17. Śmierć... Na to zasługuje zdrajca.
Evan
20 minut wcześniej...
Ostatnie spojrzenie na Klarę i smutek w jej oczach, to najgorsze co mogłem zrobić, ponieważ cały czas mam ten obraz przed oczami. Żal, złość, bezsilność i łzy, które pokrywały jej policzki. Ona wie - myślę, starając pozbyć się tego obrazu sprzed oczu. Ona wie, że już mnie więcej nie zobaczy.
Erika idzie sztywno, prowadząc mnie przez szpital, w którym dwie pielęgniarki kładą na jednym z łóżek jakiegoś mężczyznę z raną ciętą na dłoni. Na chwilę przerywają swoją pracę, przyglądając się nam uważnie, gdy stajemy przed drzwiami prowadzącymi ku izolatce i więzieniu. Jest to jedyne miejsce, do którego nie ma wstępu, żadna inna osoba prócz Eriki i Kiliana. Ta pierwsza odwraca się przy drzwiach, a ja unikając jej wzroku, również podążam w stronę, w którą patrzy ona.
Po chwili zza rogu, wychodzi Kilian i wyciąga klucz, który nosi zawsze przewieszony na szyi. Zaraz za nim pojawia się Christopher, a obok niego Alina, która mimo swojej złości, unika mojego wzroku.
Chciałbym powiedzieć, że może już zaczyna żałować pochopnej decyzji nieprzesłuchania mnie samej, zanim tutaj przyszliśmy, ale nie jestem już niczego pewien. Dużo zmieniło się przez ten rok, ona bardzo się zmieniła. Z delikatnej dziewczyny, która zawsze kryła się w cieniu matki, wyrosła dorosła kobieta, wręcz bezwzględna. Co ją tak ukształtowało? Moja strata, ból jaki przeżyła tu przez cały rok, czy może to, że w końcu uwierzyła w moją zdradę, a zemsta zamieszkała w jej wnętrzu jak pasożyt?
Erika otwiera drzwi, a w małym korytarzyku za nimi znajduje się dwoje kolejnych. Jedne prowadzące do celi więziennej, w której tygodniami przetrzymywano osoby, które dopuściły się jakiegoś przestępstwa.
Wbrew pozorom, nawet to miejsce ma swoje zasady, a jakiekolwiek złe zachowanie względem drugiej osoby jest srogo karane. Szczególnie jeśli to zachowanie jest nieodpowiednie względem kobiety, kary są najwyższe. Za niestosowne zachowanie możesz niemal od razu trafić, do izolatki na przesłuchanie, natomiast za gwałt, do którego doszło kilkukrotnie w tym miejscu, jest najgorsza kara.
Słyszałem, że takie osoby są bite i głodzone tygodniami, tak długo aż opadną z sił, a ich ciało będzie samym workiem kości. Następnie łamano im nogi, a później wywożono gdzieś do lasu, aby tam ostatecznie zginął z rąk Żniwiarza. I mimo tego, że kobiety żyjące tutaj są bardzo twarde psychicznie, niemal jak Alina, każda się tego boi. Życie wśród obcych ludzi takie jest, w miejscu gdzie co jakiś czas pojawia się nowa twarz, nigdy nie wiadomo, czy nie będzie to twarz twojego oprawcy.
Dlatego, każda jak najszybciej wiąże się z mężczyzną, który jest dla niej dobry i który da jej choć trochę bezpieczeństwa. Będąc w tej osadzie widziałem paru podejrzanych typów, których sam osobiście nigdy bym tu nie wpuścił. Jednak dopóki nie było na nich skarg, nie było żadnych podstaw, aby się ich stąd pozbyć.
Względnie bezpieczne miejsce jakim jest osada, w środku wcale takie nie jest, jeśli nie masz sprzymierzeńców, jesteś łatwym celem. Tak jak ja teraz.
Erika spogląda raz na jedne drzwi, później na drugie jakby nie wiedziała, które powinna wybrać. Taka chwila wahania, nie jest do niej podobna. W końcu wybiera drzwi izolatki, do której wchodzi, a ja od razu ruszam za nią.
W izolatce byłem tylko raz, podczas przesłuchania chłopaka, którego podejrzewano o podkradanie jedzenia, podczas pracy w kuchni. Pomieszczenie to za dużo się od tego czasu nie zmieniła, zarówno jak praktyki w niej stosowane, o czym miałem przekonać się za chwilę.
