~23: Zmiana planów~

Spokój jakim otaczały się ostatnie dni był co najmniej niepokojący. Taki stan rzeczy był wręcz przerażający i budzący najczarniejsze scenariusze. Gdy działo się zbyt mało, zwykle był to znak nadchodzących wydarzeń, które wcale nie będą przyjemne. To tylko cisza przed burzą, chwila spokoju zanim rozlegnie się kolejny grzmot.

Normalnie z pewnością by na to nie narzekał, bo jednak bezproblemowe życie było o wiele lepsze niż zmaganie się z czymś nieprzyjemnym. Jednak nie po tym wszystkim, co stało się w ostatnim czasie. Zbyt dużo się zdarzyło, a on teraz po prostu czekał na wieść o kolejnej tragedii. Miał przeczucie, że to dopiero początek czegoś większego i zastanawiał się co będzie następne. Przecież po tym wszystkim nie może być zupełnie spokojnie, nic już nie będzie takie samo.

W jego głowie wciąż rozgrywały się wydarzenia sprzed kilku dni. Na nowo przeżywał moment, w którym omal go nie zabito. Chwila, w której Vasillas go uratował była od tamtego dnia odtwarzana w jego mózgu do znudzenia. Zdarzyły mu się nawet koszmary, w których jednak został postrzelony i walczył o życie, a żadna pomoc nie nadchodziła. Miał również sen, który przedstawił mu tę scenę w tragiczny sposób, pokazał co by było, gdyby ten przeklęty glina nie miał kamizelki.

Chyba zaczynał mieć paranoję, a jego lęk dodatkowo pogłębiał się z każdym kolejny dniem.

Pozornie wszystko zdawało się wrócić do stanu sprzed włamania do mieszkania Larissy. Niby powinien się z tego cieszyć, skoro nic złego się nie działo, z jego siostrą było dobrze, a on wrócił normalnie do swoich codzinnych obowiązków.

Jednak najgorsze obawy budził w nich chyba sam Vasillas. To nie tak, że się go bał, bo właściwie był mu wdzięczny za uratowanie życia. Wciąż miał w sobie odrobinę złości na niego, że Charles nie powiedział mu o posiadaniu kamizelki kuloodpornej, pozwalając mu się martwić, że ten został postrzelony, ale jego złość malała powoli. Przede wszystkim zyskał do niego trochę szacunku. Nie było to łatwe, bo ten kretyn musiał PRAWIE poświęcić swoje życie, aby to osiągnąć. Już nie widział go tylko jako głupiego policjanta, który dba jedynie o siebie i nie interesuje się czyjąś krzywdą.

Nie mniej jednak Vasillas jakby nagle zniknął, całkowicie przestał się pojawiać w życiu Willa. Wcześniej często zdarzało im się spotykać przypadkiem, wcześniej los z premedytacją krzyżował ich drogi, a teraz nawet to nie miało miejsca. Sam ten fakt wzbudzał wiele podejrzeń. Ten glina albo dostał od niego już wszystko, czego chciał i odpuścił albo coś się z nim stało. Nie zobaczył go nawet, gdy był na posterunku, gdzie pracuje Vasillas. Nie, żeby był tam tylko po to, aby się z nim spotkać. Musiał tam pojechać, aby złożyć dodatkowe zeznania w sprawie Zoe i jej porwania.

W każdym razie, Moore przestał go widywać, a nawet rzadziej o nim słyszał, co było jeszcze bardziej podejrzane. To było trochę tak, jakby ten facet nagle przestał istnieć. Oczywiście Nathaniel ani nikt z jego ludzi nie mieli nic wspólnego z tym. Było więc bardzo duże prawdopodobieństwo, że Vasillasowi nic się nie stało i wciąż żył, o ile ktoś inny go nie wykończył.

