|Rozdarte uczucia|
Dwudziestolatek słyszący słowa Kanga patrzy żałośnie na niego z dołu czując, że wszystko wymknęło się spoza jego kontroli. Opuścił głową pokręcając nią w sprzeciwie własnych szalejących uczuć. Zgadzanie się na warunki mężczyzny były, niczym bilet w jedną stronę bez wyjścia. Zacisnął swoje wargi i wilgotne powieki próbując odnaleźć w tej trudnej sytuacji wyjście, którego za nic nie był w stanie dostrzec.
— Możesz żądać czegokolwiek, tylko nie tego — powiedział z ciężkością na duszy, a stojący nad nim Dongseok uniósł w zdumieniu swoje brwi nie takiej odpowiedzi oczekując.
— Ty chyba czegoś nie rozumiesz, mała dziwko — przykuca przed przegranym Kimem, który przez jego słowa marszczy brwi, a Kang z brutalnością chwyta między palce jego podbródek. — To nie jest żaden wybór, to jest twoja powinność. No albo wolisz zniszczyć całkiem życie Jeona. Wiadomym faktem jest to, że to ty go uwiodłeś. Zawsze lubisz bawić się w takie rzeczy, ale tak na trzeźwo? — kpi w niedowierzaniu patrząc w czekoladowe tęczówki Taehyunga. — Tego się nie spodziewałem, a twój ojciec... Oh, on będzie tobą rozczarowany — pokręca głową patrząc na chłopaka żałośnie.
— Daj mi spokój! — podnosi zdenerwowany głos chcąc się uwolnić, jednak trzymający go mężczyzna nie pozwala mu odejść. — Nie ty będziesz mnie oceniał.. Nie! N-Nikt nie będzie! — dodaje z drżeniem w głosie.
— Twój ojciec ma więcej do gadania i nigdy nie zaakceptuje kogoś takiego, bo on widzi ciebie tylko ze mną — oznajmił mu z pewnością w głosie, gdy chłopak pokręcał bezsilnie głową nie chcąc słuchać jego słów. — Takiego kaprysu nigdy ci nie wybaczy..
— To nie jest kaprys! Ja go kocham! — wykrzykuje zaskakując Dongseoka swymi słowami, przez które policzkuje jasnowłosego.
— Wypluj te okropne słowa! — warczy ściskając palcami policzki blondyna, który próbuje nie okazać żadnego bólu. — Coś ci powiem.. — wzdycha ciężko patrząc z politowaniem na młodszego. — Ktoś taki jak ty nigdy nie będzie w stanie kogoś kochać i być przez kogoś kochanym. Jesteś żałosnym małym ćpunem, który nie wie, co to jest miłość — dodaje z rozgniewaniem, a Taehyung próbuje usilnie odsunąć się od niego, gdy jego słowa dotykają serce dwudziestolatka.
— Nie ty będziesz mi to mówił! — krzyknął wyszarpując się z uścisku mężczyzny, który zacisnął w zdenerwowaniu swoje zęby.
— Jeśli nie przystaniesz na moje warunku nie zawaham się pójść do twojego ojca zaraz po powrocie do Seulu. Miej na uwadze przyszłość swojego kochasia — ostrzegł go, a młodszy zacisnął dłonie w obawie.
— Dobrze! Zgadzam się. Tylko zostaw w spokoju Jungkooka — powiedział z trudem zgadzając się na warunki Dongseoka. — On nie jest niczemu winien.. nie chce, żeby miał problemy z ojcem — odwraca zdenerwowany wzrok, a na ustach chłopaka pojawia się uśmiech zadowolenia.
— To wyjdzie wam obydwojgu na dobre, a przy okazji mnie zadowolisz — rzekł, a Taehyunga wręcz ścisnęło coś nieprzyjemnego w żołądku. — Po powrocie do stolicy masz się go pozbyć — dodał patrząc z uwagą na młodszego, który przenosi na niego swoje zdenerwowane oczy.
— Niby jak mam to zrobić? — zapytał z niedowierzaniem. — Nie chce tego!
— Nie obchodzi mnie to czego chcesz. Masz się go pozbyć i udowodnić mi swoją miłość oraz lojalność — powiedział ze zdenerwowaniem w głosie ponownie chwytając za jego policzki, gdzie wpasował się agresywnie w usta opierającego się Taehyunga, który próbował swoimi pięściami uderzać w jego klatkę piersiową.
Zdominowany upadł twardo plecami na podłogę, gdzie Dongseok zawisnął nad nim całując go natarczywie. — Zostaw mnie! — krzyknął we łzach, gdy dłonie chłopaka wsuwały się pod jego koszulkę. Nie wahając się wgryza z siłą swoje zęby w dolną wargę chłopaka, która zaczyna mocno krwawić, a krzyk mężczyzny roznosi się w czterech ścianach wraz z uderzeniem młodszego w jego krocze.
