|Szept|

Ciemnowłosy chłopak, łapiąc z ledwością oddech, spojrzał w stronę dwóch postaci, gdy w jego ramionach jasnowłosy całkiem stracił przytomność. Przybrał poważnego i zaciętego wyrazu oczekując na wrogów, którzy mogliby jeszcze zagrażać ich życiom.
— Taehyung, trzymaj się —  wysapał, z trudem mogąc go jeszcze utrzymać. Widząc zbliżające się postacie, niepewnie zrobił krok w tył, gdyż w tej ciemności nic nie potrafił ujrzeć. Światło latarki padające na jego twarz spowodowało, że oczy Jeon się zmrużyły. 

— Co do.. — usłyszawszy męski głos, próbował cokolwiek dostrzec przez padające światło. Być może wróżyło to jakiś sąd ostateczny, to Jeon nie chciał wpadać w panikę. Dostrzegając za właścicielem latarki znajome twarze, poczuł rozlewającą się po jego wnętrzu ulgę. — Czy to nasz Jungkook i Taehyung? — padło pytanie od zaskoczonego mężczyzny z puszką piwa w ręku.

— Mokry i Kokos, co wy tutaj robicie? — zapytał z zaskoczeniem ciemnowłosy, gdy rozpoznał dwójkę ze wspólnej celi. 

— Jesteśmy na piwie — odpowiedział mu Kokoks, który nie potrafił się nie uśmiechnąć na widok jego ulubionej dwójki od czasu wspólnego pobytu.

— Ale w takim miejscu? — zapytał zmieszany.

— Mokry mieszka tutaj niedaleko, ale jego matka leje nas za picie, więc to jest nasza miejscówka — wyjaśnił, a widząc nieprzytomnego blondaska, szybko podszedł do Jeona, który z braku tchu upadł z młodszy na kolana. 

— Co wam się stało? — zapytał ze zmartwieniem Mokry. — Wyglądacie, jakbyście przeszli jakieś tortury — zauważył.

— Można tak powiedzieć, jednak muszę prosić was o pomoc. Pomóżcie Taehyungowi on ma gorączkę — rzekł z ciężkością w głosie, a Mokry spojrzał na niego.

— Ty chyba też. Zajmiemy się wami, tylko nie reagujcie na moją matkę.. Ona ze ściery daje — powiedział nieco niepewny nieobliczalnej kobiety. 

— Najważniejsze jest to, aby pomóc Taehyungowi..

~

Prezes Kim siedział niespokojnie w swoim samochodzie, gdy policja i ratownicy szukali w rzece ciała jego syna i byłego pracownika, którzy niefortunnie wpadli do wody. Mężczyzna przyłożył do swojego czoła dłoń, próbując uspokoić natłok niespokojnych myśli i obaw o życie syna. Nie chciał wierzyć w to, że jego syn może nie żyć. Pragnął wierzyć w umiejętności byłego pracownika, który obiecał mu sprowadzić Taehyunga całego i zdrowego. 
Odsunął dłoń od swojego czoła, gdy do pojazdu wszedł zmartwiony Dongseok.

— Ojcze, tak mi przykro — rzekł od razu, a mężczyzna uniósł swoją dłoń, chcąc mu przerwać.

— Dopóki nie ma ciał, nie musisz tego mówić — rzekł bezemocjonalnie.

— Wiem, ale teraz jesteś kłębkiem nerwów — zauważył, po czym podał do dłoni mężczyzny dużą kopertę. — To są wszystkie informacje, które chciałeś otrzymać — rzekł w stronę niespokojnego mężczyzny, który przyjął od niego kopertę, otwierając ją. — Myślę, że twój były przyjaciel nie miał nic z tym wspólnego. Ten gang nie działa na zlecenia. Oni sami kwestionują, kogo będą chcieli sprzątnąć czy z czyjego życia coś zyskają — wyjaśnił.

— Rozumiem —  szepnął, przeglądając zawartość koperty. — Jak zwykle się spisałeś. Wiesz, że jestem z ciebie dumny, Dongseok. Gdy znajdą Taehyunga będę mógł bardziej zająć się tą sprawą i dowiedzieć się, kto stał za tym — rzekł w stronę Dongseoka, który uśmiechnął się w zadowoleniu.

— Wierzę, że pan Jeon nie pozwoli naszemu Taehyungowi opuścić ten świat. On był bardzo zawzięty, aby go ratować — zasugerował mężczyźnie, który spojrzał na niego zza papierów.

— Jest kompetentnym pracownikiem. I tak jestem mu wdzięczny za oddanie, nawet kiedy nie jest już moim pracownikiem. Może wcześniej zareagowałem nerwowo, ale nie jestem typem osoby, która żałuje swoich dyscyplinarnych działań. Ty również nie powinieneś, skoro w swoim czasie zastąpisz mnie — powiedział ze spokojem, gdy Dongseok objął palcami swój podbródek. — Jeśli chodzi o wychowanie mojego syna, chyba będę musiał powrócić do starych metod i przestać mu wszystko odpuszczać. Ty również musisz się nauczyć, jak sobie z takim chłopakiem radzić. Tylko ja najlepiej znam jego słabości — mruknął z zadowoleniem spoglądając na Dongseoka. 

