Rozdział 41


W dniu Wigilii Akashi już od samego rana był niezwykle podekscytowany. Towarzyszące temu podniecenie zdążył już opanować po godzinie spędzonej na uprawianiu miłości ze swoim chłopakiem, jednak mimo to wciąż nie mógł wyładować na niczym energii – chciał jak najszybciej znaleźć się w lesie i polować razem z Kuroko.

Myśl, że Tetsuya wkrótce chwyci za strzelbę, wyceluje w niczego nieświadomą ofiarę i strzeli, pozbawiając ją życia, napawała go entuzjazmem, którego nie był w stanie pohamować. Uśmiech rozjaśniał jego twarz, błyszczące oczy wodziły wzrokiem za Kuroko, który był przekonany, że Akashi po prostu jest zadowolony z namiętnego poranka. Chociaż cechowała go skromność, błękitnowłosy miał wrażenie, że w dość intensywny sposób oddziałuje na Seijuurou, co oczywiście w niczym mu nie przeszkadzało. Czułość jaką Akashi okazywał mu w łóżku oraz poza nim była dla Kuroko niezwykle przyjemna. Nie chciał z niej zrezygnować, a wręcz śmiało i z radością witał ich pożądanie.

Gdyby wiedział, co tak naprawdę tego dnia podniecało Seijuurou, z pewnością patrzyłby na to nieco inaczej.

Z ośrodka wyszli punktualnie o szóstej, kiedy nawet słońce jeszcze nie wzeszło. Akashi i Midorima dobrze wiedzieli, że najlepiej poluje się z samego rana – nie tylko na zwykłą zwierzynę. Idąc równym tempem przez śnieżną zaspę, obaj wspominali przyjemne wrażenia z zarówno zeszłego roku, jak i tych dawniejszych, kiedy to dyskretnie zakradali się do przypisanych innym rejonów polowań. Szukali głównie samotnych myśliwych, w razie gdyby zdarzyło się, że drugi zdołałby uciec.

Dla nich zimowe polowania oznaczały zupełnie co innego, niż sądzili Kuroko oraz Takao. Tego dnia jednak obaj pasjonaci mieli poświęcić się strzelaniu do zwykłych zwierząt.

Do ośrodka myśliwskiego trafili trochę ponad godzinę później. Budynek był wybudowany w zwykłym, bardziej europejskim stylu – prostokątny, lecz okazały drewniany dom przyozdobiony teraz świątecznymi ozdobami. Za szybami okien umiejscowionymi przy drzwiach dostrzec można było ladę oraz kilka strzelb.

Akashi, Kuroko, Midorima oraz Takao weszli do środka. Przywitało ich przyjemne ciepło pochodzące z kominka, do którego nastoletni chłopak regularnie dorzucał duże kawałki drewna. Za ladą recepcyjną stał wysoki, potężnie zbudowany, wąsaty mężczyzna, obsługujący właśnie dwóch mężczyzn.

– Czy oprócz broni możemy tutaj wypożyczyć buty?- zapytał cicho Takao.- Bo jakoś mi się nie widzi chodzić po lesie w tych moich...

– Tak, dostaniemy cały komplet.- Z odpowiedzią przyszedł mu Seijuurou.- Broń, buty, oraz kombinezon myśliwski. Dzięki niemu będziemy zlewać się z tłem lasu, zwierzęta nas nie spostrzegą, o ile zachowamy bezruch.

– Długo już polujecie?- zapytał z ciekawością Kazunari.

– Od pięciu lat – odparł Akashi.- Niektórzy mają to we krwi, gdy tylko się narodzą, inni szybko się uczą. W naszym przypadku było podobnie, a satysfakcja z upolowanych... zwierząt bardzo przypadła nam do gustu.- Seijuurou zacisnął lekko usta, zły na siebie, że omal wyjawił na co tak naprawdę polowali. Miał nadzieję, że subtelna przerwa w zdaniu nie wzbudzi niepokoju w Tetsuyi. Midorima, któremu dreszcz przeszedł po plecach, gdy jego przyjaciel się zawahał, pospiesznie zerknął na dwójkę przyjaciół, jednak ci zdawali się nie zwrócić na nią uwagi. Odetchnął cicho z ulgą.

