|Dla nas|
~Witam^^ Mamy już 2day z CZ 🥰
Jungkook opuszczając salę wizyt, szedł korytarzem, gdzie towarzyszył mu strażnik. Nie potrafiąc dłuższej trzymać w sobie gniewu i bólu po tej trudnej rozmowie, zatrzymał się, przykładając do oczu dłoń, starając się zatrzymać łzy, które rzewnie opuszczały jego oczy.
— Ruszaj się tysiąc dziewięćset! — podniósł na niego głos strażnik, który chwycił go mocno za ramię, a on nie wytrzymując, uderzył mężczyznę, którego powalił na zimie jednym precyzyjnym ciosem, gdzie przez jego impulsywne zachowanie wokół niego zebrali się inni strażnicy, którzy chcieli go powstrzymać przed kolejnym złym ruchem.
— Nie chcę go zostawiać — wysapał, ciężko oddychając, gdy nie potrafił zapanować nad emocjami i swoją wybuchowością. Uderzony pałką w ramię, wykrzywił się na twarzy, upadając na jedno kolano, gdzie zaraz podniósł się, by rzucić się na strażnika i oberwać od innych w najczulsze punkty w swoim ciele. Jednak nic nie równało się z uderzeniem pałką w żebro, które położyło go jednym uderzeniem na ziemię.
— Zachciało się walczyć?! — podniósł na niego głos strażnik, który z siłą naparł butem na podbrzusze bruneta. — Żałosny z ciebie człowiek. Posiadając za wroga prezesa Kima i zachowując się w taki sposób, szybko stąd nie wyjdziesz — pokręcił głową, patrząc na niego jak na robaka społecznego. — Myślę, że doba w izolatce, czegoś go nauczy. Zabierzcie go — rzekł w stronę strażników, którzy przyjęli jego rozkaz i podnieśli Jeona, zabierając go prosto do izolatki, gdzie poskładanego po seriach uderzeń położyli na materacu i zamknęli na cztery spusty.
Obolały chłopak leżał bezwładnie na materacu, gdzie cały fizyczny ból ani trochę nie równał się z bólem, którego doświadczał w sercu. Rozmowa z Taehyungiem sprawiła, że chciał żałować, a rozmowa z Seokjinem niszczyła go od środka, gdyż pragnął poznać całą prawdę i nie wątpić już w niewinność Tae.
Rezygnacja z tej miłości była dla niego o wiele trudniejsza niż mógł przypuszczać. Przecież już raz wyrzekł się uczuć do drugiej osoby, którą kochał, więc dlaczego tym razem bolało to tysiąckroć bardziej?
Łzy ociekły po jego bladych policzkach, gdy pogrążony był w wielkim chaosie zrodzonym w jego głowie. Wątpliwości, poświęcenia, wszystko to źle wpływało na niego i samego Taehyunga. Winił się za to, że pozwolił mu uzależnić się od niego, przez co wszystko teraz wydawało się zbyt trudne dla ich dwojga, a młodszy wyglądał na zagubionego i przerażonego.
Patrzył zasmuconymi oczami w sufit, gdy wspomnienie wystraszonego dwudziestolatka rozdzierało mu serce.
"Chciałbym być niewierny uczuciom do ciebie, ale ktokolwiek to będzie, on nie będzie tobą."
— Oszaleje przez niego — szepnął, wiedząc, że do tej rozmowy nie powinno dojść, gdyż właśnie czegoś takiego pragnął uniknąć, by nie żałować swojej decyzji o zrezygnowaniu z tego uczucia. Wiedział, że nie będzie w stanie zagwarantować chłopakowi bezpieczeństwa ani nie jest godzien jego uczuć po tym, jak z premedytacją zabawiał się jego uczuciami. Wszystko pozostawił w rękach ojca chłopaka, który jako jedyny mógł mu zagwarantować bezpieczeństwo.
~
Taehyung opuszczając salę aresztu, czuł się, jakby wszystkie ostatnie nadzieje przepadły wraz z jego małżeństwem. Nie wiedział już, co powinien robić, aby zasłużyć na przebaczenie, by ponownie poczuć to złudne uczucie przynależenia. Dlaczego nie mógł po prostu unieść się dumą i iść dalej? A za to błagał, by ktoś został przy nim i go kochał... Z pewnością musiał wyglądać żałośnie w oczach Jungkooka, co jedynie sprawiało, że czuł się okropnie, będąc we własnej skórze.