— Akurat to wiem, ojcze.. 

~

Jungkook położył nieprzytomnego chłopaka w przygotowanym przez matkę Mokrego łóżku, gdzie szczelnie okrył go kołdrą. Spoglądając na rozpaloną twarz Taehyunga obawiał się tego, że jego stan może się pogorszyć. Przyłożył swoją dłoń do jego rozpalonego czoła, patrząc z troską na chłopca.
Mokry i Kokos wraz z kobietą przyglądali się ciemnowłosemu mężczyźnie, który wyglądał na naprawdę zmartwionego i zmęczonego.

— Widać, że go kochasz — zaczął z uśmiechem na ustach Kokos, który podszedł do bruneta, który otworzył w zaskoczeniu swoje oczy po usłyszeniu jego słów, jak i poczuciu dłoni na swym ramieniu. 

— To nie tak.. — pokręcił głową w zaprzeczeniu.

— Nie męcz biedaka, idioto — rzekła matka Mokrego, karcąc Kokosa za jego bezpośredniość.

— Mama Mokrego zajmie się nim, a ty musisz się zająć również sobą, Jungkook —  rzekł, starając się uniknąć kontaktu wzrokowego ze wściekłą kobietą. 

— Nie chcę go zostawiać — zaprzeczył ruchem głowy. Nie chciał pozostawiać młodszego samego, gdy najwidoczniej czuł się gorzej od niego. Ujął między swoje dłonie rozpaloną dłoń Taehyunga. 

— Wiem, że ciężko opuścić ci Julię, ale moja mama dobrze się nim zaopiekuje, a ty sobie odpocznij — rzekł ze spokojem Mokry, który chciał, aby Jungkook bardziej się nie przemęczał. 

— Chłopcze proszę, zaufaj mi. Nic nie zrobię twojemu chłopakowi — zapewniła go starsza. — Jak się nim zajmę i poczuje się lepiej, za to wasza dwójka niech przygotuje się na lanie za to chlanie — mruknęła z grozą, przypominając bardziej wojskowego niżeli matkę, przez co dwójka przełknęła ciężko ślinę, obawiając się kary kobiety. 

— L-Lepiej chodź, Jungkook — Kokos chwycił za ramię bruneta, którego odciągnął od łóżka, by bezpiecznie obejść kobietę z założonymi rękoma na swej sylwetce oraz wściekłym wyrazem twarzy. Gdy trójka opuściła pokój, dwoje z nich odetchnęło z ulgą. — Twoja matka mnie przeraża — zwrócił się do przyjaciela.

— Jest wściekła, że jako trzydziestolatek wciąż jej na chacie siedzę i chleje, co jej się dziwisz? — spojrzał na niego z  rozbawieniem w oczach, po czym obydwoje przenieśli wzrok na milczącego bruneta, który patrzył bezwyrazu w przestrzeń przedpokoju. 
Wciąż nie docierało do niego to, że wyszli z tej sytuacji cało. Nie potrafił w obecnej sytuacji myśleć racjonalnie, gdyż wycieńczenie odbierało mu zdrowy rozsądek i zaczynał robić w stronę dwudziestolatka niewytłumaczalne czyny.

— Jungkook, czy wszystko w porządku? — zapytał go Kokos, który nigdy właściwie nie przestawił swojego prawdziwego imienia chłopakowi. 

— Jest... chyba okej — wyszeptał. — Potrzebuję czegoś na przebranie — zwrócił swoje węglowe tęczówki na mężczyznę.

— Mokry coś znajdzie dla ciebie — uśmiechnął się pogodnie.

— Będę naprawdę wdzięczny.

~

Namjoon siedział samotnie w swoim pokoju nad puszką piwa, gdy jego myśli krążyły nad chłopakiem, którego nigdy nie darzył zbytnio sympatią. 
Westchnął głęboko, nie wiedząc co począć z własnymi uczuciami i pomyłkami. Przespał się z Kim Seokjinem i postawił samego siebie na taką próbę, gdzie zrozumiał, że czuje znacznie więcej niż tylko nienawiść do tego chłopaka, który swoją drogą był jak wrzód na tyłku.

Wsunął koniuszki palców między kosmykami włosów, gdy uczucie frustracji i podniecenia na własne wspomnienia uderzyły w niego jak grom z jasnego nieba.
Widok pięknych nóg chłopaka odzianego w tak kuszącym wdzianku było dla samca prawdziwym rarytasem. Oraz te rozkoszne jęki chłopaka, który w podnieceniu i dochodzeniu wraz z nim pociągał silnie za końce jego włosów. 
Ten stan był dla Joona cudownym uczuciem i same powroty do tamtej nocy napędzały go do tego, aby wrócić do Seokijna nawet na kolanach, jeśli wymagałaby tego sytuacja. Jakaś jego część była gotowa do poddania się urodzie tego zadufanego w sobie chłopaka, jednak posiadał on również wewnętrznego demona, który nie chciał godzić się na coś takiego. 

