Rozdział 39


Akashi za wszelką cenę musiał zabić Ogiwarę.

Siedząc przy biurku w swojej firmie, zawzięcie uderzał w klawisze klawiatury, korespondując ze swoimi znajomymi i zdobywając coraz więcej informacji na temat przyjaciela Kuroko. Miał świadomość, że o wiele więcej dowiedziałby się od samego Tetsuyi, oraz własnych obserwacji, ale jego pytania i zachowanie wzbudziłyby u ukochanego podejrzenia. Akashi czuł, że Tetsuya wciąż nie jest gotowy na to, by dowiedzieć się czym zajmuje się czerwonowłosy, nawet jeśli serce Seijuurou rwało się ku niemu, a usta ledwie powstrzymywały słowa.

Chciał dzielić z nim tę pasję. Pragnął opowiedzieć mu o swoich dziełach, każdym z osobna, poczynając od pierwszych ofiar aż po tę ostatnią – przeklętą Chiyo Hisato, której głowa posłużyła za gwiazdę na jego świątecznej choince. Gdyby tylko mógł, ubrałby kolejną razem z Tetsuyą, napawając się tymi cudownymi chwilami, zachęcając go do odcinania ozdób i wyjmowania łańcuchów. Był pewien, że Kuroko z niezwykłą starannością przygotowałby palce na haczykach i pięknie ozdobiłby ich wspólną choinkę.

A potem kochaliby się przy jej kolorowych światełkach do białego rana, wśród krwi i niezwykłych dzieł tworzonych wspólnymi rękami.

Akashi westchnął ciężko, zamykając na moment oczy. Na samo wyobrażenie zalanej krwią podłogi, na której leżałby Tetsuya, z jego błękitnymi włosami poplamionymi czerwienią, zaczynał się podniecać. Czuł lekkie pulsowanie w spodniach, jego członek twardniał powoli. Wolał uniknąć masturbowania się we własnej firmie, dlatego szybko wrócił myślami do Ogiwary, przypominając sobie jego ruchy i tempo oddechu.

Oddechu, który chciał zatrzymać raz na zawsze.

Był w trakcie przeglądania nowo przesłanych przez Seto zdjęć z miejsca pobytu Shigehiro, kiedy usłyszał zza ściany jakieś krzyki, a chwilę później drzwi jego gabinetu otwarły się z rozmachem i do środka wkroczył wyraźnie zdenerwowany mężczyzna. Seijuurou uniósł spokojnie wzrok znad swojego laptopa, westchnął ciężko, po czym zamknął wszystkie foldery i wiadomości.

– Nie spodziewałem się tu ciebie – powiedział.

– Akashi-sama, proszę o wybaczenie, już wzywam ochronę...!- Do środka wbiegła zdenerwowana sekretarka. Seijuurou machnął na nią dłonią.

– Nie ma takiej potrzeby, wracaj do pracy.

– A-ale...

– Nie przypominam sobie, żebyś w podaniu o pracę pisała, że jesteś głucha – wycedził Akashi, wbijając w nią wzrok.

– P-proszę wybaczyć...- Sekretarka pokornie ukłoniła się nisko, po czym wyszła z gabinetu ze łzami w oczach.

– Kobiety...- Akashi pokręcił tylko głową. Zmieniał swoje sekretarki jak rękawiczki, wciąż uparcie poszukując na to stanowisko mężczyzny, jednak w dalszym ciągu nikt odpowiedni nie zgłaszał się do niego. Ostatni kandydat, jaki przyszedł na rozmowę kwalifikacyjną i jakiego z wielką chęcią miał ochotę przy sobie zatrzymać, okazał się niestety ofermą. Nieustannie jąkał się i trząsł w jego obecności, gubił dokumenty i na dodatek robił wyjątkowo paskudną kawę, którą i tak najczęściej wylewał po drodze. Seijuurou zwolnił go z bólem serca.- Nie stój tak, usiądź – rzucił, wskazując uprzejmym gestem krzesło naprzeciwko siebie i uśmiechając się nieco drwiąco.- Jestem ogromnie ciekaw, co cię do mnie sprowadza.

