|W niebezpieczeństwie|

Taehyung nie wiedział co począć w obecnej sytuacji, spojrzał na bruneta ze strachem, chcąc znaleźć w nim jakąś pomoc. - Idź do mojego pokoju - powiedział nagle, chwytając za rękę chłopaka. - Tam schowałem twoje rzeczy. Szybko się przebierz, zanim ojciec cię zobaczy - pociągnął go szybko w stronę drzwi, gdzie Jungkook wszedł do środka, jednak zatrzymał się w przejściu, odwracając przodem do zdenerwowanego blondyna.

- Narozrabiałeś, więc chyba powinieneś zacząć się ojcu tłumaczyć - zauważył, uśmiechając się chytrze, a Kim spojrzał na niego z niedowierzaniem.

- Chyba sobie jaja robisz! - krzyknął szeptem, nie mogąc uwierzyć w chłopaka. - Mój ojciec zabije mnie za to i to nie skończy się tylko niepożądanym ślubem z Donseokiem, a ciebie zwolni - wyjaśnił mu w skrócie, czując, jak serce łomocze w jego piersi.

- Ja nie lubię kłamać - wyznał, a Kim wywrócił oczami.

- Nie pieprz, każdy kłamie! - próbował wepchnąć go do pomieszczenia, jednak Jeon się opierał. - Co mam do cholery zrobić, żebyś tam dobrowolnie wszedł do środka?! - zapytał z bezsilnością w głosie, a słysząc powtórne nawoływanie ojca, był jeszcze bardziej spięty.

- Wystarczy buziak, a już będziesz bezpieczny - uśmiechnął się chytrze, wskazując palcem na swój policzek.

- Chyba cię coś pojebało! - oburzony tupnął nogą. Nie chciał robić czegoś takiego, czego nigdy nie robił z biedakiem.

- Twój ojciec chyba już tu idzie - zauważył słysząc zbliżające się kroki dobiegając z korytarza. Taehyung spojrzał niepewnie na niego, walcząc wewnętrznie z samym sobą.

- Jesteś już zwolniony - warknął z chłodem, po czym zbliżył się do niego. Z trudem i wewnętrznym bólem oraz nasilonym zawstydzeniem, cmoknął Jeona w policzek. Był to taki mały i niewinny gest, a wprawiał blondyna w taką niezręczność. Jungkook uśmiechnął się zadowolony, widząc, jakie zawstydzenie zagościło na twarzy tego nieznośnego chłopaka, który szybko odszedł od drzwi, by wrócić do salonu.

- Taki odważny przy masażu, a trudności ma przy niewinnym buziaku - zaśmiał się pod nosem, gdzie zaraz zamknął się w pokoju Kima.

Tymczasem Taehyung podszedł do łóżka, nie wiedząc co z nim teraz począć. - Dlaczego się nie odzywasz, kiedy cię wołam? - zapytał mężczyzna, patrząc srogo w stronę dwudziestolatka, który stał bezruchu.

- Hah, nie słyszałem cię - roześmiał się w nerwach, po czym odwrócił się w stronę ojca, który przyglądał mu się podejrzliwie.

- Brałeś coś albo piłeś? - zapytał, unosząc brew, a Taehyung zaprzeczył od razu ruchem głowy. - Gdzie jest pan Jeon? - dopytywał, a blondyn czuł się jak na jakimś przesłuchaniu.

- Nie wiem, chyba śpi - odpowiedział. - Poza tym, czy ja jestem od tego, żeby go pilnować?! - zapytał, podnosząc w nerwach głos, chcąc jakimś sposobem spławić ojca.

- Masz rację - przytaknął głową, po czym zaczął stawiać kroki w jego stronę, rozglądając się oczami po mieszkaniu. Oczywiście jego punkt widzenia zawsze był krytyczny. - Nie podoba mi się to mieszkanie - stwierdził się zatrzymując.

- To moje mieszkanie, sam mi je sprezentowałeś - zauważył jasnowłosy, który obawiał się tego krytycznego spojrzenia mówiącego "odbieram ci wszystko".

- Przyjechałem specjalnie w sprawie tego mieszkania. Chcę je sprzedać i trzymać cię bliżej rodziny - oznajmił, podchodząc do dużego okna. Mężczyzna patrzył bezemocjonalnie na widok miasta nocą, kiedy Taehyung bił się we własnych myślach z niemocą.

- Nie możesz go sprzedać! - odezwał się po chwili, gdzie zdenerwowany podszedł do prezesa, który zwrócił się w jego stronę z pewnym spojrzeniem. - T-to jest jedyne miejsce, gdzie...

