30. Éowina
- Jesteś tego pewna? - spytał mężczyzna
- Tak, muszę być - odparła.
- Kiedy zamierzasz wyruszyć?
- Jutro. Armia odeszła z miasta tydzień temu, jeśli to będzie moja ostatnia noc w Minas Tirith, powinnam zdążyć idealnie na czas bitwy. A czy ty jesteś pewien, że chcesz mi towarzyszyć?
- Tak - rzekł, spoglądając przed siebie. - Muszę być.
Shara uśmiechnęła się kącikiem ust. Pogładziła Daula po ramieniu i przez moment zastanawiała się, co powinna powiedzieć. Generał oderwał wzrok od pełniących przy wejściu do królewskiego pałacu wartę żołnierzy. Zerknął na kobietę i zapytał:
- Ile osób ze sobą zabierzesz?
- Tyle, ile będzie niezbędne do przeniesienia nas na miejsce. Jedna para skrzydeł na jedną osobę. Nie będzie nas więcej niż dwudziestka. Powiedz mi, Generale - zawahała się. - Dlaczego nie podejmiesz korony, którą ci oferuję?
Spuścił wzrok, a potem spojrzał na Sharę. Kobieta zatęskniła za ciepłem, które zawsze biło od Generała. W tamtym momencie jego oczy były poszarzałe, a sam mężczyzna - nieco pobladły.
- A czy ty, Sharo, chciałabyś wrócić do Fornostu... bez niego? - gdy nie odpowiadała, pokręcił głową - Rozmawiałaś już z Éowiną?
- Zrobię to dzisiaj. Nie wiem, czy się zgodzi. Ale z pewnością będzie chciała ruszyć z nami w bitwę. Dlatego proszę, Generale, obiecaj mi jedno - mężczyzna uniósł brwi, czekając. - Jeżeli coś stanie się z nią, to ty będziesz odpowiadał za nasze królestwo. Przez wzgląd na pamięć o nas, musisz przysiąc, że ich poprowadzisz.
Generał odetchnął głęboko i wydawał się bardzo, głęboko zmęczony. Oboje, i władczyni, i mężczyzna, zadrżeli na chłodnym wietrze ze wschodu. Daul skrzywił się, chwycił Sharę delikatnie pod ramię i cofnął się za próg wejścia do pałacu.
- Jeżeli tak się stanie, oczywiście, zaopiekuję się naszymi ludźmi.
Shara westchnęła z ulgą i skinęła głową.
- Muszę wrócić do swojej komnaty, mam jeszcze trochę spraw, których muszę dopilnować przed odejściem - odchrząknęła. - Zobaczymy się później, Generale. Odważny bądź i nie trać wiary - uniosła podbródek i wyglądało na to, że uśmiecha się lekko.
Mężczyzna skłonił się i patrzył za nią, jak odchodzi. Zerknął w dal, na korony odległych drzew i wzdrygnął się, gdy ponowny podmuch wiatru wtargnął do pomieszczenia. Zatrzasnął drzwi.
—
Kobieta uniosła do ust kubek i umoczyła usta w parującej, czarnej herbacie. Spojrzała na plik kartek, który miała w dłoniach, i cisnęła go w ogień kominka. Siedziała na podłodze przed paleniskiem, a wokół niej rozrzucone w pozornym nieładzie leżały dziesiątki stron notatek. Skuliła się w zdecydowanie zbyt dużym, wyciągniętym swetrze. Ostatni raz Mau założył go na zimową ucztę w Fornoście.
Wzrokiem bez wyrazu władczyni wpatrywała się w płonące kartki. Krok po kroku niszczyła ostatnie świadectwa wszystkich swoich czynów. Jej plany, dowody oszustw i rozwiązanie nurtującej Śródziemie zagadki jej "powstania ze zmarłych", wszystkie płonęły w tym ogniu. Ale kobieta niszczyła też zapiski planu, którego nie wcieliła jeszcze w życie. Ostatniego planu, którym pokonać miała własną siostrę. Władczyni czuła pod skórą, jak z każdym słowem zapisanym atramentem w poszarpanych notatnikach ucieka kolejne z jej własnych wspomnień. Ale nie czuła się ograbiana z nich. Wiedziała, co szeptano o Królowej Zdrajców na ulicach miast ludzi, elfów i krasnoludów. Zdawała sobie sprawę z tego, czym stanie się, gdy ostatnia z kartek zostanie zniszczona.
A gdy to się stało, kobieta odchyliła się do tyłu i opadła na plecy. Wbiła wzrok w strop sufitu i zamknęła oczy. Nie myślała o wojnie ani o ostatniej wyprawie, biorąc głęboki oddech. Wszystko wokół zamilkło i wtem, po kilku chwilach ciszy, jedynym dźwiękiem w sali był odgłos otwieranego okna.
