9
Na miejscu przestępstwa, kręciło się już kilku naszych ludzi robiąc to, co do nich należało. Od razu zauważyłam Nicka, który rozmawiał z jednym z techników kryminalnych. Obaj wyglądali na bardzo czymś przejętych.
Gdy Nick wreszcie zauważył, że się zjawiliśmy, obrzucił brata nienawistnym spojrzeniem, a mnie niemal praktycznie zignorował.
– Czego chcesz? – burknął w stronę Rafaela, nie kryjąc, że jego obecność w ogóle go nie cieszy.
– Rafael pracuje, tak jak i ja – niespodziewanie dla samej siebie, postanowiłam zabrać głos w obronie „świeżaka". – Każdy z nas był kiedyś „nowym" w robocie, więc mógłbyś dać już spokój... Rafael na pewno zakuma.
– W takim razie, niech się uczy i nie włazi mi w drogę – Nick odwrócił się do nas plecami i odszedł, zostawiając Rafaela oraz mnie, samym sobie.
Dlaczego bracia najpierw mnie zapewniali, że wszystko między nimi jest w najlepszym porządku, a tak naprawdę, to serdecznie się nienawidzili? Nie potrafiłam ich zrozumieć.
– Podejrzewasz Nicka o zamordowanie Vanessy? – Rafael przejrzał na wylot moje myśli, co wcale mnie nie zaskoczyło.
– Nie – odpowiedziałam szeptem.
– Kłamiesz – odrzekł Rafael, otwierając przede mną drzwi domu Vanessy.
– Co spodziewasz się znaleźć w środku? – odparowałam, nie odpowiadając na jego pytanie. – Lepiej, żebyś trzymał się procedur i nie kombinował, jak koń pod górę. Dlaczego tak się nienawidzicie, ty i Nick?
– Procedury procedurami, ale mam inny pomysł – Rafael mrugnął do mnie okiem.
– Przed chwilą zarzuciłeś bratu bycie Cieniem, a teraz sypiesz pomysłami, zmieniając nagle temat i swój nastrój? Co było w papierach?
– Mogłaś je przejrzeć, zamiast stroić fochy – przynajmniej w jednym był ze mną szczery. – Teraz ty zmieniłaś temat i swoje nastawienie, LaRue.
Rafael stał zdecydowanie za blisko mnie, taksując całą moją sylwetkę, wzrokiem zdobywcy i łowcy jednocześnie.
– Co znowu? – uniósł wyżej jedną ze swoich ciemnych brwi, a następnie odłożył aparat na bok.
Poczułam się nieswojo, bo wręcz pożerał mnie wzrokiem. Postanowiłam zgasić w zarodku jego zapędy.
– Przestań albo oberwiesz – zapowiedziałam mu stanowczym głosem, patrząc prosto w jego ciemne oczy. – Zabrałbyś się lepiej za robotę, zamiast...
– Zamiast czego? – podszedł jeszcze bliżej mnie, tak, że niemal stykaliśmy się nosami.
Nie zrobiłam absolutnie niczego, by powstrzymać go przed tym, co nastąpiło w chwilę później. Rafael pochylił swe usta nad moją twarzą i obdarzył mnie lekkim, jak muśnięcie letniego wiatru, pocałunkiem. Gdy się znowu odezwał, jego słowa sprawiły, że „czar chwili" prysnął niczym bańka mydlana.
– Ufaj wyłącznie samej sobie – szepnął mi do ucha i cofnął się, biorąc aparat do ręki.
– Dziwny jesteś, Rafael – stwierdziłam i udawałam przed samą sobą i nim, że w gruncie rzeczy, nic się nie stało między nami. – Nie pasujesz do żadnego schematu.
– Wiem, LaRue – mruknął w odpowiedzi, nie przerywając swojej roboty.
Wyglądał na bardzo skupionego na tym, co robił, więc i ja zajęłam się tym, co było moim chlebem powszednim. Czyli na tropieniu sprawców przestępstw.
Przejrzałam pokój po pokoju, skrupulatnie, lecz niczego specjalnego się nie doszukałam.
– LaRue? – dosłyszałam głos Rafaela, dobiegający do moich uszu z sąsiedniego pomieszczenia. – Chodź szybko, chyba coś mam!
– Co się, do cholery, dzieje? – nie umiałam powstrzymać się od przekleństwa.
Właśnie w ten sposób reagowałam na stres w pracy – klnąc jak przysłowiowy szewc.
– Co znalazłeś, Castelmare?
– Sama zobacz – odparł na moje pytanie, wskazując na opasły zeszyt w sfatygowanej okładce, który trzymał w okrytych lateksowymi rękawiczkami, dłoniach.
– Może... – wyjąkałam, ale po chwili dalej dzielnie kontynuowałam swoją wypowiedź. – To może być... pamiętnik Vanessy?
– Brawo, Einsteinie – Rafael uśmiechnął się do mnie i powiedział coś, co mnie zbulwersowało. – Nie pokazuj tego nikomu. Ani Nickowi, ani Williamsowi. Rozumiesz?!
- Ocipiałeś?- wykrzyknęłam, ale on błyskawicznie znalazł się przy mnie i chwycił mnie za ramiona, potrząsając mną jak szmacianą lalką.
– Nie popełniaj błędów, gdy możesz ich uniknąć- powiedział szorstkim tonem głosu, wpatrując się we mnie uważnie.
– Jesteś... dziwnie pobudzony – stwierdziłam spokojnie, a w myślach gorączkowo szukałam sposobu, by się mu wyrwać i uciec.
– Pobudzony? – Rafael roześmiał się gorzko, ale się nie cofnął ani mnie nie puścił. – Gdybyś tylko wiedziała, jaki potrafię być naprawdę... I że nie zawsze pozory są zgodne z tym, co sobie myślisz...
Patrzył mi prosto w oczy, a ja nie widziałam w jego źrenicach ni krztyny szaleństwa. Znowu pochylił swe kuszące usta nad moimi, nim zaczął je zachłannie smakować. I byłby to robił znacznie dłużej, gdyby nie odgłos otwieranych drzwi na parterze.
Wówczas się odsunął ode mnie i poprawił swoje ubranie, polecając mi, abym zajęła się swoim.
Zanim zdążył cokolwiek dodać, ja - wiedziona nie zrozumiałym impulsem - schowałam zeszyt, który znalazł Rafael, za pazuchę. Wiem, nie powinnam była tego robić, ale wówczas czułam, iż nie mam innego wyjścia.
Mogłam pójść do paki, gdyby to się wydało!
Zatem ja i Rafael, byliśmy ze sobą związani tajemnicą!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top