– Chodźmy wypożyczyć kombinezony – rzucił, poprawiając swoje okulary.- Każdy musi podać swój rozmiar i przymierzyć ubranie, nie może ono krępować waszych ruchów. A kiedy już zajmiemy przypisany nam teren, dopilnujcie, żebyście stąpali ostrożnie i cicho, aby nie spłoszyć zwierzyny.

Kuroko i Takao skinęli posłusznie głowami, po czym udali się za zielonowłosym do lady recepcji. Mężczyzna przywitał ich raczej chłodnym wyrazem twarzy, jednak mimo to nie wydawał się być niesympatyczny. Jego wąsy i broda były tak bujne, a sylwetka tak potężna, że wyglądem przypominał wikinga. Podał im mapę, zaznaczając na niej przypisany im teren, wstukał coś pospiesznie do komputera, po czym zaprowadził ich do pomieszczenia wypełnionego kombinezonami oraz butami. Każdemu nakazał wybrać swój rozmiar i przymierzyć, a następnie wrócić do lady recepcyjnej. Tam zaś podał im broń, tłumacząc jak należy ją trzymać i ładować, oraz w jaki sposób skutecznie nią celować. Gdy tylko poinstruował całą czwórkę – a raczej dwójkę, ponieważ przyzwyczajeni do polowań Akashi i Midorima nie przysłuchiwali się jego słowom – mężczyźni mogli w końcu udać się na swoje tereny.

– To całkiem pomysłowy kombinezon – stwierdził Takao, oglądając swoje ubranie. Było ono wykonane z grubego, ciepłego białego materiału, przedstawiającego brązowe drzewa usypane śniegiem.- Czuję się jak kameleon! Jeszcze tylko buty i broń mogliby takie zrobić, to bylibyśmy całkowicie niewidoczni.

– Wówczas z całą pewnością moglibyśmy przypadkiem zostać postrzeleni przez innych myśliwych – odparł z uśmiechem Akashi, spoglądając na Kuroko. Błękitnowłosy kroczył ostrożnie przez las, trzymając niepewnie swoją broń i rozglądając się wokół. Choć zarówno on jak i jego przyjaciel Takao wydawali się wahać, sprawiali wrażenie podekscytowanych.

Jedynie Midorima miał wyraźnie zły humor. Przewiesił broń przez ramię, łypiąc ze złością to na Akashiego, to na Kuroko. Sądził, że skoro w tym roku zabierają ze sobą innych, Seijuurou powstrzyma się przed pójściem na polowanie. Wyglądało jednak na to, że jego czerwonowłosy przyjaciel nie miał ochoty logicznie myśleć w obecności swojego ukochanego.

Kiedy tylko nadarzyła się okazja i Kazunari dołączył do Tetsuyi, by wyrazić swoje emocje w słowach, Shintarou zrównał się z Akashim. Czerwonowłosy zerknął na niego jedynie z uśmiechem, nie dostrzegając na jego twarzy negatywnych uczuć.

– Seijuurou, nie uważasz, że to kiepski pomysł?- zapytał szeptem, spoglądając na dwójkę kroczących przed nimi mężczyzn.

– Co masz na myśli?- nie rozumiał Seijuurou.

– Jak to co?- westchnął Midorima.- Zabieranie ich na polowanie! Gdyby zabrać samego Takao, to w porządku, rozumiem, miałbyś okazję, żeby go sprzątnąć, ale Kuroko?

– Nie mógłbym zabić tutaj Takao, bo co bym powiedział Tetsuyi?- Akashi spojrzał na niego z irytacją.- Że przypadkiem go zastrzeliłem? Albo przypadkiem połamałem wszystkie kości? Przypadkiem roztrzaskałem kamieniem jego głowę?

