~18: Wypaczeni emocjonalnie i zepsuci mentalnie~

Z chęcią uciekłby stąd, ale taka opcja była dla niego zablokowana w tym momencie. Wolałby spędzić Mikołajki w innym miejscu i nieco innych warunkach. Tym bardziej, że niedawno wrócić od Nathaniela i chciał pobyć w spokoju, żeby móc w końcu odpocząć. Wszystko byłoby dobrze, gdyby Larissa nie zechciała akurat tego dnia iść do swojej ulubionej restauracji z azjatyckim jedzeniem. Ta szalona kobieta zmusiła go do przyjścia tutaj. Jej argumentem był fakt, że dziś są Mikołajki i ona bardzo chce tam iść. Walczył dzielnie, odpierając jej ataki, ale w końcu uległ jej czarom. Mówił jej, że nie ma ochoty nigdzie wychodzić i woli po prostu spędzić czas tylko z nią, w domu. Ona się nie poddawała i jako ostateczny argument rzuciła: "Wczoraj jakoś nie wzbraniałeś się przed wyjściem z tym policjantem, a w Mikołajki nie chcesz wyjść z siostrą?". Pokonała go tym. Nie chciał podawać kolejnych powodów, bo przez to tylko by się pogrążył. Pewnie na dodatek stwierdziłaby, że coś jest między nim i Vasillasem, skoro wolał wyjść z nim niż z nią. Jeśli już powołała się na tego psa, drążyłaby ten temat, a tego wolałby uniknąć za wszelką cenę.

– Ziemia do Willa! – zawołała, machając mu dłonią przed twarzą.

Zamrugał szybciej i zatrzymał na niej wzrok, poświęcając jej maksimum swojej uwagi. Patrząc na nią, przeszło mu przez myśl dlaczego tak piękna kobieta była wciąż singielką. Fakt, jako swojego ochroniarza miała jego, który skutecznie odstraszał potencjalnych kandydatów. Była tylko kruchą i uroczą istotą, która potrzebowała pomocy, a on był jak groźny pies o czarnej sierści i błyszczących zębach, który wciąż kręcił się w jej pobliżu, gotowy do obrony.

– Pytałam o twoje wczorajsze spotkanie z przystojnym policjantem – powtórzyła, uśmiechając się przy tym lekko.

– Co mam ci powiedzieć? – zapytał.

Chyba nie było pytania, które uważałby teraz za gorsze i bardziej niezręczne niż to zadane przez nią.

– Cokolwiek. – Wzruszyła ramionami. Zaczęła grzebać łyżką w swojej zupie z wodorostów. – Co robiliście?

– Siedzieliśmy, rozmawialiśmy i nic więcej.

– Tylko tyle? – zdziwiła się, obserwując go przymrużonymi oczami. Starała się dostrzec choć cień kłamstwa, wiercąc w nim dziurę wzrokiem. Musiała jakoś zmusić go do gadania i wydobyć z niego całą prawdę.

– Tak.

– Will, powiedz mi tak szczerze, co jest między wami?

– Nic.

Wytrzymywał jej przenikliwe spojrzenie, nie bojąc się patrzeć siostrze prosto w oczy. Jej pytania nie były czymś, na co chciałby odpowiadać, ale wolał nie dawać jej powodów do niepokoju i węszenia w tej sprawie.

– Ale lubisz go, prawda? – ciągnęła swoje przesłuchanie.

– Nie.

– Więc dlaczego się z nim zadajesz?

– Nie wiem.

Czyli go lubi – pomyślała – ale jest zbyt uparty, żeby się przyznać. Przecież nie spotyka się z tym kolesiem bez powodu.

