*16*
„A strong friendship doesn't need daily conversation and doesn't always need togetherness. As long as the relationship lives in the heart, true friends will never part“.
*. *. *.
– Hej Lou, miło cię widzieć nareszcie – Lewis Hamilton podszedł do stojącego tuż obok jego szafki z kombinezonami brytyjskiego muzyka i wokalisty, byłego członka zespołu One Direction, Louisa Tomlinsona. Tomlinson podobnie jak Hamilton nie należał do wysokich i podobnie jak on skórę miał pokrytą tatuażami, różnił ich jedynie kolor tejże skóry. Tego dnia miał na sobie pomarańczowy podkoszulek McLarena z wyraźną cyfrą 3, dzięki czemu łatwo było odgadnąć, komu kibicował. Oczywiście chodziło o Daniela Ricciardo, który ścigał się z numerem 3 na swoim bolidzie. Hamilton tylko uśmiechnął się delikatnie na ten widok, wiedząc, że Lou zawsze gorąco kibicował Danielowi, a kiedy ten opowiedział mu o Lando, zaczął kibicować również i jemu. To ich pierwszych odwiedził chwilę po tym, jak znalazł się w padoku. Po krótkiej rozmowie z nimi postanowił udać się też do Hamiltona zanim wścibscy dziennikarze, paparazzi i sami fani dostrzegą, do którego garażu powędrował. Zwykle nie mógł publicznie pokazać się gdziekolwiek w towarzystwie Sir Lewisa Hamiltona, co wynikało z jakiegoś niezrozumiałego dla nich obu zapisu w kontrakcie siedmiokrotnego mistrza świata. Wszedł na zaplecze, gdzie Lewis dopiero szykował się do wyścigu. Wciąż miał na sobie kolejny fantazyjny zestaw ubrań, tym razem rażąco różową koszulkę z tęczowym nadrukiem „Dream, work hard, make your dreams come true“ oraz krótkie spodenki w kolorze niebieskim, zestaw, który wyglądał tak, jakby Lewis nagle zamienił się w fana zespołu Alpine. Nikt nie wiedział jednak, że wynikało to z przegranego zakładu z Lando. Hamilton uwielbiał zakładać się o wszystko. Tym razem założył się o to, że nikt z zespołu One Direction nie pojawi się na wyścigu. Kiedy rano dostał wiadomość od Lando potwierdzającą obecność Louisa, wkurzył się nieco, wiedząc, że będzie musiał ubrać to, co wybrał dla niego Norris. Jednak lubił chłopaka i nie chciał zrobić mu przykrości, więc niechętnie ale jednak ubrał to wszystko.
– Siema Lewis! – Przywitał się Tomlinson, uśmiechając się pogodnie. Nieczęsto miał dość czasu, by zrobić coś dla siebie, a pojawienie się na tym wyścigu było połączeniem przyjemnego z pożytecznym. Przybili ze sobą żółwiki. – Słyszałem, że macie w tym roku nieco słabszy samochód, ale przecież startujesz z pole position? To chyba jednak nie taki słaby, co?
– Oj tam, przekonasz się podczas wyścigu. A tak właściwie to cieszę się, że jesteś. Mam ci coś do powiedzenia, ale to już po wyścigu. Przyjdziesz do mojego garażu? Albo lepiej: wpadnij do mnie do hotelu, mam pokój 208, z tego, co mi wiadomo, ty zatrzymałeś się w tym samym, tylko w budynku B, prawda? – Powiedział, przebierając się w kombinezon i przygotowane dla niego buty. Miał nadzieję, że to będzie spokojny dzień bez żadnych dziwacznych wydarzeń i jeszcze dziwniejszych wypadków na torze. Na Hungaroring wyprzedzanie było dość trudne, więc liczył na to, że jeśli mechanicy i stratedzy niczego nie zepsują, to może uda mu się dowieść do mety przynajmniej podium.
– Tak, ale skąd...?
– Mam swoje źródła informacji. – Mrugnął do niego okiem. – Trzymaj za nas kciuki.
– Będę, będę.
Ich krótki dialog przerwało pojawienie się Toto Wolffa. Widać było, że jest mocno zdenerwowany. Był tak wysoki, że obaj Brytyjczycy czuli się przy nim jak małe krasnoludki.