Mayuzumi Chihiro zajął wskazane mu miejsce, rozsiadając się wygodnie i wbijając nieprzyjemne spojrzenie w Akashiego, który jednak nic sobie z tego nie robił. Oparł się wygodnie o oparcie swojego krzesła, cierpliwie czekając, aż jego gość wyjaśni cel swojej nieoczekiwanej wizyty.

– Ładne masz biuro – powiedział na wstępie szarooki.

– Dziękuję – odparł Seijuurou, nawet nie mrugnąwszy.

– Co u ciebie słychać, Akashi? Masz ostatnio jakieś złe humorki?

– Do czego dążysz?- Czerwonowłosy uniósł lekko brew.- Wierz mi, że humor mam wręcz znakomity. Układa mi się doskonale zarówno w życiu zawodowym jak i prywatnym.

Mayuzumi pokiwał powoli głową. Przysunął swój fotel do biurka, by oprzeć na nim złączone dłonie. Przez długą chwilę wpatrywał się w Akashiego w milczeniu. Jego twarz nie wyrażała niczego konkretnego, jednak w oczach, na pozór pustych, Seijuurou był w stanie dostrzec ogniki złości – a nawet furii.

– Zostaw Tetsuyę w spokoju – odezwał się w końcu.

– Hmm.- Akashi spuścił wzrok na blat biurka i uśmiechnął się powoli. Zapewne w innych okolicznościach spodziewałby się, że Mayuzumi zjawi się u niego w sprawie Kuroko, jednak był przekonany, że zanim to nastąpi, zdąży go zabić. Lista jego rywali coraz bardziej się wydłużała, a on przestawał nadążać z wypełnianiem swoich obowiązków. Skarcił w duchu swoje lenistwo.- Dlaczego miałbym to robić?

– Zadajmy sobie lepiej pytanie „po co w ogóle z nim jesteś?" - wycedził Mayuzumi.- Możesz mi to wyjaśnić? Co taki bogacz jak ty, który kochanek i kochanków może mieć na pęczki, widzi w moim chłopaku? Co takiego zwróciło twoją uwagę w zwyczajnym, biednym kolesiu pracującym w podrzędnej restauracji?

– Pozwól, że wpierw skoryguję nieco twoją wypowiedź: Kuroko nie jest twoim chłopakiem, tylko moim.- Akashi przemawiał spokojnie i powoli, niemal beznamiętnie.- Wobec tego, w MOIM chłopaku zainteresowało mnie wiele różnych cech, o których za pewne nawet nie masz pojęcia, ja zaś nie muszę cię o nich uświadamiać. Czy to wszystko? Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę z tego, ale jeżeli chcesz ze mną porozmawiać, musisz umówić się na spotkanie.

– Posłuchaj mnie lepiej uważnie, paniczyku.- Mayuzumi przybrał podobny ton głosu co czerwonowłosy, mówiąc powoli i wyraźnie.- Gdy tylko dowiem się, co zrobiłeś Tetsuyi, gorzko tego pożałujesz. A jeżeli nie zerwiesz z nim i nie zostawisz go w spokoju, pożałujesz jeszcze bardziej, rozumiemy się? Daj sobie spokój z Kuroko, nie możesz się ze mną równać. Jestem w stanie zrobić dla niego więcej niż ty, jeżeli będzie trzeba, mogę nawet zabić. A wierz mi, że już raz to zrobiłem.

– Och, naprawdę?- Akashi spojrzał na niego z zainteresowaniem.- Kogo zabiłeś?

– Nie twój interes – warknął Chihiro, prostując się w fotelu. Seijuurou uśmiechnął się z rozbawieniem, kręcąc głową. Sięgnął po szklankę wody i upił z niej niewielki łyk. Spojrzał na Mayuzumiego, mężczyzna wyraźnie go zaintrygował.

– Kochasz go?- zapytał.

Chihiro patrzył na niego przez dłuższą chwilę, jakby próbując dostrzec jakieś drugie dno kryjące się pod tym pytaniem. Przełknął ślinę, zastanawiając się, czy powinien ciągnąć dalej tę rozmowę, czy po prostu raz jeszcze ostrzec Akashiego i wyjść.

– Tak – odpowiedział krótko.

– Jakie to uczucie? Co dokładnie czujesz?

– Po co te pytania?