– Po co w ogóle ich tutaj zabieraliśmy?- zapytał Midorima.

– Już ci mówiłem, chcę spędzić święta z Tetsuyą...

– Nie mówię o tym, mówię o polowaniu!- syknął zielonowłosy.

– Czy to nie oczywiste?- Akashi zmarszczył lekko brwi.- Chcę już zacząć powoli przygotowywać go do wyjawienia mojej pasji. Tutaj mam dobrą okazję, mogę pokazać mu w jaki sposób strzelać, w jaki sposób szybko zabijać... a wkrótce pokażę mu także, jak robić to powoli.- Seijuurou uśmiechnął się do niego znacząco.- Nie wiem, jak zareaguje na krew i martwe ciało, chcę to sprawdzić. Jestem pewien, że Tetsuya jest twardym mężczyzną i nie zrazi go taki widok. Zobaczysz, że dzięki temu pewnego dnia wraz ze mną będzie podziwiał piękno mych dzieł. I twoich także – dodał jakby na pocieszenie.

Midorima westchnął z irytacją, wywracając oczami i zaciskając wargi.

– Rozumiem, ale to i tak nie jest dobry pomysł!- wycedził przez zęby.- Dobrze wiesz, że czasem ponosi cię na polowaniu. Chyba nie chcesz przestraszyć swojego chłopaka?

Akashi przez dłuższą chwilę zastanawiał się nad jego słowami, marszcząc delikatnie brwi. Wzrok wbił w błękitne włosy swojego chłopaka, na które opadła niewielka warstwa śniegu. Uśmiechnął się lekko na ten widok, po czym odwrócił do swojego przyjaciela.

– W takim razie miej na mnie oko, Shintarou.

To powiedziawszy, Akashi zostawił go nieco z tyłu, przyspieszając kroku, by dogonić Tetsuyę. Nie podobało mu się, że Takao tak długo spędza z nim czas sam na sam, nawet jeśli oboje z Midorimą szli parę metrów za nimi.

Jeszcze przez ponad dwadzieścia minut walczyli w śniegowej zaspie, uważnie rozglądając się za zwierzętami. Seijuurou znał już okolicę i wiedział, że w miejscu, do którego dotarli, często widuje się króliki, dlatego też skupił się na cichym zakradaniu. Wodził uważnym wzrokiem wśród śniegu i drzew, szukając niewielkiego, szarego punktu, aż w końcu za niewielkim śniegowym wzgórkiem dostrzegł poruszające się uszy. Gestem przywołał do siebie Kuroko.

– Widzisz?- zapytał cicho, wskazując palcem na króliczy łebek, który właśnie wychynął zza wzgórka. Uniósł strzelbę, przysuwając oko do celownika i wymierzając w zwierzę. Tetsuya tymczasem przyglądał mu się z zainteresowaniem, by powtórzyć jego ruchy, gdy sam będzie miał okazję zapolować.

Seijuurou wystrzelił bez ostrzeżenia. Kuroko skrzywił się lekko na hałas, Midorima i Takao, oddaleni od nich o kilkanaście metrów, odwrócili się ku nim. Kazunari uśmiechnął się lekko, unosząc kciuk do góry, po czym wrócił do uważnego słuchania Shintarou, tłumaczącego mu, w jaki sposób ma polować.

– Widać, że masz doświadczenie, Akashi-kun – powiedział Tetsuya, spoglądając na niego z uznaniem.- A co teraz zrobimy z tym królikiem? Chyba go tutaj tak nie zostawimy?