Tym demonem były jego ambicje. 
Jaki dałby przykład Jungkookowi, którego cały czas próbuje odwieść od zemsty na Kimie? Nie mógł popełniać takich błędów, tym bardziej że chciał pomóc Hyulee wrócić do Jungkooka, gdy uda mu się w końcu wybić z głowy tę zemstę. 

— Teraz będziesz chlał po nocach? — pytanie wchodzącego Hoseoka spowodowało, że spojrzał w jego stronę. Widząc zirytowane spojrzenie jego współlokatora, wywrócił mimowolnie oczami. — Ty się upijasz, a w wiadomościach trąbią o porwaniu Kim Taehyunga, który razem z naszym Jungkookiem wpadli do rzeki po próbie ucieczki przed jakimiś gangsterami! — wykrzyczał pretensjonalnie.

— Co?! — Joon w zaskoczeniu podniósł swój tyłek z siedzenia, które po jego wstaniu przewróciło się z hukiem. 

— To, co słyszysz. Na szczęście nie znaleziono ich ciał, co może znaczyć, że jeszcze mogą żyć — westchnął, opierając się bokiem o framugę drzwi. 

— Lepiej, żeby nic nie stało się Jungkookowi. Nie powinien siebie narażać na takie rzeczy — pokręcił oburzony głową.

— Nie wiem dlaczego, ale w gaciach czuje, że ty myślisz tylko o tym, aby nie miał kontuzji — zmrużył podejrzliwe oczy, a widząc, że jego intuicja nie jest mylna, pokręcił w niedowierzaniu głową. — Namjoon w życiu nie tylko boks się liczy. Obydwoje mogli zginąć — powiedział ze zdenerwowaniem w głosie.

— Nie martwię się o tego bogacza, a o życie Jungkooka. Oczywiście, że martwię się również jego kondycją. Jeśli coś sobie zrobi, jego powrót może się przedłużyć, a słyszałem, że zwolnił się z tej roboty, więc powrót jest bardzo oczywisty — oznajmił rudowłosemu, który nie mógł z bezczelności jego współlokatora.

— Ludzkie życie jest ważniejsze od głupiego sportu. Zresztą życie Taehyunga jest również ważne i nie powinniśmy go traktować źle, nawet jeśli miał coś wspólnego ze śmiercią Jirae — odwrócił nerwowo wzrok, a Joon spojrzał na niego z niedowierzaniem w oczach.

— Czy ty siebie słyszysz, Hoseok?! — podniósł na niego głos. — Ten chłopak nie tylko doprowadził Jirae do śmierci, ale również zrujnował spokój Jungkooka i nasz! — dodał rozgoryczony.

— Mów za siebie. Mojego spokoju nie zrujnował — mruknął, krzyżując pod piersią ręce. 

— Ale powinieneś, chociaż postawić się na miejscu Jungkooka. Nie pochwalam jego zemsty, dlatego wolę, żeby zapomniał o tym chłopaku, niż miał wciąż trzymać go blisko nas — rzekł, a jego klatka piersiowa unosiła się niespokojnie.

— Kochałem naszą Jirae, ale Taehyung nie wygląda mi na złego chłopaka, a raczej na pogubionego dzieciaka — wyznał to, co leżało na duszy. 

— Pogubiony dwudziestoletni bogacz, który nie patrzy na uczucia ludzi, zostaje zrozumiany przez rudego — burknął, podnosząc z podłogi przewróconego krzesło, a rudowłosy westchnął głęboko, mając nadzieję, że Jungkookowi i Taehyungowi nic nie jest. 

— Dupek z ciebie, Joon. 

~Back Time

Opuszczający salę treningową Jungkook szedł w stronę parkingu, trzymając w swoich rękach wpółprzytomnego Kima, który mocno wypity wtulał swoją twarz w szyję mężczyzny. Jeon szedł powoli, nie posiadając żadnego wyrazu na swojej przystojnej twarzy, gdy w swych rękach trzymał to, co trzymało go jeszcze przy życiu.
— Kocham cię, Jungkook.. Co ja mam zrobić z tobą, hm? — szeptał jasnowłosy, uderzając swoich gorącym oddechem w jego skórę. 

— Opierając się, tylko siebie ranisz — odpowiedział z głębokim westchnięciem, gdzie zatrzymał się przed swoim samochodem. Postawił na ziemi blondyna, który po poczuciu gruntu pod swoimi nogami prawie się przewrócił, jednak podtrzymujący go brunet nie pozwolił mu upaść. — Wsiadaj — rozkazał mu, otwierając drzwi.

— Tak jest, sir — roześmiał się, wchodząc chwiejnymi ruchami do wnętrza pojazdu, gdzie usadowił się na klęczkach. Jeon widząc jego dziwne poczynania, zamknął drzwi z jego strony, by zaraz okrążyć pojazd i usiąść za kierownicą.

— Siadaj normalnie — powiedział, widząc, jak chłopak nie siedzi poprawienie na fotelu. Na klęczkach podtrzymywał się rękoma zagłówka, do którego zaraz przykleił swój policzek. — Mówię do ciebie! — podniósł zdenerwowany głos, widząc, co robi młodszy.