Zatrzymał się w przejściu, gdy jego oczy napotkały eleganckie obuwie, które stanęło mu na drodze. Podniósł swoje niepewnie oczy na osobę, która zagrodziła mu wyjście z aresztu. Widok jego ojca sprawił jedynie, że rozpłakał się ostatkami sił, rzucając w jego objęcia, w których miał ostatnie pocieszenie.
— Nie płacz. Nie warto przez kogoś takiego — rzekł prezes, starając się uspokoić syna, który cały trząsł się w głośnym płaczu, gdy stracił już wszystkie nadzieje na poprawienie tej sytuacji. Stracił Jungkooka i stracił jednocześnie samego siebie.
— J-Jak mam nie płakać? C-Czuje się bezradny, bo nie potrafię go zatrzymać — zapłakał, oddychając niespokojnie, a mężczyzna chwycił go za ramiona, by delikatnie odsunąć go od siebie i spojrzeć w jego zapłakane oczy.
— Zapominasz o trzech zasadach, Taehyung. Dajesz się pokonać emocjom — rzekł srogo, a Taehyung pokręcił głową.
— A ty znowu o tym! Nie będę posługiwał się zasadami, bo w miłości nie ma zasad, ale co ty możesz z tego rozumieć, skoro nigdy nie kochałeś! — wykrzyczał w twarz. — C-Chciałem, żebyś tylko powiedział mi, że będzie dobrze, nic więcej — wyszeptał, a mężczyzna westchnął ciężko, gdzie zaraz ułożył swoją dłoń na mokrym policzku Taehyunga.
— Przez niego zrobiłeś się wylewnie słaby — pokręcił głową, po czym zwrócił swoje oczy na ochronę. — Pójdziemy do kawiarni i tam na spokojnie porozmawiamy — rzekł z opanowaniem, gdy młodszy podciągnął nosem, będąc wykończonym całym złem, które nagle spadło na jego życie.
Razem z prezesem pojechał do kawiarni, gdzie najczęściej bywał jego ojciec podczas luźnego grafiku. Lokalizacja znajdywała się niedaleko firmy, przez co każdy znał taką osobistość, jaką był dla ludzi prezes Kim.
Zajęli miejsce przy wolnym stole, gdzie kelnerka przyniosła prezesowi kawę, a Taehyungowi szklankę wody.
— Weź to — rzekł mężczyzna, przysuwając do chłopaka opakowanie tabletek ziołowych. — Uspokoisz się po nich — dodał ze spokojem, gdy młodszy niepewnie przyjął do swoich dłoni pudełko.
— Sam je stosujesz? — zapytał, wyciągając z opakowania dwie tabletki, które połknął, popijając je wodą.
— Życie prezesa też ma swoje minusy. Stres oraz bezemocjonalność dla swoich bliskich staje się potem rutyną — odpowiedział mu wprost. — Chciałbym, aby Dongseok mógł mnie zastępować, jednak ty wyskoczyłeś z tym nieplanowanym ślubem z panem Jeonem — pokręcił nerwowo głową, gdzie w zdenerwowaniu upił łyk mocnej kawy.
— Możesz go mianować swoim zastępcą, mnie nie musisz do tego mieszać — odrzekł, patrząc z uwagą na ojca.
— Rzecz w tym, że on nie jest moim synem, a ty nim jesteś — oznajmił chłopakowi. — Zresztą to już nie jest ważne. Nie będę zmuszał cię do ślubu z nim, kiedy zachowuje się w stosunku do ciebie nieodpowiednio i tylko się go boisz — westchnął ciężko.
— Cieszę się, że w końcu to pojąłeś — szepnął, a dłoń mężczyzny ujęła jego dłoń, która swobodnie spoczywała na stole, a przez jego ciepły gest, chłopak spojrzał niepewnie w jego oczy.
— Chcę, żebyś wrócił do domu, Taehyung. Nie możesz dłużej zostawać w domu tego mężczyzny — rzekł z powagą w głosie.