Wróciła do jedzenia, tym samym na razie zostawiając go w spokoju. Skoro nie chciał z nią o tym rozmawiać, w porządku. Ona zamilknie na trochę, ale jeszcze do tego wróci w odpowiednim momencie. Była prawie pewna, że Will polubił tego policjanta, ale nie wiedziała wszystkiego o tej sprawie... Nie podejrzewała swojego brata o bycie gejem, więc odrzucała możliwość, że Will się w nim podkochuje. Podobnie z opcją, że oni mają romans i spotykają się w tajemnicy u Vasillasa. Może i jej braciszek nie był chętny do związków z kobietami, ale to raczej wynikało z czego innego, a nie z faktu, że był homo. Jego niechęć do kobiet chyba była silniejszy niż potrzeba bliskości. Nawet gdyby jednak był gejem albo przynajmniej nie hetero, jej to ani troszeczkę nie przeszkadzało. Ona była nad wyraz tolerancyjna (historie BL i GL same się nie przeczytały...). To byłoby nawet na swój sposób urocze, gdyby Will zaczął spotykać się z tym gliną. Słodko razem wyglądali, a ona odniosła wrażenie, że ten cały Vasillas polubił jej brata, co było nielada wyczynem.

Czy powinna ich shipować? Może i nie, ale przecież nie każdy ship musi być kanoniczny.

Postanowiła lepiej przyglądać się sytuacji i obserwować poczynanie tej dwójki, chociażby miała się dowiedzieć, że są tylko przyjaciółmi. To też byłoby dużo, zważywszy na fakt, że Will był wredny i uparty, przez co odstraszał od siebie potencjalnych znajomych. Zadziwiające było, że ta jego przyjaciółka – Harper – z nim wytrzymuje. Czasem nawet we trójkę wychodzili na miasto, więc miała okazję poznać dziewczynę i zobaczyć jak zadziwiająco dobrymi przyjaciółmi są Will i Harper. Ona sama też ją polubiła, chociaż początkowo pomyliła ją z chłopakiem i powiedziała, że jest przystojniakiem, na co Will zaczął się z niej śmiać i uświadomił jej, że to jego przyjaciółka. Piękne wspomnienie.

– A co z tobą? – zapytał nieoczekiwanie.

Patrzył na nią wyczekująco, podczas gdy ona zastanawiała się o co mu chodziło. Wyrwana nagle z zamyślenia i knucia swoich teorii, nie wiedziała czy mówił coś wcześniej, czy też to było pierwsze pytanie.

– Masz kogoś? – zapytał, widząc konsternację na jej twarzy.

– Chodzi ci o to, czy się z kimś spotykam?

– Dokładnie – potwierdził, kiwając przy tym lekko głową. Dwa srebrne wisiorki na jego szyi zaczęły cicho stukać o siebie.

Obserwował jak dziewczyna odkłada łyżkę, następnie odchyla się na krześle, patrząc na niego poważnie, żeby ostatecznie zacząć się śmiać. Takiej reakcji raczej się nie spodziewał, nawet u niej.

– Nie – odpowiedziała po chwili, opanowując swój śmiech. – Mam chyba zbyt wysokie wymagania.

Obojętność na jej twarzy go nie zmyliła i dopiero w oczach dostrzegł cień bólu. Ta przygaszona iskierka była wystarczająca. Wiedział o co chodziło. W kwestii relacji z innymi byli podobni i nie układało im się to bez względu na ich starania. Może z powodu swojej przeszłości byli wypaczeni emocjonalnie czy coś?

Może to i lepiej, że nikogo nie miała. Wciąż doskonale pamiętał sytuację sprzed kilku miesięcy, kiedy to poznała chłopaka, który początkowo wydawał się być w porządku. Zakochała się w nim, spotykali się, on mamił ją słowami, że będzie kochał ją na zawsze, bo jest dla niego całym światem, ale okazało się, że jest z nią tylko dla seksu i z dnia na dzień przestał się odzywać, a potem nagle oznajmił, że z nią zrywa. Will znalazł go po tym i obił mu ten jego krzywy ryj. Wiedział, że niedługo potem ten ciul wyprowadził się, więc już nigdy więcej żadne z nich go nie spotkało. Pamiętał jak Larissa cierpiała, bo wtedy była zakochana tak naprawdę po raz pierwszy, a on do dziś obwinia się o to, że nie przejrzał gościa i nie domyślił się niczego. Ona od jakiegoś czas udawała, że wcale jej to nie boli, że zapomniała, ale zarazem nie mówiła o tej sprawie na głos, nie wspominała nawet o jakichkolwiek związkach odnośnie swojej osoby. Nawet przez chwilę myślał, że może już się z tego wyleczyła, że terapia jej pomogła z tym...

