|Bez własnej woli|
— Czy to, co zrobiłeś, w ogóle było słuszne, Jungkook? — zapytała ze łzami w oczach czternastoletnia Jirae, która patrzyła w oczy starszego brata. Jungkook siedział załamany przy drzwiach rodzinnego domu, gdzie otaczały ich już jedynie wspomnienia minionych dni. Obydwoje, ubrani byli w czerni musząc obchodzić się żałobą.
— Nie jestem idealny, Jirae.. Wiem, że to przeze mnie oni zginęli — uklęknął, chwytając się za głowę, a czternastolatka patrzyła ze współczuciem na starszego brata, który przeniósł na siebie całą winę. — Wiem, że masz mi to za złe, ale ja chciałem tylko być sobą — zapłakał bezsilnie, a Jirae pokręciła bezradnie swoją głową, by zaraz przykucnąć przed starszym bratem, gdzie zapłakana objęła dłońmi twarz starszego.
— Nie chce mieć ci tego za złe, braciszku. Rodzice nie chcieli zaakceptować twojej inności, ale mogłeś inaczej im to powiedzieć — powiedziała patrząc ze smutkiem w oczy zrozpaczonego Jungkooka.
— Nie było szansy, aby powiedzieć im to inaczej.. nasi rodzice zobaczyli mnie z nim i byli zbyt roztrzęsieni.. jeszcze ta kłótnia i cholerna pogoda. To ja ich zabiłem, Jirae — pokręcał bezsilnie głową, uderzając pięścią w swoją klatkę piersiową.
— To po co cały czas byłeś w związku z Hyulee? — zapytała z niedowierzaniem.
— Bo mama ją chciała i przysięgam, że już jej nie zawiodę.. nasza mama musi wiedzieć, że jest tak, jak zawsze dla mnie chciała. Nie będę już inny i nigdy nie spojrzę na chłopaka. Przysięgam, że będę kochał tylko Hyulee i ciebie — rzekł z pewnością w oczach, a Jirae patrzyła niepewnie w oczy brata, który wyglądał na naprawdę zdesperowanego.
— Jungkook, ale jeśli ty przez cały czas...
— Nie, Jirae. Jestem pewny swojej decyzji. Zrobię tak, jak matka prosiła, inaczej nigdy sobie nie wybaczę tego wypadku.
Jungkook o świcie stał przed grobem rodziców, którzy kilka lat temu opuścili ten świat z jego winy. Przykucnął przed grobem, gdzie położył na nim świeży kwiat białej róży. — Wiem, że chciałaś dla mnie zupełnie innego życia z piękną żoną i dziećmi, jednak życie postawiło mnie przed czymś zupełnie innym. Naszej Jirae nie ma przez tego chłopaka, a dla niej zemszczę się za jej cały ból — rzekł z determinacją w oczach. — Możesz być teraz na mnie zła, ale on zasłużył na wszystko, co najgorsze.. Nie mogę teraz spełnić twoich oczekiwań, ale przyjdzie czas, że spełnię to wszystko, co obiecałem — dodał, by przejść swoją dłonią po nagrobku.
—Być może zostawiłem Hyulee, ale dopóki Kim Taehyung oddycha tym samym powietrzem, nie będę w stanie ruszyć dalej. On musi wiedzieć, co zrobił i powinien żałować, cierpieć i oszaleć przeze mnie — powiedział z goryczą. — Już jest mój, więc wspiąłem się na tyle, by powoli sięgnąć szczytu tej drogi. Wiem, że osiągnę to.
~
Taehyung patrzył ze łzami w oczach na swojego ojca, który zdjął z siebie pasek od spodni. Jego słowa przeprawiły go o gęsią skórkę, ponieważ jego ojciec już dawno nie stosował się do takiego karania. Zawsze starał się być dla niego wyrozumiały i pocieszał go materialnymi rzeczami za cały jego ból, jednak co z tego posiadał? Nie tego potrzebował od niego, a jedynie rozmowy i pocieszenia, którego nigdy nie potrafił mu dać.
