiej. Co prawda ich usługi są drogie, ale mogę poprosić go, by po prostu rozejrzał się za czymś w miarę tanim i przyzwoitym. Skoro i tak ciągle siedzi w nieruchomościach, to może i dla pana coś znajdzie.
– Uhm... proszę się nie urazić, ale już i tak mam ogromny dług wobec Akashiego-san. Gdyby jeszcze pan mi pomógł, czułbym się jak niezdolne do samodzielności dziecko...
– Oh, absolutnie nie chciałem pana tym urazić!- powiedział pospiesznie Kise, podając mu filiżankę capucchino. Kuroko uśmiechnął się słabo na widok kociego autobusu.- To rzeczywiście mogło źle zabrzmieć... Oh, rany, proszę o tym zapomnieć – westchnął Ryouta, ukrywając twarz w dłoniach. Zrobiło mu się głupio, bo zdał sobie sprawę z tego, że przecież błękitnowłosy był świadom zarówno swojego statusu społecznego jak i statusu Kise. Proponowanie mu pomocy zaraz po tym, jak sporą otrzymał od innego bogacza, było jak charytatywna pomoc dziecku z sierocińca.
Kuroko uśmiechnął się lekko, ostrożnie upijając łyk niezwykle aromatycznej kawy. Do tej pory starał się naśladować blondyna, dodając tych samych proporcji, których dodawał dyrektor podczas pokazów, jednak mimo to jego kawa nie mogła się równać z kawą samego mistrza.
– Nie musi się pan tym przejmować, nie czuję się urażony – powiedział łagodnie.- I bardzo dziękuję za pana ofertę pomocy.
– Jeszcze raz przepraszam...- westchnął Ryouta, siadając obok niego i łapczywie chwytając za swoją filiżankę.- Najlepiej będzie, jeśli obaj o tym zapomnimy.- Kise zerknął na swój zegarek na ręce.- Ma pan jeszcze prawie ponad czterdzieści minut do autobusu. Możemy w spokoju wypić kawę i porozmawiać. Kiedy podwoziłem pana w piątek, wspominał pan, że pochodzi pan z Okayamy. Ta okolica słynie z przepysznej cukierni pana Hoshi. Cóż mogło zmusić pana do wyjazdu, posiadając w sąsiedztwie taki skarb?
– Rzeczywiście „w sąsiedztwie" - powiedział z uśmiechem Kuroko.- Mieszkałem dwa domy dalej. Moja mama prawie codziennie chodzi tam po babeczki.
– Ahh, zazdroszczę – zaśmiał się Ryouta.- Kiedy byłem tam ostatnio, nakupowałem sobie sporych kawałków wszystkich rodzajów ciast, jakie tam mieli. Żałuję, że nie wziąłem całego z żurawiną. Kto by pomyślał, że będzie taki pyszny...
– Dawno nie odwiedzałem rodziny, ale mama wspominała, że poszerzyli swój asortyment.
– Muszę załatwić sobie wolne – westchnął ciężko Kise.- Szczerze panu powiem, że proponowałem właścicielowi cukierni, by otworzył jeden lokal w Tokio, ale uparł się, że nikogo nie wyśle do tak zatłoczonej stolicy.
– Hoshi-san lubi rodzinną atmosferę – powiedział Kuroko.- Duże miasta zupełnie do niego nie pasują. A pan, panie Kise? Od dziecka mieszka pan w Tokio?
– Tak, urodziłem się tutaj i wychowałem – potwierdził Ryouta, upijając łyk kawy.- W młodości... yy, znaczy nie, to kiepsko brzmi, w końcu mam dopiero dwadzieścia osiem lat... kiedy byłem nastolatkiem – poprawił się, uśmiechając do Kuroko.- moja starsza siostra wysyłała mnie na castingi, chcąc, żebym został zawodowym modelem. To pozornie łatwa praca, w końcu wystarczy ładnie się ustawić i uśmiechnąć do obiektywu. Początkowo nawet mi się to podobało, ale na studiach to rzuciłem i postanowiłem otworzyć szkołę dla baristów. Pewnie pan nie uwierzy, ale kiedy zaczynałem prawie ponad siedem lat temu, moja „szkoła" była wielkości garażu. Miałem tylko cztery zestawy dla baristów.- Kise roześmiał się lekko.- Rodzice mówili, że mam dać sobie spokój, bo dużo na tym nie zarobię, ale proszę, jak bardzo rozrosło się moje szczeniackie marzenie.
– Prawdziwy z pana szczęściarz, Kise-san.
– A jakie było bądź jest pana marzenie, Kuroko-san?
– Cóż...- Kuroko objął dłońmi filiżankę, przekrzywiając lekko głowę.- Chciałem napisać książkę. Zacząłem nad nią pracować pod koniec liceum, ale potem musiałem pomóc finansowo rodzicom i do tej pory nie mam czasu się za nią wziąć. Może napiszę coś na emeryturze.
– Oh, proszę tak nie mówić, na pewno znajdzie pan... ah!- Kise krzyknął z przestrachem, kiedy uniósł filiżankę do ust, a ta wysunęła się spomiędzy jego palców, lądując na jego kolanie. Niestety, jej zawartość nie oblała jego, a Kuroko.
