|Przyjęcie|
Dziękuje za 15k wyświetleń 💜
Rozdział będzie wyjątkowo jeden w tym tygodniu, ale jest za to długi. Następny pojawi się 30.12.2020 💜 Miłego czytania🥰
Jungkook leżał w swoim łóżku w posiadłości Kimów, gdzie wzrok wbity miał w sufit. Była późna godzina, a go nawiedzały najgorsze myśli i obawy, co do jutrzejszego dnia. Nie chciał iść na urodziny Hyulee, tym bardziej z Taehyungiem. Obawiał się tego, co mogło nowego przyjść do głowy Hyulee i Namjoona, którzy chcieli go za wszelką cenę powstrzymać przed kontynuowaniem tej zemsty.
Zagryzł się nerwowo na dolnej wardze, próbując wykombinować cokolwiek na swoją obronę w zależności z czym postanowi wyskoczyć dwójka podczas małego przyjęcia. — Co ja mam z nimi zrobić? — szepnął zirytowany, gdzie dłonią zmierzwił swoje przydługawe włosy. Spojrzał od niechcenia w stronę biurka, gdzie stał wygrany przez Taehyunga tygrysek, który jak na złość ustawiony był tak, że patrzył na niego. — Nie patrz tak — mruknął podnosząc się do siadu, gdzie podszedł do maskotki, którą położył pyskiem do drewna.
Słysząc pukanie do drzwi, zmarszczył swoje brwi, by podejść do wyjścia z pokoju i otworzyć drzwi. Widząc prezesa Kima, nieco się zaskoczył. — W czym mogę panu pomóc? — zapytał mężczyznę, który wyglądał na przepracowanego.
— Wybacz za tę godzinę, panie Jeon. — rzekł z ciężkością w głosie. — Ale nie wiem, czy uda mi się jeszcze przed wyjazdem z panem porozmawiać, a to jednak jest dla mnie bardzo ważne — powiedział z powagą w głosie.
— Nic nie szkodzi. Proszę mówić — powiedział ze spokojem w głosie.
— Chciałbym, żebyś uważał na mojego syna podczas wyjazdu do Jeju — powiedział z powagą w oczach, a Jeon zmrużył swoje oczy wsłuchując się z uwagą w jego słowa. — On jest bardzo podstępny i obawiam się, że może próbować coś kombinować, aby uniknąć wspólnego czasu z Dongseokiem. Bardzo zależy mi na tym, aby oni się do siebie zbliżyli — dodał.
— Proszę wybaczyć, ale ja nie jestem dobry w swatkach — zaśmiał się krótko pod nosem, czując się jak w jakiś nieśmiesznym serialu. Nie chciał w ogóle mieszać się do tej relacji, tym bardziej, że zależało mu na zatrzymaniu Taehyunga przy sobie.
— Nie chce, żebyś się nimi zajmował. Dongseok sobie poradzi z Taehyugiem. Chcę, żebyś tylko uważał na to, co mój syn robi podczas nieuwagi Dongseoka — wyjaśnił ochroniarzowi, który przytaknął w zrozumieniu głową.
— Postaram się uważać na niego i wciąż być, jak jego cień — wysilił się na nieszczery uśmiech.
— Wiem, że mogę na pana liczyć — uśmiechnął się poklepując bruneta po ramieniu.
— Oczywiście — przytaknął lekko głową.
— Już nie będę panu zawracał głowy. Proszę odpoczywać — rzekł sympatycznie, po czym odszedł zostawiając Jeona samego. Chłopak po odejściu właściciela powrócił do swojego pokoju, gdzie zamknął za sobą drzwi.
— Ty nawet nie wiesz komu ufasz — prychnął pokręcając głową.
~
Następnego dnia, Taehyung z zadowoleniem zszedł na dół do jadalni, gdzie czekała na niego ze śniadaniem cała rodzina. Zajął swoje miejsce przy przyrodniej siostrze, która spojrzała na niego kpiąco, jednak blondyn nie zważał na jej dziecinne spojrzenia będąc w zbyt dobrym nastroju, by ktokolwiek mógłby go zniszczyć.
— Nasz wyjazd, aż tak bardzo ciebie cieszy? — zapytał z chytrym uśmiechem Dongseok, który uważnie przyglądał się Taehyungowi.
— Akurat ten wyjazd doprowadza mnie do płaczu — odpowiedział wprost wzruszając ramionami.
— Mój brat zasługuje na większy szacunek, tym bardziej, że ma za jakiś czas być twoim mężem — stwierdziła siedząca obok niego Jihyuna.
— Myślałem, że takie małe pozerki nie posiadają języka, by wypowiadać się na jakikolwiek temat. Zgiń — mruknął z chłodem, chwytając z zadowoleniem za pałeczki. — I kto powiedział, że niby on będzie moim mężem? — parsknął głośno.
— Ja — donośny i stanowczy głos prezesa rozniósł się w pomieszczeniu, przez co wszystkie pary oczu zwróciły się w jego stronę.
— Tatuś.. — przeciągnął od niechcenia. — Nie wiedziałem, że dzisiaj będziesz w domu — wysilił się na nieszczery uśmiech.
— Nie muszę się chyba zapowiadać — mruknął zasiadając na głównym miejscu przy stole.
— Cieszę się kochanie, że dzisiaj z nami zjesz — powiedziała przesłodzonym tonem Mirae, a Taehyung wywrócił oczami.
— Wyjątkowo dzisiaj zjem z wami, ale od jutra już czasu nie będę miał. Chociaż Dongseok potrzebny jest mi firmie jako mój przyszły zastępca, to muszę pozostawić go Taehyungowi — powiedział z zadowoleniem.
— Ale możesz go sobie brać mi nie jest potrzebny — powiedział z chytrym uśmiechem jasnowłosy, gdzie zamknął się, gdy ojciec spiorunował go wzrokiem.
— Ciebie nie pytam już o zdanie. Zawiodłem się na tobie i nie mogę ci ufać. Musisz zaakceptować Dongseoka i jak najszybciej za niego wyjść — rzekł stanowczym tonem, a cała rodzinka Kang uśmiechnęła się w zadowoleniu, gdy prezes był już zdecydowany.
— A co ci się tak śpieszy z tym ślubem? — zapytał z niedowierzaniem Taehyung. — Mam szkołę i własne problemy. Taki marny narzeczony, jak Dongseok nie jest mi do szczęścia potrzebny — mruknął wskazując palcem na Dongseoka, który zmarszczył w zdenerwowaniu swoje brwi.
— Ale czas na szmacenie się z byle kim, to masz czas — rzekł oschle Dongseok.
— Moja dupa, moja sprawa — warknął zirytowany.
— Dość — podniósł głos prezes. — Twoje ciało nie jest twoją sprawą! Nie pozwolę na to, żebyś się tak nie szanował. Wcześniej próbowałem jakoś twoje zachowanie usprawiedliwiać, ale to już się skończyło — rzekł surowym tonem, a Taehyung patrzył na niego z rozgniewaniem i żalem.
— Dlatego chcesz, abym wziął ślub z osobą, która chciała mnie wykorzystać?! — podniósł zdenerwowany głos.
— Sam go do tego sprowokowałeś szmacąc się z jakiś śmieciem! — krzyknął, a w oczach Taehyunga zebrały się łzy zdenerwowania i bezsilności.
— Jesteś głupcem! — krzyknął wstając na równe nogi, a prezes uderzył pięścią w stół.