– Oczywiście, że nie.- Seijuurou uśmiechnął się lekko.- Shintarou zabrał worek, spakujemy go do niego. Nie wspominałem ci, że upolowaną zwierzynę możemy zjeść? Zanosi się ją do ośrodka myśliwskiego i tam przygotowują ją w swojej kuchni. Jeżeli takie będzie nasze życzenie, zjemy tego dokładnie królika, którego właśnie zastrzeliłem.- Akashi skinął głową w kierunku zwierzęcia.- Można wziąć ewentualnie na wynos, albo po prostu zostawić to im, żeby zrobili zapasy i sprzedali. Bo martwych, rzecz jasna, zabrać nie możemy. Chyba, że zapłaci się pokaźną sumę za samą głowę. Kolekcjonerzy czasem tak właśnie robią.

– Rozumiem.- Tetsuya pokiwał głową.

– Co ustrzeliłeś, Akashi?- zagadnął Takao, gdy razem z Midorimą do nich podeszli.

– Królika – odparł Seijuurou.

– Midorima pokazał mi właśnie jak strzelać!- Kazunari uśmiechnął się radośnie.- Mam zamiar spróbować przy najbliższej okazji, może mi się uda! Choć wolałbym, żebyśmy natknęli się na większego zwierza, bo króliki są małe i ciężko w nie trafić.

– Są także diabelnie szybkie – dodał Akashi.- No dobrze, ruszajmy dalej. Miej się na baczności, Kuroko, może prędzej wypatrzysz coś dla siebie.

Mężczyźni ruszyli przed siebie, zagłębiając w las coraz bardziej. Tym razem nie oddalali się od siebie za bardzo, by każdy mógł śledzić postępowania drugiego. Akashi liczył na to, że uda mu się znaleźć dla Tetsuyi królika, jednak to Midorima prędzej dał znać o wypatrzonej ofierze.

Zielonowłosy przykucnął na ziemi, pociągając za kombinezon także Takao. Bez słowa wskazał mu północno-wschodni kierunek, a czarnowłosy spojrzał tam, wytężając z uwagą wzrok. Seijuurou również spostrzegł już dużego królika, nastawiającego czujnie uszy i rozglądającego się z uwagą. Jego nozdrza poruszały się nerwowo, najwyraźniej zwierzaka zaniepokoił poprzedni wystrzał.

– Dobra, patrz, czy dobrze robię!- szepnął Kazunari, unosząc broń do twarzy i przysuwając do celownika oko. Zagryzł wargę, celując w futrzaka. Midorima przyjrzał się jego postawie z dość krytyczną miną, jednak powstrzymał się od komentarza, wzdychając jedynie cicho.

– Opuść trochę niżej, siła wystrzału może cię zaskoczyć i odruchowo podniesiesz lufę – wyszeptał.

Takao skinął głową, posłusznie wypełniając polecenie. Zacisnął usta, kiedy królik wykonał zgrabny krok do przodu. Czując, jak zaczyna się powoli pocić, mężczyzna znów w niego wycelował. Nie chciał stracić takiej okazji.

Wokół echem rozniósł się kolejny huk, kiedy Kazunari nacisnął spust. Sapnął z zaskoczenia, kiedy jego broń poderwała się lekko tuż po wystrzale. Mężczyźni usłyszeli głuchy kwik postrzelonego zwierzęcia. Midorima natychmiast wyprostował się, wyćwiczonym, sprawnym ruchem celując do uciekającego królika i strzelając do niego. Zwierzę padło martwe na śniegu.

– Trafiłeś w jego łapy – wyjaśnił.

– Wow, to było super!- wykrzyknął Takao.- Trafiłeś go idealnie, chociaż już uciekał!

– Niesamowite, Takao-kun, Midorima-kun!- stwierdził Kuroko, patrząc na nich z podziwem. Akashi prychnął tylko cicho, zezłoszczony, krzyżując na piersiach ręce. W jego głowie już rodził się plan, w jaki sposób on zaimponuje Tetsuyi, strzelając do królika z zamkniętymi oczami.

– Dzięki, hehe!- Kazunari zaśmiał się wesoło.- Co prawda to tylko łapki...