Pomieszczenie jest długie, a na jego końcu znajdują się metalowe uchwyty, do rąk i nóg. Ściana na nich wyłożona jest z drewna. Christopher bez słowa pcha mnie w jej stronę, a gdy próbuje mnie unieruchomić, wyrywam rękę z jego uścisku.
- Lepiej dla ciebie, abyś współpracował, wiesz o tym? - szepcze do mnie tak, aby reszta stojąca przy drzwiach, nie usłyszała nas.
Widzę, jak Erika nachyla się ku Alinie, a ta na jej słowa robi wielkie oczy. Po chwili wychodzi z pomieszczenia.
Erika i Kilian uważnie mnie obserwują, ten drugi ściska w gotowości broń, a i wiem że Erika na pewno ją ma. Jej okaleczona twarz wykrzywiona jest w grymasie niezadowolenia, zupełnie jakby musiała zrobić jakąś bardzo nurzącą rzecz, a oboje wiemy, że to co tu się wydarzy na pewno nużące nie będzie.
Daję się w końcu unieruchomić, moje dłonie zostają sztywno zapięte nad głową, gdy Christopher zapina moje nogi, wchodzi Alina z jedną z kobietą, które były w pomieszczeniu szpitalnym. Obie wnoszą do pomieszczenia brytfannę z parująca wodą. W środku znajduje się garnek, natomiast z niego coś wystaje. Noże, zdaję sobie sprawę, gdy przyglądam się temu dłużej. Gorące noże.
- Gdybyśmy wiedzieli wcześniej o twoim przybyciu, najpewniej zanurzylibyśmy je w rozżarzonym węglu - mówi w moim kierunku Erika, natomiast ja przełykam ślinę. Kobieta towarzysząca Alinie wychodzi, zamykając za sobą drzwi. - Pora rozpocząć przesłuchanie. Zaczynaj - mówi do córki, a jej twarz przybiera wyraz zaskoczenia.
- Matko, przecież ja nigdy...
- Zaczynaj - przerywa jej.
A ja chwilę przed Aliną, zdaję sobie sprawę, po co to wszystko. To początek kary, z ust najbliższej kiedyś mi osoby, padnie wyrok. Erika wie, jak to przyjmę, wie też, że dla Aliny jest to równie nieprzyjemna sytuacja, przez wzgląd na to, co kiedyś nas łączyło, a mimo to każe jej to robić.
Widzę dokładnie, w którym momencie Alina też sobie to uświadamia, bo jej twarz znów przybiera maskę obojętności, jednak chwilę przed tym, na ułamek sekundy, mam wrażenie, że widzę dawną Alinę.
Dziewczynę, która nie chciała takiej matki, która nienawidziła myśli, że ta okrutna kobieta może być z nią spokrewniona. Nigdy jednak nie mogła wyprzeć się pokrewieństwa z nią, bo mimo że żadna z nich nic nie pamiętała tak jak reszta z nas, nikt nie uwierzy, że stojące przede mną kobiety to nie rodzina. Matka i córka. Kiedyś tak inne, jednak teraz tak podobne. Niedaleko pada jabłko od jabłoni.
- Ociągaj się dłużej, noże zrobią się bardziej gorące - mówi kobieta, a Alina jak za smagnięciem bicza, prostuje się mówiąc:
- W imieniu Osady Pod Sosnami, otwieramy przesłuchanie w twojej sprawie. Zarzut: Dopuszczenie się zdrady, wobec innych mieszkańców, zarówno kobiet jak i mężczyzn czy zaprzeczasz temu? - pyta szybko.
- Tak. Ja... - zaczynam, jednak ona od razu mi przerywa.
- Zaprzeczasz temu, że byłeś wtedy na patrolu?
- Nie, ale...
- Czyli nie zaprzeczasz, że jako jedyny uszedłeś z życiem, podczas gdy twoi towarzysze, zostali brutalnie zamordowani. - Przecież żyje, widzisz... - zaczynam tłumaczyć, jednak kolejny raz mi przerywa.
- Właśnie żyjesz. A reszta została zabita. Kobieta która ci towarzyszyła oraz osoby z kolejnego patrolu. Naraziłeś nieświadomych niczego ludzi, którzy nie wiedzieli o masakrze nad nimi, czy wiesz co mogło się wydarzyć, gdyby otwarto drzwi do piętra -1 i wbiegłby tam Żniwiarz?
- Wiem co by się wydarzyło, ale to nie tak...
- Wiesz, a mimo wszystko żyjesz, tamci nie żyją. Drzwi zostały otwarte, podczas twojego patrolu, tak jak za pierwszym razem. Czy wiedziałeś, że grozi ci za to wyrok śmierci?