– Chcę przekonać się, czy czujemy to samo, i czy to naprawdę jest miłość.

– Co jeśli moja odpowiedź będzie różnić się od twojej?

– Nic.- Akashi wzruszył ramionami.- Nie zostawię Kuroko, cokolwiek powiesz. Możesz mi grozić, jeśli chcesz, ale nie zrobisz tym na mnie wrażenia. Jestem bogaty i całkiem sławny, przynajmniej w pewnych kręgach. Pogróżki to dla mnie żadna nowość.

– Nie takie, które kończą się śmiercią, albo równie nieprzyjemnymi historiami.

– Zaskocz mnie.- Seijuurou uśmiechnął się szerzej, coraz bardziej rozbawiony.

– Tetsuya jest mój – warknął Mayuzumi.- Jeśli wydaje ci się, że go kochasz, to grubo się mylisz. Ja... ja kocham go prawdziwą miłością. Jestem w stanie zrobić dla niego wszystko, mogę kraść, bić i mordować, jeśli mnie o to poprosi, lub jeśli znajdzie się w niebezpieczeństwie. Mógłbym zamknąć go u siebie i zakazać kontaktów z kimkolwiek, żeby tylko uchronić go przed takimi jak ty, sam zaś nigdy bym go nie opuścił, zawsze obok, zawsze przy nim, nie zostawiłbym go. Nigdy.

Akashi przez dłuższą chwilę wpatrywał się z uwagą i zaskoczeniem w Chihiro. W trakcie rozmowy sam przysunął swój fotel do biurka, oparł łokcie o jego blat, zaś podbródek o złączone dłonie, z zainteresowaniem przysłuchując się swojemu gościowi. Teraz, kiedy Chihiro skończył mówić, mógł na spokojnie przetrawić jego słowa.

– Czujemy więc to samo – powiedział w końcu, z trudem hamując ekscytację. Na jego twarzy powoli wykwitł szeroki uśmiech.- To niesamowite. Gdzieś w głębi siebie czułem, że to miłość, ale pierwszy raz w życiu ktoś do końca uświadamia mnie o tym uczuciu.

– Nie możesz się równać ze mną!- Chihiro podniósł głos.

– Jednakże Kuroko jest teraz ze mną – powiedział Akashi, ignorując go.- Jak zamierzasz mi go odebrać?

– Mam swoje sposoby – wycedził mężczyzna.- Wkrótce sam się o nich przekonasz.

– Doprawdy?- Akashi roześmiał się głośno.- Nie mogę się doczekać! Uważaj tylko, żebym nie wyprzedził cię z moimi własnymi.

– Możesz już się żegnać z Kuroko.- Mayuzumi wstał, patrząc na niego z góry.- Zapewniam cię, że to nie potrwa długo. Ciesz się nim, póki możesz.

– Mam na to całe życie.- Seijuurou rozłożył ręce, wciąż się uśmiechając.- Twoje, niestety, już dobiegło końca.

Chihiro patrzył na niego przez chwilę w milczeniu. Mężczyźni mierzyli się nawzajem spojrzeniami, żaden nie miał zamiaru jako pierwszy odwrócić wzrok. Ostatecznie jednak zrobił to Mayuzumi, obracając się na pięcie i ruszając do wyjścia.

Akashi uśmiechnął się szerzej z zadowoleniem, szczerze rozbawiony tą wizytą. Obrócił się w kierunku swojego laptopa, po czym otworzył skrzynkę e-mailową oraz folder ze zdjęciami Ogiwary Shigehiro.

Musiał ustalić sobie priorytety.

***

Kuroko był właśnie w trakcie brania gorącej kąpieli z dodatkiem morskiej soli, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Błękitnowłosy westchnął cicho, niezbyt zadowolony, że ktoś przerywa mu błogie chwile, nawet jeżeli leżał w wannie już od ponad godziny, raz na jakiś czas dolewając sobie gorącej wody.

Wstał z ociąganiem i opuścił wannę, stając na małym dywaniku kąpielowym. Sięgnął po ręcznik, wytarł nim niedbale ciało, a następnie przewiązał go w pasie, znów wzdychając kiedy pukanie się powtórzyło, tym razem głośniejsze.