– Ale trafiłeś za pierwszym razem!- pochwalił go błękitnowłosy.- To był twój pierwszy raz?

– Ano! Ahahah, chyba mam to we krwi!

Midorima prychnął, poprawiając swoje okulary i znów zmuszając się do powstrzymania przed wypowiedzeniem kąśliwego komentarza. Seijuurou tymczasem wodził już wzrokiem po okolicy, chcąc szybko znaleźć obiekt, który pomoże mu zaimponować ukochanemu i zmusić go do wyrażenia zachwytu.

Znów ruszyli przez las, po drodze wkładając do worka drugiego królika. Akashi wciąż był odrobinę zirytowany zachowaniem Kuroko, jednak starał się nie pokazywać po sobie własnej zazdrości. Pragnął znaleźć kolejnego królika, bądź inne większe zwierzę, by szybko pozbawić je życia.

Długo szukali kolejnej ofiary. Strzały wypłoszyły zwierzęta w głąb lasu, musieli więc udać się ich śladem jeszcze dalej. Co prawda mieli przy sobie mapę, a Midorima i Akashi zdążyli już poznać okolicę podczas poprzednich wizyt, jednak mimo to wciąż można było łatwo zgubić się pośród zasypanych śniegiem drzew.

Po ponad godzinie mozolnej wędrówki w końcu natknęli się na kicające w oddali dwa króliki. Akashi zatrzymał się raptownie, dostrzegłszy je jako pierwszy, uniósł dłoń by zatrzymać kroczącego obok Tetsuyi, jednak ten również zdążył już dostrzec futrzaki i sam stanął w bezruchu.

– To twoja okazja, Kuroko – powiedział cicho Seijuurou.- Znalezienie kolejnego zajmie nam zapewne sporo czasu, a skoro wszyscy prócz ciebie mieli już okazję strzelać...

– Dobrze, mogę spróbować – odparł Tetsuya, wzdychając lekko i niepewnie unosząc broń.

– Pozwól, że ci pomogę – szepnął Akashi.

Stanął za błękitnowłosym i uniósł powoli jego ręce, tak by broń znalazła się na wysokości jego twarzy.

– Stój w tej pozycji i przysuń oko do celownika – polecił cicho.- Tak dobrze. Wyceluj w królika tak, by złączenie krzyżyka na celowniku znalazło się dokładnie na nim... a teraz opuść lufę o trzy centymetry. Trzymaj broń mocno i przygotuj się na to, że wystrzał może cię trochę odepchnąć, tak jak widziałeś to u Takao. Naciśniesz spust na mój sygnał, dobrze?

– Dobrze.

Akashi zagryzł wargę, patrząc z ekscytacją na celującego w skupieniu Kuroko. Przez chwilę napawał się tym widokiem, by dobrze zapadł mu on w pamięć. Już miał cicho szepnąć, by Tetsuya strzelił, kiedy niespodziewanie błękitnowłosy sam to zrobił, zupełnie bez ostrzeżenia.

Rozległ się głośny huk, na skutek którego drugi królik zaczął prędko uciekać. Seijuurou wstrzymał powietrze, sięgnął pospiesznie po swoją strzelbę i sprawnie wycelował w ofiarę. Przez krótki moment śledził ją na muszce, po czym nacisnął spust. Pocisk trafił futrzaka, powalając go na ziemię.

– Przepraszam, Akashi-kun – westchnął Kuroko.- Wydawało mi się, że królik chce uciec, więc nacisnąłem spust wcześniej...

– Dobrze zrobiłeś. Brawo, Kuroko – pochwalił go Seijuurou, wpatrując się w niego z zachwytem.

– Cóż, dziękuję...- Tetsuya uśmiechnął się do niego nieśmiało, po czym spojrzał na leżącego w oddali królika.- Eh... fajnie by było tak ustrzelić parę osób – dodał ponuro.