– Wybacz – odezwał się ze skruchą. – Nie powinienem był wspominać o tym.

– Nic się nie stało – mówiąc to, machnęła niedbale dłonią, a potem schyliła głowę i wróciła do jedzenia. Sushi, które im właśnie przyniesiono samo się nie zje.

Udawanie szło jej nad wyraz dobrze. Nic dziwnego, w końcu od dziecka wpajano im, że mają nie ujawniać swoich prawdziwych uczuć i grać tak, jak im zagrają. Byli marionetkami, które nie miały prawa do własnego zdania. Wtedy sterowanie nimi było dla nich czymś zupełnie normalnym i oczywistym, nie potrafili inaczej, więc myśleli, że to w porządku. Teraz wszystko odbijało się na nich, a demony przeszłości wciąż ciągnęły się za nimi nie chcąc odpuścić.

Czy naprawdę można się uwolnić z piekła? Przecież ono zawsze pójdzie za tobą...

~🔥~

Nadszedł ten cudowny i wyczekiwany przez niego od rana moment, gdy mógł w końcu siąść w spokoju i odpocząć. Stwierdzili, że dobrym pomysłem będzie po prostu usiąść razem na kanapie i coś obejrzeć. Larissa miała wybrać im jakiś fajny i ciekawy film, a więc właściwie zgodził się na oglądanie romansów, ewentualnie anime razem z nią i już nie było odwrotu. Przystał na to, bo tak naprawdę nie miał nic lepszego do roboty.

Ona wciąż nie mogła się zdecydować co wybrać, więc cierpliwie czekał na jej decyzję. Przyglądał się jak ze skupieniem wpisuje coś w wyszukiwarkę, stukając przy tym paznokciami o ekran, przegląda to, co jej wyskoczyło, a potem zastanawia się, wpatrując się w telewizor. Traktowała swoje zadanie bardzo poważnie i jej mózg pracował na najwyższych obrotach, przetwarzając wszystkie informacje i wybierając dobry film, który mógłby choć trochę spodobać się jej bratu. Nie chciała mu tym razem włączać żadnego anime i zmuszać go do oglądania tego. Jakiś czas temu udało jej się to zrobić i obejrzeli kilka odcinków Yuukoku no Moriarty. Była z siebie dumna, ale wciąż uważała to tylko za początek i zamierzała zmusić go do obejrzenia czegoś innego...

Kiedy jego telefon zaczął dzwonić, oderwała się od swojego zadania i spojrzała na niego wyczekująco. Przewrócił oczami, po czym sięgnął po telefon leżący na stoliku kawowy. Trochę zdziwiło go i zarazem zaniepokoiło, że osobą, która do niego dzwoniła był jego szef. Przecież widzieli się już dziś, a wręcz spędzili ze sobą kilka godziny. Rano pojechał po niego i przywiózł go do jego firmy, gdzie towarzyszył mu cały czas. Nie była to ciężka praca, bo musiał jedynie być w pobliżu i uważać na wszystko, co mogło być potencjalnym zagrożeniem. W firmie było to o tyle łatwe, że pracowali tam w większości zaufani ludzie, więc byle kto nie mógł raczej przebywać w towarzystwie Blacka na dłużej. Dodatkowo dziś Nathaniel miał do załatwienia jedynie papierkową robotę, więc cały czas siedział w swoim biurze, a jedyną osobą, która go tam odwiedzała, była jego sekretarka. Nie było żadnego zagrożenia. Potem pojechali jeszcze na chwilę do jego znajomego, z którym Nathaniel spotkał się w restauracji i przyjął od niego jedynie teczkę z jakimiś dokumentami, zamienili ze sobą kilka zdań, a potem Moore odwiózł Szefa do jego domu. Po powrocie z pracy, Larissa wyciągnęła go na miasto, żeby coś zjeść. Teraz, akurat teraz, gdy miał chwilę spokoju, udało my się w końcu usiąść z zamiarem odpoczynku, Nathaniel znów do niego dzwonił.

