8. Cisza

Dziewczyna odkąd wstała, cały dzień biła się z myślami. Nie wiedziała jaką decyzje miała podjąć. Żadna nie wydawała jej się dobra. Nie chciała nikogo krzywdzić, ale wiedziała, że to było nieuniknione. Warunek jaki postawił jej Long Feng ciągnął za sobą tylko przykrości.

Solette chwyciła napisany wcześniej list i schowała go do koperty. Był krótki, ale treściwy. Czuła, że nie mogła się rozpisywać. Szatynka napisała w nim, że nie chce znać Sokki, oraz że ta znajomość była błędem. Jej słowa musiały go zaboleć na tyle, żeby nie zaczepiał jej na ulicy. Nie chciała też, żeby przychodził podczas jej występu. Po prostu musiał się trzymać jak najdalej od niej.

Dla swojego bezpieczeństwa musiał zapomnieć.

Nastolatka zapukała do drzwi należących do domu avatara i jego przyjaciół. Nie stała przed nimi długo. Zamierzała zerwać z Sokką przyjaźń szybko i bez wahania. Chciała być przekonująca. Zdawała sobie sprawę z tego, że gdyby stała tam dłuższy czas, nie wydusiłaby z siebie ani słowa.

Drzwi otworzył jej Sokka, który bardzo się zdzwił jej widokiem.

Solette spięła się. Wolałaby, żeby drzwi otworzyła jej Katara. Dziewczyna z Południowego Plemienia Wody nie lubiła jej, więc łatwiej słowa przeszłyby jej przez gardło.

Sokka zaczął intensywnie myśleć nad tym co dziewczyna robiła przed jego domem. Dopiero po chwili dotarło do niego, że nie umawiali się, więc nie miał pomysłu.

— Co się stało? — Zapytał nastolatek widząc jej wyraz twarzy. Dziewczyna była smutna i starała się nie rozpłakać.

Solette nie odpowiedziała tylko wcisneła mu kopertę. Nastolatek ze zdzwieniem ją przyjął. Czuł, jak jego serce szybko biło, ale w tym momencie przestało mieć to dla niego znaczenie.

— Nie możemy się już dłużej spotykać. Tu nie chodzi o ciebie, tylko o mnie... Ja...

Dziewczyna urwała. Musiała się uspokoić, ale nie miała na to czasu.

— Co ty wygadujesz? — Zapytał z niedowierzaniem Sokka. Wydawało mu się, że między nimi wszystko było dobrze, a dziewczyna nie zmuszała się do tej relacji.

— To był błąd. Żałuję, że cię poznałam. — Wyznała.

Czuła jakby cienki lód pod stopami właśnie pękł, a ona prosto wpadła do lodowatej wody. Solette nie umiała pływać, a przebywanie w zimnie odbierało jej sił.

Bezsilność zawładnęła jej ciałem. W głębi duszy wiedziała, że dobrze zrobiła. Nie wyobrażała sobie szpiegować Sokki i jego przyjaciół. Czułaby się zdrajczynią donosząc o nich Long Fengowi.

Solette odwróciła się napięcie i odeszła. Nie miała siły ani wytrwałości stać tam dłużej, zwłaszcza, ze ujrzała Katarę oraz Toph. Chciała uciec stamtąd jak najszybciej. Łzy zaczynały cieknąć jej po policzkach. Starała się je hamować, ale nie wychodziło jej to.

Sokka za nią nie poszedł. Zostawił ją samą. W głębi duszy chciała, żeby ją przytulił, ale wiedziała, że musiałaby go odtrącić. Gdyby to zrobiła, jej serce złamałoby się jeszcze bardziej. Drużyna avatara była jej przyjaciółmi. Pierwszymi i prawdziwymi w Ba Sing Se, dlatego ich strata bolała bardzo mocno.

— Hej Solette. — Nagle głos Aanga dobiegł do jej uszu, a po chwili zobaczyła chłopaka przed sobą. Szczerzył się od ucha do ucha, co zabolało szatynkę. On nie wiedział co się wydarzyło, ale gdy dojdzie do domu, będzie już o wszystkim wiedział. — Co jest? — Zapytał już z lekkim strachem. Mimo, że nie znał długo dziewczyny, czuł że nie powinien znaleźć jej w takim stanie. Była twarda, co tylko potęgowało jego odczucie.