— Jak śmiesz w taki sposób obrażać własnego ojca?! — wykrzyczała w zdenerwowaniu Mirae, która stanęła w obronie małżonka.
— Gdyby był dobrym ojcem nie musiałbym go tak nazywać. Dlaczego mam kurwa znosić twojego syna i akceptować go jako narzeczonego?! — zapytał z żalem.
— Bo ty nie jesteś w stanie kierować samodzielnie swoim życiem — odpowiedział prezes Kim. — Zrozum, że wszystko co robię jest dla twojego dobra, Taehyung. Teraz możesz się rzucać i sprzeciwiać, ale za jakiś czas będziesz mi za to wdzięczny — powiedział starając brzmieć spokojnie, a Taehyung niedowierzał w to, co mówił jego ojciec. — Dongseok będzie twoim bezpieczeństwem w przyszłości. Zaakceptuj to i podczas tego wyjazdu spróbuj potraktować go poważnie. Zrozumiałeś? — zapytał, a dwudziestolatek zacisnął swoje drżące usta i opuścił głową, czując się bezsilnie przed swoim władczym ojcem.
— Z-zrozumiałem — szepnął, a jego słowa zadowoliły Mirae i jej dzieci.
— Wyjazd pomoże wam obojgu zbliżyć się do siebie — rzekł ze spokojem prezes. — Dlatego zacznij traktować Dongseoka, jak swojego narzeczonego, albo wolisz poddać się przymusowemu odwykowi — sprostował, a jasnowłosy spojrzał na niego z bezsilnością w oczach. — Po waszym ślubie zostaniesz ubezwłasnowolniony, aby nie doszło do twojego powrotu do nałogu — dodał.
— A-ale ja sobie radzę i nie biorę — powiedział z drżeniem w głosie, starając się nie rozpłakać z całej bezsilności.
— Robisz to tylko dlatego, że masz motywację i obawiasz się ożenku. Gdy spróbuję ci odpuścić i tak wiem, że wrócisz do nałogu, dlatego nie widzę sensu przeciągania tego — stwierdził mężczyzna.
— Jesteś nie fair, tato! Mówiłeś zupełnie co innego, a ja próbowałem się dostosować i zrezygnowałem z imprezowania oraz narkotyków, ale teraz to się kurwa wal, kłamca! — krzyknął zdenerwowany, by odejść pośpiesznie od stołu.
— Taehyung! — zawołał za chłopakiem, który w ogóle nie zamierzał się zatrzymywać.
— Porozmawiam z nim — rzekł Dongseok, który wstał od stołu, by ruszyć za młodszym.
— Co ja mam z nim zrobić? — pokręcił zrezygnowany głową.
— Myślę, że robisz dobrze, kochanie — rzekła ze spokojem Mirae. — On się buntuje, ale robisz to wszystko dla jego dobra — dodała z przekonaniem.
— Wiem. Nie zamierzam wątpić w moje decyzje, wiem co jest dobre dla mojego syna. To ja jestem panem — rzekł z pewnością w głosie. — Tylko jak ujarzmić takiego chłopaka.. — westchnął ciężko.
— Dongseok sobie z nim poradzi — powiedziała kładąc swoją dłoń na ramieniu męża.
— W to nie wątpię. Mój syn może i udaje silnego, ale jest wciąż tym samym dzieckiem..
~
Zdenerwowany Taehyung szedł w stronę zaparkowanego samochodu, gdzie w drodze zatrzymał go Dongseok, który chwycił z siłą za jego rękę. Dwudziestolatek zwracając się przodem do chłopaka nie potrafił nie okazać mu swojego gniewu. — Czego ty jeszcze chcesz?! — warknął z gniewem w głosie, gdzie próbował wyrwać swoją rękę z silnego uścisku Dongseoka.
— Mówiłem ci już wcześniej, że mnie nie unikniesz, ale niedowierzałeś — rzekł z triumfem. — Twój ojciec nie zrezygnuje ze swoich planów i czy tego chcesz, czy też nie, będziesz musiał znosić mnie jako swojego przyszłego męża — dodał z zadowoleniem, a ciężko oddychający Taehyung opuścił swoją głowę zaciskając swoje wargi.
— Prędzej zaćpam się na śmierć, niż... — przerwał, gdy poczuł zimną dłoń chłopaka na swoim policzku.
— Przestań bredzić i tak nie masz odwagi na zrobienie czegoś tak głupiego — zaśmiał się kpiąco, a jasnowłosy zmarszczył w zdenerwowaniu swoje brwi.
— Nic o mnie nie wiesz i nie udawaj, że tak jest. Jestem zdolny do wielu szalonych rzeczy, a śmierć.. nie boję się jej! — wycedził przez zęby, próbując ponownie wyrwać z uścisku chłopaka swoją rękę.
— Musisz podporządkować się ojcu, bo to on ma ostatnie zdanie do powiedzenia. Wiesz, że źle skończysz cały czas próbując się mu przeciwstawiać — uśmiechnął się pewnie.
— Mam cię już dość! — krzyknął bezsilnie. — Nie rozumiem do czego jestem ci potrzebny i dlaczego tak zależy ci na naszej relacji, ale ja ciebie nie lubię i nigdy nie zaakceptuje! — dodał, a Dongseok zmarszczył swoje brwi w zdenerwowaniu.
— Bo w przeciwieństwie do ciebie ja przez ciebie szaleję — rzekł niewzruszony, by zaraz wpasować się w usta zaskoczonego Taehyunga, który próbował odsunąć od siebie chłopaka, jednak im bardziej się opierał, ten tym mocniej napierał na jego wargi. Trzymał silnie jego ramiona nie chcąc pozwolić mu uciec, gdy ustami napierał na niereagujące wargi dwudziestolatka, z którego oczu uciekły łzy bezradności. Taehyung czuł z każdą chwilą coraz to silniejsze pragnienia wykrzyczenia wszystkiego, co leżało mu na duszy, jednak był zbyt bardzo zamknięty w sobie, aby odważyć się na okazanie czegoś takiego, jak słabość.
Gdy chłopak odsunął się od niego, czuł duszność, która odbierała mu mowę, przez co nie był nawet w stanie się odezwać. — Widzisz? — uniósł pewnie brew, gdy patrzył na osłupiałego chłopaka we łzach. — To nie było wcale takie trudno. Wolę, jak tak milczysz i nie protestujesz, dzięki temu wyjdzie ci to na dobre — rzekł z zadowoleniem, gdzie starł z policzka Taehyunga nagromadzone gorzkie łzy. — Wystarczy się tylko poddać i być posłusznym — rzekł melodycznym tonem. — Miłego dnia, kochanie — uśmiechnął się, by odejść od milczącego blondyna, który po jego odejściu zacisnął drżące dłonie.
Ruszył powoli do swojego samochodu, gdzie zajął miejsce przed kierownicą. Zamykając za sobą drzwi pojazdu, oparł swoje plecy na fotelu patrząc beznamiętnie w przednią szybę. Zacisnął swoje wargi w kolorze maliny, czując wewnętrzną frustrację i obrzydzenie do samego siebie. Potępiał własne zachowanie i słabość wierzenia, że musi się podporządkowywać ojcu. Zdenerwowany zaczął uderzać bokiem głowy w boczną szybę, gdzie zadawał sobie ból. — Głupi, słaby, beznadziejny... — zatrzymał się, gdy usłyszał otwieranie drzwi obok, przez co spojrzał w stronę Jungkooka, który zajął miejsce pasażera. — Co tutaj robisz? — zapytał słabo. — Nie wzywałem cię — zauważył.