Shara drgnęła i spojrzała za siebie. Na drugim końcu pomieszczenia ciemna sylwetka mężczyzny sięgnęła do okiennic i pchnęła szybę, tak, że okno otworzyło się na oścież. Kobieta podniosła się na swoim miejscu i wyprostowała się, zaciskając usta. Podeszła do mężczyzny, a jej szerokie spodnie szeleściły przy każdym kroku. Stanęła przed przybyszem i przez moment walczyła z myślami. Zmarszczyła brwi i przez zaciśnięte gardło nie zdołała nic powiedzieć. Mimo zawahania jednak uniosła dłonie i delikatnym ruchem poprawiła jego krzywo zapięty kołnierz.
Mau stał przed nią, a Shara zastanawiała się, czy Daul też cierpiał, widząc Miriam. Wiedząc, że nie może jej zatrzymać.
- Wiesz, siostrzyczko - rzekła władczyni głosem niemal nieprzebijającym się przez odgłosy wiatru uderzającego w twierdzę - zginiesz za to, co zrobiłaś. Wiesz, co stało się z obiema osobami, które przed tobą usłyszały te słowa.
Ale postać przed nią jedynie się uśmiechnęła.
Gorzko, bez cienia rozbawienia w oczach.
I tak szybko, jak mrugnięcie powieką, zniknęła. Shara przygryzła wargę i rozejrzała się po pomieszczeniu. Spojrzała na drzwi, gdy usłyszała delikatne pukanie. Oparła się na parapecie okna i zawołała, pozwalając przybyszowi wejść.
- Chciałaś mnie widzieć - kobieta, która weszła do sali, powiedziała. - Jestem.
- Jutro ja i Generał Daul wyruszymy za armią Aragorna. Muszę stawić czoło mojej siostrze, Kali, w pojedynku.
- Dlaczego? - Shara zmarszczyła brwi, słysząc to pytanie - Królowo, widziałam, do czego zdolna jest twoja siostra, nawet gdy jej moce były ograniczone. A ty, przepraszam za te słowa, nie posiadasz jej mocy.
Éowina podeszła do Shary i położyła dłoń na jej ramieniu. Miała zatroskany wyraz twarzy.
- Ucieknij, Sharo. Nie wygrasz tego pojedynku.
Gdy królowa uniosła wzrok i spojrzała prosto w oczy księżniczki, ta zrozumiała. Otworzyła lekko usta i pokręciła głową. Cofnęła się o krok.
- Ale ty już o tym wiesz, prawda? - spytała
- Tak, wiem.
- Czy nie ma innego rozwiązania?
- Nie ma - odparła kobieta, do której w tamtym momencie bardziej niż kiedykolwiek wcześniej dotarła świadomość, że straci życie.
- Którą ze stron w takim razie reprezentuje Kala? Kto wygra? - ale Shara pokręciła głową - Nie możesz mi powiedzieć, rozumiem.
- Chciałam cię zobaczyć, Éowino, ponieważ mam do ciebie pytanie. Gdy zginę, jutro, mój lud pozostanie bez królowej. Nie będę mówić o dniu, w którym zobaczyłam, że mam przed sobą odważną wojowniczkę, gdy stanęłaś przede mną. Nie będę mówić o tych momentach, w których ujrzałam w tobie szlachetną władczynię. Nie będę tego robić, ponieważ wszystko, co było istotne, zostało już powiedziane. Poprosiłam cię tutaj po prostu, by zaoferować ci to.
Sięgnęła do torby, która spakowana leżała na jednej z szaf.
Otworzyła ją i wyciągnęła z niej koronę.
I Éowina zbladła, zrozumiawszy.
- Nie możesz tego zrobić, Sharo.
- Och, mogę - uśmiechnęła się. - Jestem królową - zamilkła na moment. - Éowino, nie proszę, byś poprowadziła naród tak jak ja to zrobiłam. To bowiem zaprowadziło go na wygnanie z jego płonącego królestwa. Przez osiemdziesiąt lat rządów boleśnie odczułam, że na tym zatłoczonym kontynencie tylko jednostka może uciec obu siłom - pokręciła głową. - Oszukałam Władcę Ciemności i Wolne Ludy, ale sądziłam, że zrobię to też, zakładając państwo. Ty dostaniesz wolność wyboru. Przysięgnij mi tylko, że będziesz dbała o nich, kochała jak swoich. I że nigdy nie zaniedbasz ich odrębności. Zasługują na własne państwo, ale to, w jakich relacjach z wolnymi królestwami pozostaną, będzie twoją decyzją - na twarzy księżniczki widać było wahanie. - Mój lud zna twoje dokonania, zna ciebie. Będziesz taką królową, jaką powinnam była stać się ja, i jaką mogła stać się Miriam, żona Generała.
Éowina musnęła palcami koronę Fíriel. W jej oczach odbił się blask. Przypomniała sobie pieśni o starożytnej królowej ludzi. Kobieta niemal nie oddychała, gdy rzekła:
- Twoje królestwo będzie miało królową. Obiecuję.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top