– Lewis, co ty jeszcze tu robisz? Dlaczego nie jesteś gotowy? Za chwilę zaczyna się okrążenie instalacyjne, a ty nawet nie założyłeś kasku! No już, wskakuj do bolidu! Ja za ciebie nie pojadę!
– Tak jest Toto. – Ciemnoskóry wolał nie denerwować jeszcze bardziej swojego szefa, który od samego początku dnia zachowywał się tak, jakby coś go ugryzło. Krzyczał na wszystkich, rozstawiał ich po kątach, denerwował się nawet na to, że przyniesiono mu nie tak gorącą kawę, jak tego oczekiwał.
– A jemu co? – Spytał jeszcze Tomlinson, gdy tylko Wolff zniknął w tłumie ludzi, udając się na poszukiwanie drugiego ze swoich kierowców, George'a Russella, który startował dopiero z siódmego pola.
– A cholera wie. Pewnie się nie wyspał – Wzruszył ramionami Hamilton, posłusznie nakładając kask wraz z systemem HANS. – Jak któryś z nas nie wygra, to pewnie nas rozszarpie, więc muszę się bardzo skupić. Może lepiej trzymaj kciuki, żeby jednak nas nie rozszarpał, bo nie wiem, czy mamy szanse z tymi piekielnie szybkimi Ferrari. Dobrze, że RedBulle startują z końca!
Lewis zakończył rozmowę z Louisem. Dwaj Brytyjczycy udali się w zupełnie innych kierunkach. Louis Tomlinson podszedł do linii startu/mety, ustawiając się po jej prawej stronie na trawie, a Lewis Hamilton zasiadł za kierownicą swojego srebrnego bolidu, zamykając oczy i uspokajając oddech.
* * *
Wyścig minął szybko i ku wielkiej uldze Hamiltona, udało mu się stanąć na podium, co trochę ułagodziło zdenerwowanego Toto. Ich zespół potrzebował teraz takich sukcesów jak powietrza. Nawet jeśli Lewis przegrał z Pierre'em, który teoretycznie jeździł jeszcze słabszym bolidem oraz z wcale nie lepszym samochodem Alpine prowadzonym przez Estebana, który po rozmowie z Hamiltonem czuł się odmieniony(w obecnym sezonie wiele mówiło się na temat awaryjności RedBulli, Astonów i Alpine, co odbijało się też na klasyfikacjach generalnych). Estebanowi zdawało się, że tego dnia nie jest w stanie popełnić żadnego błędu, wszystko szło świetnie: pit stopy były krótkie i poprawne, strategia dobrana idealnie, a pogoda również sprzyjała. Jedyną odrobiną goryczy było to, że mimo wszystko przegrał z Gasly'im. Był w stanie pogodzić się z porażką przeciwko każdemu innemu kierowcy, ale pokonanie Pierre'a byłoby dla niego czymś bardzo ważnym, bardzo wartościowym wspomnieniem.
Po wyścigu Lewis i Louis spotkali się tak, jak wcześniej się umówili. Lou popijał chłodne piwo prosto z puszki, a Lewis siedział na krześle bokiem do okna, co jakiś czas wyglądając na zewnątrz, żeby przyjrzeć się okolicy. Tym razem było bardzo spokojnie, jednakże Hamilton obawiał się, że to tylko cisza przed burzą. Coś mu podpowiadało, że Mazepinowie, tytułujący samych siebie „Rycerzami Światła, którzy niosą światu odkupienie i zbawienie", co było całkowitą ironią i stało w sprzeczności z tym, co robili, przyczaili się i czekają na dobry moment, żeby zaatakować. Było aż zbyt spokojnie. Od dłuższego czasu nic ciekawego się nie wydarzyło. Może poza wyznaniem Estebana.
– Mówiłeś coś o nowej parze w F1? – Zapytał z ciekawością Tomlinson.
– Tak, tak, jestem pewien, że ich znasz. To Esteban Ocon i Fernando Alonso.
– Fernando! Ach! Tak, tak właśnie myślałem, że to będzie on! Oh yeah! Rozmawiałem z nim chwilę, nic mi nie wspominał, dziwne, wydawało mi się, że jesteśmy przyjaciółmi. W każdym razie to on mnie tu zaprosił.