— Myślisz, że bicie w czymś pomoże, tato? — zapytał wprost. — Jak byłem mały, zawsze to było rozwiązaniem twoich problemów i myślałeś, że w taki sposób będę bardziej posłuszny. To prawda, że byłem, ale jakim kosztem?! — podniósł zapłakany głos, a mężczyzna patrzył na niego z góry, czując zbyt wiele gniewu w stosunku do syna.
— Starałem się być dla ciebie najlepszym ojcem. Wiń własną matkę, która cię opuściła. Ja jako samotny ojciec stosowałem się do tego, aby wychować cię na posłuszne dziecko, które w przyszłości będzie użyteczne — rzekł z powagą w głosie, a jasnowłosy pokręcił głową.
— Wiem, że nie jestem użyteczny i nigdy nie będę...
— Właśnie, że będziesz! Już jesteś, ale tylko musisz się poddać — powiedział, a chłopak zacisnął swoje dłonie, gdzie zaraz opuścił swoją głowę.
— D-dlaczego mam się poddawać i nie mieć swojej własnej woli? — zapytał zaciskając swoje usta w wąską linię
— Ponieważ wtedy będziesz pożyteczny — odpowiedział, choć wciąż nie było to jasne dla Taehyunga. — Chcę chronić cię przed bólem, Taehyung. Gdy ożenisz się z Dongseokiem i pozostaniesz przy mnie, będę miał pewność, że nic nie będzie ci groziło, ani nie poddasz się narkotykom — rzekł z troską, a Kim pokręcił bezsilnie swoją głową.
— A-ale ja go nie kocham — wyszeptał, gdy łzy ociekały po jego policzkach. Woojoon patrzył z wyższością na syna, który zbyt bardzo poddawał się emocjom.
— Nie miłość się liczy w życiu, Taehyung. Uczyłem cię przez całe twoje życie, że ludzie pragnący miłości stają się szaleni i chyba doświadczyłeś tego na własnej skórze — rzekł, chcąc przypomnieć chłopakowi wartości, jakie mu przekazał. — Obowiązek i oddanie są wartościami wartymi małżeństwa. Musisz tylko stać się w pełni uległy i zaakceptować Dongseoka — przykucnął przed synem, gdzie ujął między palce podbródek Taehyunga, którego zmusił do spojrzenia w jego oczy.
— A co jeśli ja nie potrafię w pełni stać się uległy? — zapytał.
— Myślę, że potrafisz... — odpowiedział, a jego kciuk powoli przeszedł po dolnej wardze Taehyunga, który zląkł się, patrząc w jego ciemne oczy. — Musisz tylko się poddać, a wszystko stanie się dla ciebie łatwiejsze. Jesteś piękny i wystarczy, że jako mój syn będziesz dobrze wyglądał przy Dongseoku, który w przyszłości zajmie moje miejsce, a ty będziesz mu przy tym towarzyszył — uśmiechnął się pewnie.
— Nie chce tego! — podniósł zdenerwowany głos, by odsunąć twarz od ojca, gdzie podniósł się na równe nogi, czując mocne pieczenie na swoim policzku, którego dotknął. — Chcę być z kimś, kogo komu będę w stanie w pełni zaufać, tato. Proszę cię, nie zmuszaj mnie do życia w klatce — powiedział, a zdenerwowany mężczyzna podniósł się na równe nogi, gdzie chwycił z siłą za szyję Taehyunga, którego rzucił na swoje biurko, nie puszczając jego szyi. — T-tato.. puść — wydusił z trudem, gdy mężczyzna patrzył z gniewem na syna.
— Zmuszasz mnie do ukarania cię, gdybyś był posłuszny i nie robił tych głupot.. ale będę musiał pozbyć się tego mężczyzny, z którym dzisiaj spędziłeś noc! — wycedził z gniewem, a Taehyung bezsilnie chwycił za jego dłoń, którą próbował odsunąć od swojej szyi. Słysząc dźwięk otwierających drzwi, mężczyzna poluzował uścisk i spojrzał w ich stronę, gdzie do środka weszła jedna ze służących, która widząc całą sytuacja, wytrzeszczyła w zaskoczeniu swoje oczy.
