O tej jednej rozmowie
- Zdajesz sobie sprawę, że gdybyś na mnie postawił, teraz zbierałbyś całkiem słodką sumkę?
Shara stanęła na środku niewielkiej polany, na której wylądował Mau. To były jej pierwsze słowa skierowane do mężczyzny od momentu swojego "powstania z martwych". Wojownik doskonale pamiętał rozmowę, w której wyjawił jej, że w Gnieździe żołnierze zakładali się o to, jak długo Shara nie da się złapać elfom. Najodważniejsi dali wtedy kobiecie dwa tygodnie. Minęło wiele miesięcy, a ona przeżyła i oszukała Władców.
Mau zmierzył Sharę wzrokiem i zmarszczył brwi. Otworzył usta, jak gdyby chciał coś odpowiedzieć. Milczał. W końcu pokręcił głową i pewnym krokiem zbliżył się do kobiety. Objął ją i mocno przytulił. Westchnęła, zaskoczona. Przybliżyła się do Mau i pogładziła go po plecach. Oparła czoło w zagłębieniu jego szyi i odetchnęła. Przymknęła oczy i wyrównała oddech. Ze zdumieniem zauważyła, że skóra mężczyzny pachnie wanilią, tak jak słodkie ciastka Hobbitonu. Kiedyś, chcąc zaimponować Sharze, udał się po nie aż do Shire i zapamiętała, że były przepyszne. To było jeszcze przed rozpoczęciem misji.
- Naprawdę myślałem, że wtedy umarłaś - jego cichy głos był przerażająco pusty. Shara poczuła ucisk w sercu.
- Odważni bądźcie i pełni wiary - odparła, uśmiechając się przekornie. To było główne zawołanie armii Gniazda.
- Dobrze, że o tym wspomniałaś. Muszę ci się czymś pochwalić - Shara odsunęła się delikatnie od mężczyzny i spojrzała na niego, jej oczy lśniły radośnie. - W podzięce za poprowadzenie moich ludzi do bitwy oddali mi stanowisko drugiego dowódcy.
- No, panie Generale - roześmiała się. - Jestem z ciebie naprawdę dumna.
Odeszła kilka kroków od niego i usiadła w cieniu rozłożystego dębu. Generał rzucił się na trawę obok niej, wystawił twarz do słońca i zamknął oczy. Przez parę minut milczeli, opalając się w ostatnich ciepłych promieniach słońca.
- Opowiedz mi, co się z tobą działo przez ten czas - zagadnął mężczyzna, zerkając na Sharę.
- Cóż, jak wiesz byłam w Leśnym Królestwie u niedoszłego teścia - zaczęła. - Miałam szczęście, bo w tym samym czasie uwięzieni w zatęchłych celach siedzieli tam też Thorin ze swoją kompanią. Uczestniczyłam w wielkim balu z jakiejś błahej okazji - machnęła ręką, sugerując, że już nawet nie pamięta, o które święto chodziło. - Wśród niesamowitego przepychu godnego elfów, wina i tańców otrzymałam propozycję zamążpójścia.
Mau zakrztusił się i zerwał do pozycji siedzącej. Uderzył się w pierś, kaszlnął i powoli uspokoił. Z szeroko otwartymi oczami spojrzał na kobietę.
- Otrzymałaś co takiego?
- Nasz książę się oświadczył - parsknęła śmiechem. -Niezbyt szczęśliwie. To znaczy oświadczył się szczęśliwie - pokazała mężczyźnie dłoń i brylant błyszczący na serdecznym palcu, - ale dosyć szybko przekonał się, że do ślubu raczej nie dojdzie.
Wojownik u jej boku uśmiechnął się delikatnie, ale nie wydawał się rozbawiony. Shara przygryzła wargę, żeby nie zdradzić krzywego uśmieszku cisnącego jej się na usta. Zdjęła pierścień z palca i schowała go głęboko do kieszeni. Wyciągnęła rękę przed siebie i niespiesznie pogładziła włosy mężczyzny leżącego tuż przy niej.
