Rozdział 1: Spotkanie w Cieniu




Pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj. Słońce świeciło na błękitnym niebie, a wiatr delikatnie szeptał przez drzewa i niósł zapach kwiatów oraz traw. Byłem młodym łucznikiem, wpatrującym się w horyzont z nadzieją i marzeniami. Nic nie wskazywało na to, że to spotkanie zmieni moje życie na zawsze.

Byłem w lesie, szukając zdobyczy, kiedy usłyszałem dźwięk kroków. Odwróciłem się, trzymając w ręku napięty łuk, gotów do strzału. A tam, w cieniu drzew, stał mężczyzna. Jego postura była pewna, a oczy spoglądały na mnie z dziwnym blaskiem.

"To twój pierwszy raz, prawda?" rzekł mężczyzna, jego głos brzmiał jak odgłos dalekiego echa.

Przytaknąłem, czując, że mój język zawiązuje się wokół moich słów. Przez chwilę stałem tam, zastanawiając się, kim jest ten mężczyzna i dlaczego wydaje się taki tajemniczy.

"Jestem Erykles" przedstawił się, unosząc brwi, jakby wyczekując mojej reakcji.

Słyszałem o Eryklesie. Jego imię było na ustach ludzi jako legenda, wojownik niezrównany na arenie i wojnie. Ale co robił tutaj, w lesie, spotykając się ze mną, młodym łucznikiem?

Przez chwilę stałem bez ruchu, a potem odłożyłem łuk. "Jestem Melanion" odpowiedziałem, choć nie wiedziałem, czy powinienem ujawniać moje imię.

Erykles spojrzał na mnie, a w jego oczach było coś, co sprawiło, że poczułem się, jakby przenikał moją duszę. "Widzę w tobie potencjał" rzekł, jego słowa były jak szept wiatru, który wdziera się do umysłu.

"Potencjał?" zapytałem, zdezorientowany.

Przez chwilę patrzyliśmy na siebie, a wtedy Erykles podszedł bliżej. "Potencjał, by stać się czymś więcej niż tylko łucznikiem. Potencjał, by stawić czoła losowi i wpisać się w wielką pieśń historii."

Jego słowa wydawały się nierealne, ale w oczach Eryklesa widziałem przekonanie, że mówi to całkowicie poważnie. Byłem tylko biednym łucznikiem, mieszkającym w cieniu wielkich bohaterów i bogów. Ale tam, w lesie, poczułem iskrę nadziei, płonącą w sercu jak ognisko.

"To co proponujesz?" zapytałem, w głosie odzywała się ciekawość i niepewność.

Erykles się uśmiechnął, a jego uśmiech był pełen tajemnicy. "Proponuję ci szansę, Melanion. Szansę na przyjaźń, na naukę, na podróżowanie przez świat, który jest pełen nieznanych tajemnic i nieodkrytych historii."

Rozpoczął się ten dzień, kiedy byłem skazany na bycie tylko cieniem wśród wielkich postaci, stał się dniem, który zapoczątkował naszą opowieść. Byłem gotów podążyć za Eryklesem, byłem gotów wyruszyć w tę podróż, nieświadom tego, że to spotkanie zmieni całe moje życie.

Tak zaczęła się nasza przygoda. Erykles stał się moim mentorem, moim przewodnikiem przez świat, który do tej pory pozostawał dla mnie nieznany. Nauka wojennych sztuk, poznawanie mitów i legend, podróże przez różne krainy – to wszystko stało się moim codziennym życiem. Ale to, co najważniejsze, to nasza przyjaźń, która rosła w siłę każdego dnia.

Erykles był nie tylko moim nauczycielem, ale także moim przyjacielem. Dzieliliśmy się chwilami śmiechu i rozmowami przy ognisku, ale także chwilami ciszy, kiedy obserwowaliśmy zachód słońca lub patrzyliśmy na nocne niebo, zastanawiając się nad znaczeniem gwiazd.

Pamiętam jeden wieczór, kiedy siedzieliśmy na brzegu jeziora, a blask księżyca odbijał się na spokojnej tafli wody. Erykles opowiadał mi o swoich podróżach, o tym, jak spotkał różne plemiona i kulty, jak zdobywał zwycięstwa na arenach i polach bitewnych. Jego opowieści były jak magiczne historie, które przenosiły mnie w odległe krainy i epoki.

"A co z tobą, Melanion?" zapytał Erykles, spoglądając na mnie z zainteresowaniem. "Czym albo kim pragniesz się stać?"

Zastanowiłem się nad tym pytaniem, patrząc na odbicie księżyca na wodzie. Byłem cieniem, który znajdował się w cieniu innych, ale teraz czułem, że może istnieć dla mnie coś więcej.

"Chcę znaleźć swoje miejsce w historii" odpowiedziałem, a moje słowa wibrowały w powietrzu.

Erykles uśmiechnął się. "Historia nie zawsze jest pisana w krew i chwale. Czasami to właśnie małe gesty, małe czyny dobra tworzą najważniejsze historie. Chcę, żebyś wiedział, że twój los jest we własnych rękach, Melanion. I ja tu jestem, by ci w tym pomóc."

Jego słowa były jak promienie słońca, które rozjaśniły mroki mojego umysłu. Byłem gotów walczyć, gotów podążać za Eryklesem, byłem gotów zmierzyć się z własnym losem i stworzyć swoją własną opowieść.