- Tak, przez cały czas wiedziałem co mi grozi, tylko że ja nie...
- Nic nie wskazuje na to, aby były jakieś okoliczności łagodzące. Dlaczego to zrobiłeś... - pyta, a ja nie wytrzymuję i jej przerywam.
- Wysłuchasz mnie w końcu?! - wrzeszczę przez całe pomieszczenie, miotając się, zupełnie jakbym siłą woli mógł pozbyć się łańcuchów, które mnie w tym momencie wiążą.
I nagle, dosłownie centymetr od mojej głowy wbija się nóż, przez co nieruchomieje przerażony. Czuję ostry ból na policzku, przez co szybko odsuwam się od ostrza, które cudem uniknęło spotkania z moją twarzą, jednak mocno ją poparzyło.
Spoglądam na brytfannę z nożami, a tuż przy niej, z kolejnym nożem w ręku stoi Kilian, z miną poważną i zimną jak lód.
- Nie ty tu zadajesz pytania - warczy w moim kierunku.
Uspokój się Evan, dobrze wiesz na czym polegają te przesłuchania. Alina musi przesłuchiwać mnie jak najszybciej, licząc na to, że w tym pośpiechu, sam siebie pogrążę, myląc się w zeznaniach. Natomiast Kilian ma mnie uspokajać, gdy zostanę wyprowadzony z równowagi, tak jak przed chwilą, w tym przypadku nożami, które najpewniej nie zawsze będą chybić swojemu celu. Teraz nóż nie trafił, ponieważ on tak chciał, każdy kolejny w stu procentach będzie celny, jeśli tylko tego zapragnie.
- Przecież cię słuchamy - uśmiecha się sztucznie Erika. - Cały czas słuchamy.
- Nie dajecie mi dojść do głosu - mówię wściekły, i od razu zwijam się z bólu, gdy nóż wbija się w moje lewe ramie.
Zagryzam usta, aby nie krzyczeć, ponieważ ból jest nie do opisania, mam ochotę wyrwać nóż z dłoni, jednak nie mogę zrobić nic, prócz wicia się w bólu. Perfekcyjne cięcie, ponieważ nóż tkwiący w moim ramieniu, wbił się zaledwie w skórę mojej ręki, nie uszkadzając kości. Jednak tortura jest niemiłosierna, a widok krwi ściekającej z rany, wydaję się być wręcz paraliżujący.
Uśmiech nie znika z jej twarzy, zadowolona z tego, że udało jej się mnie znowu sprowokować.
- Kontynuuj - mówi do córki.
Alina przyglądająca się w ciszy, temu co tu się dzieje, ma lekko otępiałą minę. Christopher stojący najbliżej drzwi, zaraz za Kilianem oraz Eriką, mam wrażenie że wyciąga dłoń ku dziewczynie, jednak w ostatniej chwili się powstrzymuje się przed jakimkolwiek ruchem.
- Twoja sprawa od dawna jest już przesądzona, przecież wiesz. Nic co powiesz cię nie ocali - mówi cicho dziewczyna, próbuję złapać jej wzrok, jednak ona patrzy w ścianę przy mnie, nie na mnie.
- Nie ocali przed czym? - pytam równie cicho.
Czuję jak pojedyncza zabłąkana łza bólu, spływa po moim policzku. I naglę przestaję czuć jakikolwiek ból ręki, wszystkie inne rany są nic nieznaczące, w porównaniu z tym co zaraz powie.
- Śmierć - mówi Alina, a do jej oczu zaczynają napływać łzy. - Na to zasługuje sprawca tej masakry. Na to zasługuje zdrajca.
- Ale to nie byłem ja! - krzyczę znów.
Po sekundzie pokój rozcina kolejny mój krzyk, gdy następny nóż wbija się w moje ramię tym razem w prawe, w identyczny sposób.
- Koniec tego! - warczy Erika, spoglądając z złością na córkę, która szybko przeciera oczy. Nawet teraz musi być na nią wściekła, według niej Alina nie podołała zadaniu, jakie jej wyznaczyła, okazując słabość i łzy przy więźniu. To oczywiste, że Alina nigdy nie prowadziła takiej rozprawy, ale sądząc po tym, że szło jej całkiem sprawnie, musiała wiele ich oglądać. A fakt, że kazała jej przeprowadzić ją po raz pierwszy, akurat ze mną, to dla dziewczyny najwidoczniej za dużo.