— Nie wrócę do domu — odrzekł od razu. — Może jest ci ciężko pojąć moje słowa, ale nie wrócę do tego domu, gdzie nie czuje się dobrze — dodał z pewnością w głosie, będąc pewnym swojej decyzji. — A jeśli dalej chcesz nalegać, to daj mi spokój. Sam sobie jakoś poradzę — oznajmił, a prezes Kim pokręcił zrezygnowany głową.
— Dobrze. Nie musisz wracać do domu, jeśli to ci nie pasuje, ale chociaż zamieszkaj z powrotem w swoim apartamencie. Pozwalam ci do niego wrócić, bylebyś nie musiał znajdywać się w tym paskudnym środowisku — rzekł, patrząc z troską na chłopaka.
— Zastanowię się nad tym. Nie chce jeszcze opuszczać mieszkania Jungkooka... Może jeszcze zmieni zdanie i wybaczy mi — powiedział słabo, a prezes Kim pokręcił w niedowierzaniu głową.
— Nie łudź się głupio na coś niemożliwego, Taehyung. Dlaczego wciąż brniesz w coś takiego, kiedy dobrze wiesz, co chciał zrobić ci pan Jeon. Zabawił się twoimi uczuciami i wykorzystał dla osiągnięcia swojej zemsty — rzekł ze zdenerwowaniem w głosie, a Taehyung odsunął swoją dłoń, gdy słowa ojca w ogóle mu się nie spodobały.
— To prawda, ale zasłużyłem sobie na to — odrzekł. — Jungkook miał powody, by mnie nienawidzić i chcieć się na mnie zemścić. Żałuję jednak, że nie udało mu się tego dokonać... może mniej, by to wszystko bolało — powiedział z bólem w głosie, a mężczyzna zacisnął w zdenerwowaniu swoje dłonie.
— Powiedz jeszcze raz coś tak głupiego, a nie ręczę za siebie — powiedział zdenerwowany, a młodszy spojrzał na niego z zaskoczeniem. — Mój syn nie będzie pastwił się nad swoim życiem. Wstawaj! — podniósł głos, wstając ze swojego miejsca, gdzie zbliżył się do zaskoczonego chłopaka. — Wstawaj, Taehyung! — powtórzył, a młodszy niepewnie wstał, gdzie zaraz został mocno chwycony przez ojca, który w zdenerwowaniu pociągnął go w stronę wyjścia z lokalu.
— C-Co ty robisz, tato?! — zapytał zdenerwowany, gdy próbował się mu wyrwać, jednak z marnym skutkiem. Zbliżyli się do pojazdu, gdzie prezes otworzył drzwi.
— Nie pytaj, tylko wsiadaj — rzekł ostro, gdzie wepchnął wręcz do pojazdu wystraszonego chłopaka, który już dawno nie widział go tak poruszonego. — Czas, żebym otworzył ci oczy...
~
Jimin siedział na ławce razem z Yoongim w parku, gdzie obydwoje starali się cieszyć się wspólnym czasem, jednak z marnym skutkiem, gdyż takie wyluzowanie było wręcz niemożliwe, gdy w życiu ich przyjaciół działo się tak źle, a oni byli właściwie częścią tego wszystkiego.
— Boję się, że Taehyung nigdy nie wybaczy mi i Jinowi — szepnął ze smutkiem Jimin, gdy Yoongi przyglądał się mu z uwagą.
— Właściwie nie rozumiem, dlaczego zrobiliście taki żart Jirae — rzekł z namysłem. — To miało być po to, żeby ją skompromitować? — uniósł brew, a Jimin pokręcił w zaprzeczeniu głową.
— Wykorzystaliśmy ją — wyznał szczerze, a brwi Yoongiego zmarszczyły się w niezrozumieniu. — Taehyung w tamtym czasie był takim dupkiem, jak kopiuj-wklej jego ojciec — spojrzał w oczy chłopaka. — Nawet swoich przyjaciół nie oszczędzał w słowach upokorzenia. Zawsze irytował się, kiedy Jirae próbowała się do niego zbliżyć, widząc w niej coś, czego się cholernie brzydził. Myśleliśmy, że chodzi o to, że nie miała dobrego pochodzenia i chcieliśmy dać mu nauczkę, żeby zamiast randki z bogatym i przystojnym facetem, poszedł na randkę z biedną dziewczyną ze szkoły, która się w nim kocha. Jednak nie wiedzieliśmy, że to może się tak skończyć — powiedział ze smutkiem w głosie, gdy żałował tego pomysłu. Yoongi za to westchnął głęboko, gdzie uniósł w stronę błękitnego nieba swoje oczy.