— To mów dalej. Lubię, kiedy mówisz do mnie.. Właściwie to lubię twój głos, jest taki... pociągający. Jak chcesz, to krzycz na mnie, Ggukie.. Tobie pozwalam na wszystko.. Jeśli chcesz, to możesz mnie ukarać, cokolwiek  — zaśmiał się głupkowato pod nosem, a Jeon patrzył na niego z niedowierzaniem. 

— Jesteś pijany i przy tym głupi — burknął, przywierając plecami do fotela, gdzie skrzyżował pod piersią ręce. Taehyung zerknął na profil Jeona, który prezentował się w swojej rozgniewanej wersji, dlatego też z rozbawieniem wyciągnął palec wskazujący w stronę jego policzka, którego zamierzał dotknąć. 

— Kurwa! — krzyknął przez śmiech, gdy królicze jedynki chwyciły za jego palca. — Puść — wydął dolną wargę, patrząc na Jeona, który po jego zbitej buźce puścił jego paluszka.

— Usiądź normalnie i zawiozę cię do domu. Jest już późno, więc pewnie twój ojciec się martwi — rzekł, a Kim nie chcąc go słuchać, przeniósł się na uda bruneta, który spojrzał na niego z zaskoczeniem.  — Co ty..

— Cichaj — zaśmiał się, przywierając palec do jego ust. — Nigdzie nie jedziemy. Noc jest jeszcze młoda, a ja mam ochotę się tobą nacieszyć — powiedział wprost, a uciszony Jeon uniósł w zdumieniu swoje brwi. — Pokaże ci, jak bardzo chce być twój, Ggukie — wyszeptał, sunąc swymi ustami po skórze na jego policzku, a przez jego czyny Jeon czuł, jak wbija się bardziej w fotel. 

— To jest kuszące i w ogóle, ale nie tutaj ani teraz kiedy sam z nas zrezygnowałeś — powiedział, chcąc zdjąć ze swoich ud młodszego, który nie pozwolił mu tego zrobić, przywierając nachalnie do jego usta. — Stop — chwycił mocno za jego chuderlawe ramiona, odciągając go od swoich ust.

— Nie utrudniaj mi tego, Gguk. Nie widzisz, że wszystko robię dla ciebie? Nawet jeśli z nas zrezygnowałem, to pragnę być tylko twój.. Nieważne w jaki sposób.. A jeśli będziesz mnie cały czas odpychał, będę się ciebie domagał, jak twoja dziwka — wysapał tuż przy jego ustach, nie panując nad swoimi emocjami i pragnieniami.

— Tae.. — westchnął głęboko ciemnowłosy, który nie mógł słuchać pijanego Kima, który sam nie wiedział, co mówił. Jasnowłosy ujął między swoimi zębami jego dolną wargę, którą pociągnął swoją stronę, gdzie w drodze puścił ją, po czym mokrymi wargami musnął głęboko usta Jeona.

— Nie utrudniaj tego bardziej i pozwól twojej dziwce cię poczuć — mruknął w jego usta, gdzie jego język przeszedł po wargach Jungkooka, który spiął się, czując ocierające się o jego przyrodzenie pośladki chłopaka. Kim poruszał prowokacyjnie biodrami, czasem przyspieszając swoimi ruchami, a czasami zwalniając, gdy wyczuł pod sobą to, czego potrzebował. Twarda erekcja pod spodniami mężczyzny cały czas odczuwała niedosyt po zetknięciu się z krągłymi pośladkami Taehyunga. — Chcesz mnie, Gguki — wysapał, trzymając swoje dłonie na ramionach chłopaka, który czuł się bardziej upity od samego Kima, który robił mu wodę z mózgu. 

Objął go żelazną ręką w pasie, gdzie pozwał młodszemu posuwać się nad jego twardym penisem. Wpasował się w wargi chłopaka, który z przyjemnością pochłonął się pocałunkiem, ulegając Jeonowi. 
Ciemnowłosy nie mogąc się powstrzymać, wsunął swoje dłonie pod koszulkę blondyna, który czując jego zimny dotyk, sapnął gorącym oddechem w jego wargi. Taehyung czuł się, z każdym posunięciem po twardym członku ochroniarza coraz bardziej mokry i gotowy, aby pokazać mu, jak wiele dla niego znaczy. 

Jeon odsunął w tył fotel, gdzie wsunął powoli swoje dłonie pod materiał spodni chłopca, który nie mogąc dłużej wytrzymać, rozpiął w nich guzik, pozwalając mężczyźnie zsunąć je wraz z bielizną do połowy jego ud. Dłonie ochroniarza błądziły po pośladkach Kima, który był gotowy na niego. Nie odrywając swoim warg od ust chłopaka, rozchylił je, gdy wyczuł w sobie palce bruneta, który zaczął całować i ssać jego piękną długą szyję. 