Wyszedł z łazienki i stanął pod drzwiami wejściowymi. Nie chciał prezentować się swojemu nieoczekiwanemu gościowi w samym ręczniku, toteż uchylił nieznacznie drzwi i zerknął na korytarz.

Widok Akashiego bardzo go zaskoczył.

– Akashi-kun? A co ty tutaj robisz?

– Dlaczego się chowasz?- Seijuurou zmarszczył brwi, zaglądając do środka.- Ukrywasz tam kogoś?

– Nie, ja...- Tetsuya odsunął się, otwierając szerzej drzwi i wpuszczając swojego chłopaka do środka.- Właśnie brałem kąpiel.

– Och, rozumiem.- Akashi poczekał, aż Kuroko zamknie drzwi, a potem uśmiechnął się do niego i powitał go czułym pocałunkiem.- Mogłem wpaść wcześniej, dołączyłbym do ciebie.

– No a co cię tutaj sprowadza?- Tetsuya odgarnął z czoła mokre kosmyki włosów.

– Nie cieszysz się na mój widok?- zapytał Seijuurou, obejmując go i przyciągając do siebie.

– Oczywiście, że się cieszę.- Kuroko uśmiechnął się do niego i pocałował go lekko.- Uhm... jestem cały mokry.

– Nie przeszkadza mi to.

– Ale ty przyszedłeś z zewnątrz i jesteś zimny, a ja dopiero co wyszedłem z wanny.

– Och, wybacz.- Akashi zreflektował się, cofając niechętnie. Ściągnął z siebie płaszcz i przeszedł do salonu, by przewiesić go na krześle przy biurku.- Akurat przejeżdżałem obok i pomyślałem, że wpadnę z tobą porozmawiać. Jak się miewasz?

– W porządku.- Kuroko wzruszył lekko ramionami.- Niedawno wróciłem z pracy i od razu wskoczyłem do wanny. Jeszcze nie jadłem kolacji. Jesteś głodny? Mogę zrobić jakieś kanapki.

– Nie, dziękuję, byłem już na kolacji – westchnął Seijuurou.- Ogiwara się odzywał?

– Nie, w ogóle.

– I dobrze.- Uśmiechnął się, zadowolony.

– Przytrafiło ci się dzisiaj coś miłego?- zapytał z uśmiechem Tetsuya, dostrzegając z trudem hamowany entuzjazm swojego chłopaka.

– Prócz widoku ciebie w samym ręczniku?- Akashi uniósł znacząco brwi.- Może to pobić tylko widok ciebie bez ręcznika. Mogę na to liczyć?

– Nie – zaśmiał się Kuroko, przecierając dłonią kark, zawstydzony.- Zaraz coś na siebie włożę. Napijesz się czegoś?

– Dziękuję, sam przygotuję nam herbaty. A ubierać się nie musisz, nie rzucę się na ciebie, jeśli nie masz na to ochoty.- Akashi minął go w progu między kuchnią a salonem i sięgnął po elektryczny czajnik. Napełnił go wodą, po czym odstawił i włączył. Zaczął szykować filiżanki oraz herbatę.- Dzisiaj w firmie wpadł do mnie ktoś, kogo znasz.

– Ktoś, kogo znam?- Tetsuya zmarszczył brwi, szukając w szafie szlafroka. Mimo wszystko nie chciał chodzić półnagi po mieszkaniu w obecności Akashiego. Zastanowił się, kto z jego znajomych był na tyle ważny, że udał się na spotkanie z Seijuurou. Kiedy przyszło mu do głowy pewne nazwisko, jego twarz raptownie stężała.- Oh, rany... Haizaki-san?

– Nie, to nie był on.- Akashi uśmiechnął się z rozbawieniem.

– No to Hanamiya-san?

– Też nie.

– Uhm... bo chyba nie Genta?- Kuroko popatrzył na niego z powątpiewaniem.

– Skąd, on... to nie on – dokończył Seijuurou dość niezgrabnie.- To twój bliższy znajomy.

– Och, proszę, po prostu mi powiedz.- Błękitnowłosy odnalazł w końcu szlafrok i zarzucił go na siebie, nie związując jednak w talii.- Nie wiem czy znam kogoś, kto mógłby się z tobą spotkać.

