21. Mapa myśli.

Evan

- Aaa! - niespodziewany wrzask, wyrywa mnie ze snu, a ja nie waham się ani na sekundy. Prędko podrywając się z łóżka, biegnę na drugi koniec pokoju. Zawsze byłem szybki, jednak nic nie stawia mnie na nogi tak, jak jej krzyk.

- Hej - szepczę, klękając przy łóżku i potrząsając jej ramieniem.

- Zostaw! Zostaw! - krzyczy głośniej, a ja nieugięty dalej próbuję ją przebudzić.

- Alina! Alina obudź się! - powtarzam, ale mam wrażenie, że to nic nie daje, dziewczyna szarpie się jak szalona, zanurzona w głębi koszmaru.

- Aa! Zostaw! Puść! - krzyczy, znów a ja po raz ostatni trzęsę nią z całej siły, już nie starając się być delikatnym.

- Alina - powtarzam, zatroskany przyglądając się jej twarzy.

Przerażona otwiera oczy i jak najszybciej odsuwa się ode mnie, aż pod ścianę.

- To ja. Evan - mówię, kojącym głosem, uspokajająco wyciągając ręce przed siebie.

Dziewczyna biorąc głębokie oddechy, rozgląda się dookoła, a wraz z każdym z nich, uspokaja się powoli.

- Co się dzieje? - szepczę, dotykając jej dłoni, a ona tępo wpatruję się w ścianę za moimi plecami. - Ostatnio coraz częściej masz koszmary - dodaje.

Ucieka myślami w głąb siebie, marszcząc brwi, pewnie znów, nie potrafi sobie przypomnieć koszmaru, który starł sen z jej oczu.

- Ja chyba wariuje - szepczę, odgarniając pasma włosów, które zasłaniają jej widok. Jest cała blada, a ja nawet stąd potrafię zobaczyć jej serce, szaleńczo uderzające o klatkę piersiową.

- Jak my wszyscy - mówię, podnosząc się z klęczek i siadając przy niej na łóżku. Alina niespodziewanie podpiera się głową o moje ramię, a ja przyciskam ją do siebie.

Od jakiegoś czasu coraz częściej zostaję u niej na noc, odkąd pewnego razu przysnąłem w jej pokoju i obudził mnie właśnie taki krzyk.

"Zostaw mnie!" ,krzyczała za każdym razem, a mi wtedy serce zamierało w klatce piersiowej, krew w żyłach marzła. Ona upiera się, że nie pamięta snów nękających ją w nocy, ale mam wrażenie, że to nie jest prawda. W głowie mam najgorsze scenariusze tego, dlaczego wykrzykuje właśnie te słowa.

- Alina... Proszę powiedz mi, co się dzieje. Możesz mi zaufać - szepczę.

Dziewczyna sztywnieje w moich ramionach, jestem pewny że nic mi nie powie. Niespodziewanie czuję, jak odwraca się w moim kierunku i tym razem ja cały sztywnieje, gdy dotyka swoimi ustami moich.

Jestem w szoku, wiem że powinienem kazać jej przestać, jest moją przyjaciółką, nie powinniśmy tego robić, ale wiem też, że może właśnie tego teraz potrzebuje. Może trzeba jej czegoś co zajmie jej myśli, pozwalam aby to ona kontrolowała sytuacje.

Wszystko przerywa  jednak dźwięk otwieranych drzwi. Jeszcze zanim jestem w stanie odwrócić się w stronę intruza, ktoś odciąga mnie od Aliny.

- Christopher! Zostaw go! - krzyczy dziewczyna, gdy on zamierza się z pięściami w moim kierunku. Kompletnie nie rozumiem, o co mu chodzi.

- Co ty jej zrobiłeś?! - krzyczy, a ja przerażony, nawet się nie bronię.

- Christopher zostaw go! Proszę on nic nie zrobił! - krzyczy Alina, wstając z łóżka i podbiegając ku niemu.

- Przecież widzę, jesteś cała zalana łzami, krzyczałaś - mówi wściekły, ani na chwilę nie spuszczając pięści, wycelowanej w moją twarz.