Dłonie Kima rozpięły pasek w spodniach Jeona, który wysunął z niego swoje palce i pomógł młodszemu zsunąć z niego spodnie oraz bieliznę. Jasnowłosy ujął między swoje palce pulsującego członka, po którym zaczął powoli sunąć, by zaraz powoli nasunąć go na swoją dziurkę. Podparł swoją dłoń na ramieniu bruneta, gdy nabijał się na jego penisa, który powoli wsuwał się w jego wnętrze. Młodszy zaskomlał, a Jeon dłońmi dopieszczał jego pośladki, gdy przyjął w siebie jego członka.

 Spocone od nasady włosy jasnowłosego opadały na jego czoło, gdy zaczął poruszać swoją miednicą, czując z każdym szybszym podejściem na jego punkt coraz przyjemniejsze doznanie. Był w takiej przyjemnej fazie alkoholowej połączonej z dobrym seksem, że sam nie zdawał sobie sprawy, jak swym zachowaniem doprowadzał zmysły Jeona do szaleństwa, które wewnętrznie w sobie tłumił.
Ruchy Kima były tak rozszalałe, jak cały on. Nie będąc w pełni świadomym tego, co wyczynia i jak cholernie mocno ujeżdża Jeona, który pod nim ociekał potem, podniecając się widokiem spełniającego chłopaka, dodając jego ruchom przyspieszania przy pomocy swoich chaotycznych ruchów.
— Gguk, jak dobrze.. — wyjąkał, gdy ruchy Jeona w jego punkcie doprowadzały go do najlepszego orgazmu. 
Dłonie chłopaka zacisnęły się na materiale koszulki bruneta, który doszedł w jego wnętrzu, a zaraz po nim on sam doszedł opadając ze zmęczenia na klatkę piersiową Jungkooka.

— Czujesz się teraz spełniony? — zapytał, ujmując jego podbródek, gdzie z uwagą spojrzał w czekoladowe tęczówki Kima oraz jego zaczerwienione policzki.

— A ty jesteś zadowolony z twojej dziwki? — zapytał wprost.

— Naprawdę chcesz, abym za takiego cię miał? — pytał, a drżące dłonie Kima sunęły się po jego torsie.

— Skoro w taki sposób cię zostawiłem, masz prawo traktować mnie, jak zechcesz, ale jedynie za posiadanie ciebie — odpowiedział, zaskakując swoimi słowami bruneta, który zaraz uśmiechnął się chytrze pod nosem. Przeszedł kciukiem po spuchniętej wardze Kima, który był zbyt zmęczony, aby cokolwiek teraz rozumieć.

— W swoim czasie będziesz bardzo żałował tych słów...

~

Taehyung uchylił swoje powieki, mrugając nimi powoli. Jego klatka piersiowa unosiła się nadzwyczaj spokojnie, jednak widok starszej kobiety spowodował, że spanikowany się uniósł. 
— K-Kim jesteś?! — zapytał, przyglądając się jej nieufnie.

— Nie denerwuj się. Nie jestem twoim wrogiem — rzekła, uspokajając jasnowłosego, który nieco się rozluźnij po jej słowach. — Ty i twój chłopak zostaliście znalezieni przez mojego syna i jego żałosnego przyjaciela Kokosa — opowiedziała mu, a młodszy dobrze rozpoznał te dziwne pseudonimy. — Kokos.. Też mi coś. Pewnie jak się urodził, takim kokosem w głowę dostał, dlatego cofnięte jest to w rozwoju —  burknęła, podnosząc się na równe nogi.

— Gdzie jest Jungkook? Czy wszystko z nim dobrze? — zapytał ze zmartwieniem jasnowłosy, który zdjął z siebie grubą kołdrę, by wstać szybko na równe nogi.

— On ma się dobrze, ale gorzej było z tobą. Czuwał przy tobie całą noc, chociaż mówiliśmy mu, żeby odpoczął — odpowiedziała Kimowi, który słysząc o trosce bruneta, mimowolnie się uśmiechnął. 

— A gdzie on teraz jest? —  pytał, chcąc ujrzeć już bruneta.

— Pewnie siedzi z moim synem i tym drugim jełopem przed domem — powiedziała, pokręcając karcąco głową, a Taehyung uśmiechnął się z wdzięcznością, by ruszyć w stronę wyjścia z pokoju. Niepewnie rozejrzał się po korytarzu, nie za bardzo wiedząc, gdzie ma się udać.  

— Przejdź sobie przez drzwi balkonowe — rzekła kobieta, wskazując mu na salon, w którym otwarte były drzwi balkonowe.

— Dziękuje —  podziękował kobiecie, po czym udał się w stronę balkonu, gdzie wyjściu na zewnątrz uderzyło w niego światło dzienne, którego przyjąć nie chciały jego oczy. Chwilę oswajając się ze światłem, spojrzał w stronę siedzącego w ogrodzie bruneta, który w towarzystwie znanych mu mężczyzn o czymś zawzięcie rozmawiał, gdy oni posłusznie przytakiwali głowami na jego słowa. 
Zaciekawiony ruszył w ich stronę. 

— Nic nikomu nie mówcie, a tym bardziej Taehyungowi, rozumiemy się? —  rzekł w ich stronę Jeon, a zmieszany blondyn zatrzymał się napięcie, nie rozumiejąc, czego on wiedzieć nie może.