- Gdzie lubisz szaleć i być jak najdalej ode mnie oraz twojej macochy - wtrącił mu się w zdanie. - Ale nie będę dłużej tolerował twoich sprzeciwów. Chcę, żebyś był w domu i mieć pewność, że niczego nie zażywasz. Muszę być dla ciebie surowy i odebrać to, co ci dałem. Niemiej do mnie żalu, ale tylko do siebie. Od jutra wracasz do domu - oznajmił chłopakowi, który pokręcił bezradnie głową. Nie chciał wracać na stałe do rodzinnego domu, gdzie musiał znosić obecność tych wszystkich obcych mu ludzi.

- Miałeś dać mi szansę, a tym samym robisz coś zupełnie sprzecznego i zaczynasz od odebrania mi mieszkania, potem co będzie? Ślub i ubezwłasnowolnienie, abym nie mógł już nic powiedzieć i siedział cicho z dupą na łasce tego skurwiela?! - uniósł się, starając nie uronić ani jednej łzy, przed następnym skurwielem stojącym przed nim.

- Wyrażaj się, Taehyung. Robię to wszystko dla twojego dobra. Dziecko.. - westchnął, przykładając dłoń do jego gorącego policzka. - Ty nie jesteś zdrowy i nie wygląda na to, żebyś był w stanie wyjść z tego - powiedział okazując mu swoje współczucie, którego nie chciał Taehyung, a wręcz tym współczuciem się brzydził.

- Z-zwalasz całą winę na mnie? - zapytał z drżeniem w głosie. - To ja jestem wszystkiemu winny, tato? To jaki jestem?! - krzyknął, strącając jego dłoń ze swojego policzka.

- Nie to miałem na myśli - pokręcił bezradnie głową. - Chodzi o to, że nie jesteś w stanie sam działać w życiu i potrzebujesz kogoś takiego zaufanego jak Dongseok do normalnego funkcjonowania i utrzymania mojej reputacji - wyjaśnił mu ze spokojem, a Taehyung patrzył na niego z rozczarowaniem. Jungkook słysząc głośną rozmowę między synem a ojcem, przebrany opuścił pokój. Zatrzymał się w wejściu do salonu, gdzie miał bardzo dobry widok na dwójkę.

- Twojej reputacji? Chcesz mi powiedzieć, że twoja reputacja jest ważniejsza od tego, czego ja chcę? Bo ja nie chcę Dongseoka za swojego męża, nie chcę mieć go blisko siebie, rozumiesz?! - wykrzyczał w nerwach, czując, jak powoli traci kontrolę nad sobą. Cały drżał, trzymając w sobie wszystko, czego nie chciał ukazać na zewnątrz i może to właśnie było jego największym błędem. Zamykając się w sobie i przestając czuć, postawił przed sobą mur, którego za nic nie potrafił zburzyć własnymi siłami, stając się dobrowolnie marionetką.

- Taehyung..

- Nie! Nie pozwolę na to, żebyś pozbawiał mnie prawa do własnego życia! - krzyknął zdenerwowany, a przez swoje słowa przyszło mu zapłacić silnym uderzeniem w policzek, za który się chwycił.

- Życie masz tylko dzięki mnie, a beze mnie w świecie zginiesz, Taehyung! Nie będę znosił dłużej twojego buntu. Nie jesteś zdrowy i nie kontrolujesz siebie. Wracasz do domu i dam ci czas na rehabilitację, ale jedynie na moich warunkach - rzekł surowo, nie chcąc słyszeć odmowy. Odszedł od Taehyunga i ruszył w stronę wyjścia, gdzie zatrzymał się, widząc Jeona. - Panie Jeon, proszę jutro przywieść go do domu - zwrócił się do bruneta.

- Dobrze, panie Kim - przytaknął ze zrozumieniem głową, po czym prezes minął go, opuszczając mieszkanie jego syna. Cisza, która towarzyszyła dwójce pozostającej w salonie, była naprawdę ciężka. Jeon patrzył w stronę chłopaka, który trzymał się za czerwony policzek, posiadając całkowicie pozbawioną wyrazu twarz. Nie wiedział, czy w ogóle powinien się odzywać, czy też nie, jednak pytanie wychodząc z drżących ust Kima, przerwało tę długą ciszę.

- C-czy on mówi dobrze, czy ja?

