Rozdział 6, cz.2
Zmrużyłam oczy, lustrując go uważnie.
– Zostawiłeś mnie na pewną śmierć – syknęłam przez zaciśnięte zęby. Nicola zachichotał, po czym przeczesał niedbale włosy. – Co cię, kurwa, tak śmieszy?!
– Nie zależy mi na twojej śmierci, skarbie. – Założył kosmyk włosów za moje ucho, po czym wprawnym ruchem objął w talii i przyciągnął do siebie. Piosenka właśnie zmieniała się na coś zdecydowanie bardziej klubowego niż wcześniej. Wraz z „Vamos" mężczyzna przeniósł ciężar ciała na jedną nogę, wprawiając nasze ciała w ruch.
Nie wierzyłam, że to się znowu dzieje. Nicola Dubois zachowywał się tak niedorzecznie, że nie byłam w stanie pojąć tego umysłem. Jakby nasza rozmowa się nie odbyła, nic się nie wydarzyło. Traktował mnie jak dobrą znajomą, z którą ma mnóstwo wspólnego. Czułam to w tańcu. Wiedział, kiedy się odsunąć, objąć mnie, obrócić, jakby znał każdy mój ruch. Nie sądziłam, że był w stanie przewidywać przyszłość, nawet trimisy miały ograniczenia. Nie miałam innego pomysłu, jak po prostu popłynąć wraz z Nicolasem i obserwować, jak rozwinie się ta sytuacja.
To, że był wyśmienitym tancerzem, to jakby nic nie powiedzieć. Jego ciało poruszało się wraz z muzyką tak płynnie, że odnosiłam wrażenie, że jest jedynie plastyczną masą w rękach DJ'a, który rozciąga go wraz z kolejnymi taktami. Potrafił prowadzić, jak nikt dotąd mnie nie prowadził w tańcu. Błądził po moim ciele rękami wtedy, kiedy wymagała tego muzyka, zakrawało to niemal na erotyzm.
Wraz z ostatnimi dźwiękami piosenki przeszedł po moim ciele elektryzujący dreszcz. Nicola niespodziewanie pociągnął mnie w stronę baru, jednak nie zatrzymaliśmy się przy nim. Minąwszy nawet loże dla VIP-ów, odbił w lewo i pchnął dwuskrzydłowe drzwi. Ciemność i cisza uderzyła we mnie niczym obuch. Dubois pstryknął palcami, chłodne światło błysnęło dookoła sufitu, odsłaniając przede mną przytulny, choć bardzo skromny pokój.
W rogach ustawione były wąskie głośniki, po przeciwnej stronie do drzwi stała konsola wraz ze sprzętem muzycznym, a tuż przed nią znajdowała się elegancka, granatowa kanapa w kształcie litery „U". Okrągły dywan ścielił się miękko w samym centrum, przygnieciony szeroką ławą ze srebrnymi okuciami.
Dubois podszedł do kanapy i rozsiadł się na niej wygodnie, przerzucając ręce przez oparcie. Sondował chłodno całą moją sylwetkę, a ja czułam się tak, jakbym stała przed nim naga. Jakby w tańcu rozebrał mnie z każdej części stroju, od butów aż po samą bieliznę i przyglądał się teraz uważnie swojemu dziełu. Uciekłam wzrokiem w bok, nie wiedząc zbytnio, co ze sobą począć.
– Jesteś gotowa ze mną rozmawiać, Madeleine? – wymruczał, niczym kociak, gęsia skórka pokryła całe ciało. Moje imię w jego ustach brzmiało bardzo, bardzo wulgarnie.
– Dlaczego Jean Luc chce się ciebie pozbyć? – zapytałam bez owijania w bawełnę. Skoro już mieliśmy się bawić, to bez krążenia wokół.
– Założyliśmy się o coś. – Jego noga powędrowała na kolano. – Zakład skończył się kilka dni temu, więc chcę odebrać mu to, co mi się należy.
– To znaczy? – Założyłam ręce na piersi. Czułam, że nie spodoba mi się ta odpowiedź.
