Epilog


Zima w Tokio odeszła już na dobre, jej miejsce zastąpiła zaś rozkwitająca powoli wiosna. Dni stały się cieplejsze i dłuższe, noce natomiast krótsze, choć wciąż wyjątkowo chłodne. Także krajobraz stopniowo zaczynał się zmieniać, przyozdabiając brązowe i suche gałęzie w barwne pąki kwiatów i ożywiając przymarznięte do tej pory trawy, wśród których gdzieniegdzie kiełkowały kwiaty.

Kiedy Kuroko przekroczył próg przytulnej kawiarenki „Tatsuya" i rozejrzał się po urządzonym w jasnych, ciepłych kolorach wnętrzu, niemal natychmiast dostrzegł przy jednym ze stolików barczystą postać popijającego kawę mężczyzny. Uśmiechnął się lekko, ruszając w jego stronę.

– Czy mi się zdaje, czy naprawdę wyprzystojniałeś, Kagami-kun?- rzucił lekko.

– Hm? Kuroko!- Taiga uśmiechnął się do niego szeroko.- No w końcu! Myślałem, że tylko ja potrafię spóźniać się dwadzieścia minut na spotkania!

– Przepraszam, to przez korki – powiedział Kuroko, zdejmując z siebie płaszcz i przewieszając go przez krzesło naprzeciwko Kagamiego. Zajął swoje miejsce, przyglądając się z ciekawością staremu przyjacielowi.- Dobrze wyglądasz, Kagami-kun.

– I kto to mówi – parsknął czerwonowłosy, kręcąc głową.- Ile dałeś za ten płaszcz? Milion?

– Właściwie to kupiłem go na wyprzedaży za milion sześćset – odparł z powagą Tetsuya, po czym zaśmiał się lekko na widok miny, jaką zrobił zbity z tropu Taiga.- Żartuję, Kagami-kun, nie pławię się w żadnych luksusach.

– Myślałem, że jakoś zainwestujesz te pieniądze z loterii, którą wygrałeś w styczniu – mruknął Taiga, bocząc się odrobinę, choć bardziej był zły na siebie, że dał się nabrać na stary numer.

– Owszem, zamroziłem je na koncie – skłamał gładko Kuroko.- Przydadzą się na czarną godzinę.

– Wróciłeś do Tokio na stałe?- Kagami uśmiechnął się do niego lekko.

– Nie, jestem tylko przejazdem – odparł Tetsuya.- Postanowiłem odwiedzić parę osób, zanim wrócę do Kioto. Mam tam dobrą pracę, dobre mieszkanie, i w końcu porządny ekspres do kawy.

Taiga roześmiał się, kiwając głową. Zagryzł lekko wargę, z chwili na chwilę poważniejąc i zerkając niepewnie na Kuroko. Tetsuya zrozumiał jego zdenerwowanie i obdarzył przyjaciela kolejnym uśmiechem.

– Nie rozmawiajmy o Akashim-kun – poprosił łagodnie.

– Przepraszam, Kuroko – westchnął ciężko Kagami.- Po prostu... po całej tej aferze... no wiesz, bałem się o ciebie trochę. Nie każdy zniósłby to tak, jak ty.

– Dziękuję za twoją troską – powiedział szczerze Kuroko.- Mam się dobrze, zacząłem nowe życie. No a ty, Kagami-kun? Trochę mnie zaskoczyłeś, gdy zaproponowałeś spotkanie w kawiarence noszącej imię po Himuro-san. Chyba nie jesteś właścicielem, prawda?

– Niee, ja nie.- Taiga pokręcił z uśmiechem głową i jej ruchem wskazał zbliżającego się do nich wysokiego kelnera o przydługich, fioletowych włosach.- On jest.

– Witam, co mogę panu podać?- zapytał mężczyzna, szykując notatnik oraz długopis.

– Poproszę latte macchiato – odparł Kuroko.

– Polecam nasze nowe ciasto cytrynowe z galaretką i owocami – dodał kelner.

– Jest pyszne – wtrącił Kagami.- Sam je piekł. Ja zamawiam jedno.

– W takim razie i ja skosztuję – powiedział z uśmiechem Tetsuya.

Mężczyzna skinął głową, niezbyt dyskretnie mierząc go spojrzeniem. Zerknął na Kagamiego, po czym odwrócił się i udał za ladę barową, by wykonać zamówienie.