- Nie ja powinienem na to odpowiadać, a ty - odparł bezemocjonalnie, a niepewne oczy chłopaka zwróciły się w jego stronę.

- Jak niby, skoro już sam nie wiem ? - zapytał z bezsilnością, którą tak bardzo ujrzeć pragnął Jeon.

- W zależności od tego, czy ufasz samemu sobie - powiedział wprost, a jasnowłosy nie był w stanie niczego więcej powiedzieć, ponieważ nie ufał sobie, nikomu nie ufał.

Bez żadnego słowa minął w przejściu chłopaka, gdzie udał się prosto do swojego pokoju. Czuł się bezradny i zagubiony w tym wszystkim, przed czym postawił go ojciec. Prawda była taka, że bez niego nie przeżyje, a jednocześnie nie chciał już żyć pod jego władzą i godzić się na życie z Dongseokiem. Co miał zrobić, aby wszystko jakoś ze sobą pogodzić? Czy jego odrzucenie narkotyków pomoże mu wyjść z tej sytuacji?

Położył się na miękkim materacu, chwytając za poduszkę, którą przyciągnął do klatki piersiowej. Zamknął oczy, starając się uspokoić.

" W zależności od tego, czy ufasz samemu sobie " - te słowa przechodziły przez jego myśli, a wspomnienia wydarzeń przed przyjściem jego ojca wracały do niego z podwójną siłą. Nie chciał żałować tej chwili odwdzięczenia się, chciał wierzyć w to, że teraz w końcu będzie równowaga między nimi.

" Pragnę więcej... ciebie" - wszystko byłoby dobrze, gdyby nie palnął tych niepotrzebnych słów. Pokręcił głową, nie chcąc dłużej zaprzątać swoich myśli ochroniarzem, a skupić się na obronie przed własnym ojcem.

~

Następnego dnia Taehyung wstał o bardzo wczesnej godzinie, aby przygotować się do wyjścia na uczelnię. Wziął poranną kąpiel i wykonał inne poranne czynności. Opuścił pokój, gdzie przed wyjściem czekał na niego ciemnowłosy przystojniak.

- Twoje śniadanie - podał mu zapakowaną torbę, którą chłopak przyjął z nie małym zaskoczeniem. Nie pamiętał chwili, aby kiedykolwiek ktoś przygotował dla niego śniadanie do szkoły, to było naprawdę miłe ze strony Jeona, tym bardziej że to nie należało do jego obowiązków.

- Dziękuje - szepnął cicho, nie chcąc zostać usłyszanym przez mężczyznę, który uśmiechnął się głupkowato pod nosem. Obydwoje opuścili apartament, do którego Taehyung nie miał już prawa od dzisiaj wracać. Nie godził się z tą decyzją, jednak miał nadzieję, że uda mu się tutaj jeszcze wrócić.

Siedząc w samochodzie, spojrzał na kierującego Jungkooka, który skupiony wzrok miał na drodze, gdzie co jakiś czas zmieniał dłonią biegi. Obserwował każdy jego ruch z namysłem, gdzie jakaś jego część chciała poznać go bliżej, jednak to nie było dla niego możliwe.

- Mam się obawiać twojego milczenia? - zagadał brunet, zerkając kątem oka na jasnowłosego, dopiero teraz dostrzegając, że cały go obserwował. - Coś się stało? - zapytał, widząc jego trudne do odgadnięcia spojrzenie.

- Nie - odpowiedział szybko, chwytając za telefon, gdzie spojrzał na nowe powiadomienia ze strony klasowej. Otworzył szerzej oczy, widząc, co ludzie wypisują na jego temat, przez co zagryzł nerwowo wargę. - Tutaj jest przystanek, zatrzymaj się - polecił chłopakowi, który wykonał jego polecenie, zatrzymując pojazd na przystanku autobusowym.

- Nie chcesz, abym podwoził cię pod samą szkołę? - zapytał, unosząc brew.

- Chcę się przejść - odpowiedział mu, po czym opuścił samochód. - Masz wolne, zajmij się sobą - rzekł z wymuszonym uśmiechem.

- Jak wolisz, przyjadę potem po ciebie - oznajmił ze spokojem w głosie, a Taehyung jedynie skinął głową i zamknął drzwi. Gdy Jungkook odjechał, poczuł ulgę, nie musząc znosić w tej chwili jego obecności. Załamany chwycił się za głowę, nie wiedząc co począć, aby dotrzeć do szkoły i wyjść z niej cało.