— Teraz można jedynie żałować, jednak nie cofniesz czasu. Najwidoczniej los tak chciał i postanowił nas wszystkich na trudnej drodze — rzekł ze spokojem, a jego opanowanie wprawiało Jimina w prawdziwy podziw. — Wszyscy staraliśmy się powstrzymać Jungkooka przed zemstą, gdy to wszystko zaczynało nas przerastać. Początkowo wspieraliśmy go w tym i pomogliśmy dostać się do rodziny Kim, by tam mógł spotkać Taehyunga, jednak on wyjechał, a gorycz wszystkich mijała, prócz Jungkooka, który po jego powrocie miał prawdziwy mord w oczach. Sam od początku nie zamierzałem się do tego mieszać i nie mieszałem się, dopóki nie dowiedziałem się, że ty jesteś przyjacielem Taehyunga... Wtedy poczułem strach i obawę, że przez złe intencje mogę cię stracić — wyznał szczerze, a zasmucony Jimin, ułożył swoją dłoń na jego bladym policzku.
— Nawet jeśli cały czas byś uczestniczył w tej zemście, ja nie mógłbym odwrócić się od ciebie, kiedy ty w najtrudniejszych momentach mojego życia ani razu się ode mnie nie odwróciłeś, a wyciągnąłeś do mnie rękę, by ocalić mnie i wydostać z tego piekła. Nigdy się tobie za to nie odwdzięczę, Yoongi — wyznał ze łzami w oczach, a Yoongi ujął jego dłoń na swoim policzku, będąc spokojnym dzięki słowom jego słoneczka.
— Wszyscy popełniamy błędy, Jiminie. Nie obwiniaj się za to, co się stało Jirae, bo już nic i nikt nie zwróci jej życia. Teraz wiesz, że nie wolno bawić się czyimiś uczuciami. Po prostu przebacz sobie — rzekł ze spokojem, gdzie zaraz przysunął do swoich ust dłoń chłopaka, którą czule ucałował.
— Będę się starał... Dziękuje, Yoongi — uśmiechnął się rozczulony dobrem chłopaka, który starł łzy spod jego powieki, by zaraz wpasować swoje usta w pulchne wargi Jimina. Jasnowłosy założył swoje ręce na karku Mina, którego dłonie umiejscowiły się na jego bokach, a ich usta poruszały się w ciepłym i mokrym pocałunku przebaczenia.
~
Samochód prezesa Kima zatrzymał się przed główną bramą cmentarza, gdzie zaskoczony Taehyung nie spodziewał się przyjechać do tego miejsca, którego unikał, jak ognia. Wychodzący z pojazdu prezes otworzył drzwi od strony Taehyunga, który nie ruszył się nawet o krok, nie chcąc opuszczać samochodu.
— Wychodź — rzekł surowo prezes, a dwudziestolatek pokręcił w zaprzeczeniu głową, patrząc tępo przed siebie. — Taehyung, nie każ mi się powtarzać — dodał poddenerwowany.
— Nigdzie z tobą nie idę! — podniósł głos, gdzie w całym zestresowaniu zacisnął dłonie na swoich drżących nogach. Prezes nie wytrzymując, chwycił za jego ramię, gdzie z siłą wyciągnął z samochodu opierającego się chłopaka. — Zostaw mnie! — wykrzyczał, opierając się przed pójściem z nim, jednak mężczyzna nie zaważał na jego słowa, a za to ciągnął go w stronę wejścia bramy, którą przeszli w trudnej szarpaninie.
Mężczyzna prowadził blondyna znajomą drogą, którą dwudziestolatek przez wszystkie lata unikał, a czując się zmuszonym do przejścia jej, rozpłakał się w bezradności. Przeszli drogę, gdzie dotarli przed nagrobek, a mężczyzna popchnął syna, zmuszając go do uklęknięcia. Taehyung zamknął swoje zapłakane oczy, nie chcąc widzieć tego, co stoi przed nim.