– Czyli to jest właściciel restauracji, tak?- zapytał cicho Kuroko.

– Tak.

– Twój chłopak – stwierdził Tetsuya. Rumieniec, który natychmiast wypełznął na policzki Taigi utwierdziły go w tym przekonaniu.- Jak się poznaliście?

– Uhm... to dosyć skomplikowane – mruknął Kagami, stukając palcem w swoją filiżankę.- Pamiętasz pogrzeb Tatsuyi?

– Oczywiście.

– Powiedziałem ci tamtego dnia, że Tetsuya nie był święty...- Taiga przetarł dłonią kark.- Zanim odszedł, przyznał mi się do tego, że przed wylądowaniem w szpitalu zdradzał mnie. Właśnie z nim.- Spojrzał w kierunku fioletowowłosego.- Nazywa się Murasakibara Atsushi. Był wtedy na pogrzebie. Głównie dlatego nie chciałem podchodzić zbyt blisko.

– Zakochaliście się w sobie?- zapytał łagodnie Kuroko.

– Nooo, najpierw go pobiłem – zaśmiał się Kagami.- On mnie zresztą też. Niedługo po twoim wyjeździe znalazłem tę kawiarenkę i wszedłem tutaj, nawet nie wiem po co. Jak zobaczyłem Murasakibarę, to od razu wyszedłem, ale wybiegł za mną. Chciał pogadać o całej tej sytuacji... Wtedy się właśnie pobiliśmy. Nam obojgu całkiem ulżyło, no i jakoś tak... raz po raz zaczęliśmy się ze sobą spotykać. To dziwne, prawda?

Kuroko rozchylił lekko usta, jednak milczał jeszcze przez chwilę, zamyślony. Uśmiechnął się lekko, spuszczając wzrok na blat stolika.

– Nie, Kagami-kun, to nie jest dziwne – powiedział.- Cieszę się, że zaczyna ci się układać. A jak wygląda sytuacja z jego rodzicami? Odzywali się do ciebie?

– Nie uwierzysz – zaśmiał się Kagami.- Dzwonią do mnie przynajmniej raz w tygodniu, traktują mnie jak swoją synową, zaproponowali nawet pomoc finansową. Odmówiłem, oczywiście, ale... ale pogodziłem się z nimi.

– To świetnie!- wykrzyknął Kuroko, uśmiechając się do niego szczerze.- Tak więc wszystko powoli wraca do normy, tak? Słyszałem, że nie pracujesz już w Yokozuna?

– Yokozuna upadła.- Taiga wzruszył ramionami.- Nie przynosiła Haizakiemu takich dochodów, na jakie liczył, więc ją zlikwidowali. Teraz jest tam jakiś sklep odzieżowy.

– Co się stało z pracownikami?

– Ja pracuję teraz jako szef kuchni w trzygwiazdkowej restauracji – odparł Kagami, upijając łyk swojej kawy.- Z tego co się orientuję, Sakurai przerzucił się na catering, z kolei Momoi... cóż.- Taiga wzruszył ramionami.- Nie mam z nią kontaktu, ona i Riko zaręczyły się i wyprowadziły. Mayuzumi z kolei znów wylądował w pierdlu, tym razem za kradzież.

– Sporo się u was dzieje – powiedział z uśmiechem Kuroko. Murasakibara podszedł do ich stolika i postawił na nim dwa talerzyki z kawałkiem ciasta oraz wysoką szklankę z kawą dla Tetsuyi.

– Nie utrzymuj mnie dłużej w zniecierpliwieniu – mruknął Kagami, również się uśmiechając.- Wiem, że wydajesz książkę.

Kuroko zaśmiał się lekko, próbując kawałka cytrynowego ciasta. Uniósł lekko brwi, patrząc z uznaniem na Taigę i kiwając lekko głową w geście aprobaty. Deser smakował wybornie.

– To prawda – odezwał się, przełknąwszy kęs.- Podpisałem już umowę na jej wydanie, premiera będzie jeszcze w tym tygodniu.

– To świetnie, nie mogę się doczekać!- powiedział Kagami.- No a jaki tytuł?

– „Ciernie".

– „Ciernie" - powtórzył w zamyśleniu Taiga.- Kuroko Tetsuya, „Ciernie". No, brzmi zachęcająco. Na pewno kupię!