— Wiem, ale jestem twoim cieniem i muszę podążać praktycznie wszędzie za tobą — odparł dumnie, a jasnowłosy uniósł w niedowierzaniu brew.
— Do kibelka również? — zapytał nutką kpiny.
— O kibelku wzmianki nie było u szefa — odpowiedział przykładając palec wskazujący do swojego podbródka.
— Chce być sam, Jungkook — westchnął ciężko przenosząc wzrok na przednią szybę, a wyraz twarzy bruneta spoważniał, gdy spojrzał z uwagą na profil młodszego.
— Myślę, że nie chcesz być sam. Mówisz tak, bo nie chcesz okazać przed kimś takim, jak ja własnej słabości — rzekł z powagą w głosie, a Taehyung zacisnął palce na kierownicy. — Wybacz, ale okazałeś już ją, gdy na mnie spojrzałeś, więc nie licz na to, że zostawię cię samego, kiedy widzę, że mnie potrzebujesz — dodał surowym tonem, a głowa młodszego bezsilnie zawisła przed kierownicą.
— M-masz rację...Tak kurwa masz ją! — podniósł bezsilnie głos, który załamywał się wraz z jego ciężkim oddechem. — Nie chce przed tobą okazywać najgorszej strony mnie, której tak bardzo nienawidzę, którą tak bardzo gardzę — wyznał przez łzy, które ociekały po jego porcelanowej skórze. — Nie chcę! Więc daj mi spokój! — wykrzyczał, a Jungkook patrzył na niego z kamiennym wyrazem twarzy.
— Spójrz na mnie — polecił, jednak młodszy, ani drgnął. — Spójrz, Taehyung! — podniósł nieco ton, a jasnowłosy niepewnie spojrzał w jego stronę. — Gardzić można sobą, gdy zrobi się coś naprawdę złego, a nie przez to, że syn twojej macochy cię pocałował. Nie bądź dla siebie okrutny i nie udawaj cały czas kogoś, kim nie jesteś — rzekł ze zdenerwowaniem, a Taehyung zmarszczył w zdenerwowaniu swoje brwi.
— Skąd ty niby możesz wiedzieć, czy udaje? — zapytał wprost.
— Czasami chciałbym wiedzieć... nie ważne — odwrócił zdenerwowany wzrok. — Wiem, że próbujesz być silny, żeby nie okazać słabości przed Dongseokiem, ale jego nie oszukasz, ani własnego ojca, bo oni znają cię najlepiej. Twój sposób bycia nie jest żadnym rozwiązaniem — powiedział patrząc z chłodem w przednią szybę, a Taehyung przyglądał się z uwagą profilowi ochroniarza.
— Wiem.. — szepnął odwracając wzrok. — Ale co ja mam zrobić? N-nie mogę sprzeciwić się ojcu...j-ja nie potrafię — pokręcił bezsilnie głową. — Bez niego jestem nikim.. nie poradzę sobie, a nie jestem w stanie zaakceptować jego wizji dla mojej przyszłości — powiedział ze smutkiem w głosie. — Co ja mam zrobić, Jungkook? Proszę, pomóż mi.. — spojrzał na niego z desperacją w oczach, gdzie zacisnął swoje palce na jego ramieniu mężczyzny, gdy ten pozostawał niewzruszony.
— Nie wiem, czy prosisz odpowiednią osobę, Tae — westchnął głęboko, po czym spojrzał w zasmucone oczy dwudziestolatka. — Ale jedynym sposobem jest przetrwanie bez wsparcia ojca i usamodzielnienie, ale to jest zdanie tylko prowincjusza — rzekł wprost, a Taehyung otworzył szerzej swoje oczy.
— N-nie — pokręcił wystraszony głową. — Mój ojciec nigdy nie zgodzi się na to, abym się usamodzielnił. Nigdy nawet mi przez myśl coś takiego nie przeszło. On nie wybaczyłby mi czegoś takiego.. znam go i wiem, że najbardziej na świecie nie toleruje nieposłuszeństwa i zdrady — powiedział przełykając z trudem ślinę.
— Czyli chcesz godzić się na życie z Dongseokiem? — uniósł brew.
— Tego nie powiedziałem — zauważył. — T-ty nie jesteś w stanie mnie zrozumieć i mojego życia.. sam sobie nie poradzę — rzekł zamykając z ciężkością swoje powieki. — Więc jeśli ojciec nie da mi innego wyboru, to.. to będę musiał mu ulegnąć — dodał, a Jungkook zmarszczył zdenerwowany swoje brwi.
— Zdradziłeś już go zakochując się we mnie. Chcesz im ulec i zrezygnować z tego co mamy? — zapytał z niedowierzaniem w głosie, a załamany dwudziestolatek złapał się za głowę.
— T-tutaj pojawia się kolejny problem.. N-nie potrafię zrezygnować z ciebie — powiedział czując, że przez ten cały zamęt w głowie oszaleje.
— Pozwól, że ci to ułatwię — westchnął ciężko ciemnowłosy, który opuścił pojazd. — Problem sam się usunie, żeby ułatwić ci życie i wybory — mruknął z chłodem, a młodszy spojrzał w jego stronę zmieszany.
— Jungkook, to nie tak.. — pokręcił bezsilnie głową. — Chodzi o to, że...
— Wiem — przerwał mu. — Nie potrafisz walczyć, o naszą miłość. Chcę ci to tylko ułatwić, Tae. Nie chce na ciebie napierać i komplikować ci życia. Skoro nie potrafisz sprzeciwić się ojcu, to równie dobrze możemy to zakończyć bez żadnego żalu — zamknął za sobą drzwi, by zaraz odejść. Zostający samotnie w samochodzie Taehyung, oparł czoło o kierownicę nie wiedząc, co począć.
— Ale ja nie mogę z ciebie zrezygnować — zapłakał głośno będąc na skraju załamania. Czuł się, jakby stał nad wysokim klifem i wahał się przed skoczeniem w nieznane, a miłość do Jungkooka, tym właśnie była. — Nie z osoby, którą tak bardzo kocham...
Jungkook w całym rozgniewaniu udał się do ogrodu, gdzie usiadł na schodach przed altanką. Czuł się rozgoryczony, po tej rozmowie i tym, co musiał zobaczyć przed tym wszystkim. Obawa przed obrotem całej sytuacji naprawdę zaczynała się komplikować, a mu pozostawało zmierzyć się z tym wszystkim, stawiając wszystko tylko na jedną kartę, która zmierzała tylko w jednym kierunku.
Wiedział, że Taehyung nie będzie w stanie zrezygnować z niego. Dlatego czuł się pewny wygranej, jednak do tego wszystkiego potrzebna była jeszcze siła i naiwność Kim Taehyunga.
— Teraz niech wszystko toczy się, jak powinno...
~
Taehyung zaparkował przed pobliską kawiarnią niedaleko uniwerku Seokjina. Opuścił pojazd, gdzie przed wyjściem poprawił stan swojego wyglądu. Zaczerwienione oczy od płaczu nie były ładnym widokiem, a on nienawidził pokazywać się publicznie, jak jakiś pokrzywdzony biedak z ulicy. Wszedł pewnym krokiem do lokalu, gdzie zawsze przesiadywał podczas długich przerw jego przyjaciel i Lenka. Podszedł do ich stoliku, gdzie zajął sobie wolne miejsce.