— Ty mała dziwko! — krzyknął trzymając się za obolałe krocze, a Taehyung w strachu przeturlał się na bok, by w pośpiechu podnieść się z podłogi i pobiec do łazienki, w której zamknął się. Z drżącymi rękoma oparł się o drzwi, a jego serce biło niemiłosiernie szybko w jego piersi. Przerażony we wszystkich emocjach nie potrafił za nic uspokoić dygotania jego ciała.
— N-Niech to będzie tylko zły sen — szepnął zamykając swoje powieki. Słona ciecz sunie się po jego zaczerwienionych policzkach, które piekły go po wszystkich uderzeniach Dongseoka. Wzdrygnął się przerażony słysząc walenie w drzwi. — S-spieprzaj i daj mi spokój! — podniósł głos.
— Ostrzegam cię, Taehyung. Jeśli nie dostosujesz się do moich warunków ty i ten śmieć skończycie marnie. Twój ojciec zajmie się Jeonem, a ja ukarzę cię w najgorszy sposób i to nie skończy się tylko na posuwaniu twojego chudego dupska! — ostrzegł go, a Taehyung w zdenerwowaniu zagryzł się na dolnej wardze, gdzie przykucnął chowając swoją twarz w zagłębieniu swoich ud. Czując się bezsilnie zaciskał palce na udach chcąc dać, choć trochę upustu swoim emocjom.
~
Późnym wieczorem cała trójka wróciła do Seulu, gdzie przez cały dzisiejszy dzień Taehyung starał się unikać jakiegokolwiek kontaktu z ochroniarzem czy wściekłym Dongseokiem, który z ledwością powstrzymywał się przed wygarnięciem Jeonowi w twarz jego zdrady. Gdy dojechali do posiadłości Dongseok jako pierwszy ruszył w stronę domu zostawiając kochanków samych. Pragnął dać Taehyungowi szansę na pozbycie się mężczyzny z ich wspólnego życia, które miało nastąpić w najbliższym czasie.
Taehyung wysiadł niechętnie z pojazdu, gdzie Jungkook podał mu jego walizkę przyglądając się z uwagą milczącemu arystokracie, który przez cały dzień nie raczył go obdarzyć, choćby krótkim spojrzeniem. Chłopak przyjął swój bagaż chcąc odejść w stronę domu, jednak brunetowi coś w tym wszystkim nie pasowała, dlatego zatrzymał go chwytając za jego zimną dłoń. Odwracający się w jego stronę blondyn po raz pierwszy dzisiejszego raczył spojrzeć na niego.
— Co się dzieje, Tae? — zapytał półszeptem będąc zmartwionym widząc go tak bladego i smutnego.
— Nic się nie stało — odpowiedział odwracając nerwowo wzrok. — Mam tylko zły humor — oznajmił spokojnie, a ciemnowłosy wsunął swoje dłonie do kieszeni czarnych spodni patrząc nieufnie na blondyna, któremu nie był w stanie uwierzyć w jego słowa.
— Po naszej wspólnej nocy, nawet nie wypadałby mieć złego humoru. Wolałbym, abyś był ze mną szczery — rzekł patrząc na niego wyczekująco. Taehyung westchnął cicho pod nosem, po czym podniósł niepewnie wzrok na przystojnego ochroniarza czując ból w klatce piersiowej na myśl, że miałby wyrzec się uczuć do niego, które były tak silne i przerażające dla niego.
— J-ja.. — zaciął się nie będąc w stanie powiedzieć tego, co musiał powiedzieć, dlatego z zawahaniem opuścił swoje oczy z ciemnych oczu Jeona, które zbyt bardzo go przerażały, aby mógł być w stanie powiedzieć mu te przykrość. — J-ja.. czuję się bardziej znudzony, niż zadowolony tą nocą — powiedział z obojętnością w głosie. — Właściwie czuję się znudzony tobą — wyznał przenosząc swoje pewne spojrzenia na jego zaskoczone węglowe tęczówki.
— Kłamiesz — powiedział nie potrafiąc uwierzyć w jego słowa.
— Nie. Jestem w tej chwili szczery do bólu — odparł z pewnością w oczach.
— Tae..
— Dla ciebie jestem panem Kimem — poprawił go, a ciemnowłosy potarł nerwowo swój podbródek nie rozumiejąc, dlaczego chłopak zachowuje się w taki sposób.
— Dobrze, panie Kim. Dlaczego znudziłeś się mną? — uniósł w zdenerwowaniu brew, a chłopak zbliżył się do niego pewnymi krokami, gdzie zatrzymał się tuż przed twarzą mężczyzny.
— Bo jestem rozkapryszonym bachorem bogacza i bardzo szybko czymś się nudzę — odpowiedział z chłodem bijąc się w środku z bólem. Widząc na twarzy Jeona zdenerwowanie starał się nie zmięknąć. Jungkook chwycił go z siłą za ramiona, gdzie patrzył w jego oczy z prawdziwym rozgniewaniem.
— Jaja sobie w tej chwili robisz?! — podniósł głos.