- I co było dalej? - mruknął
- Cóż, po awanturze księcia i króla uciekłam, po drodze zabierając ze sobą kompanię, z pomocą Bilba uwolnioną z cel - kobieta zmarszczyła na moment brwi, ponownie zastanawiając się, jakim cudem hobbit nie został wtedy złapany przez elfów. Pokręciła jednak głową i opowiadała dalej: - Książę zagrodził nam drogę, gdy byliśmy tuż przy wyjściu, dlatego się rozdzieliliśmy. Udało mi się powstrzymać księcia przed złapaniem kompanii i sama opuściłam pałac. Niezbyt długo cieszyłam się wolnością, bo Bolg złapał mnie, uznając za zdrajczynię - zachichotała - Zmusił mnie do ujawnienia prawdziwego imienia i mojego pochodzenia przed księciem. Później ty wkroczyłeś do akcji - Shara oparła głowę o klatkę piersiową odpoczywającego mężczyzny. Przymknęła powieki. - Bolg zabrał mnie do Węża, z którym próbowali mnie przekonać do zdradzenia im planu. Chyba tego nie przemyśleli, bo dosyć szybko udało mi się przegadać drogę do wolności. Wróciłam po zeszyt, pojechałam do Góry. Rozmawiałam ze smokiem - Mau otworzył oczy i czekał na najważniejszą informację. - Udało mi się namówić go do pomocy - wojownik skinął głową, uspokojony. - Potem krasnoludowie złapali mnie i uwięzili. I zaczęła się bitwa. Zgodnie z moimi przewidywaniami w twierdzy pojawił się książę, który ponownie dał mi się podejść - kobieta usłyszała cichy śmiech Mau. - Resztę historii znasz.
- Dalej nie mogę uwierzyć, że ten plan się powiódł. Nie wiem, czy ktokolwiek wcześniej podjął podobne ryzyko.
- Parę osób by się znalazło - odparła, odwracając głowę i spoglądając na przyjaciela.
- No dobrze, zgoda. Ale to i lepiej, bo dołączysz do bardzo zaszczytnego grona. Luthien, Fëanor? Eärendil? Są gorsze wzory do naśladowania.
- Dowódca Mordoru mówi o nich jako o zaszczytnym gronie? - prychnęła, rozbawiona
- Cóż, szanuję ich odwagę. A Mordor… To kolejna rzecz, o której powinnaś wiedzieć - Shara uniosła brwi, słuchając z zaciekawieniem. - Poprowadziłem żołnierzy Gniazda do walki dzięki obietnicy wolności. Nasz oddział odłączy się od Saurona, oświadczyliśmy to już dowódcom Mordoru. Shara podniosła się na łokciach i przyjrzała uważnie mężczyźnie. Nie odnalazła na jego twarzy żadnych oznak żartu lub kłamstwa.
- Mau, to szaleństwo - szepnęła.
- Dokładnie tak samo jak twoja misja. Sharo, uzmysłowiłaś nam, że Mordor nie jest niezwyciężony.
- Ja odpowiadałam za swoje życie i tylko je ryzykowałam. Chcecie narazić się na gniew Saurona? W Gnieździe mieszka kilka tysięcy osób, wszystkie będą zagrożone.
- Zdają sobie sprawę z tego, że nadszedł czas. Odejdziemy z Gór Mglistych i założymy samodzielne królestwo.
- Królestwo? - kobieta zamrugała i wykrzywiła usta w grymasie zaskoczenia - One zwykle mają króla. Który z was chwyci koronę? Ty czy Daul?
- Żaden z nas. My jesteśmy wojskowymi, dowódcami żołnierzy, nie nadajemy się do reprezentowania państwa przed innymi.
- A zatem kto? - spytała
Mau milczał, wpatrując się w kobietę. Ta z uśmiechem patrzyła na niego, czekając na odpowiedź. Po chwili jej uśmiech zbladł i Shara zmarszczyła brwi. Pokręciła głową.
- Chyba nie myślisz… - zaśmiała się nerwowo - Mau, nie jestem władczynią. Nigdy nie byłam.
- Powiedziałem żołnierzom to, co sam sądzę. Powiedziałem im, że jako kraj zdrajców powinniśmy ukoronować ich królową.
- Słucham? - parsknęła - Królową?