– Czy to nieoczywiste? – Skinął na mnie głową, bym usiadła, ale nie zamierzałam się ruszać z miejsca. W razie kłopotów szybciej wydostałabym się stamtąd, będąc blisko drzwi. Nicola prychnął, widząc mój opór. – Ciebie, skarbie. Myślisz, że odnalazłabyś mnie tak szybko, gdybym tego nie chciał?
Krew odpłynęła mi z twarzy, a szok odebrał na chwilę dech. Przełknęłam głośno gulę, która formowała się w przełyku. Trimis w moim wnętrzu zadrżał nerwowo, poczułam to aż w opuszkach palców. Skóra zaczęła mrowić nieprzyjemnie.
– Kłamiesz – wydukałam. Byłam pewna, że nie kłamie, ale nie wiedziałam, co właściwie powiedzieć. Nie chciałam wierzyć, że chodziło o mnie.
– Dlaczego miałbym to robić? – Nicola pochylił głowę do przodu, ten ruch sprawił, że jego tęczówki stały się jeszcze ciemniejsze, niż były dotychczas.
Było w nim coś... osobliwego, jakby znajomego, ale nie byłam w stanie odnaleźć w umyśle niczego, co pozwoliłoby mi na określenie Nicoli w jakikolwiek sposób. Mimo że było to nasze drugie spotkanie, wiedziałam, że za chwilę przechyli głowę do boku, splecie ze sobą palce i opuści delikatnie ramiona. Wodził spojrzeniem po mojej twarzy, oczekując odpowiedzi.
A ja nie wiedziałam, co się ze mną działo. Powinnam się wściec. Nie byłam towarem jak eter czy inny narkotyk. Przed Nicolą Dubois'em stał człowiek z krwi i kości. Nie worek, którym można było rzucać z kąta w kąt. Czy Jean Luc miał aż tyle tupetu, by założyć się o mnie i nawet o tym nie poinformować?
Mój umysł zionął pustką. Przecież przyszłam do Abbys w konkretnym celu, z konkretnymi pytaniami i planem. A mimo to, nie byłam w stanie w tamtej chwili wydusić z siebie nawet jednego słowa.
Coraz mniej byłam pewna całej sytuacji. Jean Luc dał mi do zrozumienia, że nasza trójka znała się już wcześniej, jednak sam nie chciał wyjawić żadnych tajemnic, związanych z poprzednim życiem. Człowiek za informację. Zwykle za zlecenia otrzymywałam wynagrodzenie, tym razem jednak nie zależało mi na pieniądzach.
Nie miało to już zbyt dużego znaczenia. Nie zamierzałam wracać do tego przeklętego kłamcy. Jeśli musiałabym siłą z kogokolwiek wyciągnąć prawdę, zrobiłabym to bez wahania.
Zastanawiałam się nad odpowiedzią zdecydowanie zbyt długo, bo Nicola podniósł się z kanapy i w mgnieniu oka znalazł się tuż przede mną. Uniosłam podbródek do góry, marszcząc brwi.
Mężczyzna spoważniał. Uśmiech nie zdobił już jego oblicza, mrużył oczy, jakby próbował dostać się do mojej głowy. Wpatrywał się we mnie przenikliwie, czułam, jak moje żyły skuwa lód, a żołądek zawiązuje w supeł.
– Czego chcesz, Madeleine? – zapytał. Jego oddech pachniał miętą. – Określ, czego tak naprawdę chcesz, a ja ci to dam.
– Ja... – Głos uwiązł mi w gardle. Dezorientacja i panika powoli wypychała determinację, z jaką przyszłam na to spotkanie. Trimis w moim wnętrzu wił się niespokojnie, skonsternowany takim obrotem spraw. Opadłam z sił, niepewność sprawiła, że ramiona zadrżały niekontrolowanie, a nogi ugięły się, jakby przygniótł mnie ogromny ciężar.