— J-ja przepraszam — powiedziała wystraszona, a Taehyung wykorzystując nieuwagę ojca, szybko wyszarpał się, by pobiec w stronę otwartych drzwi, gdzie minął pracownicę, która spojrzała za wybiegającym z domu chłopakiem.
— Taehyung! — krzyknął mężczyzna, który spojrzał ze zdenerwowaniem na pracownicę. — Jesteś zwolniona!
Taehyung uciekał, ile miał sił w nogach. Nie mógł pozostać w domu, a przynajmniej dopóki jego ojciec jest tak zdenerwowany. Szybko wsiadł do swojego samochodu, gdzie odjechał z piskiem opon, widząc, jak ojciec wybiega z domu. Jego serce biło niespokojnie w piersi, a łzy bez jego zgody opuszczały jego oczy i rozmazywały drogę przed jego oczami. Prowadził samochód, który zjeżdżał, co jakiś czas na drugi pas. Otarł rękawem swoje oczy, czując zbyt wiele emocji i bezsilności. Wiedział, że dużo ryzykował spotkaniem z Jungkookiem, jednak nie sądził, że ojciec będzie, aż tak bardzo zdenerwowany, że będzie chciał go w taki sposób ukarać.
Zatrzymał samochód przed budynkiem, który bardzo dobrze znał. Wyłączył silnik, by choć trochę uspokoić swoje emocje. Oddałem się mu i oddałbym jeszcze milion razy.
Wysiadł z samochodu, by udać się do budynku, gdzie zatrzymał się przed drzwiami, do których zapukał. Gdy po chwili drzwi otworzył mu blondyn z włosami roztrzepanymi na wszystkie strony, poczuł wewnętrzną ulgę, zaś Jimin był zaskoczony jego widokiem o tej porze.
— Tae, co ty tutaj robisz? — zapytał, przyglądając się z uwagą chłopakowi, który miał bardzo zaczerwieniony policzek. — Twój ojciec wysłał do mnie i Jina ochronę.. widzę, że już się z nim widziałeś — szepnął ze współczuciem.
— Jimin, pomóż mi — spojrzał bezsilnie w oczy chłopaka, który widząc zaczerwienione od płaczu oczy przyjaciela, bez żadnych wątpliwości wpuścił go do środka. Nigdy nie spodziewał się, że Taehyung kiedykolwiek przyjdzie do niego po pomoc, choć osobiście sam nie był w stanie niczego zrobić, aby mu pomóc.
— W czym mam ci pomóc? — zapytał, gdy usiedli w salonie.
— Muszę się przespać, a nie mogłem zostać w domu, kiedy ojciec zwariował — odpowiedział mu. — Jak się wyśpię, już znikam z twojego mieszkania — powiedział patrząc w oczy Jimina.
— Prześpij się w pokoju gościnnym — powiedział z delikatnym uśmiechem. — Ale co ty zrobiłeś swojemu ojcu, że aż tak się wściekł? — zapytał niepewnie.
— Mogę ci ufać? — zapytał niepewnie Taehyung.
— Pewnie — przytaknął pewnie głową.
— Mój ojciec chce, abym spotykał się z Dongseokiem i go zaakceptował, ale wystawiłem go dla innego mężczyzny, którego pragnę całym sobą, Jimin. Spędziłem z nim całą noc i było cudo..
— Czekaj! — podniósł głos jasnowłosy. — Taehyung, czy ty przypadkiem oszalałeś? — zapytał, patrząc na niego z niedowierzaniem.
— Chyba tak — wzruszył ramionami. — Zakochałem się, Jimin — wyznał mu szczerze, a Jimin nie dowierzał w to, co słyszy.
— Ty serio oszalałeś — pokręcił głową. — Ty nigdy się nie zakochałeś, ani na trzeźwo nie...
— Wiem, ale z nim jest inaczej — powiedział, obejmując się własnymi ramionami. — Przy nim czuję, że mogę kochać — uśmiechnął się szczerze. — Ale mój ojciec nigdy nie pozwoli mi z nim być.. — westchnął, odwracając wzrok.
— To nie słuchaj go i idź za głosem serca — powiedział ze spokojem w głosie.
— Łatwo ci mówić. Ja i on z pewnością nie będziemy razem. Nie zrezygnuje z mojego życia i przejdę na biedę — pokręcił głową, czując, jak dreszcze przechodzą przez jego ciało na samą myśl o takim życiu.