- Proszę, miałam zły sen... On tylko przyszedł mi pomóc - tłumaczy dziewczyna, a ja widzę, że jej oczy faktycznie zalane są łzami.

Płakała podczas pocałunku? Przed czy może po nim? Matko co ja narobiłem... Powinienem kazać jej się odsunąć, ale nie chciałem bardziej jej zranić.

- Zjeżdżaj stąd - warczy chłopak w moim kierunku, a ja szybko podnoszę się z podłogi. - Twój patrol niedługo się zaczyna, Elena pewnie już czeka - dodaje, a ja wściekły zaciskam usta.

Dobrze wiem, że podoba mu się Alina, nie da się nie zauważyć jak wodzi za nią wzrokiem, za każdym razem, gdy tylko pojawia się w tym samym pomieszczeniu. Byłby dla niej dobry, wiem o tym, jednak Alina nigdy nie okazywała mu żadnych głębszych uczuć.

Za to on w stosunku do mnie wręcz odwrotnie, od jakiegoś czasu po prostu mnie nie cierpi. Naglę z dnia na dzień z mojego sprzymierzeńca, zmienił się w osobę, która ledwo znosi moje towarzystwo. Widząc teraz nienawiść w jego oczach, skierowaną do mnie i troskę o nią, zaczynam wszystko rozumieć. On mnie nienawidzi, za to że ona mnie kocha.

To co się wydarzyło to był błąd, nigdy nie powinno do tego dojść.

Ona jest moją przyjaciółką, a ja oddając ten pocałunek, tylko ją nieświadomie skrzywdziłem.

- Evan... - mówi cicho, próbując złapać mój wzrok, jednak ja na to nie pozwalam.

- On ma racje... Powinienem iść. Zaraz zaczyna się mój patrol - mówię i szybko wychodzę z pokoju.

Jeszcze zanim zatrzaskują się za mną drzwi, słyszę jej krzyk:

- Co ty sobie wyobrażasz! Przecież on nic mi nie zrobił!

I jego krzyk do niej:

- Już nie mogę dłużej patrzeć, na to jak cię wykorzystuje! Alina on cię nie kocha, jak ty jego. Nie kocha, tak jak ja ciebie...

Czyli to prawda. Nieświadomie zrobiłem jej krzywdę. Jak teraz wytłumaczę, że nic więcej do niej nie czuję... Zawsze myślałem, że się tylko przyjaźnimy, nie poczułem nic więcej...

Wchodzę po schodach na piętro 0, na którym już czeka na mnie Elena. Kobieta wygląda na przemęczoną, najpewniej zaśnie w trakcie patrolu, czego nie będę mieć jej za złe. Będę mógł zostać sam z swoimi myślami, sam będę musiał znaleźć sposób na wyjście z tej sytuacji.

Parę godzin później, gdy stałem nad ciałem zabitej Eleny, dopiero wtedy zdałem sobie sprawę z tego, że to tej krzywdy nigdy nie zdołam wynagrodzić. Oni zginęli, Alina zginęła przeze mnie.

***

Klara

To był bardzo zły pomysł, myślę, gdy razem z Fabianem przekraczamy próg szpitala. Od początku mu o tym mówiłam. Chciałam tylko ciszy i spokoju i jakby zależało to ode mnie, w ogóle nie opuściłabym pokoju. Ludzie patrzą się na mnie jakoś tak dziwnie, gdy tutaj przybyłam było to tylko zaciekawienie, ale teraz patrzą na mnie z wrogością, jakbym im coś zrobiła.

Jednak, gdy Evan zaczął majaczyć przez sen, a temperatura jego ciała wzrosła, przekonałam Fabiana abyśmy zwrócili się o pomoc do którejś z pielęgniarek. Evan wyglądał strasznie i cały czas wołał Alinę. Ukłucie zazdrości, które wtedy poczułam było nie dopisania, jednak postanowiłam zdusić to w sobie. On myślał, że ona nie żyję, tłumaczyłam sobie. Może teraz majaczy, myśląc, że sam umiera...

