Rozdział 20
Otworzyłam oczy, byłam w salonie. Leżałam na kanapie, przy mnie siedział Jeremi i patrzył na mnie ze strachem w oczach.
- Mamo! - krzykną - obudziła się
Po chwili do salonu wbiegła pani Violetta z szklanką wody.
- Wypij - podała mi szklankę do ust - Nic ci nie jest dziecko? Dobrze się czujesz? Co się stało? - westchnęłam i powiedziałam słabym głosem
- Tam, tam, tam na ścianie było moje zdjęcie, skąd ono tam jest? Czy ja straciłam pamieć? Czy co?
Pani Gilbert rozpłakała się i uciekła.
- To nie ty - usłyszałam cichy głos chłopaka, ale ona... tak wiem jest taka sama jak ty, ale to nie ty
- No to kto?
- Masz siłę iść?
- Raczej tak
- No to chodź - poszliśmy do mojego pokoju, a chłopak wyjął album, otworzył go i moim oczom ukazała się mała dziewczynka na kolorowym rowerku, różowej hulajnodze, w baseniku, na trampolinie. Na kolejnych była już z małym Jeremim, potem w pierwszej klasie, na wakacjach, a potem już jako nastolatka. Od pierwszego do ostatniego była taka jak ja, tylko, że ona od maleńka miała w oczach chochliki.
- To Katherine moja starsza siostrzyczka, zginęła w wypadku samochodowym gdy miała 14 lat. Rodzicom nic się nie stało po za niewielkimi siniakami i tym podobnym ona umarła na miejscu, nie mogliśmy sobie poradzić z jej stratą. Aż pewnego dnia ty stanęłaś w progu naszego domu, gdy cię zobaczyliśmy, przeżyliśmy szok
- Teraz już wiesz dlaczego siedziałam jak zamurowana
Po dłuższej chwili zapytałam
- Ale czemu wyglądam jak ona?
- Tego nie wiem
- Myślisz, że mogę mieć coś z wami wspólnego?
- Nie mam pojęcia, mama urodziła tylko jedną dziewczynkę, a raczej ja wiem tylko o jednej
- Mogę przejrzeć rzeczy twojej siostry? Może coś znajdę, czy coś
- Myślę, że tak
- Dzięki Jeremi
- Nie ma za co - pogładził mnie po włosach i wyszedł. Dla niego ten gest był braterski, bo przecież wyglądałam jak jego siostra, ale dla mnie on miał zupełnie inne znaczenie. Gdy mnie pogłaskał po moich plecach przeszedł dreszcz, dreszcz przyjemności. Postanowiłam, że dowiem się czegoś więcej po przez magie. Jestem przecież pół krwi czarownicą. Wyjęłam z głębi torby różdżkę. Spróbowałam rzucić czar lumos, ale nic się nie wydarzyło. Spróbowałam jeszcze kilka razy z rożnymi zaklęciami, ale nic się nie wydarzyło. W końcu do mej głowy wpadła myśl "o zgrozo utraciłam swą moc."
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top