Spojrzał raz jeszcze na wyświetlacz swojego telefonu, widząc niepożądany post i wciąż zbierające się pod nim komentarze. Wiedział, że nie może odpuścić sobie pójścia na zajęcia w czasie oddania pracy. Westchnął ciężko, po czym musząc się z tym wszystkim zmierzyć, ruszył w kierunku szkoły.

Dochodząc do budynku szkoły, zatrzymał się napięcie, widząc grupę ludzi, która czekała na niego. Zacisnął swoje dłonie, widząc, jak zdenerwowani zmierzają w jego stronę.

- Pojawił się syn tego skurwiela! - krzyknął wysoki brunet, chwytając z siłą za materiał koszulki Taehyunga, który patrzył na niego bezemocjonalnie. - Nie patrz na mnie w taki sposób albo obiję ci tę mordę! - wysyczał z jadem.

- Co ja mogę ci powiedzieć? - uniósł brew. - Nie mam wpływu na to, co mój ojciec robi i to nie mnie wiń za to - odparł beznamiętnie, a jego bezczelny ton nie spodobał się chłopakowi, ani uczestnikom tego zatargu.

- Twój ojciec chce wywalić połowę stypendystów ze szkoły i pozbawić roboty nasze rodziny, przepraszaj śmieciu! - wykrzyczał, popychając Kima na ziemię, gdzie splunął na niego. Taehyung dusząc się w sobie, zacisnął drżące dłonie na udach, nie mogąc pojąć, że jakiś margines zmusił go do uklęknięcia przed nim.

- Przepraszaj nas! - krzyknęła jedna z uczestniczek z dużego zgrupowania.

- Nie przegrywam, nie daję, a dostaję. - wyszeptał, cały drżąc, czując zbyt dużą presję.

- Co? Nie zamierzasz nas przeprosić? - zapytał ze zdenerwowaniem chłopak, chwytając z siłą za podbródek Taehyunga.

- Że niby ja miałbym takie śmiecie społeczne przepraszać? - zakpił, a zdenerwowany chłopak bez zahamowania kopnął go prosto w żebra. Taehyung czuł, jak osuwa się całkiem na ziemię z przeszywającego bólu, jednak dwie osoby chwyciły go za ręce, przyciskając jego twarz do chodnika.

- Przepraszaj skurwielu albo do domu nie wrócisz dzisiaj w najlepszym stanie - ostrzegł go, jednak chłopak milczał, nie chcąc im ulec. Zdenerwowany kazał swoim kolegom podnieść go na równe nogi, gdzie w gniewie uderzył go z pięści w twarz, tym samym warga blondyna zaczęła po uderzeniu mocno krwawić. - Przepraszaj! - chwycił z siłą za podbródek Taehyunga, który nie potrafił dłużej znieść tego upokorzenia i powstrzymywać swoich łez. - Powtórzę to ostatni raz. Przepraszaj! - krzyknął prosto w jego twarz.

- Prze-prze... - zaciął się, nie potrafiąc wypowiedzieć tego słowa. Nie potrafił zrozumieć, dlaczego zawsze mu się obrywa za decyzje jego ojca. Zacisnął mocno swoje mokre powieki, czując się bezsilnym.

- Co tu się dzieje?! - słysząc nauczycielkę, wszyscy w strachu rozdzielili się w ucieczce, a Taehyung pozostał sam z własnymi myślami egzystencjalnymi. - Taehyung, chodźmy do pielęgniarki - rzekła w jego stronę kobieta, jednak jej słowa nie docierały do syna wpływowego człowieka, który nie był nawet w stanie wyczuć tego, że od dłuższego czasu jego cień cały czas mu towarzyszy. - Taehyung? - kobieta zaskoczyła się, widząc, jak chłopak wycofuje się i opuszcza w biegu teren szkoły.

Taehyung we łzach biegnie w nieznanym mu kierunku, nie zwracając uwagi na otaczający go świat, który wciąż był taki sam i zmian w nim nie był w stanie dostrzec. Łzy rozmazywały mu widok, a jak na złość długo trzymane w sobie łzy opuszczały jego oczy, aż nadto. Bolało go to, że był w stanie ulec i przepraszać za coś, czego winien nie był. Czy mógł być jeszcze bardziej żałosny?

Zatrzymał się w trakcie drogi, gdzie usłyszał gwałtowne hamowanie samochodu, który z prędkością zmierzał w jego stronę. Wystraszony spojrzał w stronę pojazdu, mogąc przez rozmazany widok ujrzeć jedynie zbliżające się światła, gdy jego ciało odmówiło mu posłuszeństwa. Zamknął swoje oczy, a czując silne ramiona odciągające go w jakimś kierunku, całkiem w tym oszołomieniu stracił świadomość.