Nie powiedziałam tego na głos, ale obiecałam sobie, że gdy tylko ją spotkamy poproszę, aby przyszła do niego, może to chociaż trochę poprawi jego stan.

W szpitalu zastajemy tylko młodszą z pielęgniarek, która ku naszemu zaskoczeniu leży na łóżku dla pacjentów, a koło niej stoi miska.

- Co się stało? - pyta zatroskany Fabian, szybko podchodząc ku dziewczynie.

Ona spogląda na niego wielkimi oczyma, a na jej policzkach pojawiają się rumieńce.

- Złapałam jakąś grypę żołądkową - tłumaczy, uciekając od niego wzrokiem.

- Wszystko w porządku? - pytam, przyglądając się jej zaniepokojona.

Dziewczyna patrzy w moim kierunku, a jej oczy rozszerzają się w czymś co przypomina strach? Lęk?

- Tak - odpowiada cicho i zerka na drzwi za naszymi plecami. Dziwne.

- Potrzebujemy leków przeciw gorączkowych - mówi Fabian, a oczy dziewczyny znów podążają ku niemu.

- Nie mogę wam pomóc, leki zamknięte są w szafce, a klucze ma Kiersten.

- A nie dało by się jakoś tego załatwić? - pyta chłopak, klękając przy jej łóżku. 

Dziewczyna wygląda na skrępowaną, a jej policzki zaczynają płonąć jeszcze bardziej. Czy on to robi specjalnie? Wie, że jej się podoba?

- Niestety chciałabym pomóc, ale nie mogę. Musisz znaleźć Kiersten, jest na kolacji - mówi, niespodziewanie jej twarz znów zielenieje.

- O mój boże - mówię, podbiegając do niej i szybko podając jej miskę.

Dziewczyna nachyla się nad nią, ale nie wymiotuję.

- Może idź ją znajdź - mówię w stronę chłopaka.

Widzę z jaką troską patrzy na dziewczynę i przez myśl mi przebiega, że ona też nie jest dla niego obojętna.

- Dobrze - odpowiada. - Zaraz wracam.

Gdy tylko opuszcza pokój, dziewczyna kładzie głowę na poduszę.

- Ale wstyd - szepcze, na co uśmiecham się do niej.

- Przecież nic się nie stało - mówię zauważając że wciąż mi się przygląda. Tak jak wszyscy inni, których mijałam po drodze, z tym że w jej oczach, nie widzę wrogości.

Nerwowo zaczynam skubać skórki przy paznokciach. Dłonie nadal mam pokryte śladami, od jakiegoś czasu jednak przestałam zwracać na nie uwagę. Wydaję mi się, że teraz mam tyle na głowie, ale nigdy nie sądziłam, że ten fakt przestanie być dla mnie najważniejszy. Jednak widok innych osób, którzy tak jak ja mają te tajemnicze znamiona, nieco ostudził mój niepokój. A brak odpowiedzi, zniechęcił mnie od zadawania kolejnych pytań.

Od wydarzeń w lesie i naszej ucieczki przed Zjawą, minęła może niecała doba? A czuję się jakby to były miesiące, wieki... Jakbym postarzała się o setki lat...

Wiem, że czas płynie tu inaczej, wszystko wraca na swoje miejsce po tygodniu... Jednak mam wrażenie, że jest coś, co nigdy do mnie nie wróci. Czas i błogość ducha, które są ze mnie wysysane każdego dnia, odkąd tylko obudziłam się na tamtej łódce. Jakby to miasto, żywiło się mną.

- Czemu wszyscy się tak na mnie patrzycie? - pytam w końcu, podnosząc ku niej wzrok.

- Wszyscy? - pyta.

- Tak, każdy kogo mijam patrzy się na mnie, niektórzy nie ukrywają nawet wrogości. Zupełnie jakbym im coś zrobiła. Rozumiem, że mogą nienawidzić Evana, ale ja nie jestem niczemu winna - mówię w końcu na głos to, co męczy mnie, odkąd tylko trafiłam do osady.