– Cholera!- syknął błękitnowłosy, wstając raptownie i próbując odsunąć gorący materiał spodni od skóry.
– Najmocniej pana przepraszam!- pisnął Kise, zakrywając usta dłońmi i z przerażeniem patrząc na młodego mężczyznę.- To... to samo spadło...ah, serweta, gdzie ta pieprzona serweta?!- Blondyn otworzył pospiesznie jedną z szafek i zaczął ją przeszukiwać. Po chwili wyjął białą serwetę i podał ją Kuroko. Błękitnowłosy chwycił ją i przycisnął najpierw do lewego uda, następnie do prawego.- Proszę mi wybaczyć, naprawdę nie chciałem...
– Nic się nie stało, to był wypadek – westchnął Tetsuya.
– Wie pan co, powinniśmy mieć w magazynie czarne spodnie dla praktykantów, zaraz panu przyniosę, proszę tu poczekać!
Kuroko nie odpowiedział, zajęty przykładaniem serwety do uda. Oparzenie piekło jak diabli, a wiedział, że jeśli szybko nie ściągnie spodni, będzie jeszcze gorzej.
Ale rozbierać się tak w środku sali...?
Nawet jeśli szkoła była opustoszała, to i tak czuł się okropnie zawstydzony, gdy rozpinał pasek, a następnie rozporek. Zsunął spodnie do kolan, siadając na krześle i krzywiąc się na widok zaczerwienionych plam na bladej skórze.
Ryouta wrócił po niecałej minucie, z kompletem stroju baristy w dłoniach. Odłożył go na blat stołu, po czym sięgnął po nowe serwety, zmoczył je wodą i podał Tetsuyi.
– Jeszcze raz przepraszam... Natychmiast odwiozę pana do domu, mogę nawet zapłacić odszkodowanie, czy coś...
Kuroko parsknął cicho, rozbawiony. Pokręcił głową, przykładając mokry materiał do ud.
– Naprawdę nic się nie stało, do jutra zejdzie – powiedział.
– Ale mi wstyd, cały dzień zaliczam z panem jakieś wtopy...- Kise stanął obok niego, niepewien, co ma robić.
– Nie ukrywam, że też mnie to zastanawia – rzekł z uśmiechem błękitnowłosy.
– A na dodatek zmarnowałem moją kawę... Zmoczyć jeszcze raz te serwety?
– Dziękuję, nie trzeba. Myślę, że mogę się już ubrać.
Kise skinął głową, podając mu spodnie. Przygryzając lekko wargę, patrzył jak Kuroko zdejmuje buty, by ściągnąć poplamione spodnie. Mimo wszystko całkiem podobała mu się ta sytuacja, w końcu miał okazję zobaczyć niemal w połowie nagiego Tetsuyę. Podobały mu się jego blade nogi, a delikatna wypukłość w bokserkach skupiała na sobie wzrok blondyna.
– Heh... ma pan ładne nogi, panie Kuroko – mruknął Ryouta, nie mogąc się powstrzymać.
Tetsuya, który właśnie naciągał eleganckie czarne spodnie zatrzymał się w połowie ud, spoglądając na dyrektora. Mężczyzna opierał się dłońmi o blat lady, przyglądając mu się spokojnie z uśmiechem na twarzy. Wyglądało na to, że najwyraźniej nie miał zamiaru ani odwrócić głowy, ani sprostować wypowiedzianego zdania.
Błękitnowłosy spuścił wzrok, powoli wsuwając spodnie do końca. Przełknął ślinę, zastanawiając się, czy słowa Kise sprzed chwili były zwykłym komplementem, czy może raczej zalotnym podtekstem.
Czy to możliwe, że blondyn gustował w mężczyznach?
Kuroko przygryzł lekko wargę, zostawiając rozpięty rozporek oraz guzik, po czym zaczął ściągać z siebie koszulkę. Widział jak Kise mierzy go spojrzeniem, prostując się nieco. Nadal nie był pewien, czy mężczyzna jest poważny wobec niego, dlatego nie spieszył się i spokojnie złożył swoje ubrania. Następnie spojrzał wyczekująco na Kise, zerknąwszy znacząco na przyniesioną przez niego białą koszulę.
Ryouta ociągał się z podaniem mu jej. Spojrzał na nią, powoli ujmując ją w dłoń. Spojrzał z boku na Kuroko, a potem odchrząknął cicho i podał mu koszulę.
Tetsuya poczuł przyjemny, ciepły dreszcz spływający po jego plecach. Wyglądało na to, że Kise naprawdę jest nim zainteresowany. Błękitnowłosy nie mógł ukrywać, że mężczyzna również mu się podobał – rzadko kiedy miał okazję choćby przelotnie spojrzeć na kogoś tak przystojnego, nie będącego aktorem czy modelem z telewizji bądź gazety.