— Otwórz oczy i spójrz na grób swojej matki — rzekł ostro, a jasnowłosy zacisnął swoje usta w wąską linię, gdzie pokręcał w sprzeciwie głową. — Spójrz! — podniósł głos, a wystraszony chłopak niepewnie uchylił swoje powieki, by spojrzeć na nagrobek matki, przez którego widok jego serce zabiło niebezpiecznie w piersi.
— D-Dlaczego każesz mi na to patrzeć? — zapytał, płacząc żałośnie.
— Bo zachowujesz się żałośnie, jak ona, kiedy ze sobą skończyła — odpowiedział mu, a jasnowłosy oddychał niespokojnie. — Spójrz lepiej na swoje życie i doceń je. Załamując się przez niewartościowego człowieka, popełniasz błąd, jak twoja matka. Nie bądź tak słaby, jak ona — dodał, a Taehyung pochylił swój tułów, gdzie zakleszczył palce na zielonej trawie, która rosła wokół grobu.
Wiedział, że jego ojciec ma rację, jednak nie był tak silny, jak on. Wcześniej zawsze radził sobie, dzięki swojej obojętności i chłodu wobec innych, chroniąc siebie przed tymi słabościami. Jednak pojawiający się w jego życiu Jeon Jungkook, nauczył go czuć i rozumieć te obce mu uczucia, które potrafiły sprawić, że choć przez chwilę mógł poczuć się szczęśliwy i szczerze kochany. Nawet jeśli to wszystko było kłamstwem, był wdzięczny mężczyźnie, który potrafił zrobić coś, czego nigdy nikomu się nie udało oraz to, czego pragnął, gdyż upragnione kuchenne rewolucje zostały przez Jeon Jungkooka pomyślnie dokonane.
— B-Byłbym wdzięczny, gdybyś mnie nie do niej porównywał. Nie jestem nią i dobrze wiesz, że nienawidzę tutaj przychodzić... Jeśli chciałeś udowodnić mi, że jestem żałosny, to ci się to udało — rzekł, wstając na równe nogi, gdzie zwrócił się w stronę ojca.
— Chcę ci tylko otworzyć oczy, żebyś nie popełniał takich samych błędów, Taehyung — rzekł ze zdenerwowaniem w głosie, a jasnowłosy otarł swoje policzki z łez.
— Otworzyłeś je — przyznał szczerze.
— Cieszy mnie to — powiedział, nieco się uspokajając.
— Chyba wiem, co muszę zrobić, żeby poczuć się lepiej — rzekł z pewnością w oczach, gdy mężczyzna nie za bardzo był w stanie zrozumieć, co na myśli ma chłopak. — Nie chcę pozywać Jungkooka ani ty tego nie rób, tato — dodał, a mężczyzna pokręcił w rozbawieniu głową.
— To już nie jest zależne od tego, czego ty chcesz — oznajmił chłopakowi, który zmieszany nie rozumiał, co mężczyzna ma na myśli. — Pan Jeon dopuścił się karalnych rzeczy i będzie musiał za to odpowiedzieć przed sądem, nawet my nie mamy teraz na to wpływu — dodał, a jasnowłosy pokręcił głową.
— Nie chce, żeby przeze mn...
— Nic nie jest przez ciebie, to wszystko jest tylko i wyłącznie spowodowane jego głupotą — przerwał mu, mając dość słuchania usprawiedliwień syna, broniącego Jeona.
— Ty tak uważasz. Ja wiem, że to, co robił, nie było głupotą. Miał powód, by mnie nienawidzić i chcieć mnie zabić — rzekł, patrząc w oczy mężczyzny.
— Chyba nie wierzysz w to wszystko — rzekł oburzony, a Taehyung spojrzał ze smutkiem na nagrobek matki, która tak szybko opuściła ten świat.
— Ja już dawno przestałem wierzyć w dobro i w samego siebie. Chciałbym wierzyć w moją niewinność, ale nie jestem jej pewien — zacisnął swoje dłonie w niepewności.