- Musisz być ostrożna - tłumaczy dziewczyna. - Ludzie stąd są bardzo porywczy, a ty przyszłaś tu z nim. Nigdy nie wiadomo, co może im strzelić do głowy.

- Twierdzisz, że grozi mi niebezpieczeństwo? - pytam, czując ukłucie lęku.

- Twierdze, że musisz na siebie uważać i najlepiej nie opuszczaj swojego pokoju, jeśli to nie jest potrzebne.

- Ale... - zaczynam, zaniepokojona lecz ona mi przerywa.

- Nie ma żadnego ale. Jesteś na przegranej pozycji, nie masz tu nikogo, albo się dostosujesz i znajdziesz sprzymierzeńców, albo...

- Co jest grane? - pyta starsza z pielęgniarek, wchodząc do szpitala, a tuż za nią podąża Fabian.

Wstaję z łóżka dziewczyny, która jeszcze raz obrzuca mnie ostrzegawczym spojrzeniem i wycofuję się w stronę drzwi, podczas gdy chłopak, zaczyna wszystko tłumaczyć.

Już nawet nie staram się rejestrować przebiegu rozmowy, bo jej ostrzeżenie brzmi jak echo w mojej głowie. Czy ktoś mógłby spróbować, coś mi zrobić? Tak jak powiedziała, jestem łatwym celem, bez sprzymierzeńców, bez nikogo kto by mnie ochronił. Poznałam już na własnej skórze okrucieństwo miasteczka Bosk, czy przyjdzie mi też poznać brutalność Osady?

Pielęgniarka, wpierw zabiera się, za pytanie o zdrowie dziewczyny - Camilli z tego, co udaję mi się wyłapać w rozmowie. Fabian tłumaczy w pośpiechu, co się wydarzyło, ale moim zdaniem nagina trochę rzeczywistość.

Nagle po drugiej stronie drzwi, przemyka mi czarna czupryna włosów. Spoglądam na Fabiana, nadal pogrążonego w rozmowie i na wyjście. Jeśli jest to Alina, to przecież obiecałam sobie, że przyprowadzę ją do Evana...

Wystawiam głowę poza wyjście i widzę, że reszta ludzi rusza do przejścia na końcu korytarza. Kolacja musiała dobiec już końca, a wszyscy udają się piętro niżej na spoczynek. Gdy drzwi się zamykają widzę, jak dziewczyna staje przy nich. Musi dzisiaj pełnić patrol, myślę, przyglądając się jej nadal. Na sobie ma starte czarne spodnie i granatowy top. Kręci się chodząc w te i z powrotem, co zwraca moją uwagę.

Wygląda na przemęczoną i znerwicowaną. W dłoni natomiast trzyma coś, co przekłada z ręki do ręki. Po chwili przystaje, jakby nasłuchując. Chowam się, z powrotem znikając w przejściu. Na korytarzu nie niesie się już żaden inny dźwięk, prócz głosu Kiersten dochodzącego z szpitala.

Fabian dalej zamartwia się nad stanem dziewczyny, podczas gdy ja znów wychylam się i spoglądam na korytarz, który ku mojemu zdziwieniu jest pusty. Gdzie podziała się Alina?

Stawiam ostrożne kroki, wychodząc z pomieszczenia i rozglądając się dookoła. Może wcale nie ma patrolu? Może się pomyliłam? Jedna jednak rzecz przykuwa moją uwagę, a mianowicie to, że przy drzwiach nie stoi nikt, kto pilnował by przejścia na niższy poziom. Zdziwiona ruszam w tamtą stronę.

Gdy jestem na miejscu, słyszę jakiś dziwny metaliczny dźwięk. Odwracam się w prawą stronę, po której znajdują się duże drzwi. Nikt jeszcze nie miał okazji powiedzieć mi, dokąd one prowadzą, ale może to właśnie tam odnajdę Alinę?