Przez chwilę tylko patrzył na wyświetlacz telefonu, zastanawiając się jaki był powód, że tak nagle Nat do niego dzwonił. Podejrzewał, że mogło to dotyczyć Vasillasa. Nie wiedział dlaczego od razu pomyślał o nim, ale przecież ostatnio wszystko kręciło się wokół tego psa, tylko czasem bardzo okrężnie. Kolejną myślą było to, że dowiedzieli się czegoś w sprawie zamachu na Larissę.

Podniósł się i szybko pomaszerował do swojego pokoju, gdzie będąc już za zamkniętymi drzwiami, odebrał.

– Tak? – odezwał się z odrobiną niepokoju w głosie.

– Jeśli możesz – usłyszał głos Nathaniela, podający mu dość szybko informacje, co świadczyło, że to ważna sprawa – musisz jak najszybciej przyjechać do Bazy. Dowiesz się wszystkiego na miejscu. Jeśli jesteś bardzo zajęty, Harper później ci wszystko wyjaśni.

~🔥~

Oczywistością jest, że droga na miejsce była niezwykle stresująca. Nie dostał żadnych dokładniejszych informacji, jedynie kazano mu przyjechać jak najszybciej do Bazy, gdzie wszystko miało zostać wyjaśnione. Mógł się tylko domyślać o co mogło chodzić i dlaczego tak nagle go wzywano. W każdym razie, to musiało być bardzo ważne, a przynajmniej miał taką nadzieję, skoro przerwano mu odpoczynek.

W pewnym momencie podejrzewał już najgorsze, ale gdyby komuś groziło niebezpieczeństwo, na pewno Nathaniel by mu to powiedział, żeby go ostrzec i poprosiłby go o ostrożność. Cień jego podejrzeń zaczął przesuwać się w nieco inną stronę, wciąż krążąc mimowolnie wokół Vasillasa. O kogo mogło chodził, jak nie o niego? Kolejną poprawną opcją mógłby być ktoś z Rivery. W każdym razie, podejrzewał kogoś z ich wrogów. Być może ktoś z podwładnych Nathaniela dowiedział się czegoś bardzo istotnego na temat kogoś z tych ''złych'' i teraz trzeba było zaplanować co dalej. Ale jeśli jednak chodziło o Vasillasa...

Na miejsce dotarł tak naprawdę jako ostatni. Gdy zszedł do piwnicy, gdzie mieściło się ich centrum operacyjne, było tam już kilka osób, które zwykle były najbliżej Szefa i pracowały z nim bezpośrednio. Nieodłącznym członkiem tej grupki był Chris, który zawsze pełnił rolę ich wsparcia w kwestii technologii. Kolejna była Riley, będąca najlepszą przynętą i szpiegiem, który potrafił wydobyć informacje w bezprzemocowy sposób. Siostra Afrodyty również była zamieszana, zapewne w roli osoby, która spotka się z właściwymi osobami, weźmie coś od nich, coś przekaże albo obije im mordy. Taką samą właściwość miał James, tylko z większym naciskiem na walkę i korzystanie z pistoletów. Podobnie było z Matthew, któremu praktycznie nieodłącznie towarzyszył jego przyjaciel, Mark. Oczywiście na czele tego wszystkiego stał Nathaniel, który jako jedyny był zaznajomiony z tematem i miał ich wprowadzić w szczegóły.

– Marcus McCarthy – rzucił, niewiele wyjaśniając, jednak zamierzając dopełnić swoją wypowiedź.