Nasza podróż trwała przez wiele miesięcy, podczas których zdobywaliśmy doświadczenie i wiedzę, a nasza przyjaźń stawała się coraz głębsza. Wędrowaliśmy przez różne krainy, poznawaliśmy różne kultury i spotykaliśmy ludzi o różnych losach. To były chwile, które kształtowały mnie jako człowieka, które otwierały moje oczy na świat i na to, jak wiele może zaoferować.

Pamiętam naszą podróż przez góry, gdzie śnieg pokrywał szczyty i powietrze było pełne rześkiego zapachu. Erykles nauczył mnie, jak przetrwać w trudnych warunkach, jak znaleźć pożywienie i schronienie. Ale nauczył mnie też, że siła nie zawsze polega na walce, że umiejętność niesienia pomocy innym może być równie ważna.

Przeszliśmy przez pustynie, gdzie słońce prażyło naszą skórę, a piasek tworzył niesamowite formacje. Erykles uczył mnie, jak pozyskiwać wodę z trudno dostępnych źródeł i jak orientować się w bezkresnej przestrzeni, ale nauczył mnie też, że pustynia może kryć w sobie piękno i tajemnice, które są warte odkrycia.

Spotkaliśmy się z plemionami, które żyły w zgodzie z naturą, dzieląc się swoją mądrością i dając nam lekcje o równowadze między człowiekiem a światem przyrody. Ale spotkaliśmy się także z imperiami, które dążyły do władzy i dominacji, pokazując nam, że ludzkie ambicje mogą prowadzić do zła.

Jednego wieczoru, siedząc przy ognisku, Erykles spojrzał na mnie z powagą. "Melanion, czas na ciebie, byś wykazał się swoją siłą."

Przełknąłem twardo ślinę, nie wiedząc, co dokładnie ma na myśli. Erykles podał mi miecz, a jego oczy były pełne oczekiwania.

"Walcz ze mną, Melanion. Pokaż mi swoją determinację i wolę walki."

Wstałem, trzymając miecz, którego ciężar odczuwałem w dłoniach. Byłem pełen obaw, ale także gotów udowodnić swoją wartość.

Nasza walka trwała długo, a ja starałem się wykorzystać wszystko, czego mnie nauczył. Byłem zmęczony, ale nie poddawałem się. W końcu, gdy Erykles uniknął mojego uderzenia i zdobył przewagę, upadłem na ziemię, wyczerpany.

Erykles podszedł do mnie, wyciągając dłoń. "Nie chodziło o zwycięstwo czy porażkę, Melanion. Chodziło o twoją determinację, twoją gotowość do walki i rozwijania się."

Przyjąłem jego dłoń, wiedząc, że ta lekcja była dla mnie ważna. Była to lekcja o sile, która niekoniecznie polega na byciu najlepszym w walce, ale na byciu najlepszym w sobie.

Nasza podróż trwała dalej, a ja stawałem się coraz silniejszy nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim emocjonalnie i duchowo. Erykles nauczył mnie nie tylko sztuk walki, ale także mądrości życiowej, która pomagała mi zrozumieć świat i ludzi wokół mnie. Był dla mnie mentorem, przyjacielem i wzorem do naśladowania.

Przez lata wspólnie stawialiśmy czoła różnym wyzwaniom. Wraz z Eryklesem walczyliśmy z potworami, które zagrażały ludziom, stawialiśmy opór zepsutym tyraniom, które dążyły do zdobycia władzy. Razem tworzyliśmy naszą własną pieśń, naszą opowieść o poświęceniu, odwadze i przyjaźni.

Pamiętam jeden szczególny moment, kiedy stanęliśmy przed groźnym smokiem, który spustoszył okoliczne wioski. Był ogromny i groźny, jego łuski błyszczały w słońcu, a ognisty oddech sprawiał, że ziemia drżała. Erykles stanął obok mnie, a jego spojrzenie było spokojne i pewne.

"Walczmy razem, Melanion" rzekł, unosząc miecz.

Wspólnie ruszyliśmy do walki, nasze ruchy zsynchronizowane, nasze serca bijące w rytm bitwy. To było nasze wspólne starcie z losem, nasza próba pokonania strachu i przekształcenia go w siłę.

Walka była zażarta, a smok nie ustępował. Nasze ciała były pokryte potem i kurzem, nasze miecze tłukły się z łuskami potwora. Ale nie poddawaliśmy się, byliśmy zdeterminowani pokonać tego groźnego przeciwnika.

W końcu, po długich godzinach walki, udało nam się zranić smoka wrażliwym miejscu, co osłabiło jego siłę. Erykles wykorzystał tę szansę i zadał śmiertelny cios. Potwór runął na ziemię, a jego ogromne ciało zadrżało w ostatnim wybuchu energii.

Staliśmy tam, opadając na kolana, wyczerpani, ale pełni triumfu. To było nasze wspólne zwycięstwo, nasza wspólna pieśń, która rozbrzmiewała w powietrzu.

Po pokonaniu smoka, Erykles spojrzał na mnie z dumą. "Wiesz, Melanion, jesteś teraz częścią tej wielkiej opowieści. Razem tworzymy coś większego niż my sami."

Jego słowa dotknęły mojej duszy. Byłem cieniem, który spotkał bohatera.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top