– To twój były – oznajmił Akashi, odwracając się do swojego chłopaka i opierając się o kuchenną szafkę.

– Były...?- Kuroko zmarszczył brwi, jego twarz wyrażała zaniepokojenie.- Był u ciebie Mayuzumi-kun?

– Zgadza się.- Seijuurou nie potrafił ukryć rozbawionego uśmiechu.

– Och, tylko nie to...- Tetsuya westchnął ciężko, przecierając dłońmi twarz.- Po co przyszedł? Mam nadzieję, że nie zrobił nic złego?

– Tylko rozmawialiśmy.

– Tylko rozmawialiście?- powtórzył Kuroko.- To już niedobrze... Co mówił?

– Groził, że pożałuję, jeżeli się z tobą nie rozstanę.

Kuroko stanął naprzeciwko swojego chłopaka, również opierając się o szafkę. Zamknął na moment oczy, zdruzgotany. Otworzył je jednak, kiedy poczuł, że Seijuurou stanął tuż obok niego.

– Od razu mówię, że nie mam takiego zamiaru – powiedział.- Chciałem jednak, żebyś o tym wiedział, w końcu mamy sobie mówić o wszystkim.

– Akashi-kun, nie możesz ignorować Mayuzumiego-kun – westchnął Tetsuya, patrząc na niego z nieszczęśliwą miną.- To kryminalista, jeżeli się uprze, naprawdę może sprawić ci problemy.

– To nie są pierwsze pogróżki, jakie dostałem w życiu, Kuroko.- Akashi pogłaskał go po policzku, uśmiechając się uspokajająco.- Nie musisz się o mnie martwić. Kryminalna przeszłość twojego kolegi w ogóle mnie nie przeraża.- Seijuurou znacząco wymówił słowo „kolegi", dla własnej przyjemności chcąc podkreślić jak nisko w hierarchii znajduje się Chihiro w życiu Tetsuyi.

– Nie wiesz o nim wszystkiego, on jest niebezpieczny...- mruknął błękitnowłosy.

– Lubisz niebezpiecznych facetów?- Akashi uniósł lekko brew.- Mayuzumi coś o sobie wspominał. Powiedział, że jest gotowy dla ciebie zabić, i że już kiedyś to zrobił. To prawda?

– Kilka miesięcy temu został oskarżony o morderstwo. Wsadzili go do więzienia, ale uniewinnili, bo ktoś dostarczył dowody na to, że nie on był sprawcą.

– A kogo zamordowano?

– Jego byłego chłopaka.

– Hmm.- Akashi zastanowił się przez chwilę.- Dlaczego miałby go zabijać, skoro mógł po prostu z nim zerwać?- Nagle w głowie pojawiła mu się pewna myśl.- Chyba, że jego partner dowiedział się o tobie i wygrażał się, że zrobi ci krzywdę...

– Po co te spekulacje?- westchnął Kuroko.- Uniewinnili go, ja sam wątpię, żeby to był on.

– Więc dlaczego nazywasz go kryminalistą?- zainteresował się Akashi.

– Bo to złodziej.- Tetsuya wzruszył ramionami.- Zawodowy. Kradnie na zlecenia, czasem też handluje narkotykami.

– Musi na tym zbijać niezłe sumy pieniędzy – zauważył Seijuurou.- Po co mu praca w Yokozuna?

– Bo z tej pracy żyje – wyjaśnił Tetsuya.- Ma długi, które musi spłacić. Nie wiem ile, i nie wiem komu, nie chciał mnie w to bardziej mieszać.

– I słusznie.- Akashi uśmiechnął się lekko.

– Proszę cię, Akashi-kun, staraj się go unikać jak ognia.- Kuroko wbił w niego spojrzenie dużych, błękitnych oczu.- Obiecaj, że to zrobisz.

– To on mnie nachodzi – zauważył Seijuurou.

– Z nim też porozmawiam, poproszę, żeby się do ciebie nie zbliżał.

– Nie, nie rób tego.- Czerwonowłosy stanowczo pokręcił głową.- Wolę, żebyś unikał jego towarzystwa.