Co prawda, wciąż prowadzili o nim rozmowy, głównie wraz z Riley i Harper w sprawie ''misji'' Willa. Z tą drugą i Szefem przegadali ponad godzinę, omawiając sytuację z uwolnieniem Zoe. Black chciał się dowiedzieć wszystkiego na ten temat, poznać przebieg wszystkich wydarzeń, jakie miały wtedy miejsce, wraz z tym, co działo się od samego początku, gdy tylko Moore wyszedł z Vasillasem. Nat odrobinę zachowywał się jak nadopiekuńcza matka, przesłuchująca swoje dzieci, które wpakowały się w problemy. Ale nie ma się mu co dziwić. Był dość blisko z Willem i Harper, więc niczym niezwykłym nie było, że niepokoił się o nich. Wolał zadbać o bezpieczeństwo swoich najbliższych pracowników.

Moore nie był chętny do spowiadania się ze wszystkich rozmów prowadzonych z tym gliną, ale o części rzeczy musiał im powiedzieć, żeby nie znaleźć się w cieniu podejrzeń. Wolał nie zostać uznany za zdrajcę, który spiskuje z wrogiem. Dlatego mówił tylko o tym, co jemu wydawało się nie być niczym, przez co on albo ten kretyn mogą narobić sobie problemów. Ani słowem nie wspomniał o fakcie, że jakiś czas temu uznano ich za parę, przez co Vasillas dla żartów zaczął go nazywać swoich chłopakiem i ewidentnie go podrywał od tamtej pory. Albo przynajmniej zachowywał się w stosunku do niego w sposób, który można uznać za flirt (Will akurat nie jest kompetentną osobą do wypowiadania się na ten temat). Nie wspomniał o większości ich rozmów, które prowadzili, będący tylko we dwaj. Przemilczał wiele, żeby tylko nie być przez nich podejrzewanym o cokolwiek. Wszystko, aby tylko któreś z nich nie zinterpretowało tego w błędny albo przynajmniej niekorzystny dla niego sposób. Streścił im wydarzenia, jednak pewne szczegóły pozwolił sobie pominąć.

Wybrał coś, co wydawało mu się być mniejszym złem i tej myśli kurczowo się trzymał. Nie chciał kłamać i właściwie tego nie robił. Zatajanie pewnej części prawdy dla czyjegoś dobra przecież nie było kłamstwem.

Była tylko jedna rzecz, której się obawiał w związku z tym, że musiał im o tym opowiadać – nie wiedział jak dużo oni już wiedzą, jak długo Harper była na miejscu, ile widziała oraz słyszała. Przyjaźnili się, ale nie mógł być pewny tego, co kobieta jest w stanie zrobić pod przymusem, dla ochrony własnego życia albo dla zarobku. Wiedział, że mógł ufać tylko sobie, chociaż nawet tego nie mógł być stuprocentowo pewny...

Ona również przedstawiła swoją wersję zdarzeń, której on słuchał z niepokojem, starając się jakoś ukryć swoje zdenerwowanie. Walczył z własnym umysłem, który podsuwał mu czarne scenariusze. Próbował zagłuszyć przeczucie, że coś się wydarzy, a on znów będzie w centrum tego wszystkiego. Ze stresu zaczął bawić się jednym z pierścionków, które miał na palcach. Niespokojne poruszanie nogą, też nie stawiało go w dobrym świetle. Musiał wyglądać jak osoba, która ma coś do ukrycia. Potwierdzeniem tego było, że w pewnym momencie Harper po wcześniejszym obserwowaniu go przez kilka minut, zapytała dlaczego jest taki rozkojarzony i nieobecny. Szybko zwalił winę na zmęczenie, ból głowy, a także stres związany z tym wszystkim, w czym brali udział. Raczej mu uwierzyła i już więcej nie pytała o to.

Dzięki jej opowieści dowiedział się jak to wyglądało z innej perspektywy. Musiał przyznać, że po wysłuchaniu jej, jego obawy odrobinę zmalały.

