4. Bal

- Uważaj na Dai Li. - Mruknął pod nosem Sokka, przypominając sobie zdanie, które zapisała mu Solette na kartce.

Nastolatek musiał przyznać, że miał idealne wyczucie czasu, ponieważ teraz te słowa wydawały mu się być absurdalne. Obecnie ukrywał się z Aangiem obok wejścia do pałacu. Niedługo znowu mieli zrobić coś nielegalnego. Czekali jedynie aż Katara wraz z Toph wpuszczą ich na bal organizowany przez króla.

- Gdzie one są? - Zapytał avatar wpatrując się w zamknięte drzwi. Było już późno, a chodzący agenci powodowali u nich stres. W prawdzie nie widzieli ich, ale mieli świadomość tego, że tu był ich teren.

- Słuchaj, wpadłem na świetny pomysł. Przebierzemy Momo za ducha, dobrze? - Nastolatek trzymał zwierzaka i zaczął podnosić go raz w górę a raz w dół. Momo przy każdym jego ruchu, wydawał z siebie specyficzne dźwięki. - Przeleci nad strażnikami odciągając ich uwagę, a my wybijemy dziurę w ścianie. - Sokka czuł, że dostał olśnienia.

- Albo wmieszamy się w służbę. - Powiedział z radością Aang, czując, że jego pomysł mógł się okazać lepszy od planu jego przyjaciela. - Toph twierdzi, że ujdziemy jako tragarze.

Momo przebywał na głowie Sokki. Chłopak przez chwilę wpatrywał się w ukryciu w pracującą służbę z posępną miną. Nie był zadowolony. Nie tak sobie to wyobrażał.

- Dobra, ale nie zapomnijmy o planie z duchem. - Nastolatek lekko się ożywił. - Sądzę, że jest niezły.

Kilka minut później Sokka wraz z Aangiem byli już przebrani na sali i zachowywali się jak kelnerzy. Trzymali tace z napojami lub przekąskami. Co jakiś czas przychodzili do nich goście i zabierali szklanki z trunkami.

Sokka niemal wypuścił tacę z rąk gdy zobaczył, kto się do niego zbliżał. Natychmiast poczuł jak jego ciało zesztywniało, przez co nie mógł się poruszyć. Gdy zobaczył szeroki uśmiech Solette, poczuł, że oblała go fala gorąca.

Ta dziewczyna zdecydowanie za bardzo na niego działała.

Aang zobaczył, że Sokka przez chwilę nie potrafił ruszyć się z miejsca. Zaciekawiony avatar spojrzał się w stronę, w którą patrzył jego przyjaciel. Ujrzał młodą dziewczynę, która zmierzała do nich.

Nastolatka miała ciemne włosy, które upięte były w koka. Kilka kosmyków opadało jej na czoło, ale nie wyglądało to źle, wręcz przeciwnie. Prawdopodnie taki miał być efekt. Dziewczyna miała na sobie ubraną długą, szmaragdową sukienkę, ze złotymi naszyciami. Avatar domyślił się, że jej ubranie zdradzało wiele o niej samej. Nie była pospolitą nastolatką.

Aang nawet ujrzał biżuterię na jej lewej ręce. Bransoletka, była zrobiona najprawdopodobniej z prawdziwego złota. Była delikatna, a jednak odznaczała się na tyle, że można było ją zauważyć. Gdy dziewczyna znalazła się kilka kroków przed nimi, Aang spojrzał się w jej oczy. Były piwne. Nie wiedział co mógł z nich wyczytać, ale po jej dużym uśmiechu, domyślił się, że była w jakimś stopniu szczęśliwa.

Aang spojrzał się w twarz nastolatki. Jego pierwszą myślą było to, że nie była mocno pomalowana. Na chwilę obecną, gdyby Katara oraz Toph, znalazły się przy niej, mocno by się odznaczały. Były aż za bardzo pomalowane. Wręcz nienaturalnie.

- Hej Sokka. - Jej melodyjny głos dotarł również do uszu Aanga. Avatar szeroko się uśmiechnął, ponieważ domyślił się, z kim ma doczynienia.

- Hej Solette. - Powiedział chłopak z lekkim rozmażeniem.

Aang kopnął go delikatnie w stopę. Słyszał jego zmianę w głosie i miał wrażenie, że zaraz odpłynie.