Jungkook trzymając w silnym przytuleniu wpółprzytomnego dwudziestolatka, patrzył tępym wzrokiem na drogę i mijające samochody obok nich. Nie wiedział, co nim kierowało biegnąc na ratunek chłopakowi, któremu powinien pozwolić zginąć w taki sam sposób, co jego biedna siostra. Jednak to wszystko nie byłoby prawdziwym wypełnieniem żalu, jaki czuł w swoim sercu. Ta chwila nieuwagi mogła pozbawić Taehyunga życia, a ciało Jungkooka samo zareagowało obronnie.
Trzymał dłoń na karku blondyna, który niepewnie podniósł na niego zapłakane oczy. Był zaskoczony widokiem ochroniarza, którego być tutaj nie powinno, jednak wiedział, że to dzięki niemu jeszcze żyje.

- U-uratowałeś mnie - wyszeptał z drżeniem w głosie, patrząc w węglowe oczy Jungkooka, który nie okazywał żadnych emocji. Przeniósł swoje oczy na zakrwawioną wargę dwudziestolatka.

- Co ty sobie myślałeś, biegnąc tak na ślepo? - zapytał z chłodem w głosie. - Gdybym nie poszedł za tobą z pewnością nie wyszedłbyś z tego cało - pokręcił głową, a Taehyung odsunął się od jego silnych ramion, które cały czas bezpiecznie go otulały. Odwrócił głowę w bok, gdzie otarł końcem rękawa swoje mokre od płaczu oczy.

- Widziałeś to wszystko? - zapytał, nie chcąc nawet spojrzeć na bruneta, czując się jeszcze bardziej żałosnym.

- Tak - odpowiedział wprost. - Nie chciałem się wtrącać, ponieważ myślałem, że jesteś wystarczająco silny, aby sobie poradzić z takimi śmieciami społecznymi, których depczesz każdego dnia - wyjaśnił z pewnym uśmiechem na ustach, a słyszący jego słowa blondyn zacisnął w zdenerwowaniu swoje dłonie. - Ale nie sądziłem, że z taką łatwością ciebie pokonają - dodał z rozbawieniem w głosie, a podburzony dwudziestolatek zamachnął się na niego z otwartą dłonią.

- Ty śmieciu, jak śmiesz sobie ze mnie kpić?! - podniósł rozgniewany głos, chcąc spoliczkować Jeona, który w gniewie zatrzymał jego dłoń, chwytając z siłą za chudy nadgarstek Kima.

- Chyba już ci wspominałem, że nie pozwolę ci więcej na żadne policzki - mruknął z chłodem, a jasnowłosy próbował wyrwać się z żelaznego uścisku chłopaka. - Nie denerwuj się po słowach prawdy, tylko przyjmij je do świadomości - dodał beznamiętnie, by zaraz pociągnąć Taehyunga w dobrze mu znanym kierunku.

- Puść mnie! - pisnął niemęsko, czując zbyt mocno ból przy nacisku chłopaka na jego nadgarstku, którego za nic nie chciał puścić. - Dokąd ty mnie prowadzisz? - zapytał z bezsilnością w głosie, patrząc na tył głowy Jeona, który zatrzymał się w miejscu.

- Jesteś cały poobijany, chyba nie chcesz w takim stanie iść na zajęcia, co? - zapytał, a młodszy spuścił swoje oczy. Dobrze wiedział, że Jungkook ma rację i nie powinien nawet mu się w obecnej sytuacji sprzeciwiać.

- No nie.. ale mógłbyś być trochę delikatniejszy? Boli mnie to - burknął niechętnie pod nosem, a Jeon spojrzał ukradkiem na niego, gdzie uśmiechnął się delikatnie pod nosem. Sam nie wiedział, że tak mocno trzyma chłopaka. Nie chcąc sprawiać mu więcej bólu, zmniejszył nacisk na jego nadgarstku i ruszył z nim do zaparkowanego samochodu. Gdy zajęli miejsca w pojeździe Taehyung spojrzał niepewnie na ciemnowłosego, czując, jak serce w jego piersi próbuje przekazać mu jakiś sygnał. - Gdzie pojedziemy? - zapytał. - Mój ojciec dowie się, że wróciłem do mieszkania i zrobi mi kolejne najście - zauważył, po czym chwycił się za obolałe żebro.