- Ostatnimi czasy byłaś nieco zajęta, więc nie wiesz, o czym mówi się wśród elfów w Mrocznej Puszczy, ludzi na Północy i mieszkańców Bree. Słychać szepty o kobiecie, która oszukała syna Thranduila. Kiedyś podawała się za dziedziczkę Lindonu, przyszłą królową. Córka Elronda sądziła, że wyruszyła na zachód i odzyskała tron, podczas gdy w rzeczywistości ta wywalczyła wolność pod Ereborem. Okrzyknięto ją pół-prześmiewczo, pół-poważnie Królową Zdrajców - zamilkł na moment. Spuścił wzrok i westchnął. Chwycił dłoń kobiety i ścisnął ją delikatnie. - Sharo, być może to właśnie jest twoje przeznaczenie? Gdy dopełnisz przysięgi danej Smaugowi, co zrobisz? Inna kwestia, że musimy uwzględniać słowa przepowiedni. Wolne Ludy i Mordor nie będą ryzykowały ataku na królestwo kobiety, która potencjalnie może dać im zwycięstwo w Wielkiej Wojnie.
Z jakiegoś powodu Mau nie mógł spojrzeć w oczy Sharze, wspominając o tym ostatnim argumencie.
Dziwne.
- Dokąd zamierzacie się przenieść?
- Rozważamy kilka miejsc - odparł Mau, przyglądając się kobiecie.
Obserwował ją, jak wstała i chodziła po polanie. Przeczesała włosy palcami i odetchnęła nerwowo.
- Na razie i tak nie mogę ci nic obiecać - Mau wypuścił z ulgą powietrze z płuc. Już po tych słowach wiedział, że Shara prawdopodobnie się zgodzi. - Zdecyduję, gdy będę mogła odjechać z Wrzosowisk. Obiecałam smokowi, że będę tam przez przynajmniej trzy lata. Po tym czasie, jeśli wasza propozycja będzie dalej aktualna, mogę z tobą pojechać do królestwa i podjąć decyzję. Dobrze?
Mau uśmiechnął się nieco zbyt szeroko, wstał i podał rękę kobiecie, którą ta ścisnęła po chwili.
- Zatem mamy umowę.
---
Sporo czasu zajęło Mau i Sharze dotarcie do granicy Zwiędłych Wrzosowisk, jak nazywano w Śródziemiu obszar na północ od Ereboru i Gór Szarych, ojczyznę smoków. W końcu jednak przyszło im się pożegnać. Smaug wyraźnie powiedział kobiecie, że w podróży przez jego kraj nikt nie może jej towarzyszyć. Shara wpatrywała się przez dłuższą chwilę w posępną krainę przed sobą. Drżała na chłodnym wietrze, a słońce świecące wysoko nad nimi nie dawało wiele ciepła.
Wojowniczka poprawiła torbę na ramieniu i płaszcz zarzucony na plecy. Upewniła się, że Angrist wciąż jest przypięty do jej boku, a pierścień zaręczynowy jest bezpiecznie ukryty razem z koroną króla krasnoludów.
- A zatem to koniec tej podróży - skinęła w stronę Ereboru, niewidocznego za Górami. Jej szeroko otwarte oczy zdradzały pewien niepokój, z jakim wypowiadała te słowa.
- Tej podróży, tak. Ale nadejdzie kolejna, tylko zaczekaj - uspokoił ją Mau, przytulając ją i pocierając jej ramiona. Próbował ją rozgrzać.
- Idę - westchnęła. - Spotkamy się, gdy tylko stąd odejdę?
- Odnajdę cię i sprowadzę do twojego królestwa, masz moje słowo. Nie daj mu się zabić, Shara.
Kobieta roześmiała się, przypominając sobie, że niemal identycznie Mau pożegnał ją pewnego razu na początku misji. Spoważniała, ale zaraz posłała mężczyźnie ostatni uśmiech i odwróciła się w stronę Wrzosowisk. Odetchnęła i zrobiła kilka pierwszych kroków w przód.
Wtem poczuła uścisk na ramieniu. Odwróciła się i nie zdążyła nic powiedzieć, gdy Mau chwycił jej twarz w dłonie i pocałował ją mocno, a ona ponownie zadrżała na wietrze. Jego usta były przedziwnie ciepłe i kobieta oddała pocałunek, gładząc delikatnie jego twarz. Jednak w końcu mężczyzna zrozumiał. Musi puścić Sharę i pozwolić jej odejść.
Zdrajczyni odsunęła się i uśmiechnęła kącikiem ust. Skinęła głową powoli, jak gdyby z zapewnieniem. Obiecywała, że wróci. Poszła przed siebie, tym razem niezatrzymana.
---
Ten rozdział to laurka dla wszystkich, którzy trzymali kciuki za Mau i Sharę😊
Mam nadzieję, że Wam się podobał!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top