– Daj spokój, dostaniesz ode mnie darmowy egzemplarz – rzekł z uśmiechem błękitnowłosy.

– Co zamierzasz dalej?- zagadnął Kagami, pochłaniając ogromny kawałek swojego ciasta. Nietrudno było zauważyć, że mężczyzna dostał niemal dwa razy większą porcję niż Kuroko i, jak sądził Tetsuya, zapewne za tę samą cenę.

– Wracam do Kioto i żyję dalej – odparł, wzruszając lekko ramionami.- Może wezmę się za pisanie kolejnego kryminału. Mam jeszcze kilka pomysłów.

– No a... wiesz, no... jakiś chłopak, coś?- wybąkał niezdarnie Kagami.

– A co, jesteś mną zainteresowany?- zażartował Tetsuya, upijając łyk swojej kawy.

– Nie no, co ty – mruknął Taiga, zerkając na ladę barową.- Murasakibara już teraz morduje cię wzrokiem, nie chcę cię narażać na zmiażdżenie.

– Rzeczywiście, jest ogromny – przytaknął Kuroko z rozbawieniem.- Nie musisz się o mnie martwić, Kagami-kun. Póki co chcę poukładać swoje życie, może później zastanowię się nad dzieleniem go z kimś innym.

– Ładnie powiedziane.- Kagami uśmiechnął się do niego lekko.- Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwy, Kuroko.

– I ja życzę ci tego samego.- Tetsuya odwzajemnił uśmiech, po czym upił łyk kawy.- Ale nie traćmy więcej czasu na sentymenty, Kagami-kun – dodał Kuroko z westchnieniem, spoglądając na swój zegarek na ręce.- Moja limuzyna przyjedzie po mnie za niecałe dwie godziny.

Kagami parsknął głośno śmiechem, tym razem nie dając się nabrać błękitnowłosemu przyjacielowi. Postanowił jednak pójść za jego radą i zająć się przyjemniejszymi tematami rozmów, w końcu za niedługo znów mieli się rozstać i żaden z nich nie wiedział, kiedy znowu się zobaczą.

A Taiga wiedział już z doświadczenia, że za tak bliskimi mu osobami jak Tetsuya, zawsze tęskni najbardziej.


***


Kiedy Kuroko wyszedł z kawiarenki, na zewnątrz powoli zaczynało się ściemniać. Tetsuya odwrócił się, zaglądając do budynku przez szklane drzwi, i pomachał na pożegnanie Kagamiemu, który podszedł już do lady, za którą Murasakibara przygotowywał dla niego kawę i kolejną porcję słodkości. Przełknął ciężko ślinę, ruszając powoli wzdłuż ulicy.

Nie był w stanie nie przyznać przed sobą, że trochę bolało go to rozstanie. Niemożność powiedzenia Taidze, że ich dzisiejsze spotkanie w gruncie rzeczy było pożegnaniem na zawsze, sprawiała, że serce mężczyzny biło boleśnie w piersi. Ostatecznie bowiem, jeżeli Kuroko posiadał na tym świecie jakiegoś przyjaciela, był nim właśnie Kagami.

Błękitnowłosy rozejrzał się po ulicy, przebiegł na drugą stronę i podszedł do czerwonego Mercedesa AMG. Otworzył przednie drzwi po stronie pasażera i zajął miejsce, rozsiadając się wygodnie i z westchnieniem zapinając pasy bezpieczeństwa.

– To dokąd jedziemy?- zapytał.

– Proponuję zacząć od Europy.- Midorima poprawił swoje okulary i odpalił silnik samochodu.- Znalazłem nick, jakiego Hayama używał do tej pory na czarnym rynku. Wygląda na to, że zajmował się sprzedażą głównie w jej centralnych państwach, dlatego uważam, że najlepiej będzie zacząć szukać go właśnie tam.

– No to Europa.- Kuroko uśmiechnął się do niego łagodnie.- Może zapolujemy po drodze?

– Dobry pomysł.- Midorima również uśmiechnął się delikatnie, kładąc na moment dłoń na jego udzie.- Widziałem po drodze dwie autostopowiczki na międzymiastowej.

– Świetnie – westchnął z uśmiechem Tetsuya, patrząc w zielone oczy Shintarou.- Po jednej dla każdego.


THE END

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top