— Puść mnie — szepcze starając się być spokojnym, gdy siła nacisku mężczyzny powodowała mu ból, na który w sumie sobie zasłużył.
— Wiedziałem, że jesteś rozkapryszony, ale mnie nie oszukasz, Taehyung. Twoje pocałunki i wszystkie pieszczoty oraz sam fakt, jak teraz przez mnie drżysz dają mi odczuć wszystko, co ty czujesz do mnie. Nie wiem, co się stało, ale ja nie uwierzę w twoja słowa — rzekł z pewnością w oczach, a Taehyung pokręcił bezsilnie głową widząc, jak chłopak wszystko tylko utrudnia.
— To nie wierz. Może uwierzysz dopiero, kiedy zobaczysz na co mnie stać i do czego się poczynię — rzekł ze zdenerwowaniem w oczach, gdzie wyszarpał się z uścisku mężczyzny. — A teraz odpocznij, panie Jeon. Miłej nocy — dodał chwytając za swoją walizkę, z którą udał się w stronę domu.
Jungkook patrzył za chłopakiem czując, że coś jest nie w porządku, a zachowanie i uczucia dwudziestolatka nie mogły zmienić w ciągu jednego dnia. Pokręcił głową nie będąc w stanie uwierzyć w jego słowa. Jednak jeśli tak miało to wszystko wyglądać, a Kim próbował w jakiś sposób wyrzec się go, to wiedział, że nic nie dzieje się bez powodu. Zamierzał grać tak, jak życie wskazywało, by zatrzymać przy sobie arystokratę.
Taehyung siedział w kącie ciemnego pokoju obejmując rękoma swoje nogi, do których przykleił swój policzek. Pojedyncze łzy sunęły się po jego porcelanowym policzku, gdy był zasmucony przez wszystkie swoje myśli. Nie sądził nigdy, że kochanie kogoś może być tak trudne, lecz nie mógł spodziewać się jakiegoś cudu rodząc się w takiej rodzinie. Wiedział od samego początku na co się pisze. Jego świat bardzo różnił się od świata bruneta, który wiódł zupełnie inne życie, niż on. Bał się gniewu swojego ojca i tego, co może postanowić zrobić chłopakowi. Nie chciał rujnować mu życia, ponieważ nigdy nie wybaczyłby sobie tego. Czy poświęcenie dla drugiej osoby również było częścią miłości?
Nawet jeśli będzie musiał żyć z Dongseokiem po ich ślubie, to jak zniesie tę tęsknotę za chłopakiem? Czuł, jak jego serce przez same myśli o braku chłopaka rozrywa się na milion kawałków. Czy mógł w tak krótkim czasie zmienić punkt widzenia ojca na jego życie? Czy udowodnienie mu tego, jak bardzo zakochany jest w pracowniku zmieni to?
Zmrużył swoje oczy, gdy jego pokój rozjaśnił się przez zapalone światło, po czym spojrzał w stronę drzwi, gdzie stał Dongseok okryty czarnym szlafrokiem. Kim na jego widok podniósł się na równe nogi zdenerwowany, a widząc jak chłopak zamyka za sobą drzwi poczuł prawdziwy lęk. — Czego chcesz?! — zapytał poddenerwowany ocierając opuszkami palców swój mokry policzek.
— Jak to czego chcesz? — uniósł brew idąc pewnymi krokami w jego stronę, a niepewny dwudziestolatek przyszpilił się plecami do ściany za nim, gdzie jego klatka piersiowa unosiła się niespokojnie. — Przyszedłem do mojego narzeczonego, aby spędzić z nim wspólną noc. Czy jest w tym coś dziwnego? — zapytał zatrzymując się przed nim, gdzie ujął dłonią jego wilgotny policzek.
— Żadnej nocy tutaj nie spędzisz, więc wypieprzaj do swojej samotni — warknął rozgniewany, a Dongseok przyglądał mu się bez żadnego wyrazu i reakcji na jego słowa, jakby był bardziej pochłonięty tym, co dzieje się w jego głowie, a to niepokoiło Taehyunga.
— Płakałeś za swoim ochroniarzem? — zapytał z nutką kpiny widząc zaczerwienione oczy młodszego.
— Proszę cię, Dongseok... Daj mi kurwa spokój — powiedział z ciężkością w głosie mając już dość jego kpin i władzy nad nim. — Zgodziłem się na twoje warunki ze względu na Jungkooka, ale nie licz, że będę spędzał z tobą noce — pokręcił głową patrząc w jego oczy.
— Warunkiem było to, abyś zachowywał się i spełniał swoje obowiązki narzeczonego, a wspólne noce są jednym z wielu podpunktów — rzekł z zadowoleniem, gdzie objął w talii chłopaka przyciągając go do swojego ciała. Odrętwiały i opierający się chłopak próbował odsunąć się od niego. — Zacznij krzyczeć albo protestować, to jedna wiadomość do twojego ojca i jesteście skończeni — szepnął do ucha Kima, który przez jego słowa zastygł bezruchu, a zadowolony Dongseok składał krótkie pocałunki na jego szyi.