Wyjaśniła mu, że początkowo Nathaniel wysłał tam Matthew w roli wsparcia i obserwatora, który ma się nie wychylać bez potrzeby, jedynie obserwować dom i skontaktować się z Willem, gdyby coś się działo. Potem na miejsce przyjechała również Harper, która wymieniła się z Mattem. Dziewczynie udało się wejść na podwórko, a nawet dostała się do budynku z jakimiś narzędziami i innymi pierdołami, który znajdował się za domem. Stamtąd obserwowała budynek mieszkalny, ale zgodnie z zaleceniem, nie ujawniała nikomu swojego dokładnego położenia ani nawet obecności przed Willem, dlatego chłopak był niczego nieświadomy. Na szczęście, ona nie widziała samochodu, w którym byli Moore i ten glina, a to zdecydowanie uspokoiło chłopaka. Miała jedynie oko na budynek i ze spokojem obserwowała z ukrycia całą sytuacją. Swojego przyjaciela powiadomiła dopiero, gdy zauważyła, że porwana dziewczynka była w środku. Wtedy przekazała mu, że gdzieś ją wyprowadzają i kazała im się ruszyć, podczas gdy sama w dalszym ciągu siedziała w ukryciu, ale tylko do czasu, gdy zaczęło się robić większe zamieszanie. Przedtem jednak zawiadomiła Nathaniela, że potrzebna jest policja i pogotowie. Wyszła w odpowiednim momencie, żeby spotkać na swojej drodze typa, który właśnie uciekał w popłochu w stronę lasu. Miała świadomość, że Will bywał trochę straszny i wredny, ale bez przesady, nie aż tak, żeby od razu przed nim uciekać...

Tak właściwie nie spodziewała się, że zaraz po wyjściu z kryjówki kogoś spotka, ale skorzystała z okazji. Udało jej się uderzyć go pistoletem w tył głowy, przez co facet stracił przytomność. Wolała na razie nie ujawniać swojej obecności ani nie alarmować nikogo, dlatego zaniechała strzelania do niego. Zauważyła, że typ został postrzelony w rękę, a z rany wypływa krew, plamiąc biel śniegu, ale nie przejmowała się tym za bardzo. Raczej nie powinien wykrwawić się zbyt szybko, więc może dożyje do przyjazdu karetki. A jak nie, to trudno. Jeden śmieć mniej na tym świecie.

Zostawiła go tam z czystym sumieniem i poszła dalej, żeby zza rogu domu obserwować wszystko, co się działo na podwórku. Była świadkiem tego, jak Vasillas upada chwilę po wystrzale w jego stronę, a potem sama zareagowała, nie czekając aż Moore sobie poradzi. Po zdjęciu przeciwnika, odezwała się, żeby Will miał pewność, że to tylko ona i może liczyć na jej pomoc. Potem strzeliła również do faceta, który szantażował jej przyjaciela, trzymając nóż przy gardle dziecka, a po wszystkim wyszła z ukrycia i z bronią w ręku podbiegła do dziewczynki, która siedziała skulona i płakała. Pierwszą rzeczą, jaką zrobiła, było oczywiście przytulenie małej i oznajmienie jej, że już jest bezpieczna, a jej rodzice niedługo tutaj będą. Nie była w stanie jej uspokoić, powstrzymać łez i strachu, ale mogła po prostu przy niej być i odwracać jej uwagę od wszystkiego, co mogło potęgować jej przerażenie. Zaprowadziła ją na drugą stronę ulicy, żeby dziecko nie widziało więcej żadnego ze swoich porywaczy i starała się mówić do niej cały czas, odwracając uwagę od wszystkiego wokół. Wiedziała, że to dziecko było świadkiem rzeczy, których nie powinno. Porwanie nigdy nie powinno się jej przytrafić, a dodatkowo była tu przetrzymywana przez wiele długich godzin. To wszystko na pewno pozostanie w jej umyśle, a mózg prawdopodobnie będzie odtwarzał te obrazy w nieskończoność...