— Księżniczka się pojawiła. W końcu wypuścili cię z twojej wierzy? — zapytała z rozbawieniem Lenka.
— Żebyś wiedziała, że tak — wysilił się na uśmiech. — Potrzebuje jakiegoś koksu i to już — powiedział opierając swoje roztrzęsione dłonie na stoliku, a dwójka spojrzała na niego z zaskoczeniem.
— Nie. Miałeś przestać! — powiedział ze zdenerwowaniem Seokjin.
— Jin, kurwa nie matkuj mi i załatw mi coś mocnego — rzekł cały roztrzęsiony.
— Widać, że jest na głodzie — stwierdziła Lenka.
— Chyba nafaszerowany stresem — poprawił ją Jin, który chwycił za dłonie przyjaciela. — Oddychaj spokojnie, Taehyung. Teraz jesteś zdenerwowany i działasz zbyt pochopnie — rzekł ze spokojem chłopak, a jasnowłosy starał się słuchać jego słów. — Wdech i wydech — szepnął, a Taehyung stosował się do jego rad biorąc głęboki wdech i wydech. — Lepiej? — zapytał z nadzieją w oczach.
— Nie — pokręcił głową, a Seokjin złapał się za głowę.
— Zaraz przyjdę — rzekła Lenka, która wstała od stołu pozostawiając dwójkę.
— Co się stało? — zapytał ze zmartwieniem chłopak.
— Mój ojciec, Dongseok i Jungkook.. nie wiem, co mam robić — powiedział nerwowo, a Jin za nic nie potrafił go zrozumieć.
— Mów po kolei, spokojnie — poprosił.
— B-bo mój ojciec, chce żebym wziął ślub z Dongseokiem, a ja mam im ulec.. Jungkook jest zły, b-bo nie walczę o nas i chce zakończyć naszą relację, a bez niego to już w ogóle sobie nie poradzę, Jin.. — powiedział ze smutkiem, a Jin patrzył z zaskoczeniem na przyjaciela, którego po raz pierwszy w swoim życiu widział w takim stanie, przez jedną jego miłostkę. — Umrę bez niego, rozumiesz?! — chwycił mocniej za dłoń przyjaciela, gdy po jego policzku sunęła się pojedyncza łza.
— Nie przesadzasz zbytnio? — zapytał ze strachem w oczach, a blondyn zaprzeczył ruchem głowy.
— Jeśli go nie będzie, to nie mam po co żyć — szepnął pokręcając głową. — D-dlaczego zacząłem mówić przy nim wszystkie moje wątpliwości?! Teraz go stracę i co?! Niech mnie wsadzą do samego piekła, a-ale ja zbyt bardzo go kocham, żeby.. — złapał z trudem oddech.
— Uspokój się, Taehyung — powiedział ze zmartwieniem Seokjin. — Martwię się o ciebie i o to, jak bardzo zaangażowałeś się w relację z własnym ochroniarzem. Myślałem, że to jest coś chwilowego i przejdzie, ale ty już mówisz, o śmierci... proszę cię, ogarnij się — pokręcił głową.
— Nie ogarnę się, jeśli on mnie opuści — chwycił się za głowę. — Nie wiem, co mam zrobić, aby pozbyć się Dongseoka i napierającego ojca — rzekł z bezsilnością w głosie, a Jin patrzył na niego z zaskoczeniem.
— Wow, ciebie naprawdę trafiło — powiedział z niedowierzaniem. — Taehyung, zamiast się denerwować i stresować, spróbuj działać na zwłokę i nie pozwól mu odejść, skoro tak bardzo go kochasz. Ja osobiście nie mógłbym zrezygnować z mężczyzny, który byłby dla mnie tak ważny — rzekł dumnie, a jasnowłosy spojrzał z niepewnością w jego oczy. — Spróbuj pokazać swojemu ojcu, że Dongseok nie jest ciebie wart, zaś przekonaj ojca do twojego ochroniarza. Myślę, że jeśli przeciągniesz jego pomysł i dasz temu czas, on spojrzy na to z innego punktu widzenia i pominie nawet fakt, że Jungkook jest z innego środowiska. W końcu dla niego liczy się najbardziej twoje bezpieczeństwo — dodał.
— Możesz mieć rację — przytaknął głową. — Jeśli przeciągnę plany ojca chociaż do połowy roku, to może się udać — rzekł z nadzieją.
— Po tym, co odpieprzałeś nie dziw się mu. Chcę dla ciebie wszystkiego, co najlepsze. Niestety chyba zaczął się z tym, zbyt bardzo śpieszyć — wykrzywił nieco swoje usta. — Ale nie możesz teraz rzucić się na koks, bo stracisz wszystko, a przede wszystkim tego przystojniaka — dodał wskazując na niego palcem.
— Masz rację, chyba popełniłbym największy błąd — westchnął głęboko. — Muszę wziąć się w garść i przeprosić Jungkooka. Powiem mu, że będę walczył, o naszą miłość — dodał z pewnością chwytając się w okolice serca.
— I tak ma być — uśmiechnął się, będąc naprawdę dumnym z przyjaciela. — Nie widzieliśmy się jakiś czas, a ty się tak zmieniłeś — pokręcał zdumiony głową.
— To znaczy? — uniósł brew.
— Jesteś bardzo emocjonalny, a to strasznie do ciebie nie podobne — odpowiedział.
— Mam! — zawołała Lenka, która podeszła do ich stoliku, gdzie podała Taehyungowi papierową torbę.
— Lenka, to już się nie przyda — zaśmiał się Seokjin.
— Kurwa, a ja bajerowałam kelnera — rzekła z oburzeniem, a dwójka roześmiała się.
— Na nic twoje bajery, przy takim osobniku, jak ja — dumnie zaczesał palcami swoje ciemne kosmyki włosów. — Skoro twój kryzys zażegnany, to mów, co dzieje się z Jimienem — powiedział, nieco poważniejąc.
— Ma on duże problemy z Misookiem, ale wam tego nie powie. Sam nie dawno musiałem przesiedzieć kilka godzin w areszcie przez tego szczura — mruknął z gniewem, a dwójka słuchała go z uwagą.
— Co ten dupek zrobił? — zapytał Jin.
— Na własne oczy to widziałem, Jin. Misook okładał go pięściami i chciał wykorzystać, rozumiesz? A Jimin jest zbyt wierny i boi się mu sprzeciwić. Byłem na niego zły, ale szkoda mi go.. on nie zasłużył sobie na takie traktowanie. Musimy mu pomóc — powiedział ze zmartwieniem, patrząc w oczy zdenerwowanego Jina.
— Widziałem go posiniaczonego, ale mówił, że to jakieś typy go zaczepiły...jeśli to był ten skurwiel, to ja go zabije! — podniósł zdenerwowany głos. — Zrobię na nim takie tortury, jak Ibiki Morino! — uderzył pięścią w stolik.
— A ten znowu mówi imiona, których nie znam — pokręciła z niedowierzaniem głową Lenka, która zaczesała za ucho pasmo włosów.
— On jest moją inspiracją, kiedy mam te "ciemne" myśli — rzekł dumnie.
— Możesz mu nawet jaja wyrwać, byleby Jimin się od niego uwolnił — rzekł z chłodem jasnowłosy.
— Ale nasz Jimin nie zasłużył sobie na coś takiego — pokręciła głową zmartwiona Lenka.