— Czyli ty zakochałeś się w swoim biednym ochroniarzu? — uniósł w zdziwieniu brwi, a Taehyung przytaknął głową. — Ale jazda — szepnął pod nosem. — Razem z Jinem nigdy byśmy w to nie uwierzyli — pokręcił głową w zaskoczeniu.
— Czuję się bardzo zagubiony w tym, Jimin.. Z jednej strony nie potrafię z niego zrezygnować, a z drugiej strony wiem, że mój ojciec prędzej zabiłby go, niżeli zaakceptował dla mnie. On widzi mnie zupełnie inaczej, a ja boję się... cholernie boję się — wyznał szczerze.
— Nie dziwię ci się — westchnął głęboko. — Ty nie pasujesz do jego świata, a on do twojego. Twój ojciec nigdy nie wybaczy ci, jeśli dowie się o tym, że to jest on. Radziłbym ci zrezygnować z tego szaleństwa, Taehyungie. Wiem, że jesteś w nim zakochany, ale czasami takie szaleństwa nie są dobre i mylimy się, co do ludzi, w których się zakochujemy... — powiedział, odwracając nerwowo wzrok, a Taehyung przyglądał się z uwagą Jiminowi.
— Jungkook nie jest zdolny do oszukania mnie, on mnie kocha. Czuje to — rzekł z pewnością w głosie. — Ale możesz mieć rację i dla jego dobra byłoby, gdybym nie pakował go w problemy z moim ojcem.. nie wiem, co mam zrobić z tym wszystkim — przeczesał nerwowo swoje włosy.
— Prześpij się z tym wszystkim, Tae. Ja nie będę za ciebie decydował, ale jedynie mogę poradzić — rzekł ze spokojem.
— Dziękuje za pomoc, Jimin — uśmiechnął się delikatnie. — Tylko proszę.. nie mów nikomu o mnie i Jungkooku — spojrzał na przyjaciela.
— Nikomu nie powiem. Idź spać, a ja pójdę do Misooka — wstał ze swojego miejsca, by odejść w stronę sypialni. Zostający w salonie Taehyung oddychał niespokojnie, czując, jak wszystko przez chwilę słabości stało się trudniejsze. Nie chciał, aby Jungkook był ofiarą. Nigdy w swoim życiu nie czuł niczego podobnego, co czuł do Jungkooka, który przez tę noc był dla niego czuły i kochany.
Udał się do pokoju gościnnego, gdzie zamknął za sobą drzwi. Zmęczony rzucił się na miękkie łóżko, potrzebując bardzo snu, jednak nie łatwo było mu zasnąć, gdy w jego głowie krążyły słowa ojca, który pragnął dla niego czegoś zupełnie innego. Wiedział, że będzie musiał jakoś przetrwać te burze.
~
Jungkook siedział na schodach przed swoim mieszkaniem, gdzie upijał piwo z puszki. Patrzył z namysłem na przechodzących ludzi, którzy zachowywali się zupełnie normalnie, niżeli jego serce, gdy wspomnienia z dzisiejszej nocy powracały. Nie mógł zapomnieć widoku delikatnej oliwkowej skóry, napuchniętych warg od jego czułych pocałunków oraz czekoladowych tęczówek, które biły tej nocy najczystszą szczerością. Zacisnął swoją szczękę, by w zdenerwowaniu upić kolejne łyki piwa.
— Jeśli to będzie mnie tak nawiedzać, to pierwszy się zabije — mruknął z gniewem, by odłożyć na bok puszkę. Podparł swoje dłonie z tyłu, gdzie uniósł wzrok na zachodzące niebo w gorących barwach.
Zamyślony wpatrywał się w niebo myśląc o Taehyungu. Uśmiechnął się pod nosem, by zaraz wyciągnąć z kieszeni spodni telefon, gdzie zrobił zdjęcie niebu.
"Do: "On"
~załącznik~
Nie potrafię przestać myśleć o tobie. Mam nadzieję, że nie miałeś żadnych problemów.