Sama, będąc jeszcze dzieckiem, stała się świadkiem próby zabójstwa jej ojca. Został postrzelony na jej oczach, a ten obraz do tej pory tkwił w głowie dziewczyny. Wiedziała jak to jest zobaczyć coś, czego się nie powinno.

Zaczęła mówić do Zoe, że wszystko jest już w porządku, nie ma się czego bać i zaraz będzie w bezpiecznym miejscu. Kątem oka obserwowała również co robi Will, żeby upewnić się, że jej przyjaciel nie potrzebuje pomocy. Widziała jego przerażenie wywołane najpewniej przez sytuację Vasillasa. Nie sądziła, aby przejął się aż tak tylko i wyłącznie tą strzelaniną. On był znany z obojętności, więc to nie był prawdziwy powód jego zachowania. Tu musiało chodzi o Charlesa. W pewnym sensie sama trochę przejęła się stanem policjanta, bo w końcu ktoś mógłby uznać, że to oni próbowali go zabić, wykorzystując sytuację. Ale jej niepokój był tylko jedną, przelotną myślą, nie tak jak w przypadku Willa.

Co było potem? Przyjechała karetka wraz z policją i zaczęło się sprzątanie po tym nieśmiesznym cyrku. Ona została zwolniona z pilnowania porwanej, więc mogła jako pierwsza porozmawiać z psiarnią i wskazać im wszystkich nieprzytomnych porywaczy, do których strzelała środkami usypiającymi. Nie zapomniała również wspomnieć o tym jednym znokautowanym rannym za domem. Wypadało także o nim powiedzieć, żeby przypadkiem go nie pominęli i nie pozwolili mu uciec.

Później mogła się oddać nieco przyjemniejszemu i o wiele spokojniejszemu zajęciu, jakim bez wątpienia było obserwowanie Vasillasa i Moore'a. Bawiło ją zachowanie tego policjanta, a także reakcje Willa na to. Gdyby tylko była taka możliwość, na pewno byliby zabawnym duetem. Była pewna, że Charles nie miałby łatwo z nim i musiałby się naprawdę postarać, żeby jakoś zdobyć przyjaźń Willa, pokonać jego niechęć. Uważała jednak, że ci dwaj w pewnym sensie mogliby do siebie pasować i dogadać się.

Zauważyła, że na twarz jej przyjaciela powróciła jego typowa obojętność, ale dostrzegała tam też wyraźną ulgę, gdy lepiej się mu przyjrzała. Była prawie pewna, że jego niepokój był związany z Vasillasem.

Nathaniel powiedział im o tym, że wszyscy czterej porywacze wyszli z tego bez szwanku, a przynajmniej żaden z nich nie był w złym stanie, więc cała czwórka została przesłuchana. Udało mu się dowiedzieć, że nie wydali nikogo poza tymi osobami, które były wtedy w tym budynku. Utrzymywali, że wszystko zaplanowali sami i nikt więcej w tym nie uczestniczył. Winę, początkowo, zwalali pomiędzy sobą i każde z nich oskarżało o ten pomysł kogoś z towarzyszy. Co do powodu jednak byli zgodni i podawali chęć zdobycia sporej sumy z okupu. Ponoć nie kierowali się żadnymi innymi motywacjami. Jedno z nich w końcu zgodziło się na współpracę i zaczęło mówić – takim sposobem policja poznała szczegóły planu porwania Zoe.

Wśród nich był również Edward Boyle, który nie brał udziału w samej akcji i nie było go na miejscu podczas ataku na młodą McCarthy i jej ochroniarza. Może nie brał bezpośredniego udziału w tym zdarzeniu, ale to do niego należał dom, w którym była przetrzymywana dziewczynka i to prawdopodobnie on odpowiadał za cały plan porwania. Tłumaczył policji, że on nie wiedział kim jest to dziecko, a oni zastraszali go i zmusili do pomagania im. Tutaj ponoć swoje pięć groszy wtrącił Vasillas, który jakimś cudem pojawił się na chwilę na komendzie w asyście Rosalie i pokazał im nagranie z rozmowy przeprowadzonej przez Boyle'a i Wilsona. W ten sposób typ się nie wybronił żadnym tłumaczeniem.