Akashi otworzył już usta, gotowy dalej rozwodzić się nad wspaniałością strzału jego chłopaka, jednak słowa błękitnowłosego zaintrygowały go. Zmarszczył lekko brwi, spoglądając na Kuroko z ciekawością.

– Kogo chciałbyś zastrzelić?- zapytał pozornie niewinnie. Bacznie jednak przysłuchiwał się kolejnym słowom Tetsuyi.

– Hmm, moje problemy – odparł gorzko Kuroko.- Właściwie to ciężko jest mi kogoś znienawidzić, ale znam parę takich osób, bez których żyłoby mi się lepiej. Jedną z nich jest na przykład Genta. Ale on już zniknął.

– Genta już nie żyje.

– Co?- Tetsuya spojrzał na niego z zaskoczeniem.- Jak to?

– Czy to nie oczywiste?- Seijuurou zmarszczył lekko brwi.- Właściciel restauracji nieoczekiwanie znika, a lokal zajmuje yakuza.

– Hanamiya mówił, że sami szukają Genty – westchnął Kuroko.- Tak nagle zniknął... Jakby zapadł się pod ziemię. Co by właściwie nikogo nie zdziwiło, zważywszy na to jak ogromną ilością tłustych pączków się żywił...

Akashi uśmiechnął się do niego z rozbawieniem. Skinął na niego, by razem podeszli do martwego królika, którego zabił Tetsuya. Seijuurou ukucnął przy nim, ostrożnie chwytając zwierzę za uszy. Uniósł go powoli, bezwiedne ciało zawisło kilkanaście centymetrów nad ziemią. Czerwone krople jego krwi splamiły biel śniegu, tworząc na nim nieregularny kształt.

– Polowałeś kiedyś, Kuroko?- zapytał z ciekawością Akashi.

– Nie.- Błękitnowłosy pokręcił przecząco głową.- Kiedy byłem mały, chodziłem z tatą na ryby, ale nic poza tym.

– Przyjrzyj się, proszę.- Akashi wskazał ruchem głowy na królika. Kuroko ukucnął przy swoim chłopaku i spojrzał na zwierzę.- Kiedy królik unosi tułów i nadsłuchuje, rozglądając się po otoczeniu, łatwiej jest w niego trafić. Gorzej, kiedy przycupnie tuż przy ziemi, szukając pokarmu. Trudno go dostrzec, a że jego sylwetka jest wówczas niższa, trudniej o dobry strzał. Tobie trafiła się ta druga sytuacja.- Seijuurou wskazał palcem na wyraźnie widoczną dziurę w ciele królika.- A jednak trafiłeś idealnie. Celowałeś, mając przed oczami profil królika, lecz trafiłeś prosto w serce.

– Naprawdę?- Kuroko był wyraźnie zdziwiony.

– Tak!- Akashi spojrzał na niego z uśmiechem.- To był strzał idealny. Jestem z ciebie dumny, kochanie.

– Cóż...- Kuroko uśmiechnął się do niego, mile połechtany.- Daleko mi do ciebie, Akashi-kun. Trafiłeś uciekającego, zdrowego królika.

– Ja już mam doświadczenie w tym, co robię – odparł czerwonowłosy.- Ty zaś miałeś przed chwilą swój pierwszy raz. I poradziłeś sobie dokładnie tak jak ja, kiedy strzelałem po raz pierwszy. Z tego wiem, że za jakiś czas będzie z ciebie doskonały myśliwy.

– To dość groteskowy komplement, ale dziękuję.- Kuroko cmoknął go lekko w usta.

Akashi uśmiechnął się, z zadowoleniem chowając królika do worka, który teraz to on niósł, zamieniwszy się z Midorimą.

– To co?- zapytał, spoglądając z podekscytowaniem na błękitnowłosego.- Zapolujemy razem na kolejnego?

Kuroko, podbudowany wcześniejszym komplementem czerwonowłosego, uśmiechnął się do niego łagodnie i wzruszył lekko ramionami.

– Czemu nie?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top