— Jesteś obrzydliwym zboczonym skurwielem — rzekł bezemocjonalnie, a chłopak nie zważał na jego słowa popychając go na łóżko, gdzie rozłożył nogi młodszego, który wystraszony podniósł szybko swój tułów. — Zostaw mnie i idź do siebie.. — powiedział spanikowany, a chłopak przycisnął go do łóżka, gdzie agresywnie wpasował się w usta Taehyunga, który bezsilnie wbijał swoje paznokcie w ramiona Dongseoka.
— Potraktuje cię jak szmatę, dopóki mi złość nie przejdzie — warknął w jego usta, gdzie agresywnie pociągał za dolną wargę Taehyunga, który zamknął swoje zapłakane oczy leżąc, jak kłoda. Za zamkniętymi oczami pojawiał się obraz pięknego bruneta, który był jak ocalenie jego duszy, gdy musiał przechodzić to piekło. Czuł dłonie chłopaka wsuwające się pod jego koszulkę, a jego ciało z każdym jego dotykiem wzdrygało się z przerażenia. Chłopak oderwał się od jego ust, gdzie zniżył się do jego podbrzusza podnosząc jego koszulkę, by zacząć składać na skórze mniejszego pocałunki.
Serce Taehyunga, jakby zwolniło. Ciemność przed jego oczami sprawiła, że każde dotknięcie i pocałunek przypominały ten nocny koszmar. Nieznajomy zimny dotyk i brutalność, która paraliżowała całego ciało i to nieznajome uczucie między jego kruchymi udami sprawiające mu ból.
— Nie! — krzyknął zapłakany wyszarpując się chłopakowi, który oderwał się od jego skóry i zdenerwowany spoliczkował z siłą opierającego się Kima z jego nagłym napadem paniki. Wściekły zakleszczył swoje palce na jego szyi, gdzie spojrzał w jego rozpłakane oczy.
— Teraz się kurwa boisz? A Jeona się nie bałeś?! — warknął wściekle. — Ostrzegałem cię przed krzykiem — mruknął rozpinając wolną dłonią rozporek swoim spodni. — Uciszymy twoje krzykliwe usteczka — dodał, a młodszy pokręcił w sprzeciwie głową.
— Jungk... — uciszony został dłonią chłopaka, który patrzył na niego z rozgniewaniem.
— On ci nie pomoże — warknął, a młodszy nie mogąc znieść tej bliskości tracił rozsądek. Drapnął paznokciami policzek chłopaka, który chwycił się w obolałą krwawiącą skórę. — Ty mała szmato! Znowu mi to robisz! Nie popłacę ci tego! — krzyknął w stronę Kima, który zdążył zbiec z łóżka i pobiec w stronę drzwi, które otworzył w pośpiechu, jednak został brutalnie chwycony za kosmyki włosów. Dongseok z siłą pociągnął za nie w tył, a bezsilny Kim krzyknął w bólu. — Co ty sobie kurwa myślisz?! — krzyknął przyszpilając go z siłą do drzwi, jednak młodszy zamilkł, gdy dostrzegł za Dongseokiem wściekłe oczy ochroniarza, który puknął go palcem w łopatkę, przez co chłopak odwrócił się napięcie. Jeon nie powstrzymując się w pierwszej kolejności uderzył go łokciem w twarz, gdzie zaraz z silnym kopnięciem w brzuch wepchnął go do środka pokoju Kima.
— Chciałbym wiedzieć, co pan sobie myśli bijąc słabszego — mruknął z gniewem Jeon, który wcześniejszym kopnięciem sprowadził Kanga na podłogę. Wystraszony Taehyung stał bezruchu nie potrafiąc w ogóle się ruszyć. — Jestem również ciekaw, dlaczego paraduje pan z rozpiętym rozporkiem w obecności pana Kima — dodał stojąc nad rzewnie krwawiącym chłopakiem, z którego nosa nie ustępowało krwawienie.
— Nie pański interes! To co robię z moim narzeczonym jest naszą sprawą! — wykrzyczał w rozgniewaniu bezczelnością pracownika.
— Nawet jeśli jest tak przerażony i boi się pana? — uniósł kpiąco brew. — Czy to nie jest kurwa wykorzystaniem?! — warknął chwytając z siłą za kołnierz jego koszuli, gdzie z siłą podniósł chłopaka na wysokość jego twarzy. Dongseok patrzył nieufanie w wściekłe oczy Jeona, który nie wyglądał, jakby zamierzał się nad nim litować. — Najbardziej w świecie nienawidzę ludzi, którzy wykorzystują seksualnie słabsze osoby! Nie kurwa! Ja takimi gardzę! — nie mogąc się powstrzymać ciemnowłosy zaczął okładać jedną pięścią twarz Dongseoka pragnąc zatłuc go na śmierć.