— Zwariuję przez ciebie, Taehyung — westchnął mężczyzna, który ułożył swoją dłoń na zimnym policzku chłopaka. — Pan Jeon powiedział mi, że otrzymałeś jakąś wiadomość z pogróżką, więc będę spokojny, jeśli wrócisz, chociaż do swojego apartamentu. Zajmiemy się tą sprawą, ale dla własnego bezpieczeństwa wróć tam i nie zostawaj w jego domu. On również tego, by chciał — rzekł z opanowaniem, gdzie zaraz odsunął swoją dłoń z policzka chłopaka, by wyciągnąć z kieszeni znajome klucze chłopaka, które odebrał mu jakiś czas temu. — Trzymaj i tam zostań — wręczył do dłoni syna pęk kluczy, przez co niepewnie oczy chłopaka, patrzyły w oczy zatroskanego ojca.
— C-Czyli wierzysz mi? — zapytał niepewnie.
— Oczywiście — odpowiedział, a Taehyung zacisnął dłoń, w której trzymał klucze, nie mogąc uwierzyć, że brunet mimo swojej nienawiści do niego zatroszczył się o jego bezpieczeństwo i dotarł do ojca, który nigdy nie chciał mu wierzyć. — Pojedziemy od razu po twoje rzeczy i...
— Nie, nie trzeba — pokręcił szybko głową. — Jeszcze nie chce wracać... jeszcze nie — szepnął, nie chcąc opuszczać jedynego miejsca, które dawało mu do odczucia obecność bruneta.
~
Po przepędzeniu całej doby w izolatce ciemnowłosy chłopak, nawet nie zdążył wrócić do swojej celi, gdy otrzymał polecenie, by udać się na otwartą rozmowę z jego gościem. Wyglądając na wyczerpanego, wszedł do zamkniętej sali, w której stał stół oraz dwa naprzeciw siebie krzesła, gdzie po drugiej stronie siedziała Hyulee, będąc zaskoczona stanem skutego do kajdanek chłopaka.
— Boże, co ci się stało? — zapytała przerażona, gdy ciemnowłosy zasiadł z ponurym wyrazem naprzeciw niej.
— Właśnie wyszedłem z izolatki i mam obowiązek nosić kajdanki, gdyby coś głupiego przyszło mi do głowy — odpowiedział jej, gdzie zaraz zerknął na stojącego przy drzwiach strażnika.
— To okropne, jak skończyłeś przez tego chłopaka — powiedziała zasmucona, pokręcając żałośnie głową, gdzie chciała ująć dłoń bruneta, który odsunął od niej swoje skute ręce.
— Sam chciałem tak skończyć i nie ma, co go za to winić. Najwidoczniej tak być musiało, a on może uwolnić się od tak toksycznego człowieka jak ja — rzekł wprost, a kobieta nie mogła się z nim zgodzić.
— To wszystko przez to, co uczynił twojej siostrze. Gdyby nie był takim ćpunem, nigdy nie musiałbyś rezygnować ze wszystkiego, a przede wszystkim z nas — rzekła, widząc jedynie problem w Kimie.
— Nas nie mogło być — szepnął, uśmiechając się smutno, a dziewczyna patrzyła na niego z zaskoczeniem. — Nigdy nie czułem się przy tobie tak szczęśliwy, jak czułem się w najkrótszych chwilach z Taehyungiem... Po raz pierwszy poczułem tak silną więź i nie żałuję, że pozwoliłem sobie, choć przez chwilę szczerze kochać — wyznał szczerze.
— Nie chce słuchać tych głupot, dałeś się mu omamić — powiedziała ze zdenerwowaniem w głosie, czując się dotkniętą przez jego słowa szczerości.
— Nie.. — pokręcił głową. — To ja go omamiałem, jednak od początku to wszystko prowadziło nas do jednego... Krótkie przelotne spojrzenia, wybuchowe potrzeby bliskości, której nie dało się za nic wytłumaczyć... Moja skrywana przez lata żądza pożądania kochania budziła się za każdym razem, gdy byliśmy sami.. Nie ważne było miejsce i czy ktoś to zobaczy, po prostu oddawaliśmy się naszym pragnieniom — rzekł, wspominając sobie wszystko to, co czuł. Hyulee, chwyciła się za głowę, nie mogąc słuchać tych słów, które ją raniły.