– Wcale nie dziwne. Może po prostu nie chce jeszcze o tym mówić, a może nie ma o czym? Wiesz, bo Nando myśli, że chodzi o zakład, którego na pewno nie chce przegrać.
– Zakład? Jaki zakład?
– Taki tam między mną a Fernando. Założyliśmy się o to, że Fernando nie uda się poderwać Estebana, ale to był podstęp wymyślony przez Sebastiana, żeby ich do siebie trochę zbliżyć. Od dawna widać było, że ciągnie ich do siebie. Nando mógł to przeoczyć, ale my doskonale widzieliśmy spojrzenia, jakie Esteban rzucał w jego stronę, widzieliśmy też, że przy Nando Ocon jest bardziej otwarty, weselszy, nie skupia się wtedy aż tak bardzo na negatywach. Ale widać było też, że żaden z nich sam z siebie nie wykona żadnego kroku, Esteban wyjaśnił nam ostatnio, dlaczego tak bardzo nie ufa ludziom, ale obiecałem, że nie będę nikomu o tym mówił. A Nando już raz został zraniony i teraz jest bardziej ostrożny, więc to my musieliśmy się tym zająć. – Wyjaśnił lekko podekscytowanym głosem Hamilton. Nie dało się ukryć, że cieszyło go bawienie się w swata.
– Och tak? Genialne, genialne.
– Właściwie to Formuła 1 zbudowana jest na osobach należących do społeczności LGBT, ale nie wolno nam mówić o tym głośno – Westchnął smutno Lewis. Przecież on sam był gotów na to, aby opowiedzieć fanom o tym, kim jest naprawdę, jaki jest i dlaczego. Chciał podzielić się z nimi swoją historią w nadziei, że komuś to pomoże, że kogoś to zainspiruje lub da tej osobie odwagę, by zrobić coś, o czym myślał/myślała, że nie będzie w stanie tego zrobić. A być może zmieni też sposób myślenia kogoś z tych, którzy jawnie i otwarcie wyrażają nie tylko sprzeciw wobec LGBT, ale także nienawiść.
Louis poklepał go po plecach.
– Cierpliwości, już niedługo będziemy mogli to zrobić. My z Harrym też już nie możemy się tego doczekać, kiedy będziemy mogli powiedzieć fanom prawdę, na którą zasługują.
– Ale ja nie lubię okłamywać moich kibiców. Są wspaniali, wspierają mnie, są na każdym torze na całym świecie, wszędzie słyszę ich doping, jestem pewien, że zrozumieliby. Szkoda tylko, że są kraje, w których nawet wspieranie LGBT jest zabronione, o byciu gejem, lesbijką czy bi nie mówiąc. To okropne!
Seb, który dotąd przysłuchiwał się rozmowie w milczeniu, teraz przytulił Lewisa, obejmując go ramieniem i pozwalając by ten oparł swoją głowę na jego barku.
– Lou ma rację, mój drogi, to nastąpi już niedługo.
– Jesteś pewien, że chcesz to zrobić? Mówiłeś, że seksualność to osobista sprawa każdego człowieka...
– Owszem, mówiłem tak, ale wiem też, że cała nasza trójka ma swoich fanów, są wśród nich ludzie, którzy tak jak i my muszą się ukrywać i którzy potrzebują jakiegoś przykładu z góry, kogoś, kto da im sygnał, da im znak, że oni też mogą to zrobić, kogoś, kto zrobi to pierwszy i da im w ten sposób odwagę. Wiele osób się boi, wiele jest prześladowanych za to, kim są. Jeśli dokonamy coming outu, pokażemy im, że w rzeczywistości jesteśmy tacy sami jak oni, że niczym się od nich nie różnimy.
– Mam bardzo mądrego męża – Uśmiechnął się Hamilton, spoglądając Sebastianowi w oczy, a potem przenosząc wzrok na usta, które cmoknął krótko. – Jestem szczęściarzem, że cię mam.
– Uroczy jesteście. W sumie wasi fani powinni to zobaczyć.
– Och, jestem pewien, że ty z Harrym od razu byście nas przebili! – Stwierdził skromnie Seb.
– Długo jesteście już małżeństwem?