Jednak nie jest tak twarda, jak myślałem. Nauczyła się tylko udawać, tak jak wszyscy tutaj.
- Jedyne na co możesz od nas liczyć, to ostatnie życzenie, a i jego najpewniej nie spełnimy - warczy kobieta w moim kierunku. - Ci wszyscy ludzie mogli wtedy przez ciebie zginąć! To ja jestem za nich odpowiedzialna! I to ja przyprowadziłam cię tutaj! Żałuję że nie pozwoliłam ci wtedy zdechnąć w lesie!
W kilku krokach przemierza pokój, celując bronią w moją stronę. Zastrzeli mnie.
- Moim ostatnim życzeniem jest, abyście mnie w końcu wysłuchali. Potem możesz mnie zastrzelić - wyrzucam słowa z siebie, z równą szybkością co Alina, na początku przesłuchania.
- Myślisz, że masz prawo stawiać jakiekolwiek warunki? - warczy w moim kierunku. - Nie.
- Mów - mówi, ku mojemu zaskoczeniu Alina z drugiego końca pokoju.
Erika z wściekłym wyrazem twarzy, odwraca się w jej kierunku.
- Powiedziałam, że nie.
- A ja powiedziałam, że ma mówić - mówi Alina równie wściekłym głosem. Robi krok w stronę matki. - Przecież to ja prowadzę przesłuchanie. Rozkazuje mu mówić.
Erika wygląda jak bomba, której brakuje zaledwie iskierki, aby wybuchnąć i zmieść wszystko oraz wszystkich z powierzchni tego pokoju, może i nawet miasteczka. Obie mierzą się swoimi oczami obwodzonymi czarnymi wzorkami. Też wielkie jest moje zdziwienie, gdy bez słowa wymija córkę i staję pod ścianą.
- Mów - powtarza dziewczyna, odwracając się do mnie plecami.
Przez chwilę nie mówię nic, kolejny raz przyglądając się jej milczącej wymianie zdań z Christopherem. Mężczyzna jest od nas starszy około dziesięć lat, jednak nigdy żadnemu z nas to nie przeszkadzało. Zawsze dotrzymywaliśmy sobie nawzajem towarzystwa, no i prócz naszej trójki był również Fabian, najmłodszy z nas wszystkich. Jednak w miejscu takim jak to, nie wiek się liczy. Po pewnym czasie każdy tutaj jest już dorosły, bez względu na to czy jego skóra jest gładka i młoda czy szorstka i stara.
- Mów! - krzyczy tym razem głośniej, a ja podskakuję zaskoczony jej nagłym wybuchem. Noże w ramionach, kolejny raz wyrządzają mi przez to krzywdę, a ja postanawiam w końcu opowiedzieć im wszystko.
Zaczynam tak samo jak z Klarą, opowiadam im po kolei o wszystkim. O tym, że patrol, który miał nas zmienić spóźnił się i że musiałem po nich iść. Wcale nie dziwi mnie to, że nie reagują na moje słowa, jednak widzę grymas niezadowolenia, jaki wypływa na twarz Kiliana, gdy to słyszy. To on zajmuje się wyznaczaniem osób, które mają zajmować się strażą. Szczególną uwagę przykłada właśnie do osób, które maja strzec głównych wejść, aby tam trafić trzeba naprawdę wykazać się lojalnością i odpowiedzialnością w jego oczach. Długo mi zajęło, zanim trafiłem na patrol właśnie tam i zaledwie po trzecim razie, wszystko się zniszczyło.
Zaczynam właśnie opowiadać o tym, że gdy wróciłem, drzwi były już otwarte. Szok w oczach każdego z nich jest nie do opisania, jednak widać w nich także niedowierzanie.
- Po co Elena miała by otwierać drzwi? - pyta od razu Erika.
- Nie wiem, do dzisiaj tego nie wiem, ale Zjawa musiała ją podpuścić w jakiś sposób...
- Zjawa? - pyta Alina.
- Żniwiarz - poprawiam się od razu. I zaczynam mówić dalej, aby odwrócić ich uwagę od mojej pomyłki: - Gdy wyszedłem na dwór sprawdzić, co się dzieje usłyszałem nawoływanie z lasu... Wręcz krzyk. Brzmiał tak, jakby kogoś rozdzierali z skóry... - przerywam, a ostatnie słowa wypowiadam niemal szeptem.
Kolejny raz słyszę rozdzierający krzyk, zupełnie jakby niósł on się po tym pokoju, nie w tylko w mojej głowię. Moje ciało przechodzą dreszcze, gdy przypominam sobie bieg w lesie.