Nie mogę doczekać się jutra, by cię zobaczyć. "
— Nie mów, że dalej ciągniesz tę farsę — usłyszał za sobą głos Namjoona, przez co spojrzał w jego stronę.
— Nie wtrącaj się, Namjoon — wzruszył ramionami, gdzie zaraz podniósł się na równe nogi i zwrócił w stronę przyjaciela.
— Robisz takie gówno Hyulee dla tego śmiecia — pokręcił urażony głową. — Rozumiem twoją zemstę, ale rozkochiwanie w sobie tego chłopaka jest takim samym świństwem, jak to, co on zrobił Jirae. Ogarnij się i zakończ to — powiedział wprost, a Jungkook parsknął głośno.
— O to chodzi. Ma go to boleć, tak samo, jak Jirae, a nawet gorzej — uśmiechnął się pewnie, a Namjoon patrzył na niego z niedowierzaniem. — Udało mi się już osiągnąć naprawdę wiele.. teraz muszę czekać na następny krok — dodał z pewnością.
— Nie wiem, jaki jest następny krok i jak daleko udało ci się w tym zabrnąć, ale przemyśl sobie to wszystko. Wróć na ring i przestań odpychać Hyulee, ona wciąż na ciebie czeka i nienawidzi tego chłopaka — powiedział, a Jeon westchnął głośno.
— Niech ona sobie nienawidzi, kogo tam chce, teraz nie mam czasu przejmować się nią — spojrzał z rozgniewaniem na przyjaciela, który zacisnął swoją dłoń mając ochotę przywalić Jungkookowi tak, by się w końcu ocknął. — Taehyung jest priorytetem.
~
Taehyunga przebudziły dochodzące z innego pomieszczenia głosy i krzyk Jimina, przez co wystraszony podniósł się do siadu. Przetarł piątkami swoje ospałe oczy i zerknął na zegar, który wskazywał siedemnastą. Zerwał się z łóżka, by podejść do drzwi, które lekko uchylił.
— Miałeś już nie robić tego! — zapłakał Jimin, który był cały roztrzęsiony. Taehyung obserwował jednym okiem całą sytuację w salonie, gdzie dwójka prawdopodobnie o coś ważnego się kłóciła. Nie powinien być ciekawski, jednak nigdy nie widział, aby Jimin był tak roztrzęsiony.
— Wkurwiasz mnie! Jesteś kurwa bezużyteczny! — zamachnął się na niego, gdzie z siłą spoliczkował Jimina, który upadł na podłogę we łzach, gdzie zaniósł się bezsilnym płaczem. Taehyung otworzył szerzej swoje oczy, widząc całe to zdarzenie. — Do pokoju i lepiej, żebyś mnie zadowolił. Jestem sfrustrowany i potrzebuję się wyżyć — chwycił za włosy Jimina, który bezsilnie poddawał się mężczyźnie.
Wystraszony Taehyung zrobił kilka kroków w tył, gdzie chwycił się w okolice szybko bijącego serca. — Co za skurwiel — szepnął, po czym rozejrzał się po pomieszczeniu. Widząc w kącie pokoju rurę od stojącej lampy, która niezłożona leżała na podłodze, chwycił za nią i ruszył w stronę wyjścia z pokoju. Zdenerwowany podszedł do mężczyzny, który szarpał Jiminem. — Zostaw go pieprzony śmieciu! — krzyknął, uderzając z całych sił rurą w jego plecy. Mężczyzna krzyczał przez zadany ból, a gdy Taehyung bez opamiętania zadawał mu ciosy, trafił w kark, a przez to uderzenie chłopak zsunął się na podłogę praktycznie nieprzytomny. — Wstawaj kurwo i nie udawaj umarlaka! — krzyknął, trzymając w roztrzęsionych dłoniach rurę, która pokryta była krwią. Jimin patrzył z zaskoczeniem na Taehyunga i jego partnera, który zalał się krwią.
— Co ty zrobiłeś?! — krzyknął, zrozpaczony rzucając się z troską i pomocą do swojego chłopaka. Taehyung ciężko dusząc i widząc, co robi jego przyjaciel, opuścił rurę na podłogę. — Zabiłeś go! — zapłakany spojrzał na niego pretensjonalnie.