Taehyung spojrzał wpółprzytomny w stronę dwójki, gdzie mógł dostrzec kałużę krwi na jego jasnym dywanie. Otworzył szerzej swoje oczy widząc, jak Jungkook z nienawiścią tłucze Dongseoka, który ledwo łapie oddech po zadanych ciosach w jego obity ryj. Blondyn podbiegł do bruneta, gdzie przerażony objął go ramionami w pasie. — Zostaw go — szepnął zaciskając mocno swoje powieki, a stojący bezruchu brunet puścił Dongseoka, który przez zadane ciosy stracił przytomność. Ciężko dyszący brunet na swoim policzku miał krew Kanga. Jungkook odwrócił się w stronę przerażonego Taehyunga, gdzie zmartwiony swoimi zakrwawionymi dłońmi objął zapłakane policzki chłopaka. — Niepotrzebnie to zrobiłeś — szepnął.
— Chciał ciebie zgwałcić, czy miałem stać i się temu przyglądać? Dlaczego się kurwa nie broniłeś?! — zapytał ze zdenerwowaniem w głosie, a młodszy pokręcił bezradnie głową.
— Nie wtrącaj się! — syknął odsuwając się od niego. — Dziękuje ci za pomoc, ale więcej tego nie rób — rzekł nawet na niego nie patrząc. — Jesteś przerażający.. — szepnął obejmując się swoimi rękoma.
— Ja? — uniósł w zdumieniu swoje brwi. — Po prostu dostaje automatycznego wstrętu na takie śmiecie — warknął między zębami, a Taehyung spojrzał na niego niepewnie.
— Mógłbyś go zabić? — zapytał.
— Jestem zawodowym bokserem, Tae. Wiem, jak bić, żeby nie zabić. Ale jeśli nie byłoby tego pieprzonego prawa, to z przyjemnością bym go zabił — oznajmił bez ogródek, a jasnowłosy przyglądał mu się ze zdumieniem.
— Wiem, że chciałeś dobrze.. Boże... — chwycił się za głowę. — Ale tylko pogorszyłeś sytuację, Gguk — pokręcił głową.
— Powiedz mi, co się do cholery dzieje, Tae? — zapytał zmartwiony całą sytuacją. Młodszy odwrócił głowę w bok nie będąc w stanie niczego mu w tej chwili tłumaczyć.
— Idź już — szepnął, a Jeon patrzył na niego z niedowierzaniem w oczach. Nie chciał bardziej komplikować sytuacji, dlatego opuścił pokój chłopaka czując prawdziwą gorycz i chęć mordu. Za to Taehyung po wyjściu chłopaka upadł bezsilnie na swoje kolana chowając twarz w swoich dłoniach.
~
Gdy nastał świt Taehyung siedział na skrawku łóżka Dongseoka, który opatrzony przez pracownice wciąż pogrążony był w śnie. Jasnowłosy spojrzał smutnym wzrokiem na ciemne zasłony w sypialni mężczyzny, który uchylając swoje powieki spojrzał na milczącego blondyna, gdzie chwycił za jego dłoń. Wzdrygający się chłopak szybko odsunął od niego swoją dłoń, by spojrzeć na niego bezemocjonalnie.
— Byłeś przy mnie całą noc? — zapytał z zaciekawieniem, gdzie skrzywił się w bólu po poruszeniu swoim ciałem.
— Tak — odpowiedział wprost, a jego słowa zadowoliły Dongseoka. — Ale nie myśl sobie, że robiłem to z troski o ciebie — dodał sprawiając swoimi słowami, że ust chłopaka zszedł uśmiech. — Postawmy sprawę jasno. Od kiedy dowiedziałeś się o mnie i Jungkook dwa razy próbowałeś zmusić mnie do zbliżenia. Nie zgadzam się na takie coś. Dobrze wiesz, co spotkało mnie kilka lat temu.. — powiedział ze zdenerwowaniem w głosie. — Wiem, że lata ci to koło dupy, ale dla mnie wciąż jest to traumatyczne i nawet jeśli mój ojciec uważa, że ślubem pozbędzie się problemu, to nie pozwolę, żebyś mnie wykorzystał — ostrzegł go patrząc z powagą w oczy chłopaka.
— Jeonowi jakoś..
— Tak, bo go kocham i ufam mu — przerwał mu, a oczy Dongseoka pociemniały w gniewie. — Pozbędę się Jungkooka, ale ty przestaniesz mnie zmuszać do seksu — rzekł wstając na równe nogi, a Dongseok zmarszczył swoje brwi podnosząc się do siadu.
— To jest twoja powinność! — warknął.
— Przysięgam, że jeśli znów spróbujesz tego, to nie zawaham się w obronie własnej zajebać cię pierwszą rzeczą jaka dostanie się w moje ręce — zacisnął swoje dłonie, a chłopak nie brał do siebie jego słów.
— Jeśli się go pozbędziesz, to poczekam do ślubu — rzekł ustępując młodszemu.