Czy to sprawka Duboisa? Nie czułam, by kontrolował mnie w jakikolwiek sposób, jednak mając na uwadze to, jak łatwo maskował się, kiedy ja biłam się z potworem, nie mogłam ufać swoim odczuciom. Z drugiej strony, czy ja sama mogłam coś takiego odczuwać? Nigdy nie zaobserwowałam u siebie tak wielkiej niepewności, jak tym razem.
Co się ze mną działo, na Boga?!
Nicola prychnął niezadowolony. Czy słyszał moje myśli?
Niespodziewanie objął mnie w pasie. Świat zawirował i ponownie znaleźliśmy się na sali. Wszyscy goście oblegali parkiet, zbici ciasno, niczym jeden, ogromny organizm. Gęsto stłoczone ciała poruszały się harmonijnie w tym samym rytmie, co światła zsynchronizowane z muzyką. Moje wyostrzone zmysły zadrżały z ekscytacji, kiedy do nosa dotarł zapach potu i seksu, ściekający z rozgrzanych ciał.
Nicola pochylił się, zrównując tym samym swoje usta z moich uchem.
– Jednym pstryknięciem palca mogę sprawić, że oni wszyscy umrą – wymruczał kusząco, wypuścił powietrze nosem, a ciepło przyjemnie połaskotało moje ramię. – Mogę sprawić, że znikną albo zaczną się śmiać. Mogę dać ci wszystko, czego tylko zapragniesz, Madeleine. Powiedz tylko, że tego chcesz.
Przełknęłam ślinę, zalegającą w przełyku. Usta wyschły na wiór, więc przejechałam po nich językiem, lecz niewiele to dało. Nicola stanął za mną, po czym położył dłonie na moich ramionach, zacisnął na nich delikatnie palce, niemal z czułością.
– Ze mną cały świat będzie leżał u twoich stóp, skarbie. – Usłyszałam ponownie niski, melodyjny głos. Klatka piersiowa mężczyzny napierała na moje plecy. Przesunął dłońmi wzdłuż ramion. Poczułam kolejny dreszcz, ciągnący po kręgosłupie. Mimowolnie zacisnęłam uda, pożądanie spłynęło w okolice podbrzusza. Głos Nicoli sprawiał, że robiło mi się gorąco.
Goręcej niż zwykle.
– Tylko spójrz na nich – kontynuował. Poczułam moc trimisa, wijącą się między naszymi ciałami. – Zrobią wszystko, co zechcę.
Uniosłam wzrok na parkiet.
Niespodziewanie ludzie zaczęli się rozbierać w rytmie zdecydowanie bardziej sensualnej muzyki, wybrzmiewającej z głośników. Fala namiętności przetoczyła się po sali. Coraz więcej nagich ciał ocierało się o siebie, dłonie błądziły po odkrytej skórze chaotycznie.
Wciągnęłam powietrze ze świstem.
Ruchy ludzi stawały się coraz bardziej śmiałe, zdecydowanie płynniejsze. Usta spotykały się w przypadkowych pocałunkach, co głośniejsze postękiwania i westchnienia przebijały się przez muzykę. Światła przygasły nieznacznie, muzyka zdawała się dyktować akcję sceny, na którą patrzyłam. Parkiet zmienił się w przestrzeń pełną zmysłowych doznań. Orgia dziesiątek osób trwała w najlepsze. W tamtej chwili nie miał znaczenia status i poziom upojenia eterem. Goście wymieniali się partnerami, ocierali o siebie, nie zwracali uwagi na coraz głośniejsze pojękiwania, okrzyki wywoływanie kolejnymi orgazmami. Nagie piersi podskakiwały, włosy przyklejały się do spoconych ciał.
Wpatrywałam się w ten obraz z szeroko otwartymi oczami. I ustami. Szok odebrał mi zdolność kontrolowania mimiki. Zamrugałam pospiesznie, byłam pewna, że to jedynie przywidzenia, że Nicola manipulował moim umysłem. Jednak po chwili zdałam sobie sprawę, że nie odczuwałam działania jego mocy. Ja nie, ale... oni wszyscy zdecydowanie byli pod jej wpływem.