— Tak jest, szefie — uśmiechnął się szeroko Mokry. 

— O czym nie mogę wiedzieć? — zapytał z zaciekawieniem jasnowłosy, a cała trójka spojrzała na niego z zaskoczeniem, nie spodziewając się go tutaj zobaczyć.

— O niczym ważnym — rzekł brunet, który powstał na równe nogi, by podejść do Taehyunga. —  Cieszę się, że widzę cię już w lepszym stanie. Najważniejsze, że jesteś już bezpieczny — powiedział, starając się zbyć jego ciekawość. 

— Dzięki tobie żyję. Chyba nigdy nie będę w stanie ci się odwdzięczyć — rzekł wtulając się w bok Jungkooka, który uśmiechnął się delikatnie. 

— Chłopakom również trzeba podziękować, bo gdyby nie oni nie mielibyśmy takiego szczęścia — powiedział, patrząc na dwójkę.

— Dziękuje — rzekł z wdzięcznością.

— Nie masz za co — podrapał się nieporadnie po karku Mokry, a Taehyung uniósł swoje oczy na bruneta, którego spojrzenie było poważne.

— Chciałbym z tobą porozmawiać, Gguk — zaczął nieśmiało, a słysząc ze strony ulicy dźwięk zamykanych drzwi od samochodu, spojrzał w ich stronę. Widząc ochroniarzy jego ojca, odsunął się od bruneta. — Co oni tutaj robią? — zapytał zmieszany. 

— Przyjechali po ciebie — odpowiedział mu bezemocjonalnie. — Wykonałem moje zadanie, więc teraz musisz wrócić do swojego świata, Taehyung — oznajmił mu ze spokojem, a młodszy pokręcił bezradnie swoją głową, gdy ochroniarze podeszli do niego.

— Proszę iść z nami, panie Kim — rzekł Byunsoo.

— Nigdzie nie idę! — podniósł zdenerwowany głos, patrząc na bezemocjonalnego bruneta. —  Chcę z tobą porozmawiać. Potrzebuję tego, Jungkook —  powiedział z desperacją, gdzie przybliżył się do niego, kładąc swoje dłonie na klatce piersiowej byłego ochroniarza. 

— Nie mamy o czym — westchnął ciężko, odwracając wzrok. 

— Proszę nie utrudniać, panie Kim. Pański ojciec i narzeczony czekają w domu — rzekł drugi ochroniarz, który chwycił pod rękę jasnowłosego. 

— Jungkook.. — zaczął, wymawiając niespokojnie imię chłopaka, gdzie myśl o rozstaniu z nim raniła go jeszcze bardziej od tego, co wspólnie musieli przejść ostatniej nocy. — C-czy.. —  zatrzymał się, gdy łzy rozmazywały mu obraz przed oczami. — Zobaczymy się jeszcze? — zapytał, a ciemnowłosy z trudem odwrócił się do niego plecami, nie chcąc patrzeć na niego. 

— Nie wiem — odpowiedział, a oczy jasnowłosego otworzyły się szerzej w niemocy. — Jednak jeśli się spotkamy, mój szept będzie ostatnią rzeczą, jaką usłyszysz. Wszystko będzie zależne od ciebie — rzekł tajemniczo, a Taehyung w ogóle nie potrafił zrozumieć jego słów. 

— Idziemy, panie Kim — ochroniarz odciągnął go od byłego ochroniarza, ciągnąc w stronę samochodu, gdzie młodszy cały czas spoglądał za brunetem, który wciąż stał odwrócony plecami. 
Wsiadł na tył pojazdu, od razu zwracając swoje oczy w stronę bocznej szyby. Nie chciał odchodzić od Jungkooka, ale nie mógł nic poradzić na to, co było już z góry osądzone. 
Gdy samochód odjechał dwójka chłopaków spojrzała na Jungkooka.

— Mogłeś poczekać z tym dzwonieniem do jego rodziny — zaczął Mokry, któremu było naprawdę szkoda Taehyunga.

— Najlepiej szybko pozbyć się problemu. Nienawidzę pożegnań, a to jeszcze nie było naszym ostatnim pożegnaniem... 

~

Taehyung otarł ze swoich policzków słone łzy, które przez całą drogę do domu nie potrafiły ustąpić. Bał się życia, bał się tego, co może go jeszcze czekać, gdy w jego życiu zabraknie Jungkooka. Miał wiele mieszanych myśli i lęków na myśl, że już nigdy więcej nie spotka chłopaka, któremu był, tak wiele winien. 
Opuścił pojazd, gdzie udał się w stronę domu. Wchodząc po każdym stopniu schodów, czuł, że wewnętrznie wariuje. Wchodząc do domu, wszedł prosto do salonu, gdzie czekał na niego ojciec oraz Dongseok. 

— Taehyung — ucieszony jego widokiem ojciec, podszedł do niego, gdzie mocno przytulił chłopaka. — Tak się cieszę, że nic ci nie jest — dodał.

— Wszystko dzięki Jungkookowi — powiedział szczerze, a widząc zza pleców wściekły wyraz twarzy Dongseoka na wzmiankę o brunecie, odwrócił wzrok. 