— My to wiemy, ale ten skurwiel tego nie wie, jeszcze... Ale się dowie, kiedy wbije im na chatę — uśmiechnął się diabelnie Seokjin, który już przetwarzał w swojej głowie wszystkie scenariusze na zabicie Misooka.
— Pierw pamiętaj o tych urodzinach. Przyjdź na siedemnastą, Jin — rzekł z powagą w oczach Taehyung, który nie chciał stawić czoła sam na sam z Namjoonem i Hyulee.
— Pamiętam. Lenka wbijasz tam ze mną? — zapytał dziewczyny.
— Sorki, ale o siedemnastej leci mój serial — odpowiedziała, a dwójka spojrzała na nią z niedowierzaniem. — No co? Akurat tego odcinka nie mogę pominąć, to już finał— powiedziała dumnie.
— Najważniejsze, abyś ty przyszedł, Jin. Naprawdę cię potrzebuję, a zanim się spotkamy na miejscu muszę porozmawiać z J.. — przerwał, gdy Jin zaczął stukać go palcem w ramię. — Co? — zapytał ze zmieszaniem, a Jin wskazał palcem na okno lokalu, gdzie przed kawiarnią stał ciemnowłosy ochroniarz.
— Twój Romeo przybył i chyba pomyślał, jak ty — powiedział z chytrym uśmiechem, a serce Taehyung zabiło niespokojnie w jego piersi, gdy mógł ujrzeć bruneta. — Podoba mi się on. Nie wiem dlaczego, ale wygląda na takiego uparciucha, jak ty. Tylko widać, że on jest gotów zrobić wszystko w przeciwieństwie do ciebie — rzekł z namysłem.
— Chłop, po prostu lepiej zna życie i musiał sam szlifować rączki, aby cokolwiek otrzymać. Nasz Tae jest bardziej, jak księżniczka — powiedziała z rozbawieniem Lenka, która uważnie przyglądała się posturze mężczyzny. — Jesus, co za uda.. — szepnęła pokręcają głową.
— On jest, Taehyunga. Weź się tak nie afiszuj, Lenka — zaśmiał się Seokjin, a Taehyung wstał ze swojego miejsce, gdzie spojrzał na dwójkę.
— Pójdę już, a ty tylko przyjdź — powiedział w stronę Seokjina, który przytaknął ze zrozumieniem głową. Jasnowłosy nie chcąc dłużej zwlekać udał się do wyjścia z lokalu, gdzie zatrzymał się przed wejściem, aby spojrzeć na Jeona, który również spojrzał na niego. Młodszy nie potrafiąc się powstrzymać podszedł szybko do mężczyzny, któremu rzucił się w ramiona, zarzucając ręce na jego szyi. Dłonie ochroniarza zadrżały między ciałem chłopaka, by niepewnie objąć jego zgrane ciało.
Taehyung chowając swoją twarz w zagłębieniu szyi mężczyzny poczuł w końcu ten potrzebny spokój, jednak bolała go myśl, jak postąpił z chłopakiem i ich uczuciami względem siebie. — Przepraszam, Gguk — szepnął. — T-to nie tak, że ciebie nie kocham, ale wtedy w samochodzie czułem się bezradny...chcę walczyć o naszą miłość — powiedział z przeżyciem czując, że z tych wszystkich uczuć do mężczyzny oszalał.
— To ja przepraszam. Byłeś wtedy zgubiony, a ja niepotrzebnie źle to odebrałem — westchnął cicho, a dwudziestolatek odsunął swoją twarz od jego szyi, by móc spojrzeć w węglowe tęczówki Jeona.
— Przez mojego ojca i Dongseoka zacząłem w siebie wątpić. Wybacz mi to — powiedział ze smutkiem w oczach. Jungkook uśmiechnął się słabo, po czym objął dłonią policzek blondyna.
— To jest zrozumiałe, że mogłeś wątpić. Nie mam prawa, aby cię za to potępiać — rzekł ze spokojem w głosie. — Byłem trochę, a może bardzo zły... przez to, co zobaczyłem. Widok innego mężczyzny przy tobie potrafi doprowadzić mnie do szału — wyznał przed chłopakiem, który czuł się źle, przez to, co robi Jungkookowi.
— Przysięgam, że zrobię wszystko, aby zmienić wolę mojego ojca — powiedział obejmując opuszkami palców dłoń bruneta na jego policzku. — Postaram się małymi kroczkami przekonywać go do ciebie — dodał z pewnością w oczach.
— Tae... — westchnął głęboko. — Twój ojciec nie wygląda na osobę, która z przyjemnością zmienia zdanie, co do własnych decyzji. Dla niego jestem tylko zwykłym pracownikiem, który nawet nie jest godzien ubiegać się o twojego względy — rzekł z ciężkością w głosie.
— Zmienię to i przekonam go. Nie odpuszczę, dopóki nie zrezygnuje z własnych przekonań. Gdy będzie odpowiednia chwila powiem mu, że to ciebie kocham i to z tobą pragnę być — oznajmił nie widząc przed własnymi celami, żadnych przeszkód. Zawsze był pewny, że to, co pragnie jego ojciec mu z przyjemnością ofiaruje. Z Jungkookiem nie mogłoby być inaczej.
— Jesteś zbyt pewny siebie, ale skoro tak mówisz, to wierzę w ciebie — uśmiechnął się delikatnie, co odwzajemnił dwudziestolatek.
— Zawsze jestem pewny siebie, jeśli na czymś bardzo mi zależy — rzekł dumnie. — Poza tym...chyba trzeba zacząć zbierać się na urodziny twojej byłej dziewczyny — powiedział melodycznie odsuwając się od chłopaka, którego chwycił za dłoń.
— Myślałem, że może zmieniłeś, co do tego zdanie i jednak nie pójdziemy — westchnął zrezygnowany.
— Ja tak szybko sobie nie odpuszczam, Gguk — uśmiechnął się ukazując przed starszym szereg swoich zębów, a ciemnowłosy delikatnie zmrużył swoje oczy.
— Czekam na dzień, kiedy nazwiesz mnie "kochaniem", czy cokolwiek.. — mruknął pod nosem, po czym zerknął w stronę lokalu, gdzie przy szybie stały dwie osoby. Widząc przyjaciół Taehyunga, którzy ewidentnie mu kibicowali, zaśmiał się pod nosem.
— Nie potrafię mówić, tak otwarcie.. czułych słówek. Może ty oglądałeś dużo romantycznych seriali, ale ja zawsze starałem się unikać czegoś takiego i.. no, jakoś nie może mi to przez język przejść — burknął pod nosem, po czym zdezorientowany spojrzał w stronę, gdzie patrzył z rozbawieniem Jungkook. Widząc przy szybie Jina i Lenkę z kartkami "Dajesz, Tae" i "JK, co za uda!", przywalił sobie z otwartej dłoni w czoło. — Nie przejmuj się nimi — wysilił się na uśmiech, gdzie zaraz chwycił za ramię mężczyzny, którego odciągnął od lokalu. Widząc, jak chłopak spuszcza głowę i wlepia wzrok na swoje nogi, zatrzymał się w miejscu. — Co ty robisz? — zapytał.
— Patrzę na moje uda — odpowiedział mu, chwytając się za swoje twarde uda, a Taehyung z wrażenia ledwo przełknął ślinę. — Coś jest z nimi? — zapytał pod nosem. Taehyung objął dłońmi swoje policzku, starając się zadać swojej skórze, choć trochę chłodu.