— Oszalałeś i zapomniałeś przez tę zemstę o zdrowym rozsądku. Mówisz mi o tym, jak czułeś się i go pragnąłeś, nie patrząc na moje uczucia! — podniosła rozżalona głos.
— Wiesz, że cię nie kocham i dałem ci to wiele razy do zrozumienia, a jeśli widzę, że wciąż się upierasz i próbujesz zyskać coś niemożliwego, to ci to mówię prosto w twarz. Jestem z tobą szczery od samego początku, więc nie rozumiem twojego żalu, Lee. Bardziej rozumiałbym Taehyunga, bo jego żal byłby uzasadniony, okłamywałem go i wykorzystywałem jego uczucia, ale ty? — uniósł brew.
— Nie mogłam i wciąż nie mogę pogodzić się z utratą ciebie! — krzyknęła, uderzając dłonią w stół, gdy ciemnowłosy patrzył na nią bez żadnych emocji.
— To w końcu się z tym pogódź — rzekł wprost.
— Jungkook, kochanie... wyjdziesz stąd i wrócimy do siebie, znowu będzie jak dawniej — mówiła, próbując chwycić za jego rękę, którą odsuwał od niej.
— Będę siedział tutaj prawdopodobnie kilka lat i takie czekanie byłoby głupie z twojej strony, Hyulee. Nawet jeśli byłbym wolny, nie wróciłbym do ciebie, więc nie czekaj ani nie oczekuj, że wrócę do ciebie. Zrozum w końcu, że cię nie kocham — powiedział, chcąc dotrzeć do dziewczyny, która zaskoczyła się jego słowami.
— B-Bo kochasz jego?! — zapytała, a Jeon zbliżył do niej swoją twarz.
— Kocham go bardziej niż swoje życie, tyle ci wystarczy? — uniósł brew, a ta w zdenerwowaniu odwróciła głowę w bok.
— Co on niby ma w sobie takiego, że tak zwariowałeś na jego punkcie? — zapytała z niedowierzaniem.
— Na to pytanie nie będę ci odpowiadał. To jest już moją sprawą — rzekł z chłodem. — Skoro już przyszłaś, to kończmy już tę wizytę. Chcę wrócić do celi, bo to czas, abym się do niej przyzwyczajał — wysilił się na uśmiech, chcąc wstać, jednak słowa dziewczyny zatrzymały go przed tym.
— Dlaczego miałbyś się przyzwyczajać? — zapytała zmieszana. — Z tego wiem, miałeś stąd wyjść, jak wyjdzie na jaw prawda — rzekła, patrząc na niego ze zmieszaniem, a słyszący jej słowa Jeon, zmarszczył automatycznie brwi.
— Nie mów mi, że to ty doniosłaś o mnie prezesowi — mruknął z chłodem, a oczy dziewczyny otworzyły się w zaskoczeniu, chcąc uniknąć jego przeszywającego spojrzenia, które gdyby mogło z pewnością już, by ją zabiło.
— Z-Zrobiłam to dla nas — powiedziała na swoją obronę. — Musiałam cię wyciągnąć z tego wszystkiego, żebyś uwolnił się z tej zemsty i wrócił do mnie — dodała, a Jungkook pokręcił głową w niedowierzaniu.
— Jakim kurwa prawem?! Sam chciałem to wszystko wyjaśnić Taehyungowi i wyznać mu całą prawdę! — wykrzyczał jej w twarz.
— Zwlekałbyś z tym, a jedynie to przyspieszyłam. Nie dałeś mi wyboru, wybierając go, zamiast mnie — uniosła się dumą.
— Zaraz cię wybiorę, ale jako pierwszą osobę do uduszenia — warknął przez zęby.
— Jungkook! — podniosła głos, nie chcąc słyszeć takich okropnych słów w jej stronę. — Przygotowałam się na chwilę, kiedy będę mogła pójść do jego ojca, który jako jedyny mógłby was rozdzielić po tym, co chciałeś zrobić jego dziecku. Nagrywałam nasze rozmowy, aby mieć dowód, żeby cię przy sobie zatrzymać. Za każdym razem mówiłeś mi wszystko, co zamierzałeś zrobić, więc jestem bardzo ciekawa, jak twój chłopaczek zniesie te słowa, od osoby, której tak ufał — powiedziała z pewnością w głosie, nie chcąc oszczędzać Kima, który według niej zasłużył na wszystko, co najgorsze, odbierając jej Jungkooka.