Ruszam klamką, a gdy drzwi ustępują z cichym skrzypnięciem, wtykam głowę do środka. Wewnątrz po prawej stronie, stoją dwa duże bojlery z wodą, natomiast na przeciwko wejścia znajdują się jakieś stare szafy i zniszczony sprzęt. W powietrzu unosi się zapach stęchlizny i wilgoci, a wszystko dookoła pokryte jest kurzem. Wygląda mi to na jakiś kantorek, rzeczy nieużywanych. Nie widząc niczego szczególnego, już mam się wycofać, gdy do moich uszu znów dociera ten dźwięk. Coś jakby ciche pukanie o metal.

Wchodzę do środka i zamykam za sobą drzwi, rozglądając się dookoła. Może to myszy? Myślę, robiąc krok ku szafie na wprost mnie. Moją uwagę przykuwa sterta dokumentów w kącie po lewej stronie, więc zaciekawiona ruszam w ich kierunku, licząc na to, że może znajdę jakieś stare gazety, z których czegoś się dowiem.

Słysząc ten dźwięk po raz trzeci, tym razem bliżej mnie, podskakuję wystraszona. Odwracam się w tamtą stronę, tym razem dokładnie znając jego źródło. Pomiędzy ścianą a bojlerami, na wysokości moich stóp, znajduję się szyb wentylacyjny. Metalowa klapa od niego jest wyciągnięta i oparta o ścianę, a na ziemi przy niej leżą dwie zardzewiałe śrubki.

Nachylam się, przykładając głowę ku ziemi, a widok jaki tam zastaję, dosłownie zwala mnie z nóg. Przestraszona odsuwam się jak najdalej, ale gdy mój strach już się ulatnia, znów przystawiam głowę do szybu.

- Alina? - pytam, widząc parę butów, przepychających się w ciemności, które stukają o ściany, wywołując ten metaliczny dźwięk. 

Osoba w szybie zamiera, a po chwili, szybciej niż mogłabym sobie wyobrazić, wycofuję się. Ja w tym czasie podnoszę się z ziemi, a po momencie dziewczyna, leżąc na brzuchu już jest z powrotem w pomieszczeniu.

Wściekła jak osa wstaje z ziemi, mając taką minę jakby to co najmniej, ona przyłapała mnie czołgającą się tam, a nie na odwrót.

- Co ty tu robisz? - warczy w moim kierunku, a jej wściekłe czarne oczy świdrują mnie na wylot.

Postanawiam nie dać zbić się, z pozycji wygranej.

- Chyba co ty tutaj robisz? - pytam, rozglądając się jeszcze raz po pomieszczeniu.

Po jaką cholerę, czołga się w tym szybie?

- A co cię to interesuje? - odparowuję, jednak naglę zamiera. - Kurwa, nie zamknęłam drzwi - mamroczę pod nosem, karcąc samą siebie.

Szybko wymija mnie, wyciągając coś z kieszeni spodni - klucz - po czym przekręca zamek. Nie mogę zignorować niepokoju, który czuję na myśl, zastania z nią w zamkniętym pomieszczeniu, tym bardziej, że właśnie przyłapałam ją na czymś, czego najpewniej nie powinna robić. Ale jest już za późno, a obwiniać mogę sama siebie, to ja tutaj wlazłam. Ręką przejeżdżam po kieszeni, w której czuję kształt scyzoryka i odrobinę się uspokajam.

- Po jaką cholerę za mną tu polazłaś? - pyta, przyglądając się mi czujnie.

- Z Evanem jest źle, wołał cię. Chciałam ci o tym powiedzieć - postanawiam mówić zgodnie z prawdą.

I chyba tym właśnie zbijam ją z tropu, bo po jej twarzy, przebiega zaniepokojenie, jednak tak szybko jak się pojawia, znika od razu.

- Nic mu nie będzie, jest silny - odpowiada, ale mam wrażenie, że sama w to nie wierzy. Woli się okłamywać, zresztą tak jak ja.

- Dokąd prowadzi ten szyb? - pytam.

- Do miejsca, które nie powinno cię interesować - odpowiada, a ja wzdycham zrezygnowana.