Jeśli chodzi o Zoe – dziewczynce nie stało się nic poważnego. Nie miała żadnych obrażeń, a z jej słów wynikało, że była przez nich dość dobrze traktowana, żaden z nich jej nie skrzywdził fizycznie. Podczas nagrywania filmu dla jej ojca, nastraszyli ją tylko, że jej rodzice umrą, jeśli nie powie tego, co jej każą. Ten, który w akcie desperacji przystawił jej nóż do gardła również nic jej nie zrobił i podobno nawet nie zamierzał, jedynie spanikował i próbował się ratować. Aktualnie Zoe była pod opieką medyczną u boku swoich rodziców. Dodatkowo znajdowała się pod czujnym okiem ochroniarzy (tym razem już nie tylko jednego).

Następnego dnia Moore spotkał się z Riley. Po raz kolejny zaprosił ją do swojego mieszkania, żeby nie rozmawiać przy świadkach. Nie wiedział co dziewczyna miała mu do przekazania, ale gdy nagle się z nim skontaktowała i zaproponowała spotkanie, jego serce właściwie stanęło na moment. Pierwszą myślą, jaka przyszła mu do głowy, było to, że oni dowiedzieli się czegoś i wysłali po niego Afrodytę. Obawiał się, że odkryją jego zatajanie prawdy i przez to wpadnie w niełaskę Nathaniela. Wiedział, że balansował na krawędzi i w każdej chwili mógł spać, nie mając już możliwości powrotu. Ryzykował własnym życiem, narażając się również na jeszcze większą bezsenność i problemy ze zdrowiem z powodu stresu. Może, gdyby okazał skruchę...

– Ten pies miał rację – oznajmiła mu Riley bez zbędnych wstępów. Dopiero co przekroczyła próg jego mieszkania, a on zamknął za nią drzwi. Kierowali się właśnie do salonu. Nie wiedział jeszcze, że przez najbliższe minuty będzie musiał słuchać jej słowotoku, którego nie będzie w stanie przerwać. – Boyle cię śledził wcześniej. Nie chciałam ci tego mówić, ale tak było. Poza tym wypytywał Kapturka o Vasillasa. Oni coś knuli i zapewne to wciąż nie jest cała ich grupa. Ty i Larissa powinniście być od teraz obserwowani z ukrycia przez kogoś z naszych, bo ktoś ewidentnie chce się do ciebie dostać, zahaczając o tego psa albo na odwrót. Kapturek da znać, gdy znów ktoś będzie wypytywał o kogoś z nas albo o Vasillasa.

Ta kobieta wiedziała prawie o wszystkim. Miała swoje oczy i uszy praktycznie wszędzie, dlatego była świetną informatorką, ale zarazem nie była osobą godną stuprocentowego zaufania. Zdradzała informacje tym, którzy płacili sowicie albo byli w jakiś sposób związani z nią (tak było w przypadku Nathaniela). Oprócz właściciela Amnesi, najlepsze relacje miała oczywiście z nimi, ale nawet Black nie miał całkowitej pewności, że są one szczere i kobieta nie sprzedaje komuś informacji o nim. Ufał jej na tyle, na ile było to bezpieczne i korzystne. Kapturek niby nie dała im do tej pory powodu do jakichkolwiek wątpliwości, ale lepiej było pozostać ostrożnym.