Dubois znalazł się tuż przede mną. Kątem oka wciąż widziałam nagie, spocone ciała. Ujął moją brodę dwoma palcami i pchnął delikatnie ku górze. Skupiłam wzrok na jego twarzy, lecz wciąż nie byłam w stanie wydobyć z siebie nawet jednego słowa. Płynny miód tańczył w jego oczach, okolony czarną obwódką. Nawet nie uwolnił pełni swojej mocy, a był w stanie zmusić dziesiątki osób do uprawiania grupowego seksu.
Nagle usta mężczyzny znalazły się na moich. Zamarłam, zaskoczona tym ruchem. Położyłam dłonie na klatce piersiowej Nicoli z mocnym postanowieniem, by go odepchnąć, jednak włożyłam w ten ruch zdecydowanie za mało siły, bo ręce zsunęły się po umięśnionym torsie na równie umięśniony brzuch, po czym zatrzymały się na krawędzi spodni. Chłodna sprzączka od paska przylgnęła do mojego ciała, kiedy Nicola objął mnie drugą ręką i przyciągnął do siebie.
Ku własnemu zaskoczeniu, zamiast spróbować się odsunąć, rozchyliłam usta jeszcze bardziej, dając mu tym samym przyzwolenie, by pogłębił pocałunek. Przymknęłam powieki, kiedy poczułam, jak rozciąga usta, zadowolony, a jego język powoli przesuwa się po mojej dolnej wardze. Miętowy oddech Nicoli wdarł się do mojego nosa, kiedy chciałam zaczerpnąć tchu.
Dłoń, którą przytrzymywał do tej pory mój podbródek, przesunął na kark, smukłe palce wpiły się w moją skórę, powodując ból, jednak w tamtej chwili nie zwróciłam na niego większej uwagi. Płynęłam niemal na skraju świadomości, smakując miękkie wargi człowieka, na którego miałam zlecenie.
Świat zawirował, nie miałam pojęcia, czy z doznań, czy znów przenieśliśmy się w inne miejsce. Muzyka przestała drażnić moje uszy, do nosa wdarł się nowy, nieznany zapach, świeży i chłodny, niczym woda z lodowca.
Ciało zmieniło pozycję z pionowej na poziomą, opadło gwałtownie na miękki materac. Ręka Nicoli, która do tej pory oplatała mnie ciasno w pasie, sprawnym ruchem wysunęła się spod mojego ciała, przesunęła gładko po biodrze i zatrzymała na udzie. Mężczyzna zacisnął smukłe palce na mojej nodze, niekontrolowany jęk wydobył się z moich ust.
Nicola wciąż mnie całował, jednak robił to coraz bardziej agresywnie, niecierpliwie, jakby czekał na ten moment od lat. Zacisnęłam palce lewej ręki na materiale koszuli mężczyzny, a prawa automatycznie powędrowała na jego kark. Kosmyki przydługich włosów połaskotały wierzch mojej dłoni.
Czy ja straciłam rozum? Tak wiele emocji kotłowało się we mnie w tamtej chwili, lecz brakowało tej jednej, najważniejszej. Całkowitego sprzeciwu dla takiego obrotu spraw. Odniosłam wrażenie, że to, co się dzieje, jest czymś całkowicie naturalnym, normalnym, co było jedynie kwestią czasu. Każdy ruch, jaki do tej pory został wykonany, już wcześniej się wydarzył i odtwarzaliśmy jedynie doskonale znany nam układ.
W pewnej chwili wszystko ustało.
Zachłysnęłam się powietrzem, nie byłam gotowa na nagłą przerwę. Opadłam całkowicie na materac, zatapiając się w miękkiej pościeli. Zamrugałam skonsternowana, po czym podparłam się na łokciach. W pomieszczeniu było ciemno i nawet moc trimisa nie była w stanie rozgonić tego mroku.
– Dubois? – Krótkie pytanie odbiło się echem od ścian pogrążonych w ciemności.