- Możesz już odpuścić? Przyłapałam cię w nim, a ty zamknęłaś mnie razem z tobą w tym pomieszczeniu. Co? Zwiążesz mnie tutaj i zostawisz, tak żebym nikomu nie powiedziała, o tym co widziałam? - pytam sarkastycznie.

Widząc, jak jej oczy krążą po pomieszczeniu, zaczynam się o to obawiać.

-  Serio? Daj spokój. Nie chce mieć w tobie wroga, ale będę go miała, jeśli ja będę nim dla ciebie - mówię.

Musze w końcu dotrzeć w jakiś sposób do niej. Potrzebni mi są sprzymierzeńcy, a prócz niej i ewentualnie Fabiana, nie mam tu nikogo. Nie wiem, co dalej będzie z Evanem, czy przeżyje, a nawet jeśli i tak nas się stąd pozbędą. Muszę zrobić wszystko, aby być w pełni sił i gotowa, na dzień w który nas stąd wywalą, a nie będę w stanie tego zrobić, jeśli cały czas będę musiała oglądać się za siebie, w obawie o własne bezpieczeństwo. Alina byłaby w stanie mi je zapewnić, przynajmniej przez jakiś czas.

A nawet jeśli kiedyś łączyło ją coś z Evanem, to tylko dowód na to, że nie może być złą osobą. Evan coś w niej widział i widzi też coś we mnie... My musimy się dogadać, choćby przez wzgląd na jego dobro i na to, co ma nastąpić za jakiś czas.

Alina spogląda na mnie i wygląda, jakby tak jak ja, toczyła ze sobą wewnętrzną walkę. Żadna z nas nie chce przyznać, że możemy być sobie nawzajem potrzebne.

- Dobra, chodź. Zresztą ta sprawa, dotyczy też po części ciebie.

Kładzie się na ziemi, a po moich plecach przechodzi dreszcz. Co też takiego, może dotyczyć mnie, co wymaga przeciskania się przez ten szyb? I co ważniejsze, kto jak kto, ale dlaczego ona też musi się przez niego przeciskać, aby się o tym dowiedzieć?

Pchana ciekawością, klękam, a po chwili znikam już w głąb ciemności, która wciąga mnie z każdym krokiem w przód.

***

- Mówiłam, że masz być cicho - mówi szeptem dziewczyna, gdy ześlizguję się szybem o piętro niżej.

- Może i jestem mniejsza, ale tu jest strasznie ciasno - odpowiadam, rozcierając ramię, którym uderzyłam w ścianę.

Biorąc przykład z Aliny, wtykam nogi w szczelinę po lewej stronie, a gdy udaję mi się położyć znów na brzuch, czołgam się w przeciwną stronę, ku niej. Nie wiem jak ona to robi, obydwie jesteśmy podobnej budowy. Alina jest szczupła i wysoka i zdecydowanie bardziej sprawna fizycznie niż ja, co widać po giętkości z jaką przeciska się między ścianami. I co pewnie świadczy też o tym, że robiła to już nie raz. Ja natomiast mimo swej szczupłej i raczej niskiej postawy, nie radzę sobie, tak dobrze, jak ona w ciasnych przejściach.

- Biedactwo - mówi, na co ja przewracam oczami.

Czy każde zdanie, wypowiedziane w moim kierunku, musi się kończyć jakąś głupią odzywką? Co ten Evan widział w tej dziewczynie?

Evan. Przez chwilę czołgamy się w ciszy, a ja właśnie ku niemu, kieruje swoje myśli. Czy wszystko z nim w porządku? Czy Fabianowi udało się załatwić leki? I przede wszystkim, czy oni mnie już nie szukają? Przecież dosłownie, rozpłynęłam się w powietrzu. W duchu modlę się tylko o to, aby Fabian nie wszczął alarmu. Bo jak niby wytłumaczę swoje zniknięcie, jednocześnie nie wydając Aliny?

Z zamyślenie wyrywają mnie buty, w które prawię uderzam twarzą, gdy dziewczyna przede mną zatrzymuje się.