- Może to nie przystoi ci, ale zabiorę cię do mnie - oznajmił, a Taehyungowi było już wszystko jedno. Chciał dostać coś przeciwbólowego i wrócić do normalnego wyglądu, który z pewnością szybko nie powróci.

Gdy po długim czasie dojechali do biednej dzielnicy, Jeon zatrzymał samochód niedaleko swojego mieszkania, gdzie opuścił pojazd jako pierwszy, by szybko podejść do drzwi od strony Taehyunga. Pomógł chłopakowi wysiąść z samochodu, chwytając za jego dłoń. Jasnowłosy opuszczając pojazd z pomocą Jungkooka, wygiął się w połowie, czując silny ból przy żebrze.

- Chyba mocno oberwałeś, wniosę cię do góry - powiedział, pochylając się w stronę chłopaka, chcąc podnieść go, jednak zaskoczony blondyn pokręcił nerwowo głowę.

- N-nie! Poradzę sobie - powiedział w zdenerwowaniu, a Jungkook nie chciał słuchać jego sprzeciwu, widząc, że ma trudności z chodzeniem. Wiedział, że chłopak na siłę próbuje nie okazać przed nim swojej słabości. Podniósł go, a zaskoczony Kim automatycznie oparł swoją rękę na jego karku, czując się zażenowanym tą sytuacją, spojrzał niepewnie w oczy przystojnego bruneta, który dzisiaj okazał mu więcej wsparcia, niż kiedykolwiek członkowie jego rodziny. Serce biło niespokojnie, gdy zagłębiał się w ciemności oczu Jungkooka, który trzymając go w swoich ramionach, szedł z nim w stronę krętych schodów.

- Dlaczego tak nagle ucichłeś, Taehyung? - zagadał, przekraczając pierwsze stopnie schodów. Blondyn niezręcznie odwrócił wzrok, czując, że przekroczył granicę, wpatrując się w niego bezwstydnie.

- J-ja nie wiem co powiedzieć - wyznał szczerze. - Uratowałeś mnie i teraz nawet niesiesz mnie do swojego domu, żeby pomóc mi z ranami... tak wiele dla mnie robisz i jeszcze nie podziękowałem - powiedział zawstydzony, a kąciki ust Jungkooka uniosły się ku górze.

- Jeśli jest to dla ciebie niewygodne, to nie dziękuj. Ja wykonuję tylko moją pracę - odparł ze spokojem w głosie.

- Czyli nie pomógłbyś mi, gdyby nie płacono ci za to? - zapytał niepewnie.

- Tego nie powiedziałem - zauważył. - Pieniądze nigdy nie są ważniejsze od ludzkiego życia, więc i bez comiesięcznej wypłaty, ruszyłbym ci z pomocą - odpowiedział zaskakując swoimi słowami dwudziestolatka, który nie pojmował tego, jakim naprawdę był człowiekiem Jeon Jungkook. Raz zimny i bezduszny, a zaraz odważny i gotowy do wielkich poświęceń. Czy ktoś mógł być bardziej pokręconym ideałem? Czy właśnie takie wartości nosili ludzie wychowani w biedzie, czy tylko Jungkook był wyjątkiem?

Ulegając chwili, schował swoją twarz w zagłębieniu szyi bruneta, mogąc wyczuć w nozdrzach jego przyjemną woń. Jungkook spiął się na czuły gest arystokraty, jednak nie zatrzymywał się, idąc z nim w stronę swojego mieszkania, gdzie chciał zająć się opatrzeniem jego ran. Otworzył drzwi, wchodząc do środka z chłopakiem, który ani na chwilę nie odrywał się od jego szyi. Przeszedł przez kuchnię, idąc w stronę drzwi od jego pokoju, gdzie podszedł do łóżka, kładąc na materacu obolałego Taehyunga.

- Pójdę po apteczkę i zaraz wracam do ciebie - powiedział ze spokojem w głosie, by oddalić się od chłopaka, który siedząc, rozejrzał się po skromnym pokoju jego ochroniarza. Nie wyobrażał sobie tego, jak można było żyć tak skromnie. Jego ojciec zawsze mówił mu, że bieda spotyka ludzi bez ambicji, czy z Jungkookiem było podobnie? Strach ogarnął go na myśl o życiu, jakie wieść musi na co dzień brunet. Przysunął do siebie nogi, jednak pożałował tego ruchu, czując kolejne uderzenie bólu w okolicy żebra. Widząc wracającego do niego chłopaka, poczuł ulgę, nie musząc dłużej samotnie siedzieć w tym pomieszczeniu. - Zajmę się pierw twoim żebrem. Zdejmij koszulkę - powiedział klękając przed łóżkiem, a Kim wytrzeszczył na niego swoje oczy.