— Są świetne. Takie silne i twarde, że.. mógłbyś mnie nimi.. — zatrzymał się, gdy napotkał dzikie spojrzenie ochroniarza.
— Mógłbym, co? — uniósł chytrze brew, a młodszy odwrócił nerwowo wzrok.
— Cholerna Lenka.. — mruknął pod nosem. — Mógłbyś reklamować bieliznę Celvina Kleina — wysilił się na szeroki uśmiech, a chłopak patrzył na niego podejrzliwie. — Chodźmy już lepiej — chwycił za jego dłoń, ciągnąc chłopaka w stronę zaparkowanego samochodu.
~
Popołudniu dwójka przyjechała na osiedle ochroniarza, gdzie odbyć miało się przyjęcie urodzinowe Hyulee. Brunet wysiadł jako pierwszy, gdzie otworzył Taehyungowi drzwi i splątał ich palce, by ruszyć w stronę schodów. Wchodząc na pierwszy poziom minęli mieszkanie Jungkooka, gdzie zaraz musieli wspiąć się po schodach na ostatnie piętro. Po krótkiej drodze przekroczyli próg poddasza, gdzie stał duży i nakryty stół.
Hoseok stał z Yoongim przy grillu, próbując przygotować mięso, a Namjoon z Hyulee kończyli rozstawianie sztućców. Dziewczyna widząc dwójkę odeszła od Namjoona, który spojrzał groźnie w ich stronę.
— Cieszę się, że już jesteście — powiedziała z uśmiechem dziewczyna, która na oko Taehyunga próbowała udawać jakąś perfekcyjną panią, jednak dla niego z marnym skutkiem.
— Wszystkiego najlepszego, wieś.. znaczy się, Hyulee — wysilił się na uśmiech, podając dziewczynie torbę z prezentem.
— Dziękuje — wysiliła się na uśmiech, jednak zaraz szybko zignorowała blondyna, którego odtrąciła ramieniem od Jungkooka. Hyulee z zadowoleniem chwyciła pod ramię Jungkooka, gdy Taehyung spojrzał na nią z niedowierzaniem. — Najbardziej zależało mi, żebyś ty tutaj był, Jungkookie — powiedziała wesoło prowadząc bruneta do stołu.
— Wrrr.. — zazgrzytał zębami dwudziestolatek, który został w tym wszystkich, gdzieś z tyłu. Zdenerwowany ruszył za dwójką, gdzie zajął sobie miejsce obok Jungkooka.
— Zawsze świętowaliśmy wspólnie moje urodziny w Busan. Stęskniłam się za tymi czasami — rzekła wzruszona, a Kim wywrócił mimowolnie oczami.
— Dawne dzieje. Mogłabyś tak nie lamentować — rzekł beznamiętnie ciemnowłosy.
— Jesteście już! — zawołał radośnie Hoseok, który dopiero dostrzegł Jungkooka i Taehyunga. — Zakładałem się z Yoongim, że nie przyjdziecie.. teraz będę musiał mu zapłacić — wydął dolną wargę.
— Ty zawsze przegrywasz — zaśmiał się Min, który przewracał mięso.
— No wiem — mruknął niezadowolony. — Mam nadzieję, że będzie miło. Tym bardziej, że Taehyung pierwszy raz będzie z nami świętował — powiedział z zadowoleniem, a słyszący go Namjoon przewrócił zirytowany oczami.
— Jakby to był powód do zadowolenia — burknął zasiadając naprzeciw siedzącej trójki.
— Ty lepiej niczego głupiego już nie rób — ostrzegł go rudowłosy, który przyniósł talerz z grillowanym mięsem.
— Czy ktoś ma jeszcze przyjść? — zapytał Jungkook, który zauważył jeszcze dwa przygotowane nakrycia.
— Tak — przytaknęła głową dziewczyna, a ciemnowłosy spojrzał na nią z zaskoczeniem, za to dziewczyna posłała mu pewne spojrzenie, gdy tylko zmierzyła wzrokiem Taehyunga, który zajęty był rozmową z Hoseokiem.
— Co ty kombinujesz?! — wycedził przez zęby.
— Chcę tylko nam pomóc i odwieść cię o tej głupiej zemsty — szepnęła ze zdenerwowaniem w głosie. — Nie mogę znieść, że trzymasz tego chłopaka i każesz mu się łudzić, że wszystko co robisz jest miłością. Ta intryga musi się w końcu zakończyć Jungkook, a ty musisz do mnie wrócić. Zrób to chociaż dla Jirae — dodała, a ciemnowłosy zacisnął swoje drżące dłonie, gdy Namjoon z zadowoleniem przyglądał się zdenerwowanemu Jungkookowi.
— Mówiłem, żebyście się nie wtrącali! — krzyknął szeptem. — Kogo ty wezwałaś do pomocy?! — zapytał z rozgniewaniem w oczach, a skołowany Taehyung spojrzał na dwójkę, która przez cały czas coś do siebie szeptała.
— Wszystkiego najlepszego, córeczko! — zawołała starsza kobieta, a wszystkie pary oczu zwróciły się na rodziców Hyulee.
— Twoi rodzice.. — szepnął załamany brunet, który chwycił się za głowę.
— Dziękuje. Siadajcie! — zawołała radośnie Hyulee, a jej rodzice zajęli miejsce obok Namjoona, który z zadowoleniem polał sobie do szklanki zimnego piwa.
— O ile zakład, że ta farsa zakończy się wielką klapą? — szepnął Hoseok do Yoongiego, który spojrzał na niego z rozbawieniem w oczach.
— Znajdź sobie innego naiwnego, co założy się o coś tak oczywistego — parsknął pod nosem, po czym podszedł razem z rudowłosym do stołu, gdzie zajęli sobie wolne miejsca.
— Cieszę się widząc waszą dwójkę razem — powiedziała z zadowoleniem matka dziewczyny, a Taehyung spojrzał na starszą z oburzeniem, po czym na dwójkę, gdzie Hyulee kleiła się do jego Jungkooka. Zdenerwowany zacisnął palce na pałeczkach, gdy Hoseok z Yoongim uważnie mu się przyglądali.
— To nie tak, jak wygląda — mruknął Jungkook, który w całym zdenerwowaniu chwycił za szklankę z piwem.
— Wiemy, jak wygląda cała sytuacja. Nasza Hyulee mówiła nam, że żyjesz tylko dla zemsty — rzekł ojciec dziewczyny, a Taehyung spojrzał ze zmieszaniem na Jungkooka, który prawie rozlał alkohol ze szklanki.
— Dla jakiej zemsty? — zapytał z zaciekawieniem jasnowłosy, a Hoseok z Yoongim już zaczęli rozumieć dzisiejsze zadowolenie Hyulee i Namjoona, którzy przez kilka dni spiskowali potajemnie za plecami Jungkooka.
— Żadnej, nie słuchaj ich — rzekł z ciężkością chłopak.
— Wiem, że może być ci ciężko, Jungkook. Zostawienie naszej Hyulee nie pomoże ci w niczym, a będziesz tylko samotny, po tym co stało się Jir...
— Dość! — podniósł zdenerwowany głos, a wszyscy spojrzeli na niego z zaskoczeniem. — Nie prosiłem o wasze zdanie. To są urodziny waszej córki, więc świętujcie je, a nie zajmujcie się moim życiem. Nie jestem z waszą córką od dwóch lat i nic już tego nie zmieni — rzekł stanowczym tonem musząc pozbyć się ich ze swojej drogi. Taehyung patrzył z zaskoczeniem na chłopaka, który wyglądał na naprawdę zdenerwowanego.
