Rozdział 10
Podróż do Konohy wydawała mi się szybsza niż do Suny. Nie mogłam się jednak pozbyć wrażenia, że stanie się coś złego.
- Wyglądasz na zaniepokojoną.- Kakashi spojrzał na mnie zmartwiony.
- Kojarzysz to uczucie, gdy myślisz, że stało się coś złego, a nie masz o tym pojęcia? To właśnie czuję, a moje przeczucia w większości się sprawdziły.
Mam tylko nadzieję, że nic złego nie stało się z Naruto. Chyba bym nie przeżyła tego, jeśli bym go straciła. Bardzo się przywiązałam do tej żywej kulki słońca.
***
- Naruto został porwany?- spytałam zupełnie pustym i monotonnym tonem.
Powinnam zacząć coś podejrzewać, po tym jak z większej odległości nie byłam w stanie wyczuć jego chakry. Sądziłam, że te jednostki ANBU Hokage są silniejsze i moje lisy będą pilnować moją kuleczkę, ale jak widzę ktoś musiał nieźle się natrudzić, by porwać Uzumakiego, a do tego jeszcze pojemnik Kyuubiego.
- Wysłałem już odziały tropiące, więc nie musicie się martwić. Naruto-kun zostanie bezpiecznie sprowadzony do domu.- Hokage próbował nas uspokoić, ale ja nie zamierzam spokojnie siedzieć na dupie.
- Poszukam go. Pewnie i tak znajdę go szybciej niż twoje odziały.- powiedziałam.
- To...- od razu odcięłam Hokage machnięciem ręki.
- Kto lepiej wytropi Uzumakiego, jak nie inny Uzumaki?- spytałam kpiąco.- Kakashi byłbyś tak dobry i przygotujesz wszystko w domu? Jestem pewna, że znalezienie Naruto nie zajmie mi dużo czasu, a myślę, że nie będzie czuł się najlepiej po całej tej sprawie.
- Możesz na mnie liczyć.- uśmiechnęłam się w jego kierunku.
Szybko ruszyłam przed siebie. Znalezienie Naruto nie będzie dla mnie jakoś specjalnie trudne. Dobrze już oswoiłam się z jego popisem chakry. Do tego moja nadwrażliwość na energię naturalną sprawia, że w końcu sama natura powie mi gdzie znajduje się mój cel. Gdyby Naruto był w niebezpieczeństwie, to zawsze mogę poprosić Kuramę, żeby na chwilę obronił chłopaka.
Nie chcę jednak za bardzo nadwyrężać ciała Naruto, ponieważ jest jeszcze słabe. Nie zdążyłam z nim nawet zacząć poważnego treningu.
- Czterech wrogów.- mruknęłam do siebie, gdy wyczułam charakterystyczną chakrę Naruto, a wraz z nią cztery obce.- Przyznaję, że umieją się kryć, ale ukrycie się przede mną nie jest łatwe.
Podkradłam się do nich i wyciągnęłam swoją katanę. Wolałabym nie wbiegać do walki bez przygotowania i po za tym chcę oszczędzić Naruto brutalnych widoków. Trudno się jednak powstrzymać, gdy czuję jak chakra blondyna drży ze strachu.
Bardzo szybko wyłoniłam się zza drzewa i jednym machnięciem pozbawiłam życia dwie osoby. Pozostali próbowali sprawiać jakieś problemy, ale ich umiejętności bojowe były daleko za moimi, więc łatwo sobie z nimi poradziłam.
- Ty.- wskazałam mieczem na jednego który został przy życiu.- Patrząc na twój wygląd i chakrę, musisz być z Kumo. Wracaj do domu i powiedz swojemu Raikage, że jeśli ponownie postanowi dotknąć tego co moje w Konosze, to osobiście przyjdę pozbawić go głowy, zrozumiano?!- warknęłam i pozwoliłam swoim oczom na chwilę zmienić się na czerwone.
Jak przewidywano mężczyzna zaczął uciekać spanikowany.
- Naruto.- uklęknęłam przed blondynem, który nadal miał mocno zaciśnięte oczy.- Nie musisz się już bać.- poklepałam go po głowie i rozwiązałam węzy, którymi był związany.
- Nee-chan?- spytał drżącym głosem i powoli otworzył swoje oczy.
- Przepraszam, że tyle mi to zajęło.- mruknęłam i wtedy zostałam uwięziona w mocnym uścisku.
- Nee-chan tak się bałem!- mocno odwzajemniłam uścisk i owinęłam go moją chakrą, by czuł się bezpieczny.
- Przepraszam słoneczko. Już nigdy nie pozwolę, żeby się to powtórzyło. Wracamy teraz do domu, gdzie czeka na nas Kakashi i jego psy. Lubisz jego psy, prawda?- ciche pociągania nosem i lekkie kiwnięcie głowy.- Twoja Nee-chan wszystkim się zajmie.
I to była obietnica, którą spełnię.
Witam
Tak szczerze to powiem, że nie miałam weny. Jakoś ostatnio mam tyle do roboty, że nie mam siły siedzieć i pisać. Ale postaram się częściej coś dodawać, ale nie obiecuję.
Makoto
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top