W oczach Jungkooka zebrały się bezsilne łzy, gdy nie mógł nic zrobić, aby powstrzymać dziewczynę, która już wyłożyła ostateczne karty na stół.
— Nie rób mu tego — pokręcił słabo głową. — Już wystarczająco mu powiedziałem... On nie zniesie tego, co mówiłem, będąc przepełniony zemstą — spojrzał z desperacją w jej oczy. — Nie wystarczy ci to, że już mnie uziemiłaś na kilka lat w więzieniu? — zapytał z bezsilnością w głosie.
— Wyjdziesz stąd, jeśli do mnie wrócisz! — wstała ze swojego miejsca, patrząc z góry na chłopaka. — Inaczej będziesz przez kilka następnych lat tutaj gnił, żałując, że mnie opuściłeś! — dodała stanowczo. — Zresztą dobrze idzie mu zapominanie o tobie — rzekła, wyciągając ze swojej torebki kopertę, którą rzuciła przed Jeonem. Chłopak niepewnie na nią spojrzał, po czym otworzył wyciągnął z koperty kilka fotografii przedstawiających Taehyunga całującego się z Soohanem, a ten widok był ciosem dla jego serca.
— Wynoś się! — krzyknął, wstając ze swojego miejsca, gdzie w gniewie, przewrócił stół, który prawie spadł na nogi dziewczyny, jednak w porę się wycofała. — Nie chcę cię widzieć ani znać, a tym bardziej, żebyś przynosiła tutaj takie rzeczy! Wolę gnić w więzieniu, niż prosić się o twoją łaskę. Gdybyś była dobrą osobą, nigdy byś mnie nie zdradziła w taki sposób! — wykrzyczał, rzucając się w jej stronę, gdzie z siłą przywarł dziewczynę do ściany, a strażnik szybko do niego podbiegł, by odciągnąć go od niej.
— Tysiąc dziewięćset, uspokój się! — krzyknął, wyciągając pałkę, gdyby chłopak postanowił ponownie zrobić coś głupiego.
— Jeszcze będziesz błagał mnie o pomoc! — krzyknęła wściekle, nie mogąc uwierzyć w to, jak niewdzięczny był Jungkook w stosunku do jej poświęceń dla ich dobra. Dziewczyna opuściła salę wizyt, gdzie ciężko dyszący Jungkook podniósł z podłogi jedną fotografię, która przedstawiała Taehyunga i Soohana, czując się w tym miejscu bezsilnym, nie mogąc nic zrobić.
Chcąc, czy nie chcąc, musiał powrócić do swojej celi, która już nie była zajmowana tylko przez niego. Dostrzec mógł siedzącego po drugiej stronie starszego mężczyznę, który spojrzał na niego z zaciekawieniem, gdy był rozkuwany przez strażnika. Gdy strażnik opuścił ich celę, załamany Jeon usiadł na materacu, gdzie patrzył żałośnie na fotografię, czując narastający w nim gniew. Nie mógł strawić tego widoku ani tego, że Taehyung wciąż ufa Soohanowi, gdy mówił, aby nie wierzył nikomu, tylko sobie.
— Odbierze mi go.. — szepnął zdruzgotany, gdzie w zdenerwowaniu targał swoje włosy, gdy nowy więzień, stanął obok niego wręcz niewyczuwalnie dla Jeona, gdzie przyjrzał się fotografii, która tak dręczyła młodego chłopaka.
— Będziesz tak jęczał, czy coś z tym, jednak zrobisz, dzieciaku?
~
Pewnie, niektórzy z was pomyśleli, że świadkiem jest Hyulee, ale jakim to musi być rozczarowaniem dla Jk? Jeszcze to zdjęcie🙄 Skrzywdziłbyś osobę, którą kochasz i dobiłbyś ją jeszcze zdjęciem ukochanej osoby całującej się z jego pierwszą miłością? No tak to się nie robi, Hyulee.
Jednak to jeszcze nie koniec i widzimy się jutro 💜
Zostawcie po sobie:
Głosy i Komentarze
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top