- Kogo to był głos? To była Elena? - pyta Erika, która chyba postanowiła, że nie pozwoli dłużej na prowadzenie tego przesłuchania córce.
- Nie... - mówię cicho.
- Więc kto?
Nie wiem ile czasu milczę niezdolny, wypowiedzieć na głos to co zdradziłem w samochodzie Klarze. Niemy strach, który od ponad roku kiełkował w moim wnętrzu. Strach o to, że nie dałem rady jej pomóc, strach o to, że przeze mnie zginęła.
Wydaję cichy jęk, gdy kolejny z noży wbija się kilka centymetrów od poprzedniego w prawe ramię. Jednak ból już do mnie nie dociera.
- Kogo to był głos?! - wrzeszczy do mnie Erika, jednak ja nadal milczę.
Wyraźnie zirytowana, rusza ku mnie i nim daję radę wziąć kolejny oddech, ona chwyta jeden z noży, wbitych w moje ramie i przekręca go w środku. Z ust wyrywa mi się jęk bólu, a przed oczami ciemnieje, gdy kobieta pyta znów:
- Kogo to był głos?
- Mojej siostry... - mówię. - To był krzyk mojej siostry.
Słyszę jak Alina wciąga powietrze do płuc. Tylko ona jedyna wiedziała o tym, że gdy pierwszy raz stanąłem twarzą w twarz z Żniwiarzem, słyszałem jakiś krzyk. Tylko ona wiedziała, że w moim życiu musiała być wcześniej jakaś kobieta, inaczej nie słyszał bym jej głosu.
Ona też tak miała, opowiadała mi, że gdy się tutaj przebudziła, miała sen o bliźniaczo podobnej do niej kobiecie, tylko starszej. Mówiła mi o tym, że była zdruzgotana, gdy ta kobieta jeszcze tego samego dnia stanęła przed nią. Zabrała ją do osady, a żadna z nich nie mogła zaprzeczyć, że łączy je coś więcej niż wspólna przeszłość.
Kiedyś opowiedziała mi o tym, że często płakała będąc w tym miejscu. Mówiła, że nie zrozumiem jej, bo tak jak reszta pewnie pomyśle, że ma szczęście, że jej matka jest tu z nią. Ale ona tego nienawidziła. Nienawidziła tego, że reszta z nas mogła śnić o rodzinie, która pozostała gdzieś tam, poza naszym zasięgiem. Mogliśmy wyobrażać sobie jacy są, wyobrażać sobie wspaniałe życie, jakie nam odebrano, wszystko co nas ominie, gdy nie jesteśmy z nimi, podczas gdy ona miała przy sobie matkę, która prócz chęci ochrony jej, nie darzyła jej żadnym więcej uczuciem.
- Siostry? - pyta kobieta przy mnie, śmiejąc się kpiąco. - Pamięć ci nagle wróciła?
Gdy kręcę głową, ta wypuszcza nóż z swojej ręki. Odwraca się do mnie plecami.
- Nie znalazłem jej - mówię cicho. Po chwili nagle zaczynają napędzać mnie wszystkie uczucia i wyrzucam z siebie wszystko, przystając czasami na spontaniczny oddech. - Biegałem jak głupi po tym lesie, za jej krzykiem... Może umarła, a ja jej nie zdołałem pomóc. Nigdy sobie tego nie wybaczę. Nigdy sobie nie wybaczę tego, że gdy wróciłem do Osady, zobaczyłem rozszarpane gardło Eleny, ciała tamtych chłopaków... Nigdy sobie nie wybaczyłem tego, że pozwoliłem wam wszystkim umrzeć...
- O czym ty mówisz? - pyta Alina z końca pokoju, widzę w jej twarzy, że zaczyna się łamać, a maska obojętności całkiem już spłynęła z jej twarzy.
- Myślałem że nie żyjecie! - krzyczę, a moje słowa sprawiają, że Erika rusza ku reszcie znajdującej się przy drzwiach. - Myślałem, że zabiłem was wszystkich! Gdy zobaczyłem tych chłopaków, zrozumiałem, że zostałem wywabiony...
- A masz świadków? Na te twoją historię? - pyta Erika, której twarz pokrywa grymas złości. Blizny po pazurach, które pokrywają jej twarz, muszą być świeżą pamiątką po Żniwiarzu, ale nawet w nich wygląda jak mroczny kosiarz, który czeka na użycie swojej broni. Jest idealnym odzwierciedleniem Żniwiarza, tylko w ludzkim ciele, okrutna i chytra, czerpiąca radość z czyjegoś cierpienia. - Nie. Bo wszyscy nie żyją.