- Że co? - zapytał zaskoczony.

- Zdejmij koszulkę - powtórzył.

- Nie chcę - objął się rękoma, a Jeon spojrzał na niego z niedowierzaniem.

- Wstydzisz się? - uniósł brew. - Przecież już cię widziałem i ty widziałeś mnie - stwierdził, a Kim pokręcił głową, nie chcąc niczego robić na trzeźwo.

- Wtedy byłem pod wpływem, a wczoraj wypiłem całą butelkę wina. Nie będę się przed tobą obnażał - zaprotestował.

- Mówiłeś, że to był jeden kieliszek - zaśmiał się pod nosem. - Mały kłamca - uśmiechnął się chytrze, a jego wzrok nieco zaniepokoił dwudziestolatka, który opadł plecami na materac, gdy Jeon wszedł między jego nogi, dobierając się usilnie do jego koszulki.

- Nie, Jungkook! Zostaw mnie! - wykrzyczał w zdenerwowaniu, nie chcąc ulec chłopakowi, który chwycił za jego nadgarstki, unosząc je z siłą nad głowę opierającego się chłopaka. Jedną dłonią przetrzymał nadgarstki chłopaka, by drugą zerwać koszulę, której guziki powypadały przy wijącym się pod nim chłopakiem, tym samym odkrywając jego klatkę piersiową. Jeon powoli skanował go od opalonej szyi do samego żebra, który był zaczerwieniony po kopnięciu.

- Czy tak strasznie jest? - zapytał przekierowując swoje spojrzenie na wystraszone oczy Taehyunga.

- Tak, bo zmusiłeś mnie siłą, co ja mam sobie myśleć?! - zapytał, podnosząc głos, a Jeon pokręcił głową, by sięgnąć po namoczone waciki z wodą utlenioną, które przyłożył do rany, a Taehyung pisnął niemęsko, czując okropne pieczenie na ranie. - To boli! Delikatniej! - warknął w złości, którą czuł przez ból.

- Robię jak najdelikatniej się da - odparł ze spokojem, jednak przy gwałtownych ruchach Taehyunga nie łatwo było zająć się jego raną, dlatego chcąc go nieco rozluźnić, przybliżył się do sutka chłopaka, sunąc po nim językiem. Taehyung spiął się, czując przyjemne uczucie na wrażliwej części, przez co odchylił głowę do tyłu, prezentując przed mężczyzną swoją szyję. Chłopak lizał twardniejące przez jego czyny sutki, przynosząc Kimowi nieopisującą falę gorąca.

- P-przestań - wyspał, zaciskając się udami na biodrach Jungkooka, który uśmiechnął się diabelsko, wiedząc, że jego plan zmierza ku dobrej drodze, a świadczyła to sama obecność chłopaka w jego domu, w jego łóżku, wijącego się pod nim z dostarczonej przyjemności. Jeon odsunął się od niego, by spojrzeć na zarumienionego Taehyunga, który ciężko oddychał, będąc zbyt oszołomionym, aby cokolwiek powiedzieć. Brunet wykorzystał okazję na zajęcie się jego raną.

Po oczyszczeniu jej pomógł chłopakowi podnieść się do siadu, gdzie całkiem pozbył się jego koszulki, zajmując się odpowiednim obandażowaniem. Taehyung siedział cicho, trzymając mocno zaciśnięte dłonie na udach, nie potrafiąc zrozumieć, co mężczyzna potrafi z nim zrobić w jednej chwili. Bez żadnych wspomagaczy czuł się na przegranej pozycji. - Spójrz na mnie - ujął jego podbródek, by zwrócić jego twarz w swoją stronę, gdzie delikatnie przysunął wacik do jego zranionej wargi. Blondyn skrzywił się, znosząc ból, jednak nie był w stanie oderwać oczu z chłopaka, który obchodził się nim ze szczególną uwagą. - Gotowe, za kilka dni powinno się zagoić - powiedział, zabierając od niego wacik.

- D-dziękuje - wyszeptał, odwracając szybko wzrok, a Jungkook uśmiechnął się, zbliżając do niego swoją twarz, cały czas podtrzymując jego podbródek. Taehyung wystraszył się, mając go tak blisko siebie, jednak nie chciał okazać przed nim strachu.