— Wiem i jestem mu naprawdę wdzięczny — rzekł, odsuwając się od niego. — Z okazji twojego powrotu i rocznicowego przyjęcia zaprosiłem go do nas — oznajmił jasnowłosemu, który poczuł przyjemne ciepło na duszy. — Ogłosimy również wasze zaręczyny — dodał zwracając się również do Dongseoka, a krótkie ciepło bardzo szybko opuściło Kima. 

— W takim razie wolę w ogóle nie uczestniczyć w całej tej szopce — burknął, chcąc odejść, jednak silna ręka ojca chwytająca za jego nadgarstek, zatrzymała go. 

— Ty nie masz nic do gadania. Załatwiliśmy wszystkie formalności z Dongseokiem i za trzy dni weźmiecie ślub —  oznajmił chłopakowi, który spojrzał na niego z niedowierzaniem.

— No chyba coś cię boli, tato — pokręcił głową. — Ja naprawdę nie chce się denerwować, ale kurwa ten śmieć chciał mnie zabić, a ty każesz mi za trzy dni wyjść za niego?! — zapytał, starając się zapanować nad oddechem, który w przepływie stresu stał się ociężały. 

— Co za oszczerstwo. Ojcze, jeśli on zamierza tak mów..

— Dość! — prezes uniósł swoją dłoń na wysokość twarzy chłopaka, po czym spojrzał w oczy Taehyunga. — Nie uderzę cię ze względu na to, co cię spotkało. Jednak masz przeprosić Dongseoka i to teraz! —  rozkazał mu, a blondyn nie rozumiał, dlaczego jego ojciec mu to wszystko robi i każe się w taki sposób upokarzać. — Uklęknij i przeproś przyszłego męża, który przyjmie cię nawet jako narkomana — dodał, chwytając syna, którego zmusił do uklęknięcia. Taehyung spuścił swoją głową, starając się trzymać w sobie całą gorycz, przez którą jego ciało się trzęsło. — Przeproś! — krzyknął, stojąc nad chłopakiem, gdy Dongseok z zadowoleniem oczekiwał przeprosin.

— Nie zrobię tego — szepnął po dłużej chwili.

— Słucham?! 

— Powiedziałem, że tego nie zrobię — podniósł swoje zaczerwienione oczy na ojca. — Mógł mnie zabić, ale przeprosin żadnych nie otrzyma...—  wyszeptał spokojnie. — Ty również tego ode mnie nie oczekuj, bo przez ciebie i to, kim jesteś, prawie zginąłem... Chyba obydwoje jesteście siebie warci — zaśmiał się gorzko, gdy dwójka patrzyła na niego z zaskoczeniem. — Hipokryci... — dodał, podnosząc się na równe nogi. 

— Nie denerwuj mnie, Taehyung. To, co ty nawyczyniałeś, jest gorsze od tego porwania. Samobójca... nie zabijesz się, a przynajmniej na to ci nie pozwolę —  ostrzegł go. — Chcę cię dzisiaj wieczorem widzieć na przyjęciu. Masz zagrać i nie robić żadnych problemów, gdy Dongseok ci się oświadczy —  dodał, a jasnowłosy spojrzał w stronę chłopaka, który uśmiechnął się zadowolony.

— Oczywiście... Jak sobie życzysz, tatusiu — powiedział z sarkazmem, mierząc oczami Dongseoka, który miał w garści. — Teraz chce się odświeżyć i niech nikt mi nie przeszkadza — oznajmił, chcąc mieć pewność, że Dongseok nie wparuje mu do łazienki. 

— Jak sobie życzysz, kochanie — wysilił się na uśmiech, a Taehyung odszedł, nie mając sił na mierzenie się z ojcem i Dongseokiem. 
Czuł się przed dwójką jak jakiś słabeusz...
A kiedy się tak czuł, to potrzebował wspomagaczy, które jako jedyne dawały mu siłę... oraz Jungkook. 

~

Późnym popołudniem do domu Kimów przybywało gości, którzy dzisiejszego dnia mieli świętować rocznicę ślubu prezesa i Mirae oraz zaręczyny ich dzieci. 
Przygotowany do uroczystości Taehyung stał przed oknem, spoglądając na obce mu twarze, czując w swoim wnętrzu, że podczas tej całej rodzinnej farsy jego osoba przestanie w ogóle istnieć, a on nie robi niczego, aby temu zapobiec. Spuścił swoje oczy, po czym niechętnie opuścił progi swojego pokoju. 
Zszedł na dół, gdzie udał się do sali, w której odbywało się całe przyjęcie. Widzący go prezes, od razu ruszył w jego stronę, gdzie mijający ludzie wokół Taehyunga, jedynie utrudniały mu dojście do niego.

— Taehyung, chodź tutaj — powiedział w stronę chłopaka, który niechętnie ruszył za ojcem. — Dongseok, zaopiekuj się nim — zwrócił się do chłopaka, który trzymając w dłoni kieliszek z szampanem, spojrzał z uwagą na wystrojonego Kima.