– Vasillas – podjęła znów Afrodyta – w ostatnim czasie próbował dowiedzieć się czegoś więcej na temat Boyle'a. W momencie kiedy ten cię śledził, ten pies podążał za nim, z kolei za Vasillasem szedł Matt. Śmieszne, prawda? – zapytała z uśmieszkiem, choć tak naprawdę nie oczekiwała odpowiedzi. – Jakimś cudem jednak Matt minął się z tobą. Potem Boyle zjawił się u Kapturka, żeby wypytać o Vasillasa, który przecież pracował nad sprawą zatrzymania jego znajomych. Ona ponoć odmówiła mu pomocy, więc nie wiemy czego Boyle się dowiedział. Tutaj należy wspomnieć również o fakcie, że to dzięki Vasillsowi wiemy, że Boyle z własnej woli pomagał przy porwaniu. Biorąc pod uwagę, że ta banda idiotów raczej nie pracowała sama i ich herszt jest na wolności, jeśli dowie się o tym, Vasillas będzie prawdopodobnie martwy. On może coś wiedzieć i cały czas iść po nitce do kłębka, a w końcu dojdzie do prawdy. Jest nam aktualnie potrzebny, żeby dowiedzieć się kto stoi za włamaniem do twojej siostry, porwaniem Zoe i całym tym bagnem. To prawdopodobnie oni sprawili, że Vasillas zainteresował się nami. Ten facet, który próbował zabić Nathaniela. Pamiętasz? Od tego się zaczęło. – Kiwnął głową. Doskonale pamiętał ten dzień, bo wtedy po raz pierwszy spotkał się z Vasillasem. – No więc okazało się, że typ był związany z Boyle'em i razem prowadzili jakieś szemrane interesy. Ten pies, Vasillas, domyśla się, że to jakaś większa grupa i próbuje ich rozgryźć. On jako jedyny z psiarni głośno mówi, że ci trzej zatrzymani porywacze nie byliby w stanie sami zaplanować porwania i próbował nawet przekonać głównego inspektora, że ma rację. Jednak bez dowodów nie do końca mu wierzą.

Przerwała, zmęczona już swoją obszerną wypowiedzią. Musiała zrobić kilka głębszych oddechów, a w tym czasie Will poszedł po wodę dla niej, żeby umożliwić jej dalsze wyjaśnienia. Gdy tylko wrócił, przyjęła od niego szklankę i wypiła pół zawartości, a następnie odstawiła naczynie na stolik kawowy. Była gotowa do dalszego mówienia.

– Czyli aktualnie musimy zadbać o to, żeby Vasillasowi nic się nie stało? – zapytał.

– Właściwie to tak – potwierdziła. – Na razie jest nam potrzebny. Gdyby jednak coś było nie tak, możemy się go pozbyć. Trzeba najpierw zobaczyć jak sprawy się potoczą. Aktualnie Vasillas może nam pomóc dotrzeć do osób, które stoją za tym wszystkim. Prawdopodobnie jest to ktoś z Rivery, ale musimy dowiedzieć się konkretów.

– Czyli zmiana planów – zgadywał.

Zamyślona kiwnęła głową, a zaraz potem znów włączyła jej się faza mówienia. Nawet nie próbował jej przerywać. Lepiej było pozwolić jej się wygadać i po prostu uważnie słuchać, żeby nie przegapić czegoś ważnego.

– Tak jakby. Twoja misja właściwie dalej jest aktualna, ale teraz masz postarać się go pilnować. Facet chwilowo zostawił nas w spokoju i zajął się bardziej tamtymi. A my musimy wiedzieć o wszystkim, o czym on wie. Nie wiem jak to zrobisz, ale musisz wkupić się w jego łaski, żeby można go było wykorzystać. Czyli tak naprawdę masz kontynuować swoją misję, ale pomijając ostatni punkt, czyli próbę wyeliminowania go. On może nam pomóc, więc trzeba wykorzystać twoje znajomości z nim.

Znajomości? Czyżby?

~🔥~

Krótkie wyjaśnienie:

Frank Wilson – brał udział we włamaniu do Larissy wraz ze swoją wspólniczką Agathą Colins.

Edward Boyle – w pewnym momencie śledził Willa, o czym powiadomił go Vasillas w 13 rozdziale

W ramach ciekawostki: są to kolejne osoby zabite przez pewien dwie postacie w "Mordercy".

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top