- To jest Aang. - Przedstawił chłopaka swojej znajomej. Starał się przy tym nie zająkać. Aang dosyć mocno go kopnął, czego się nie spodziewał ani trochę. Jego przyjaciel szeroko się uśmiechnął.

- Niespotykane imię. - Powiedziała z lekkim uśmiechem, przyglądając się przyjacielowi swojego znajomego. — Ładne tatuaże. Dodają ci tajemniczości. — Odrzekła i przyjrzała mu się uważnie. Podobne widziała w książce o magach powietrza.

Aang chciał coś powiedzieć, ale Sokka uniemożliwił mu to.

- Co ty tutaj robisz? - Zapytał przyglądając jej się uważnie. Nie chciał, żeby wiedziała kim jest Aang tak od razu. Wolał, żeby ich relacja była szczera. Brał pod uwagę to, że Solette mogła przebywać z nim, tylko dla avatara.

- Śpiewam. - Zaśmiała się. - Ze względu na przyjaźń mojego ojca z prawą ręką króla, jestem tu dzisiaj.

- Jest tutaj twój tata? - Zapytał z lekkim zawahaniem Sokka.

Jeśli mężczyzna był gdzieś tutaj, musiał uważać, żeby wypaść dobrze. Wiedział, że szanse na to są znikome, ze względu na ich plan rozmowy z królem.

- Mama też. - Odpowiedziała i chwyciła szklankę z napojem, który trzymał Aang. - Żeby było ci lżej.

Avatar posłał jej szeroki uśmiech. Wiedział, dlaczego Sokka się tak nią zachwycał. Była inna od wszystkich dziewczyn, które poznali przez całe swoje życie.

- O której śpiewasz? - Zapytał Sokka dopiero teraz przypominając sobie o jej talencie. Znów miał szanse go usłyszeć. Sama myśl o tym działała jak miód na jego serce.

- Jak pojawi się król, czyli za jakieś pięć minut. - Posłała szczery uśmiech chłopakom.

- Chciałabyś do nas przyjść? Spotkać się? Oczywiście, jeśli masz czas. - Zapytał z ożywieniem Aang, a Sokka spojrzał się na niego z szokiem. Nie tego się spodziewał.

Solette uśmiech zszedł z twarzy i zastanowiła się. Dopiero po chwili przypomniała sobie, że nie ma żadnych planów.

- Jasne. - Szeroki uśmiech znów pojawił się na jej twarzy. - Jutro nic nie mam w planach.

Solette upiła łyk napoju i wpatrywała się głęboko w oczy Sokki. Dostrzegła w nich iskierki szczęścia i była niemal pewna, że jej oczy podobne emocje zdradzały.

- Świetnie, w takim razie, przyjdę po ciebie. - Powiedział szczęśliwy Sokka. Mimo, że od propozycji Aanga chwila minęła, to nadal był w lekkim szoku.

- Co tu się wydarzyło?

- Dziękuję, bardzo mi miło. - Powiedziała szczerze Solette. W głebi duszy cieszyła się, że tak potoczyły się sprawy. Aang tak samo jak Sokka zdawał się nie mieć wypranego mózgu. To dawało jej nadzieję, że w końcu kogoś normalnego poznała, kogoś przy którym rząd nie majstrował. Solette mimo tego, wiedziała, że musi ich ostrzec i pomóc im. Nie znali realiów Ba Sing Se oraz tego, jak działały tu prawa. Mogli przez to popaść w tarapaty, albo zostać wyrzuceni z miasta - co było niczym w porównaniu do wypranego mózgu. - Muszę poszukać swoich rodziców. Miłej pracy.

- Dziękujemy. - Powiedzieli chórem.

Solette odeszła od nowych znajomych. Ruszyła w stronę swoich rodziców. Jej mama miała ciepły wyraz twarzy, ale wiedziała, że był udawany. Ojciec natomiast patrzył się na nią z zaciekawieniem. Wiedziała, że gdy wrócą do domu, będzie miała niemałe przesłuchanie.

- Niezła jest. Z klasą. - Powiedział Aang, gdy dziewczyna odeszła i miał pewność, że ich nie usłyszy.

Sokka uśmiechnął się na słowa przyjaciela.

- Co nie?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top