— Ten skurwiel ciebie bił i chciał zmusić do seksu! — powiedział na swoją obronę.
— Nie powinieneś się w to wtrącać! — krzyknął na niego z żalem, po czym objął dłońmi bladą twarz chłopaka. — Misook, kochanie ocknij się — powiedział ze zmartwieniem, a Taehyung pokręcił z niedowierzaniem głową.
— Wiem, że jestem pierdolniętym człowiekiem, ale ty kurwa sięgasz dna Jimin, skoro usprawiedliwiasz jego zachowanie i płaszczysz się nad nim. On powinien dostać mocniej ! — podniósł zdenerwowany głos.
— Nie prosiłem cię o pomoc! Ty sam masz pojebane życie i spojrzałeś na biedaka! Nie wtrącaj się do mojego życia, bo jak kurwa znam życie i tak ustąpisz ojcu! Tak zawsze jest, bo on ma cię od zawsze w garści! — wykrzyczał z gniewem, a zaskoczony Taehyung zrobił kilka kroków w tył. — Obydwoje jesteśmy żałośni, ale ulegamy, bo taki jest nasz kurwa los! — zapłakał bezsilnie.
— Wracam do domu — szepnął, tłumiąc w sobie cały gniew. — Ale powiem ci, że ty możesz tego śmiecia z własnej woli wyrzucić ze swojego życia, bo ja wiem, że własnej woli nie posiadam, to ty nie bierz ze mnie przykładu, Jimin. Ty kurwa byłeś inny, niż ja i nie popełniałeś takich błędów! — podniósł głos, po czym pobiegł w stronę wyjścia, gdzie po otworzeniu drzwi wpadł na ochroniarzy swojego ojca.
— Mamy pana zabrać do domu — oznajmił z powagą w głosie mężczyzna.
— Sam wrócę — rzekł ostro, chcąc minąć mężczyznę, który chwycił za jego rękę. — Puszczaj śmieciu, albo cię zajebie — wysyczał z jadem, a ochroniarz, widząc krew na dłoniach Taehyung puścił go i pozwolił mu samemu ruszyć do wyjścia z budynku. Taehyung po całym zajściu w mieszkaniu Jimina czuł się roztrzęsiony. Nie spodziewał się tego, że jego przyjaciel usprawiedliwiał zachowanie Misooka, który bił go i poniewierał, jak bezużyteczne gówno.
~
Po powrocie do domu na czele z obstawą udał się do salonu, gdzie czekał na niego ojciec wraz z całą rodziną. Widząc rozgniewane spojrzenie Dongseoka zignorował je starając skupić się na ojcu.
— Dobrze, że już wróciłeś. Rozmawiałem razem z Dongseokiem i doszliśmy do wniosku, że...
— Nie obchodzi mnie to. Jestem zmęczony wszystkim i nie chce już nikogo słuchać, nikogo! — przerwał ojcu, podnosząc głos. Wolał walić wprost, tym bardziej po tym, co miał okazję ujrzeć w mieszkaniu Jimina. Wiedział, że musi pomóc Jiminowi, ale jak miał to zrobić, skoro sam nie potrafił pomóc samemu sobie?
— Kolejny błąd. Daje ci szansę na poprawę. Zapomnisz o tamtym mężczyźnie i razem z Dongseokiem wyjedziesz na wyspę Jeju — oznajmił ze spokojem mężczyzna, który już sam zdecydował za niego.
— Tato!
— Chcesz, abym musiał przez ciebie pozbywać się śmieci? — uniósł brew, a w Taehyunga uderzyło prawdziwe zwątpienie. — Tak myślałem — uśmiechnął się pewnie. — Wyjedziecie razem na cały weekend i zbliżycie się do siebie. Oczywiście pan Jeon będzie wam towarzyszył, aby zapewnić ci bezpieczeństwo — dodał z opanowaniem, a jasnowłosy zacisnął swoje dłonie.
— Jeśli to się nie powiedzie, czy wtedy mi ustąpisz, tato? — zapytał wprost.
— Sam zdecyduję — odpowiedział.