- Tak jak i ja powinienem! Jedynym świadkiem jestem ja sam i przyjmę karę jaką mi wymierzycie! I nie dlatego, że popełniłem to, co mi zarzucacie. Tylko dlatego, że zawiodłem jedyną rodzinę, jaką tu miałem. Nigdy sobie nie wybaczę tego, że od razu nie zamknąłem tych drzwi, tylko wyszedłem poza Osadę. Naraziłem wasze życie i z tym się zgadzam. Ale nie ja zesłałem na nas tą masakrę, jaką zastaliście u góry. Wolałbym zginąć, niż pozwolić na to komukolwiek z was...
- Matko... - zaczyna Alina, jednak jej matka od razu jej przerywa.
- Bardzo szlachetnie z twojej strony... - mruczy po nosem, kręcąc się po pokoju. - Jak widać moją córkę po raz kolejny udało ci się zwieźć. Ale mnie nie. Mężczyźni myślą, że powiedzą kilka miłych słówek i wszystko będzie tak jak powinno... Nawet gdybym postanowiła, nie wymierzać ci żadnej kary, czego nie zrobię, Osada już o tobie wie. Są tu ludzie, którzy pamiętają i zrobią z tobą o wiele gorsze rzeczy niż ja, a śmierć była by po prostu łaską w tym przypadku...
Przerywa, przyglądając mi się uważnie, a ja wiszę całkowicie upokorzony i poraniony. Nie mam już nic do powiedzenia, już nic nie mogę zrobić, jestem całkowicie zdany na jej łaskę lub nie łaskę.
- Oni cię wykończą - mówi, kolejny raz myśląc o mieszkańcach.
Czekam na to jedno słowo, które ostatecznie zakończy moje życie. Jak echo, odbija się ono właśnie w mojej głowie.
Śmierć. Śmierć. Śmierć.
Może choć teraz, pójdę do lepszego miejsca niż to. Może w końcu będzie lepiej.
- Oni cię zniszczą - mruczy znów pod nosem i w końcu przemawia. - Skazuję cię na trzydzieści sześć batów biczem, za każdego mieszkańca naszej osady. Prawa ręka złamana. Masz tydzień, a potem ciebie i twoją dziewuchę wypieprzę za drzwi, bez względu na to w jakim będziesz stanie, dobrym, złym czy umierającym. Wyrok wykona Christopher, a Alina ma mu pomóc. Twoja noga więcej nie postanie w tej Osadzie, a jeśli jeszcze raz cię tu zobaczę, to odstrzelę cię jak dzikie zwierzę.
Gdy odwraca się na piecie i wychodzi z pokoju trzaskając drzwiami, wszyscy tkwią w niemym szoku. To nie jest łaska. Ona mnie stąd wyrzuci jak najgorszych morderców czy gwałcicieli. Jedyną litością jest to, że złamią mi dłoń, nie nogę.
Gdy pół godziny później, klęczę przywiązany dłońmi do krat, nigdy nie spodziewałbym się, że umrę tak, a nie tak jak było mi pisane jeszcze chwilę temu.
Hej 😊
Jest tu nadal ktoś jeszcze? Jak mija wam czas w szkole? Ja nie będę ukrywać, że klasa maturalna to nie są przelewki, kupa pracy zadań i lekcji, a od jakiegoś czasu mam wrażenie, że nauczyciele myślą, że uczniowie za przeproszeniem "srają wiedzą na prawo i lewo", bardzo dużo wymagane jest od zwykłego ucznia, czasami mam wrażenie, że aż za wiele.
Powiedzcie mi czy ktoś tu jest i to czyta? 😅 Osobiście sama wciągam się w tą historię i chciałbym wierzyć, że komuś jeszcze się ona podoba, ale niestety jest mały odzew pod tą historia, a czasami niestety odbiera to chęci do dalszego pisania 🙄
Jeśli tu jesteś odezwij się w komentarzu serio, nie musisz nic pisać starczy głupie "jestem" 😅 ja nie gryze, a wręcz uwielbiam opowiadać na komentarze 😊
W kolejnym rozdziale planuje dodać kolejną perspektywę, kim będzie tajemnicza trzecia osoba, z której oczu będziemy śledzić dalszy rozwój akcji? Czekam na Wasze propozycje 🙈 a tym czasem życzę miłego wieczorku!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top