— Prawie miesiąc wolności. Chyba będę musiał korzystać z tej wolności, dopóki jeszcze mogę — rzekł sarkastycznie idąc w stronę wyjścia, gdzie zatrzymał się przy drzwiach i zerknął w stronę chłopaka. — Marzę, żeby coś po drodze mnie zajebało, niż dożyć tego dnia — mruknął, po czym opuścił pokój zostawiając Dongseoka samego.
Chłopak w gniewie uderzył pięścią w materac, gdzie jego sina twarz mocno ubolewała. — Mała szmata! — krzyknął w gniewie, a wchodząca do środka Mirae zaskoczyła się widząc twarz swojego syna.
— Kochanie, co ci się stało? — zapytała zmartwiona podbiegając do łóżka syna. — Czy ten mały gnojek ci to zrobił? — zatroskana badała opuszkami siny policzek syna.
— Ktoś gorszy — mruknął odwracając wzrok. — Jestem zdesperowany, mamo — rzekł z bezsilnością wiedząc, że może liczyć tylko na wsparcie własnej matki.
— O co chodzi? — zapytała.
— Taehyung zgodził się przyjąć moje względy, ale cały czas mi się opiera. Powiedzmy, że udało mi się go do tego przekonać po przez bardzo mocny dowód jego zdrady — wyjaśnij kobiecie, która była bardzo zaintrygowana jego słowami. — Jednak mimo moich dowodów on wciąż się opiera i stawia mi granice. Co mam zrobić, żeby w końcu całkiem mi uległ? — zapytał kobiety.
— To jest paskudny dzieciak, ale wiesz, że tylko jego ojciec może go zmusić do tego — rzekła z uśmiechem. — A ja wiem, co zrobić, żeby mój mąż zmusił go do poddania się tobie. Więc słuchaj mnie teraz uważnie...
~
Taehyung wsiadł do samochodu, gdzie za kierownicą siedział jego ochroniarz, który obdarzył go krótkim spojrzeniem. — Jedź do firmy ojca — rzekł krótko zapinając pas, a ciemnowłosy bez słowa ruszył w drogę. Cisza panująca między nimi była wręcz nie do zniesienia, jednak Jungkook wolał się nie odzywać. Nie rozumiał, dlaczego Taehyung był na niego zły i dlaczego mu się znudził, a za obronienie go przed Dongseok został potraktowany, jak jakiś potwór. Niczego właściwie nie potrafił w tej chwili zrozumieć, jednak wiedział, że siedzący obok niego blondyn z przyjemnością uklęknąłby przed nim.
— Muszę powiedzieć, że romans z tobą był najlepszym, co mnie w życiu spotkało.. — zaczął nagle chłopak, a zmieszany brunet zerknął na niego. — Ale trzeba go zakończyć — westchnął głęboko, a jego klatka piersiowa unosiła się niespokojnie. Jeon nie rozumiejąc tej nagłej gadaniny wjechał na parking firmy, gdzie zatrzymał pojazd, by spojrzeć na arystokratę. — Tak będzie najlepiej — szepnął przez zamknięte oczy, a ciemnowłosy zwilżył językiem swoje wargi, by ująć podbródek chłopca.
— Dlaczego to mówisz? — zapytał. — Aż tak bardzo jest ci ciężko ze mnie zrezygnować? — uniósł brew, a czekoladowe tęczówki Kima spoglądały na niego ze słabością. — Nie rezygnuj, skoro tego wcale nie chcesz i lepiej powiedz mi, co się dzieje. Pomogę ci, Tae — rzekł z desperacją w oczach. Kim uchylił swoje drżące wargi chcąc coś powiedzieć, jednak pukanie w szybę spowodowało, że dwójka spojrzał w stronę nieznajomego mężczyzny. Jeon niechętnie rozsunął szybę.
— Tutaj nie stoimy. Proszę zaparkować — rzekł mężczyzna, a Jungkook przytaknął ze zrozumieniem głową.
— Przysięgam, że przechodzę na motor — wzdycha ciężko odpalając silnik samochodu, gdzie wjechał w puste pole parkingowe.
Po zaparkowaniu dwójka wysiadła z samochodu, gdzie udała się w stronę dużego budynku. Jasnowłosy szedł jako pierwszy, a Jeon podążał jego śladami. Obydwoje wsiedli do windy, gdzie młodszy wcisnął najwyższy numer piętra i oparł się bokiem o ściankę utrzymując jak największy dystans od ochroniarza, który zacisnął w zdenerwowaniu swoje usta. Winda zatrzymała się na szóstym piętrze, gdzie do środka weszła młoda dziewczyna z teczką w dłoni. Widzący ją Jungkook otworzył szerzej swoje oczy bardzo dobrze rozpoznając dziewczynę. — Seugil — wyszeptał imię dziewczyny, która posyła mu tajemnicze spojrzenie przystając obok milczącego Taehyunga nie zwracającego żadnej uwagi na to, co dzieje się tuż za jego plecami.