Odpowiedziała mi jedynie nieprzenikniona cisza. Podniosłam się do siadu, przeklinając pod nosem. Moje dłonie zacisnęły się na materiale satynowej pościeli. Teraz już dokładnie czułam jego fakturę.
Zniknął. W pierwszym odruchu pomyślałam, że wyszedł, ale przecież nie słyszałam pospiesznych kroków, trzaśnięcia drzwiami, czy czegokolwiek, co sugerowałoby, że zostawił mnie tylko na chwilę.
Czułam, jakbym przeżywała déjà vu. Jednak tym razem metaliczny posmak nie łaskotał mnie po dziąsłach, a woń pleśni i wilgoci została zastąpiona zapachem lakierowanego drewna i czegoś świeżego, czego nie byłam w stanie określić, targana wzbierającymi we mnie, nowymi emocjami. Tak odmiennymi od pożądania, które czułam jeszcze kilka chwil wcześniej.
Ukryłam twarz w dłoniach. Miałam ochotę krzyczeć. Powstrzymywało mnie jedynie to, że nie byłam pewna, czy znajduję się w pomieszczeniu sama, czy może kilka kroków ode mnie stoi przerośnięty, wywrócony na drugą stronę człekokształtny potwór, który rzuci się na mnie od razu po tym, jak wydam z siebie jakikolwiek, głośniejszy dźwięk.
Dlatego westchnęłam tylko zrezygnowana. Opadłam z powrotem na pościel, zaciskając szczękę tak mocno, że jeszcze chwila i popękałyby mi wszystkie zęby. Rozrzuciłam ręce po bokach, a wzrok wbiłam w sufit. Moc trimisa zatańczyła pod moją skórą wesoło, by po chwili skumulować się w splocie słonecznym.
Kształty niewyraźnie zamajaczyły nade mną, choć ciemność wciąż próbowała szczelnie oblepiać wszystko dookoła. Zapowietrzyłam się, kiedy na suficie ujrzałam własne odbicie. Oczy błyszczały wściekle płynnym miodem, rozświetliły twarz wykrzywioną w niezadowoleniu. Moja klatka piersiowa poruszała się szybko, nierównomiernie. Czułam, jak zalewa mnie złość i gniew. Byłam tylko o krok od wybuchu, gdzieś z tyłu głowy czaił się ćmiący ból.
Wpatrywałam się w swoje oblicze i zastanawiałam nad tym, co się właściwie wydarzyło. Usta wciąż miały miętowy posmak, kiedy przejechałam po nich językiem. Moja dłoń sięgnęła do szyi, po czym spłynęła powoli w dół, ścieżką wytyczoną przez ręce Nicoli.
Ciepło sprawiło, że na ciele pojawiła się gęsia skórka. Pożądanie na nowo zapukało w okolice moich trzewi, podsuwając nieśmiało pewną myśl.
Przełknęłam ślinę, po czym poderwałam się z pościeli. Podeszwy moich butów stuknęły o drewniany parkiet, a moc trimisa spotęgowała ten dźwięk do delikatnej, ale wyczuwalnej wibracji. Rozejrzałam się pospiesznie. Ścianę po prawej stronie stanowił rząd wysokich okien, dlatego ruszyłam w przeciwną w poszukiwaniu wyjścia. Intuicja mnie nie zawiodła i już po chwili szybkim krokiem przemierzałam ciemny korytarz, na którego końcu jasno świecił się szyld z napisem „EXIT".
Aż tak bardzo mnie nie pojebało, żeby masturbować się do wspomnienia dotyku Nicoli Dubois'a.
***
Mamy to moi kochani! Akcja się rozkręca, zaczyna się robić coraz zawilej, ale nie bójcie się niczego! Nicola Wam wszystko wyjaśni ;)
Czy macie już swojego crusha?
A może naszła Was jakaś teoria odnośnie do tego, co dzieje się w Down Town i co takiego jest zamieszana Madeleine i Nicola?
Statystyki dla freaków:
4340 słów
28754 ZZS
13 stron A4
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top