— Jungkook, ty teraz tak mówisz. Twoja matka nie chciałaby tego — pokręciła głową kobieta.
— Och, rozumiem — odezwał się w końcu Taehyung, który zaczął już rozumieć całą sytuację. — To był związek, poprzez rodzinne przysięgi — rzekł z udawanym zdumieniem.
— Kim on jest? — zapytała z oburzeniem matka Hyulee.
— To chwilowy partner Jungkooka — wyjaśniła dziewczyna, a zdenerwowany Taehyung spiorunował ją wzrokiem, zaś Jungkook chwycił się za pulsującą głowę.
— Partner? — uniosła w zdumieniu brwi starsza kobieta, która spojrzała z powagą w czekoladowe oczy arystokraty. — W takim razie, powiedz mi na co jest uczulony Jungkook? — zapytała oczekując na odpowiedź skołowanego blondyna, który nie miał żadnego pojęcia na ten temat, przez co poczuł się naprawdę zgorszony w oczach uczestników przyjęcia.
— Nie wiem — odpowiedział pokręcając lekko głową, a na ustach Hyulee pojawił się triumfalny uśmiech.
— Jakie ma marzenia? — zadała kolejne pytanie, na które chłopak również nie był w stanie odpowiedzieć.
— Nie mam pojęcia — szepnął.
— Co się najbardziej dla niego w życiu liczy? — uniosła kpiąco brew, patrząc z wyższością na Taehyunga, który czuł się z każdym pytaniem starszej, coraz mniejszy.
— Tego też nie wiem — odpowiedział zaciskając swoje dłonie na udach, a zdenerwowany brunet spojrzał na chłopaka, po czym na jego drżące dłonie.
— Niech pani w końcu przestanie zadawać takie zbędne pytania! — wycedził z gniewem.
— To są podstawowe pytania, Jungkook — stwierdziła wzruszając ramionami. — Powiedz dziecko, czy wiesz, co Jungkook lubi najbardziej jeść? Co go rozśmiesza? Jaka jest jego przeszłość? Znasz jego życiowe rozczarowania? Słabości? Zalety? Cokolwiek, co mogłoby świadczyć, że w ogóle nadajesz się na bycie z nim? — pytała miażdżąc blondyna tymi pytaniami.
— Nie, nie wiem niczego! — podniósł zdenerwowany głos, a Hoseok spojrzał ze współczuciem na chłopaka, którego chwycił za jego drżącą dłoń. — Takie pytania zadaje się, przy dłuższym stażu, a nie na początku takiej relacji — pokręcił oburzony głową. — Wiem, że chce pani stać murem za córeczką. Nie krytykuję, ale ode mnie się odwal. Nie pozwolę na to, żeby ktoś w tak prostacki sposób pluł mi w twarz! — zakończył stanowczo, a Namjoon patrzył na niego ze zdumieniem.
— Poradzi sobie — szepnął z zadowoleniem Hoseok, który puścił dłoń blondyna. Jungkook spojrzał na młodszego, który patrzył zawzięcie w oczy starszej kobiety nie okazując przed nią, żadnego strachu. Uśmiechnął się delikatnie pod nosem, gdzie zaraz ujął przed wszystkimi dłoń Kima.
— Nie musisz się nimi przejmować, skoro to przyjęcie zostało zorganizowane przeciwko naszej relacji, to możemy już wyjść — rzekł dumnie ciemnowłosy, który nie potrafił ukryć faktu, jak dumny był z walecznej postawy Taehyunga.
— Wybaczcie i lepiej zostańcie — mruknęła zirytowana Hyulee.
— Jungkook, potępiam wszystko co robisz — rzekła z rozczarowaniem kobieta. — Twoi rodzice byliby tobą, tak bardzo rozczarowani — dodała, a brunet odwrócił nerwowo wzrok.
— Ale nie żyją i niczego nie wiedzą — mruknął z chłodem, a Taehyung spojrzał z zaskoczeniem na chłopaka. — Możecie mnie potępiać, ale nie zamierzam zbaczać z obranej drogi — dodał z pewnością w oczach.
— On sam nie wie, co mówi — pokręcił zdenerwowany głową Namjoon, który miał nadzieję, że przyjście rodziców Hyulee pomoże nawrócić Jungkooka.
— No hallo! Ale ciężko tutaj dojść, tyle schodów to w Hogwarcie mieli — w tle rozbrzmiał się wesoły głos Seokjina, który zaskoczył praktycznie wszystkich swoją obecnością, a tym bardziej Kim Namjoona.
— Co on tu robi?! — wycedził z gniewem Joon.
— Ojojoj.. — szepnął rudowłosy dobrze poznając chłopaka.
— To mój przyjaciel — oznajmił dumnie Taehyung, do którego podszedł chłopak. — Kim Seokjin. Mam nadzieję, że nie będzie was krępowała jego obecność — wysilił się na nieszczery uśmiech.
— Spokojnie, ja się dostosuję — powiedział dumnie chłopak, któremu mina zaraz zrzedła, gdy ujrzał wściekłe spojrzenie Kim Namjoona. — O chuj! To on! — podniósł głos, a Taehyung spojrzał na niego z zaskoczeniem.
— Co ty odpierdalasz, Jin? — szepnął dyskretnie.
— Ty nie wiesz, ale Jimin wie... on jest złem.. — wskazał na chłopaka.
— Tyle to ja wiem — stwierdził. — Znacie się? — zapytał.
— Ze szkoły i nie przepadamy za sobą — wyznał szczerze, a Jungkook przysłuchiwał się rozmowie dwójki.
— Jin, siadaj z nami — rzekł sympatycznie Jeon.
— No, jak takie ciacho prosi, to nie można odmówić — zaśmiał się zasiadając obok Taehyunga, a Namjoon zmarszczył swoje brwi.
— Byłoby dobrze, gdyby ten pedalski śmieć nie zasiadał z nami — warknął z irytacją Joon, a Jungkook uśmiechnął się pod nosem znajdując dzięki Taehyungowi słabość jego przyjaciela.
— Tylko nie pedalski, poczwaro — skarcił go, a Hoseok z Yoongim zaśmiali się głośno. — Nie wiedziałem, że to ty jesteś tym typem, co mojego Taehyunga mógłby uderzyć. Jednak jakoś mnie to nie dziwi jesteś jak wrzód na tyłku i sam prosisz się o wrogów — pokręcił głową.
— Nie obchodzi mnie twoje zdanie. Nikt ciebie tutaj nie zapraszał, więc zabierz stąd swoje pudrowe dupsko ! — podniósł głos.
— Zabiorę je, kiedy ty pierw wyniesiesz się ze swoją mordą, jak makak — wysilił się na uśmiech, a Joon zacisnął szczękę uderzając pięścią w stół.
— Namjoon, przestań — szepnęła Hyulee, która widziała, że Namjoon traci kontrolę przy chłopaku, jednak w porównaniu z nią Seokjin wszystkich rozbawiał docinkami w stronę Joona. Zdenerwowany chłopak wstał od stołu, gdzie podszedł do Seokjina, którego chwycił za rękę i z siłą pociągnął w stronę schodów.