Spanikowany wzrok Jungkooka obserwuje dziewczynę i chłopaka obawiając się ich wspólnego spotkania. Seugil była najlepszą przyjaciółką jego młodszej siostry i obawiał się tego, co dziewczyna robi w firmie ojca Taehyunga. Dziewczyna wysunęła z teczki nóż, który chwyciła między swoje palce zamierzając wbić go prosto w serce Kim Taehyunga. Jungkook widząc zamiary dziewczyny chwycił za jej nadgarstek wyrywając z jej dłoni narzędzie. Gdy winda zatrzymała się na dwudziestym piętrze Taehyung odrywa się od ścianki, gdzie zwraca swoje oczy na ochroniarza i pracownicę, z którą trzyma się za rękę.
Mierzy wzrokiem dwójkę i ich dłonie, po czym zdenerwowany zakłada dłoń na swoim biodrze. — No proszę. Jungkook zostawić cię za moimi plecami, a ty już sobie kogoś znajdujesz? — uniósł brew, gdzie zmierzył dziewczynę kpiącym wzrokiem. — I to z taką prostaczką — pokręcił w niedowierzaniu głową.
— To nie tak, Taehyung..
— A jak? — skrzyżował ręce. — Wiem, że masz prawo robić, co chcesz.. ale no wiesz.. — odwrócił zdenerwowany wzrok przeklinając samego siebie przez swoje naturalne bodźce zazdrości. — Wiesz.. — wzdycha, po czym przygląda się dziewczynie, która wygląda mu jakoś znajomo. — Ciebie chyba znam — mruży zamyślony swoje oczy. — Ale nie mam pamięci do biedaków — wzrusza ramionami odwracając się tyłem do dwójki.
— Ty skur... — syknęła dziewczyna, która chciała rzucić się na chłopaka, jednak ciemnowłosy wszedł jej w drogę.
— Idziesz, Gguk? — zapytał jasnowłosy wchodząc z windy.
— Zaraz przyjdę — odpowiedział mu, a dwudziestolatek spojrzał z rozgniewaniem na niego i jego towarzyszkę.
— Masz dziesięć minut, zanim wpadnę w furię — oznajmił odchodząc w stronę gabinetu prezesa. Gdy winda zamknęła się Jungkook odetchnął z ulgą i spojrzał na osiemnastolatkę.
— Co ty tutaj robisz? — zapytał ją ze zdenerwowaniem w oczach.
— Chyba to ty powinieneś mi powiedzieć, co ty tutaj robisz, oppa! — krzyknęła pretensjonalnie. — I to jeszcze z tym skurwielem!
— Wykonuję moją zemstę — odparł ze spokojem w głosie, a dziewczyna pokręciła w niedowierzaniu swoją głową.
— Twoją zemstą jest towarzyszenie temu rozkapryszonemu chłopakowi i sprzątanie po nim? — uniosła kpiąco brwi, a Jungkook chwycił za jej ramiona.
— Słuchaj mnie. Ja mam swój plan i nie zamierzam rzucać się z nożem niespostrzeżenie. Zabić go w taki sposób, to tak jakby umrzeć bez wiedzy i poczucia winy — warknął z gniewem, a dziewczyna zlękła się jego tonem.
— Czekałam dwa lata, żeby ten śmieć pojawił się w tej firmie... a ty odebrałeś mi możliwość zemsty — szepnęła odwracając wzrok. — Pragnę pomścić Jirae.. a ty co robisz? — zapytała wprost.
— Ja? Rozkochuje go w sobie — odpowiedział zaskakując dziewczynę swoimi słowami.
— Oppa!
— Zaufaj mi, Seugil. Pomszczę ją i jego kara będzie okrutna. Nie rób niczego na własną rękę — rzekł patrząc z desperacją w jej oczy. — Przyjdź wieczorem do mnie i porozmawiajmy, proszę.. — dodał, a dziewczyna patrzyła niepewnie w oczy starszego.
— Niech ci będzie — szepnęła, a gdy drzwi windy otworzyły się na jedenastym piętrze dziewczyna minęła Jungkooka. — Dam ci szansę, oppa — zwróciła się w jego stronę.
— Dziękuje — szepnął, zanim drzwi windy zamknęły się. Jungkook zamknął swoje oczy czując ulgę dzięki temu, że udało mu się powstrzymać dziewczynę. Nie chciał, aby marnowała sobie życie przez jego siostrę, która z pewnością nie chciałby tego dla niej.
W tym samym czasie Taehyung wszedł do gabinetu swojego ojca, który zaskoczył się jego obecnością w firmie. — Taehyung. Co cię sprowadza tutaj? — zapytał wstając ze swojego fotela, gdzie podszedł do syna, który bezradnie wtulił się w zaskoczonego ojca. Mężczyzna objął go swoimi ramionami widząc, że Taehyung tego właśnie potrzebuje. Objął dłonią tył głowy dwudziestolatka, gdzie jego palce wsunęły się między jasne kosmyki włosów. — Co się stało? — zapytał przysuwając nos do jego pięknie pachnących włosów.