— Lepiej nie skreślaj mnie na samym początku, to ja powinienem być tutaj urażony.. — rzekł patrząc z rozgniewaniem na Taehyunga, gdzie widząc jego oznaczenia na szyi, czuł prawdziwy gniew.
— Dajcie mi spokój, wszyscy! — zdenerwowany odszedł, by udać się na piętro prosto do swojego pokoju, gdzie zamknął za sobą drzwi. Oparł się plecami o drewno, chwytając się bezsilnie za głowę. — To za dużo.. za dużo — szeptał, czując, że nie poradzi sobie z kolejnymi krokami ojca, który dobrze wiedział, jak z nim wygrywać. Osaczenie było najgorszym wrogiem Taehyunga, który zawsze dla świętego spokoju poddawał się.
Podszedł do biurka, gdzie leżał jego wyłączony telefon. Włączył urządzenie, w którym było pełno nieodebranych połączeń i wiadomości. Widząc, że większość należy do jego ojca, od razu je skasował. Przeczytał wiadomość od Seokjina i ostatnią od Jungkooka, który wysłał mu zdjęcie nieba. Uśmiechnął się smutno, przechodząc palcem po treści wiadomości. — Uwierz, ja też nie mogę o tobie zapomnieć — szepnął ze smutkiem w głosie, by zaraz odłożył telefon.
x
Wieczorem przygotował sobie gorącą kąpiel, gdzie wciąż czuł na sobie dotyk i pocałunki Jungkooka. Pragnienie czucia ich każdego dnia było, niczym największe szaleństwo, które mogło przejść przez jego głowę. Gąbką oczyszczał swoją skórę, będąc całkowicie zatraconym w tych wszystkich minionych wspomnieniach. Potrzebował Jungkooka, który był jedynym ratunkiem. Musiał zrobić cokolwiek, aby jego ojciec uznał Dongseoka za nieodpowiedniego mężczyznę dla niego i dostrzegł atuty ochroniarza. Wiedział, że chce próbować niemożliwego, jednak coś zrobić musiał, ponieważ nie sądził, aby mógł wejść do życia bruneta w jego biednym świecie.
Sunął gąbką po drugiej nodze, nie dostrzegając, że nie jest sam w łazience. Przyglądający się mu Dongseok czuł prawdziwe podniecenie, mogąc z tak bliska patrzeć na chłopaka. Oblizał swoje usta, gdy chłopak opuścił wannę. Mogąc ujrzeć go w całości, poczuł, jak na sam widok twardnieje. Taehyung nałożył na siebie szlafrok, chcąc zaraz udać się do lustra, jednak zatrzymał się napięcie, gdy ujrzał stojącego przy drzwiach Dongseoka. — Co ty tutaj robisz?! — podniósł zdenerwowany głos.
— Obserwuję to, co będzie moje — uśmiechnął się pewnie, a Taehyung zmierzył go kpiącym spojrzeniem.
— Pieprzony zbok! — krzyknął.
— Nie podniecaj się zbytnio, Taehyungie. Byłem przez cały czas dla ciebie delikatny i czekałem, ale po tym, co mi zrobiłeś, mam ochotę cię zerżnąć, choćby siłą — ruszył w jego stronę, a zdenerwowany chłopak wycofał się w tył, gdzie uderzył plecami w szybę od kabiny prysznicowej.
— Nie zbliżaj się do mnie! — podniósł głos, czując się zbyt mocno przytłoczony tą sytuacją. — Proszę.. — szepnął, jednak chłopak nie słuchał go. Zatrzymał się tuż przed nim, gdzie ujął z siłą jego podbródek.
— Szmaciłeś się z jakimś śmieciem, a mnie odrzucasz? — uniósł kpiąco brew, a Taehyung zacisnął swoje powieki, pragnąc, aby chłopak zniknął i dał mu spokój. — Wystawiłeś mnie dla niego i wróciłeś do domu oznaczony przez tego skurwiela! — warknął przepełniony żalem. — To ja będę twoim mężem i to mi powinieneś zacząć być poddany, Taehyung. Przestań udawać pokrzywdzonego dzieciaka — dodał, a blondyn oddychał niespokojnie.