— Dobrze, ojcze — odparł, a prezes opuścił ich, udając się do swojej małżonki, z którą witał gości. — Może, zamiast czekać do nocy poślubnej, już dzisiaj ją urządzimy? — uniósł brew, a dwudziestolatek wykrzywił w zniesmaczeniu swoje usta.

— Obejdzie się. Jakoś niespecjalnie mnie ruszasz — wysilił się na nieszczery uśmiech.

— Pewnie Jeonowi zaraz byś się oddał. Ciekawi mnie, co ty w nim takiego widzisz — pokręcił w rozbawieniu głową. — Przecież dla niego jesteś tylko dziwką — dodał, a jego słowa dotknęły Taehyunga, który zamachnął się na niego ręką, gdzie uderzył go z siłą w twarz. Goście spojrzeli na dwójkę, nie mogąc opędzić się od szeptów. 

— Dla niego mogę być dziwką, ale ty nie masz prawa mnie tak nazywać! — warknął z gniewem, a Dongseok masował palcami obolały policzek. 

— Ciekawe, co powie na to twój ojciec.. — przeciągnął, chcąc udać się prosto do ojca chłopaka, jednak zlękniony Taehyunga szybko go zatrzymał, chwytając za jego ramię.

— Tylko nic mu nie mów — szepnął, a Dongseok spojrzał na niego ze zdumieniem.

— Jak będziesz grzeczny, nic nie powiem — zapewnił go, a jasnowłosy westchnął głęboko, mając dość płaszczenia się przed chłopakiem, który nigdy nie powinien dowiedzieć o jego relacji z Jungkookiem.

— Postaram się — odparł cicho. 

— Grzeczny — uśmiechnął się zadowolony. 

— No to teraz baw się dobrze — powiedział, odchodząc szybko od chłopaka, któremu nie chciał tłumaczyć, dokąd idzie i po co. Nie rozumiał w ogóle, dlaczego jego ojciec tak wierzy w tęgiego Dongseoka, który według niego nie miał jaj, aby w jakimkolwiek stopniu dorównać Jungkookowi. 
Opuszczając salę, prawie krzyknął, gdy czyjeś dłonie wciągnęły go w głąb ciemnego pomieszczenia. Szarpał się, a jego usta zostały zamknięte przez przeciśniętą dłoń. Czując za plecami twardą ścianę, uniósł wzrok na ciemną postać, która przypominała cień. 

— Nie bój się, to tylko ja — słysząc głos Jungkooka, poczuł wewnętrzną ulgę. Chłopak odsunął swoją dłoń od jego ust, gdzie klatka piersiowa Taehyunga unosiła się niespokojnie, zderzając się z tą należącą do bruneta. 

— Bałem się, że już cię nie spotkam — wyszeptał, patrząc w ciemności na chłopaka, którego nie mógł dobrze ujrzeć. Złapał głęboki oddech, gdy chłopak oplótł rękę wokół jego talii.

— Mówiłem, że gdy mnie zobaczysz, to usłyszysz jedynie mój szept.. — powiedział tajemniczo tuż przy ustach dwudziestolatka, którego przeszły przyjemne dreszcze. 

— Dlatego nie mogę cię dobrze zobaczyć? — zapytał niepewnie.

— Dokładnie. Dziś jestem twoim cieniem, którego możesz jedynie poczuć i usłyszeć, ale nie zobaczyć... To jest najważniejszy moment, Taehyung — wyszeptał do jego ucha, a młodszy zagryzł się na dolnej wardze.

Słysząc z sali muzykę, ciemnowłosy chłopak poprowadził go w krótkim tańcu ich ciał, które poruszały się we własnej muzyce ich serc. 
Taehyung wtulił się w ciało silnego mężczyzny, przy którym czuł się jak najpiękniejszej bajce.
W spokojnym tańcu oparł swój policzek na klatce Jeona, zamykając przy tym swoje oczy. — Czy teraz czujesz się szczęśliwy? — zapytał szeptem chłopak.

— Tak, najbardziej na świecie — odpowiedział mu zgodnie z prawdą, nie chcąc otwierać swoich oczu, gdy serce tak szalenie biło. Brunet uśmiechnął się przebiegle, mogąc w końcu przejść do najważniejszego etapu. Przechylił ciało chłopca, którego szyja pochyliła się w tył, a na jego ustach Taehyunga pojawił się szczery uśmiechy. Usta Jeona czule musnęły piękną szyję chłopaka, by zaraz nachylić swoje usta do jego ucha i wyszeptać to, co tylko usłyszeć mógł Kim Taehyung, którego oczy otworzyły się w zaskoczeniu po usłyszeniu słów cienia zemsty. 

— Nie...

~

Witajcie ^^

Tak kończymy ten rozdział. Jest polsat, ale musicie poczekać do piątku z ostatnim rozdziałem tej części! Niestety nie dam rady w środę usiąść do pisania ;_;
Ale chyba do piątku poczekacie ^^' 
Nie bójcie się o Yoongiego i Jimina.. w ostatnim rozdziale ta dwójka z pewnością się pojawi. Tylko tyle zdradzę ^^
Do zobaczenia! 

Zostawcie po sobie:

Głosy i Komentarze 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top