— K-kochasz mnie, tatusiu? — zapytał z drżeniem w głosie, gdy jego policzek przywarty był do klatki piersiowej wyższego.
— Oczywiście, że tak — odpowiedział od razu
— W-więc wybaczyłbyś mi wszystko? — zapytał nie mogąc powstrzymać łez, które cisnęły się w jego oczach czując zbyt wiele niepewności, co do własnego życia i zachwianej w nim równowagi.
— To zależy, co zrobiłeś — westchnął głęboko mężczyzna. — Czy zrobiłeś coś Dongseokowi? — zapytał.
— N-nie — skłamał. — A-ale j-jeśli pokochałbym kogoś, kto nie jest nim, a jest na przykład biedny, to zaakceptowałbyś nas, tatusiu? — zapytał niepewnie, a mężczyzna słysząc jego słowa zmarszczył swoje brwi, gdzie chwycił za ramiona syna, by odsunąć go od siebie.
— Taehyung, nawet nie mów takich niedorzecznych rzeczy — pokręcił głową. — Mam nadzieję, że mówisz to tylko dla porównania, bo dobrze wiesz, jakie jest moje zdanie na ten temat. Żaden nędzarz nie jest ciebie wart. To ja wybieram dla ciebie odpowiednią osobą, a Dongseok jest idealny. Żaden biedak nie będzie w stanie dać ci życia na jakie zasługujesz i w jakim się wychowałeś, więc dobrze wiesz, że takiej zdrady z twojej strony nie zniósłbym — rzekł z powagą w oczach, a Taehyung spuścił swoje oczy. — Czuję się bezpieczniej, kiedy mam cię przy sobie i wiem, że jesteś bezpieczny — uśmiechnął się, gdzie ujął między palce delikatny podbródek blondyna.
— Tak myślałem.. — szepnął zagryzając się nerwowo na dolnej wardze, gdzie mężczyzna przyglądał się z uwagą jego wargom.
— Nie rozumiem, co wzięło cię na ten temat — odsunął się od syna, gdzie stanął przy swoim biurku. — Powiedz mi lepiej, jak udał się wyjazd — zażądał.
— Nie było źle.. — westchnął przeciągle. — Przyjąłem uczucia Dongseoka — oznajmił zaskakując ojca swoimi słowami.
— Cieszy mnie to. Wiedziałem, że ten wyjazd wam pomoże — rzekł z zadowoleniem, a Taehyung nie był tego samego zdania. — Pod koniec miesiąca weźmiecie ślub i będziesz mi wdzięczny za to — rzekł wyciągając rękę w stronę chłopaka, który nie chcąc sprzeciwiać się ojcu podszedł powoli do niego chwytając za jego dłoń, gdzie niefortunnie potknął się o swoje stopy wpadając twarzą prosto w krocze ojca, by zaraz twardo upaść na kolana. Mężczyzna spojrzał na syna, który objął palcami swoją twarz i obolały nos.
— Przepraszam, tato — potarł swój nos, po czym spojrzał zażenowany na ojca, który pokręcił rozbawiony głową.
— Jesteś niezdara, ale to chyba żadna nowość — zaśmiał się poprawiając swój krawat.
— Na to wygląda — westchnął ciężko. — Mam do ciebie proś.. —zatrzymał się, gdy usłyszał pukanie do drzwi.
— Proszę — zawołał prezes, a do środka wszedł ciemnowłosy ochroniarz. — Witam, panie Jeon — uśmiechnął się w jego stronę prezes.
— Witam — pochylił głowę przed prezesem, po czym spojrzał ze zmieszaniem na klęczącego przed mężczyzną Taehyunga.
— Dobrze, że pan Jeon już jest, bo właśnie o nim chciałem z tobą porozmawiać, tato — oznajmił Taehyung, który powstał na równe nogi otrzepując swoje kolana.
— O co chodzi? — zapytał prezes, gdy zmieszany Jeon podszedł do Taehyunga, który zerknął na niego ukradkiem.
— Skoro przyjąłem Dongseoka, jako mojego narzeczonego i za niecały miesiąc ma być nasz ślub, to chciałbym, abyś zdjął ze mnie ochroniarza. Nie potrzebuje już go, a przecież i tak był za karę, czyż nie? — wysilił się na uśmiech kładąc swoją dłoń na ramieniu zaskoczonego bruneta.
— Ale dlaczego? — zapytał zmieszany prezes.
— Po prostu chcę, żebyś go zwolnił!
~
Witajcie^^
Wybaczcie, że tak późno dodaje ^^'
Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Powiedzmy, że Taehyung jest w stanie wiele poświęcić dla Jungkooka, co właściwie wcześniej nie było możliwe z jego charakterem. Jednak czy pozbycie się go jest dobrym pomysłem?Widzimy się w środę! ^^
Zostawcie po sobie:
Głosy i Komentarze
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top