– To już dwa lata. Może to niezbyt długo, ale wierzę, że będziemy razem jeszcze wiele lat aż do śmierci... Niestety tylko mojej, bo Lewis... – Sebastian nie dokończył wypowiedzi, szturchnięty w bok przez swojego męża. – Auuu! Co jest?
– Ok, myślę, że to jest ten moment, kiedy musimy cię wprowadzić w szczegóły naszej historii. Usiądź wygodnie, bo to będzie długa historia. Chcesz może jeszcze coś do picia? Piwo, wino, RedBull, woda, sok pomidorowy? Tak, mam RedBulla, Max wczoraj rozdawał wszystkim – Wytłumaczył, widząc zdziwienie malujące się na twarzy Sebastiana. – Oni go ciągle zasypują RedBullem, a przecież Max ma już dosyć tego napoju, więc rozdaje każdemu, kogo spotka. To jak, Lou, co ci podać?
– Poproszę piwo.
– Jasne, już się robi – Lewis podszedł do niewielkiej lodówki ustawionej w kącie pokoju, wyjął z niej puszkę piwa i butelkę napoju energetyzującego o nazwie RedBull dla siebie oraz butelkę coca coli dla Sebastiana. Rozdał to wszystko, po czym usiadł, opierając się o Sebastiana. Zaczął opowieść o świecie nocnych łowców, o ich zadaniach, o tym, dlaczego został kierowcą Formuły 1 i o tym, jak poznał Sebastiana i jak przez wiele lat starał się zdusić w sobie uczucia do swojego rywala, lecz w końcu z tym przegrał, gdy zupełnie nie kryjąc się ze swoim zainteresowaniem jego osobą, Seb zaczął odwzajemniać jego flirty. Wspólnie opowiedzieli o nietypowych zaręczynach, które przygotował właśnie Lewis, któremu pomysłowości nigdy nie brakowało.
– Spędziliśmy wtedy noc i poranek na jachcie Lewisa, oglądając wschód słońca. Potem on zabrał mnie na golfa, pograliśmy trochę, musiał mi wszystko pokazywać, bo ja nic zupełnie nie umiałem! Bawiłem się doskonale! A na koniec odwiedziliśmy zoo i oceanarium. Finałem była wizyta w labiryncie luster, gdzie musiałem go szukać, a gdy go znalazłem, uklęknął i pokazał na otwartej dłoni dwie obrączki. Mówię ci, to była jedna z najpiękniejszych chwil w moim życiu!
– W moim też, chociaż stresowałem się jak diabli – Wyznał Lewis, bawiąc się swoją obrączką, którą zakładał tylko wtedy, gdy byli sami. Seb oficjalnie miał żonę, więc obrączka na jego palcu nie przykuwała uwagi, jednak gdyby to Lewis założył swoją, ciekawscy fani mogliby rozpocząć swoje śledztwo, co mogłoby ich doprowadzić do zupełnie niepoprawnych wniosków, a tego wolał uniknąć. – Dopiero, jak już obaj mieliśmy obrączki na palcach, odetchnąłem z ulgą. Wielki, wręcz ogromny kamień spadł mi z serca.
– No coś ty!
– Ej, czy ty się bałeś, że cię odrzucę?
– Wiesz, Seb, mimo tego, że czułem, iż łączy nas coś wyjątkowego, wciąż istniała możliwość, że ty jako Przyziemny wybierzesz życie z twoją ludzką partnerką.
– Kocham Hannę, jest moją przyjaciółką od zawsze i to prawda, że mamy razem dzieci, ale to bardzo mądra, rozsądna kobieta, nie chciała trzymać mnie przy sobie za wszelką cenę. Jest jak anioł. Kiedyś byliśmy w sobie bardzo zakochani, uważaliśmy, że spędzimy razem resztę życia, ale wiesz, jak to bywa.
– No tak... Ja na twoim miejscu byłbym zazdrosny – Stwierdził z lekkim rozbawieniem Lou.
– Nie jestem zazdrosny. Wiem, że Seb mnie kocha, ja kocham jego, a Hanna zawsze była częścią jego życia, nie chcę ich rozdzielać, po co miałbym go unieszczęśliwiać? Nie chcę, żeby musiał wybierać pomiędzy nami.
– Teraz widzę, że to, co jest między wami, faktycznie jest wyjątkowe. W takim razie szkoda, że dostaliście tak mało czasu razem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top