- Posłuchaj mnie - szepczę, a jej głos mimo wszystko niesie się echem między metalowymi ścianami. - Przede mną w podłodze, znajduje się metalowa klapa, którą zaraz otworzę. Przesunę ją do przodu i zsunę się na dół. Będziesz musiała przeczołgać się nad dziurą i też zsunąć do niej nogi, resztę ciała i zeskoczyć na dół. Od sufitu dzielą nas jakieś niecałe trzy metry.

- Trzy metry? - powtarzam za nią, przełykając cicho ślinę.

- Chyba nie masz lęku wysokości, co? - pyta, a w jej głosie nie da się, nie dosłyszeć kpiny.

Po chwili jasny błysk rozświetla szyb. Alina, gasząc latarkę, rusza przed siebie i powtarza te same kroki, które przed chwilą tłumaczyła mi. Zsuwa nogi przez szyb i widzę ją już tylko przez sekundę, a mrugnięcie oka później, nie ma jej.

Podczołguję się bliżej dziury i wtykam przez nią głową. Na dolę zauważam dziewczynę, która z zadowolonym z siebie uśmieszkiem, spogląda ku górze w moim kierunku, rozświetlając pomieszczenie latarką.

- Dalej, bo niczego nie usłyszymy - dodaje, wstając z podłogi, na której jeszcze chwilę temu klęczała. Odgarniając grzywkę z oczu, robi dwa kroki w tył, szykując mi miejsce do zeskoku, po czym naciska włącznik światła.

Boże, żebym się nie połamała, myślę, przeczołgując się nad przejściem.

- Musisz, chwycić się krawędzi dłońmi, przy spuszczaniu w dół i wylądować na zgiętych nogach - dodaje dziewczyna.

Łatwo jej mówić, myślę. Weź się w garść Klara, walczyłaś już nie raz z Zjawą, pod wpływem adrenaliny, robiłaś rzeczy, które nigdy by ci się normalnie nie udały. Czym jest przy tym wszystkim, zsunięcie się trzy metry w dół? Gdybym była ścigana, bez mrugnięcia okiem zeskoczyła bym w dół. Z drugiej strony, czy Alina dużo różni się od Zjawy? - myślę, starając się tym poprawić sobie humor. 

I z tą właśnie myślą, chwilę później spuszczam już nogi przez dziurę i dosłownie w ostatnim momencie, chwytam się dłońmi krawędzi, aby z impetem nie upaść na podłogę. Światło w nieznanym pomieszczeniu oślepia mnie na chwilę, a moje dłonie ledwo wytrzymują siłę ciężaru ciała.

- Skacz na zgięte nogi - przypomina Alina. 

Biorę ostatni oddech i puszczam krawędź. Bicie serca później jestem już na ziemi, a przez nogi promieniuje ból, zupełnie jakby ktoś poraził mnie prądem.

- Ała - szepczę, upadając na podłogę i chwytając kostkę.

Przy moim boku pojawia się Alina, wyciągając dłonie i dotykając mojej kostki.

- Możesz nią poruszyć? - pyta i zaczyna naciskać dłońmi stopę. - Boli?

- Nie, chyba po prostu źle stanęłam. Spróbuję to rozchodzić - odpowiadam i ku mojemu zdziwieniu, dziewczyna wyciąga dłoń w moim kierunku i pomaga mi w wstaniu.

Robię kilka bolesnych kroków, uważając na zranioną stopę.

- Dam radę, chyba nic mi nie będzie.

- To dobrze - odpowiada, po czym podchodzi do drzwi po prawej stronie pomieszczenia.

Ja natomiast rozglądam się po tym miejscu, nie wierząc w to co widzę. Gdybym kiedykolwiek miała wyobrazić sobie pokój, w którym Evan trzyma wszystkie swoje myśli zamknięte na klucz, był my nim właśnie on.