— Co ty robisz?! — podniósł zdenerwowany głos, jednak Namjoon bez żadnego słowa pociągnął go w dół schodów.
— Mam nadzieję, że Jin sobie poradzi — szepnął Taehyung, który zaraz poczuł na swoim ramieniu podbródek ochroniarza.
— Myślę, że da sobie z nim radę — stwierdził ze spokojem. — On ma siłę rażenia, aby go trochę ogarnąć — uśmiechnął się, jednak Taehyung mimo wszystko był pełen obaw.
~
Jin starał się nadążyć nad szybkimi krokami Namjoona, który przez całą drogę ciągnął go na parter, gdzie zatrzymał się w końcu przed starym zabudowaniem. — Pogięło cię? Z wychowania fizycznego miałem ledwo dwóję, a ty mi każesz biegać po schodach — powiedział zadyszany.
— Nie wiedziałem, że znasz się z tym chłopakiem — rzekł wprost, a chłopak zmrużył swoje oczy.
— Co to ma do rzeczy? — zapytał. — Znamy się już bardzo długo. Do tego samego liceum chodziliśmy — powiedział nie widząc w tym niczego nadzwyczajnego. — Ale jeśli jeszcze raz spróbujesz podnieść rękę na mojego przyjaciela, to spotka cię kara! — ostrzegł go wystawiając w jego stronę palec wskazujący.
— Bo niby boję takiej pizdy — prychnął w niedowierzaniu.
— Radziłbym ci nie lekceważyć takiej pizdy, która potrafi się bronić — rzekł z powagą w oczach.
— Niby jak potrafisz się bronić? — uniósł w zdumieniu brwi.
— Zawsze noszę przy sobie gaz pieprzowy, to mi wystarczy do obrony oraz mój urok osobisty — powiedział z dumą, a Joon parsknął kpiąco.
— Serio jesteś żałosny — stwierdził z rozbawieniem, gdy mina Seokjina zrzedła.
— Okej, jestem żałosny, ale ty też powinieneś przyznać, że lepszy nie jesteś — powiedział z żalem, po czym zbliżył się niebezpiecznie blisko chłopaka, który wstrzymał oddech czując świeżą kwiatową woń należącą do Jina. — I jeszcze ten żałosny pedał zostawi po sobie pamiątkę dla ciebie, poczwaro — dodał, by bez namysłu wpasować się w usta Namjoona, który stał jak wryty w ziemię. Chłopak czuł miękkie i słodkie usta Seokjina na swoich wargach, czując przy tym coś, czego za nic nie był w stanie zrozumieć.
— Odchodzę w pokoju, ale zadrzyj jeszcze ze mną, a przyjdzie coś mniej przyjemnego — rzekł z chłodem, gdzie w zdenerwowaniu otarł dłonią swoje usta i pobiegł w stronę swojego różowego vanu, zostawiając zaskoczonego chłopaka.
— C-co to było? — szepnął, gdzie dotknął opuszkami palców swoich warg. Stał w miejscu przez długi czas, będąc w jakimś oszołomieniu, które nie potrafiło opuścić jego ciała.
— Dlaczego tutaj stoisz? — usłyszał za sobą Jungkooka, przez co po długim czasie w końcu się ruszył odwracając w stronę przyjaciela, który był w towarzystwie Kim Taehyunga. Spojrzał na blondyna, który kurczowo trzymał się ramienia bruneta, gdy ze zmartwieniem mu się przyglądał. — Myślisz, że on w ogóle rozumie, co do niego mówię? — zapytał młodszego, który machnął swoją dłonią przed twarzą Joona, gdzie ten zirytowany chwycił z siłą na jego nadgarstek.
— Rozumiem — powiedział z ciężkością w głosie, by zaraz puścić rękę Kima.
— Gdzie jest, Seokjin? — zapytał Taehyung.
— Wrócił do domu, tym swoim różowym czymś — odpowiedział mu niechętnie.
— No okej, a tobie co jest? — uniósł z zaciekawieniem brew Jungkook, który widział, że jego przyjaciel zachowuje się nienaturalnie.
— N-nic mi nie jest. Przyjęcie już się skończyło? — zapytał, starając się zmienić temat.
— Nie, ale jutro mamy wyjazd, więc nie możemy dłużej zabawić — odpowiedział ze spokojem chłopak, który posłał Taehyungowi uśmiech.
— Okej, ale lepiej przemyśl słowa matki Hyulee. Ty i on nie możecie być razem — rzekł surowym tonem powracając do swojej wcześniejszej roli. — Ciebie tylko ostrzegam, abyś potem nie żałował — mruknął w stronę Taehyunga, który nie potrafił zrozumieć, co ma do niego przyjaciel Jungkooka.
— Dobra, zamknij się. Z tobą, jednak nie da się dogadać. Cieszyłbym się, gdybym miał w tobie wsparcie, a nie wroga — rzekł z chłodem, by zaraz minąć Joona razem ze skołowanym Taehyungiem.
— A ja cieszyłbym się, gdybyś wrócił do wcześniejszego życia i nie bawił się uczuciami naiwniaka..
~
Taehyung całą drogę do domu siedział w milczeniu myśląc nad słowami Kim Namjoona. Oparty o boczną szybę, czuł jakąś nieprzyjemną obawę na sercu, która podpowiadała mu, aby zaczął myśleć, jak robił to wcześniej. Zacisnął swoje wargi, gdzie ukradkiem zerknął na prowadzącego samochód Jungkooka, który skupiony był na drodze. Pytania matki Hyulee zdołowały go na tyle, że nawet jego pewność siebie zmalała, ponieważ jakaś część jego wiedziała, że kobieta ma rację, a on faktycznie nic nie wie o mężczyźnie, którego tak bardzo pokochał.
— Czemu tak milczysz? — usłyszał spokojny głos ochroniarza, który zauważył długie milczenie młodego arystokraty.
— B-bo twój przyjaciel powiedział, że nie możemy być razem... i jakoś tak myślę nad jego słowami — westchnął cicho.
— Nie powinieneś się w ogóle przejmować, tym co on mówi. Namjoon chciałby, żebym był z Hyulee, ale minie trochę czasu, aż zrozumie, że to ciebie kocham — rzekł ze spokojem, a Taehyung niepewnie chwycił się w okolice swojego serca, które biło niespokojnie w jego piersi.
— Jungkook, za co ty mnie pokochałeś? — zapytał cicho, jednak na tyle wyraźnie, aby starszy był w stanie go zrozumieć. Słysząc jego pytanie, chłopak westchnął w obawie przed nadejściem takich nieużytecznych pytań, które bardziej komplikowały, niżeli ułatwiały sprawę.
— Czy to nie oczywiste? — spojrzał na niego wysilając się na uśmiech, gdy czekoladowe tęczówki spojrzały na niego oczekująco. — Pokochałem cię za to, że jesteś piękną osobą, której jestem potrzebny — wyznał. — Kocham cię za to, jak szczerze czujesz i oddajesz mi część siebie..
Kocham, jak naiwnie pozwalasz mi na ziszczenie mojej zemsty, którą ty jesteś..
~
Mam nadzieję, że rozdział się podobał ^‐^ Teraz wiele rzeczy zacznie się komplikować u naszych bohaterów, a głównie w życiu Taehyunga 😔
Widzimy się w środę z rozdziałem świątecznym do Pokusy 💜
Pamiętajcie!
30.12. — |Wyjazd|
Zostawcie po sobie:
Głosy i Komentarze
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top