Patrzyli na niego wyczekująco, chcąc dowiedzieć się o co chodziło w tym wszystkim. Co miał wspólnego prezydent miasta z ich nagłym wezwaniem tu? Nie od dziś było wiadomo, że był w przyjaźni z Nathanielem i obie strony miały z tego korzyści, ale dlaczego Szef teraz nagle o nim wspomniał? Czyżby McCarthy zrobił coś, przez co jego relacje z Blackiem uległy znacznemu ochłodzeniu? Albo jednak jego zabezpieczenia w połączeniu ze znajomościami z ludźmi spoza prawa okazały się nie być wiele warte...

– Jego córka została porwana – dodał spokojnym jak zawsze głosem. Przynajmniej taki się wydawał.
– Policja na razie nic nie wie. Tak typowo porywacze straszą, że jeśli Marcus zawiadomi psiarnię, zabiją ją. Czas na okup do wtorku w południe. Jedna z jednostek policyjnych wie o sprawie i prowadzi poszukiwania.

– Jakieś szczegóły? – zapytała Harper. Widocznie przejęła się losem dziecka i zrobiła się trochę nerwowa.

– Wszystko po kolei – zapewnił ją Szef.

Chris, który do tej pory siedział cicho za swoim laptopem, teraz kliknął coś na klawiaturze i na ścianie pojawiło się zdjęcie porwanej dziewczynki – blondynka o radosnej twarzy wyglądająca na około 11 lat, długie włosy związane w dwa kucyki.

– Zoe McCarthy – oznajmił Black, wskazując na jej zdjęcie. – Wracała od swojej przyjaciółki, gdy zaatakowano samochód, w którym była przewożona i uprowadzono ją. Jej ochroniarz został ranny, ale wciąż jest przytomny. Wszystko miało miejsce około godziny 16. Po kilkunastu minutach Marcus dostał anonimową wiadomość z informacją gdzie i do kiedy ma zanieść okup.

– Wiemy kto mógł ją porwać? – tym razem pytanie zadała Riley.

– Problem w tym, że Marcus ma raczej sporo wrogów. To może być nawet Rivera, ale również dobrze winny może być ktoś od nas.

Czyżby Black miał jakieś wątpliwości co do lojalności swoich ludzi?

– Ochroniarz małej został przesłuchany?

– Teraz już pewnie tak — odparł Nat. Starał się być spokojny, jednak zdradzało go nerwowe postukiwanie paznokciami o blat stołu. – Policja sprawdzała też monitornig w pobliżu miejsca zdarzenia, ale nie widać twarzy żadnej z osób. Wiemy tylko, że byli to dwaj mężczyźni. Samochód, którym odjechali wraz z Zoe jest zarejestrowany na jakąś przypadkową osobę, która wczoraj zgłosiła kradzież tego auta. Policja próbowała namierzyć ich i dowiedzieć się dokąd pojechali, ale nie wiem co z tego wyszło.

– Jaki jest plan działania? – wtrącił Moore.

Skoro zostali o tym wszystkim powiadomieni i sprowadzeni tutaj, na pewno będą uczestniczyć w mniejszym lub większym stopniu w odbiciu dziewczynki. Czyli w końcu szykowała się jakaś akcja, podczas której może polać się krew...

– Riley i Harper – spojrzał na nie – pojadą ze mną do Marcusa, żeby dowiedzieć się więcej. Chris – przeniósł wzrok na rudzielca – ma przejrzeć monitoring. James, twoim zadaniem jest spotkać się z Kapturkiem. Ona ponoć ma jakieś informacje. A ty, Will – jego wzrok zatrzymał się na chłopaku – nie masz konkretnej misji. Zostałeś w to wtajemniczony, bo możemy potrzebować twojej pomocy. Na ten moment możesz pomóc Chrisowi albo James'owi. Zaraz dostaniecie dokładniejsze informacje.

~🔥~

Larissa jest jak:

(Tak, kocham tę historię do tego stopnia, że zaczęłam tworzyć do niej memy, a nawet tiktoki lol)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top