Kuroko pokiwał tylko głową, po czym uniósł się lekko na palcach, by pocałować swojego chłopaka. Seijuurou odwzajemnił z rozkoszą pocałunek, obejmując Tetsuyę i przyciągając go do siebie jeszcze bardziej.

– A tak w ogóle, to mam dla ciebie pewną propozycję – powiedział.

– Hm?- Tetsuya uśmiechnął się do niego, czekając na ciąg dalszy.

– Oczywiście, o ile nie masz żadnych planów na najbliższy tydzień. Rozumiem, że twoi rodzice nie wpadną z wizytą na święta?

– Nie, i tak nie ma tutaj miejsca, żeby ich ugościć, a sam nie mam pieniędzy, żeby polecieć do Stanów.

– To się świetnie składa, mogę więc przedstawić ci moją propozycję.

– Akashi-kun, już i tak mnie zaciekawiłeś, nie musisz tego przeciągać – powiedział z uśmiechem Tetsuya.

– Widzisz, Kuroko... Zdaję sobie sprawę z tego, że nie jesteśmy ze sobą zbyt długo, ale pomyślałem, że może zgodzisz się, byśmy spędzili te święta razem. Ja i Shintarou co roku wyjeżdżamy na święta w góry, do ośrodka zimowego. Chodzimy tam na narty, snowboard, łyżwy, różne takie zimowe sporty. Oprócz tego także polujemy w tamtejszych okolicach. Zastanawiałem się, czy nie chciałbyś pojechać z nami.

– Ale skoro jeździcie sami...

– Shintarou nie ma nic przeciwko – zapewnił Akashi.

– Czy nie będzie się czuł niekomfortowo, skoro jesteśmy razem?- Kuroko wciąż miał wątpliwości.- Chyba, że też kogoś ze sobą zabiera? Może doktora Reo-san...

– Nie, ale ponieważ ja i Shintarou znamy się od dawna, sam możesz zaprosić swojego przyjaciela. Może Takao?

– Wątpię, by miał na to pieniądze...

– Ośrodek jest za darmo.- Akashi uśmiechnął się lekko.- Co roku latem organizowana jest specjalna loteria, do wygrania jest właśnie tygodniowy pobyt w ośrodku dla dwóch osób z pełnym wyżywieniem i karnetami na sporty zimowe. W tym roku poszczęściło się zarówno mi jak i Shintarou. Planowałem oddać swój kupon, ale skoro mam teraz chłopaka, nie ma takiej potrzeby.

– I Midorimie-kun na pewno nie będzie przeszkadzał Takao-kun? Ich charaktery raczej się różnią...

– Na pewno się polubią.- Akashi wzruszył ramionami.- Shintarou jest trochę ciężki w obyciu, ale da się go polubić.

– Hmm...

– Nie daj się prosić, kochanie.- Seijuurou cmoknął go w usta.- Będzie fantastycznie, zobaczysz. Odpoczniesz trochę od Tokio, od pracy, od wszystkich problemów.

– Właśnie, jeszcze będę musiał ubłagać Hanamiyę-san o urlop – westchnął Kuroko.- I Takao-kun też... Nie wiem, czy uda nam się wziąć go w tym samym czasie, bo do tej pory zawsze jeden z nas musiał być na zmianie, jeżeli nie było drugiego.

– Jeśli będzie trzeba, sam porozmawiam z Hanamiyą.

– Zrobię co w mojej mocy – powiedział z westchnieniem Tetsuya.- Zapytam też Takao-kun. Jutro dam ci odpowiedź, dobrze?

– Dobrze.- Akashi uśmiechnął się z zadowoleniem. Przez chwilę zastanawiał się, czy by nie zapytać, czy może zostać na noc, ale ostatecznie postanowił się nie narzucać.- Wypiję herbatę i wracam do siebie. Pewnie chcesz wrócić do wanny, co?

– Cóż... myślę, że możesz wrócić tam ze mną – powiedział Kuroko, przygryzając lekko wargę.- Jeśli nadal chcesz, oczywiście.

Akashi uśmiechnął się w odpowiedzi, znów starając się pohamować swój entuzjazm. Pokiwał głową, umykając spojrzeniem na ręcznik Tetsuyi przewiązany w biodrach.

Cieszył się, że mu się nie narzuca.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top