— Nie chcę o tym rozmawiać. — Dziewczyna odeszła jak najszybciej, zostawiając go samego. Nie chciała na niego patrzeć, ponieważ czuła jak łamało jej się serce.

Avatar jak najszybciej poszedł do swojego tymczasowego domu. Był zaniepokojony zaistniałą sytuacją i nawet nie zamierzał tego ukrywać. W głębi duszy czuł, że coś było nie tak jak powinno być.

Gdy przekroczył próg drzwi, jego szczęka opadła. Zastał załamanego Sokkę, którego przytulała Katara. W dodatku było widać, że chłopakowi trzęsły się ręce. Toph, która zawsze była obojętna na emocje ludzi, teraz stała przed chłopakiem nieruchomo. Aang nie musiał pytać, żeby wiedzieć, że coś tu zaszło.

— Może ktoś mi wytłumaczyć co się tu dzieje? — Zapytał avatar podchodząc do swoich przyjaciół. Był lekko zaniepokojony. Ostatnio mieli same problemy. Czyżby kolejne?

— Zapytaj Solette. To ona gra w jakieś dziwne gierki. — Powiedziała z poirytowaniem Katara. — Najpierw jest po naszej stronie, a teraz co? Wypięła się na nas.

Aang szeroko otworzył oczy. Miał wrażenie, że dziewczyna była szczera i nic przed nimi nie ukrywała.

— Ale... — Sokka urwał.

— To nie twoja wina, że dałeś się jej omamić. Zadziałała na ciebie jak niegdyś Jet na mnie. Następnym razem będziesz ostrożniejszy. —Katara starała się Socce przemówić do rozsądku. Niestety, nie wychodziło jej to.

Chłopaka na ten moment nie obchodziło to, co Katara chciała mu przekazać. Liczyła się dla niego Solette i powód, dla którego zerwała z nim znajomość.

— Ale te litery... Spójrz. — Sokka cały czas czytał, a raczej oglądał słowa. Na ten moment nic do niego nie trafiało. Nie rozumiał sensu słów.

Aang miał mętlik w głowie. Nie wiedział, co miał myśleć o Solette. Wydawało mu się, że dziewczyba lubiła ich wszystkich. Czemu nagle miało okazać się, że było inaczej?

Avatar stanął obok Katary i razem wpatrywali się w list. Dopiero po chwili zrozumiał o co chodziło przyjacielowi.

— Spójrz na to "F" i "W" — Zwrócił uwagę Sokka, a przyjaciele posłusznie spojrzeli się. — Jest ich więcej. To klucz. — Nastolatek uśmiechnął się smętnie.

Sokka miał nadzieję na to, że Solette nie chciała go ranić. Liczył na to, że w głębi duszy miała dobre serce. Fakt, nie znał jej długo i najwidoczniej nie poznał. Chciał to zrobić, ale najwidoczniej nie mieli wystarczająco dużo czasu i środków, ponieważ chęci Solette wymarły.

— Ona kłamała. Wcale nie żałuje, że cię poznała, Sokka. — Powiedziała Toph odzywając się po jakimś czasie.

Sokka, Aang i Katara spojrzeli się na dziewczynę. Na ich twarzach widniało duże zdziwienie. Nie spodziewali się, że Toph się nagle odezwie. Jeszcze większym zaskoczeniem było dla nich to, co powiedziała dziewczyna.

— Czemu kłamała? — Zapytała Katara siebie pod nosem, ale na tyle, żeby wszyscy w pomieszczeniu ją usłyszeli.

— Long Feng... Long Feng... — Przeczytał Sokka walcząc ze swoimi wewnętrznymi uczuciami. Czuł się rozdarty, a te słowa tylko sprawiały, że poczuł się jeszcze gorzej. Nie wiedział, czy gorszą rzeczą była manipulacja ze strony Long Fenga, czy to że dziewczyna nie chciała go znać. Na ten moment nie mógł określić.

Sokka jeszcze kilka razy spojrzał się na duże litery w słowach. Niestety, nie mogło być inaczej.

Te słowa wzburzyły ich krew pływającą w ich ciele. Teraz ona wrzała.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top