Ciarki przechodzą po moich plecach, gdy widzę duży drewniany stół, a na nim bardziej szczegółową mapę miasteczka Bosk, niż tą, którą mieliśmy w bunkrze. Po lewej stronie stoi stara, wysoka szafa, a obok niej regał, lecz nie znajdują się na nim książki, jak można by było przypuszczać, a zeszyty i stos gazet. Cała masa.

Lecz to, co widzę na jednej z czterech ścian, zapiera mi dech w piersi. Robię w kierunku niej kilka niepewnych kroków i wyciągam dłoń, dotykając skrawka papieru. Na ścianie znajduje się olbrzymia mapa myśl, która sznurkami łączy z sobą wiele informacji. Niektóre z nich pozakreślane są czerwonym markerem, przy innych widnieją znaki zapytania. Jeszcze w innym miejscu, pada nazwa Żniwiarza oraz rok 2020. Nie mam pojęcia, na czym powinnam zatrzymać wzrok wpierw.

- Klara, chodź. Musisz tego posłuchać - mówi Alina z drugiego końca pokoju, jednak nie reaguję na jej słowa.

Czytam skrawki papieru jak najęta, dobrze wiedząc, że to jest to, czego właśnie szukałam przez cały swój pobyt w miasteczku Bosk. Chwytam jeden skrawek, napisany niechlujnym pismem, przez co chwilę zajmuje mi rozszyfrowanie go.

"Rzeczy pojawiają się i znikają, po tygodniu. Jak głosi notes, który udało mi się znaleźć, tylko podpisanie czegoś lub oznaczenie tego w fizyczny sposób sprawi, że dana rzecz nie zniknie, że stanie się naszą własnością. Tylko tak, możemy zgromadzić niezbędne rzeczy do przetrwania."

Czując ekscytacje, jakiej od dawna nie zaznałam, czytam jedną za drugą.

"Nie można jej zabić. Jest nieśmiertelna, czy nie jest sama?"

"Wizje i halucynacje mogą, ale nie muszą być wspomnieniami"

Bez wątpienia chodzi tutaj o Zjawę i wizję, których też doświadczyłam, ale jak widać nie tylko ja, innym też się to przytrafia. Przed oczami pojawia mi się wizja, w której dobijałam się do tajemniczej osoby za szybą.

Czy to wszystko działo się na prawdę? Czy w poprzednim życiu, istniał ktoś, na kim mi zależało? Ktoś komu, zależało na mnie? Więc czemu tu jestem tutaj?

"Złapanie i ucieczka?"

Przy tej karteczce przystaje na chwilę. Załapanie i ucieczka? Kogo? Zjawy? W mojej głowię rodzą się właśnie myśli, jedna za drugą lecz ten niespodziewany natłok, zostaje przerwany przez zaniepokojony i spanikowany głos Aliny:

- Zbieramy się - mówi szybko, odrywając się od drzwi, przez które podsłuchiwała.

Nie mam pojęcia, czego dotyczyła rozmowa za nimi, ale niewątpliwe dziewczyna chciała przecież, abym była jej świadkiem, jednak nie ona okazała się tutaj najważniejsza. Nie da mnie. Tu jest tyle rzeczy, stąd można by się było tyle dowiedzieć, myślę, spoglądając to na Alinę, to na ścianę myśli.

- Klara, rusz się. Oni wiedzą, że cię nie ma. Nie ma czasu. Obie musimy dostać się na górę. Teraz.

Serce zaczyna uderzać w moją klatkę piersiową jak szalone, a ja witam adrenalinę jakby była moim starymi przyjacielem. 

Wielki powrót! Już tak dawno, nic tutaj nie pisałam, ale w końcu wleciał nowy rozdział ;) 

Przygotowałam też zarys kilku rozdziałów w przód, więc siadam i pisze dalej ;D 

Bardzo dziękuje też za miłe słowa, które ostatnio dostawałam pod rozdziałami i gwiazdki. To wszystko pozwoliło mi znów uwierzyć, że ta historia jednak jest warta dokończenia, a ktoś jest chętny, aby ją czytać dalej :)

Pozdrawiam i życzę wszystkim miłej niedzieli ;)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top