— Daj mi spokój — wyszeptał z ciężkością w głosie. — Nie lubię cię i nigdy nie polubię, więc nie oczekuj niczego ode mnie — rzekł, otwierając powoli swoje oczy.
— Te twoje wiadomości i list, wiesz, jak mnie to kurwa zdenerwowało?! — zapytał, podnosząc głos, gdzie chwycił z siłą za biodra Taehyunga, który cały się spiął. — Sam fakt, że poszedłeś do innego.. pokażę ci cały mój żal i do kogo należysz — rzekł z jadem, gdzie z siłą wpasował się w usta Taehyunga, który opierał się mu i próbował odepchnąć go od siebie. Gdy udało mu się odepchnąć chłopaka, spoliczkował go z całej siły.
— Do nikogo nie należę, a tym bardziej do ciebie pojebie! — krzyknął, oddychając niespokojnie, po czym szybko pobiegł do wyjścia z łazienki. Dongseok chwycił się za bolący policzek, by zaraz ruszyć za Kimem.
— Pożałujesz — warknął, gdzie złapał za jego ramię w drzwiach.
— Puszczaj! — krzyknął, a zdenerwowany chłopak z siłą pchnął go na łóżko, gdzie Taehyung wylądował na brzuchu. Wystraszony próbował szybko podnieść się, jednak podtrzymujący go chłopak uniemożliwił, mu wstanie.
— Skoro dobrowolnie nie chcesz mi się oddać, to wezmę siłą to, co mi się należy — rzekł, wsuwając dłoń pod jego szlafrok, gdzie Taehyung w bezsilności rozpłakał się, czując, jak braknie mu tchu przez przytłaczający powrót wspomnień.
— Tato, pomóż mi! — zapłakał głośno, czując na swoim ciele dotyk chłopaka, który ociera się swoim twardym przyrodzeniem o jego pośladki. Stłumiony płacz ucichał w poduszce, do której był przyciśnięty.
— Dongseok! Zostaw go! — krzyk Woojoona zatrzymał Dongseoka, który w zamierzał zerwać z Taehyunga szlafrok. Odsunął się od Taehyunga, gdzie zszedł z jego łóżka, a zapłakany Taehyung podniósł się do siadu, gdzie przerażony objął się swoimi ramionami, patrząc w stronę swojego ojca, który na szczęście pojawił się w odpowiedniej chwili. — Myślisz, że takim sposobem uda ci się przekonać do siebie Taehyunga?! — zapytał z rozgniewaniem chłopaka.
— Byłem rozgoryczony — rzekł skruszony.
— Nie chce go tutaj nigdy widzieć! — krzyknął roztrzęsiony Taehyung, który patrzył nienawistnie na Dongseoka.
— Uspokój się, Taehyung — rzekł w stronę syna. — Idź stąd Dongseok i poproś pracownicę, aby przyniosła Taehyungowi coś na uspokojenie — dodał, a chłopak przytaknął ze zrozumieniem głową, by zaraz opuścić pokój blondyna.
— Tato, on chciał mnie zmusić.. nie chce tego skurwiela obok siebie widzieć, nigdy! — krzyknął cały roztrzęsiony. Blondyn cały dygotał, co było traumatycznym efektem, a mężczyzna pokręcił bezsilnie głową.
— Jesteś sam sobie winny, Taehyung — rzekł z rozczarowaniem.
— Słucham? — spojrzał z niedowierzaniem na ojca. — Niby jak mogę być winny? — zapytał.
— Wystawiłeś go i cały czas żył w przekonaniu, że nie jesteś zdolny do oddania się innemu. Ma prawo być zły. Sam go sprowokowałeś do tego, oddając się innemu w dniu waszej randki — rzekł srogo, a chłopak nie dowierzał w słowa ojca. — Tylko ty możesz ponosić winę za wszystko, Taehyung.
~
Witajcie ^^
Cieszę się, że mogłam w końcu dodać Q&A nie robiłam tego od czasu Pokusy 😅 Fajna zabawa, naprawdę. Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Wiem, że brakowało tutaj obecności JK, ale tak być miało i z pewnością w następnym rozdziale pt. "Powrót koszmarów" będzie się działo 😁😶
Zostawcie po sobie:
Głosy i Komentarze
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top