Czuł, że jego serce przyspiesza nieznacznie, mocniej uderzając w klatce piersiowej. Odebrał koszulę i przez chwilę trzymał ją w dłoniach. Następnie uniósł wzrok na Kise, który w dalszym ciągu mu się przyglądał, opierając lewy łokieć o blat.
– Mam ją założyć?- zapytał cicho Kuroko.
Błysk w oczach blondyna był ledwie dostrzegalny, jednak stanowił wyraźną odpowiedź. Tetsuya przełknął nerwowo ślinę, kiedy Kise zbliżył się do niego, powoli kładąc dłonie na jego biodrach. Nie miał w zwyczaju uprawiać przygodnego seksu, ale...
Kto oparłby się takiemu przystojniakowi?
Kiedy Ryouta pochylił się nad nim, przyciskając go do siebie i całując, błękitnowłosy przymknął z rozkoszą oczy. Na oślep odłożył koszulę, wyczuwając, że zahaczył nią o filiżankę swojej kawy i przewrócił ją, jednak żaden z nich się tym nie przejął. Kise zamruczał cicho, wsuwając język do jego ust i pogłębiając pocałunek.
To, że całował tak świetnie w ogóle nie zaskoczyło Kuroko. Przechylił lekko głowę dla wygodniejszej pozycji, wsuwając dłoń w miękkie włosy Kise i przyciągając go do siebie. Ryoucie najwyraźniej się to spodobało, ponieważ uśmiechnął się na krótko między pocałunkami, przesuwając powoli dłonie na jego pośladki.
Był zachwycony ustami Tetsuyi. Były idealne, choć ciężkie do opisania – miękkie i odrobinę twarde jednocześnie. Co prawda pieszczota ta podobała się blondynowi, jednak był ciekaw, co jeszcze jego kochanek potrafi robić tak sprawnymi ustami.
Odpiął niecierpliwie pasek swoich spodni, nie odrywając jednak warg od Kuroko. Obaj zaczęli wolnym krokiem przesuwać się do niewielkiego stołu. Gdy do niego dotarli, Ryouta oparł się o niego tyłem, jednocześnie rozpinając guziki swojej białej koszuli.
Kuroko nie musiał czekać na sygnał. Kiedy blondyn uporał się z zapięciem, natychmiast oderwał się od jego ust i, szarpiąc się z rozporkiem jego spodni jednocześnie zaczął obsypywać pocałunkami nagą klatkę piersiową. Słyszał jak oddech Ryouty przyspiesza, czuł na głowie jego niecierpliwą dłoń, delikatnie naciskającą, dając znak, by przeszedł do konkretów. Klęknął więc przed nim, zsuwając jego spodnie wraz z bielizną do połowy ud. Członek Kise nie był jeszcze w stanie erekcji, dlatego błękitnowłosy chwycił go w dłoń i uniósł delikatnie, by na początek zająć się jądrami. Przyssał się do nich, zerkając z dołu na zarumienioną twarz Ryouty by upewnić się, że blondynowi odpowiada ta pieszczota. Kiedy przymknął oczy i odrzucił głowę do tyłu, Kuroko odebrał to za potwierdzenie. Przygryzł leciutko cienką skórę, a następnie polizał całego członka po długości, by na koniec przyssać się do jego czubka.
Kise jęknął cicho, czując narastające podniecenie. Wprawny, gorący język Tetsuyi zdecydowanie odpowiadał jego upodobaniom, choć wolał nie przyznawać się mężczyźnie, co tak naprawdę rajcuje go w seksie. Ostatecznie zwykłe pieszczoty też spełniały swoją rolę, ale to już zależało od partnera, którego sobie wybrał.
Gdy jego członek stwardniał i wyprężył się w dłoni Kuroko, błękitnowłosy wsunął go do ust, powolnym ruchem zagłębiając aż po gardło. Wycofał się ostrożnie w akompaniamencie przyspieszonego oddechu blondyna, by po chwili znów powtórzyć to. Gdy przyzwyczaił się do tego uczucia, mógł przyspieszyć tempo, co kilka sekund wypuszczając penisa Kise z ust, by zaczerpnąć powietrza. Spoglądał przy tym na niego z dołu, usatysfakcjonowany z jego reakcji. Po chwili zaprzestał ruchów i podniósł się, ocierając kroczem o krocze Ryouty. Był już wystarczająco podniecony i nie chciał dłużej czekać.
– Masz prezerwatywę?- zapytał.
– Taa... - westchnął Kise.- W portfelu.
– Tylko mi nie mów, że portfel masz w swoim gabinecie..
– Hmhm...- Ryouta zachichotał, całując go lekko.- Na całe szczęście zabrałem go ze sobą.
– Chcesz to zrobić tutaj?
– Nie musisz się martwić, w szkole zostaliśmy tylko my i przysypiający portier.
– Nie chciałbym, żebyś przeze mnie miał problemy.
– Ludzi da się uciszyć na wiele sposobów – wymruczał Kise, gryząc delikatnie jego wargę.- Ale na chwilę obecną są pewne priorytety...
Kuroko uśmiechnął się lekko, odpowiadając na pocałunek i przesuwając dłonią po członku blondyna.
Zapowiadała się ciekawa noc w jego życiu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top