- Nie ma za co. Widzisz? Nie trzeba było się tak opierać - uśmiechnął się, przyglądając z uwagą malinowym wargą chłopaka.

- Odkupujesz mi koszulę - zaśmiał się pod nosem.

- Pożyczę ci jedną z moich - oznajmił. - Wiem, że nie nosisz takich ubrań, ale lepsze to, niż chodzenie bez niczego - zaśmiał się, puszczając jego podbródek, by wstać i podejść do szafy, z której wyciągnął czarny T-shirt, podając go zaraz do rąk chłopaka, który nieporadnie przełożył koszulkę przez swoją głowę. Wstał na równe nogi, by poprawić końce lekko przydługawej bluzki.

- Dobrze wyglądam? - zapytał.

- Ładnemu we wszystkim dobrze - odpowiedział mu z uśmiechem na ustach, a Taehyung podszedł do niego, gdzie przesunął swoje dłonie do szyi bruneta, który patrzył na niego ze zmieszaniem w oczach. - Coś nie tak? - zapytał, unosząc brew ku górze.

- Nie, wszystko okej - zmieszany odsunął się od niego, nie rozumiejąc, co nim kierowało. - Zawieziesz mnie do domu? - zapytał, krzyżując swoje ręce pod piersią.

- Pewnie. Poczekaj tylko chwilę, posprzątam to i zawiozę cię - powiedział podchodząc do apteczki, gdzie zaraz pozbierał waciki i opuścił pokój, zostawiając w nim chłopaka. Taehyung westchnął cicho, po czym podszedł do komody, na której stały ramki ze zdjęciami. Zatrzymał swój wzrok na fotografii przedstawiającej chłopaka z jakąś dziewczyną, którą czule całował. Zmarszczył swoje brwi, przyglądając się bardzo ładnej dziewczynie. Jungkook mówił mu, że jest wolny, więc dlaczego trzymał takie zdjęcie na takim widoku? Zacisnął swoje usta, odkładając ramkę ze zdjęciem, po czym spojrzał w stronę zamkniętych drzwi.

Zaciekawił go widok kolejnego pomieszczenia, a że z natury był ciekawski, podszedł do drzwi, na których wsiały inicjały "J.J". Chwycił za klamkę, chcąc zobaczyć, co może ukrywać tam ochroniarz, jednak czując żelazny uścisk na swojej dłoni, wystraszony podskoczył i spojrzał na zdenerwowanego Jungkooka.

- Czego chciałeś tam szukać? - zapytał ze zdenerwowaniem w głosie.

- J-ja, um.. - zaciął się, nie wiedząc co odpowiedzieć. Widok tak zdenerwowanego chłopaka, naprawdę go przeraził. Jego węglowe oczy przerażały samym widokiem. - Byłem tylko ciekawy...

- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, dzieciaku! - warknął w gniewie, gdzie z siłą odciągnął chłopaka od drzwi, które prowadziły do pokoju jego zmarłej siostry. - Nigdy nie bądź ciekawy, bo zaprowadzi cię to do wszystkiego, co najgorsze - przywarł ciało Kima do ściany, gdzie jego dłoń mocno umiejscowiła się na jego szyi.

- J-ja nie wiedziałem, że będziesz taki zły - wyszeptał, przełykając z ciężkością ślinę. - Ale jeśli chcesz wiedzieć, to piekło nie jest mi straszne - dodał, a jego klatka piersiowa unosiła się niespokojnie, wiedząc, że naprawdę zdenerwował bruneta, któremu powinien być wdzięczny za ocalenie życia i zajęcie się nim. Czuł się naprawdę źle z tym, jak postąpił, przez co próbował zebrać się na coś, do czego na trzeźwo zdolny nie był. Jungkook nie wiedział jak uspokoić swoje nerwy, tym bardziej że powód jego nienawiści stał tuż przed nim. Widząc, jak chłopak osuwa się na ziemię, klękając przed nim, spojrzał na niego z zaskoczeniem.

- Co ty robisz? - zapytał, a chłopak spojrzał na niego niewinnie, przykładając swoje palce do jego paska.

- Uspokoję cię, a jeśli to nie pomoże... ukarz mnie.


~

Witajcie ^^

Między Taekookami coś się rodzi i mogliśmy poznać trochę Taehyunga z innej strony medalu. Trochę się rozpisałam przy tym rozdziale, za jakieś błędy przepraszam, ale nie sprawdzałam ;-;

Zostawcie po sobie:

Głosy i Komentarze

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top