15. Wszystko wraca

Evan

To niesamowite jak szybko sytuacja potrafi zmienić się o trzysta szęśćdziesiąt stopni. Niestety w tym przypadku, nie zmienia się na dobre. Gdy wysiadamy z samochodu, jestem zaskoczony czując dłoń Klary, która splata się z moją. Myślałem że po tym wszystkim co jej powiedziałem, nie będzie chciała ze mną rozmawiać, a ona staje właśnie przy mnie, ramię w ramię. Jakby moje wcześniejsze słowa nie zrobiły na niej wrażenia, jakby nie zmieniły jej zdania o mnie, a wręcz przeciwnie, jakby utwierdziała sobie zdanie na mój temat. Staje przy mnie, zupełnie jabyśmy byli sobie równi, jakby nie bała się wziaść na swoje barki mojej winy, bo szczerze wierzy, że niczemu nie zawiniłem. 

Ponieważ prócz ciebie, nie mam tu nikogo innego.

Ściskam jej dłoń, niemo odpowiadając na to co wyczytałem z jej twarzy. Chcę ją wesprzeć, bo mimo tego iż wiem, że nikt tutaj nie wyżądzi jej krzywydy, to jestem dla niej teraz jedynym wsparciem. Jednym murem, który ochroni ją przed obcym miejscem, obcymi ludźmi, którzy będzą rzucać we mnie, w nas, nienawistne spojrzenia. Ile z tych osób pamieta o mojej winie? Ile o niej wie? Ilu osądzi nas, gdy tylko nasze nogi przekroczą próg osady? 

Przełykam ślinę, jednocześnie ignorujac spojrzenie, jakie Alina rzuca naszym złączonym dłonią.

- Co tu się stało? - pytam, gdy wchodzimy na kupę gruzów, które kiedyś były osadą, pod sosnami. Były, ponieważ teraz z dużego dwupiętrowego budynku zostało wiele gruzu i prócz niego nie ma tu innego śladu, świadczącego o tym, że takowy budynek w ogóle stał wy tym miejscu. Gdybym teraz trafił tutaj całkiem przypadkiem, zdziwiłbym się tym widokiem, ale na pewno nie poświeciłbym mu więcej uwagi. Idealna kryjówka.

Gdy odpowiada mi cisza, zaczynam się irytować. Najwidoczniej nie mam nawet prawa wiedzieć, co takiego się wydarzyło.

- Alina... - zaczynam znów. 

Przecież nie może ignorować mnie w nieskończoność, kiedyś była jedną z najważniejszych dla mnie osób i wiem, że ja dla niej też byłem ważny. Wciąż jest dla mnie ważna tylko... Tylko po prostu myślałem, że nie żyje. Gdybym wtedy wiedział, że było inaczej...

- Ona nie chce z tobą rozmawiać, nie widzisz tego? - pyta Fabian, a ja w ostatniej chwili gryzę się w język. 

Przez ten rok, chłopak wydoroślał nie do poznania. Gdy widziałem go ostatni raz był chudym przerażonym, piętnastolatkiem, który trząsł się na myśl o wyjściu z osady. A teraz? Teraz biega sobie z bronią po całym lesie, z Aliną u boku i myśli, że może mi mówić co mam robić? 

Jednak coś w sposobie jakim na mnie patrzy, każde mi po prostu zamilknąć. Widać, że miasto przez ten rok odcisnęło w nim porządne piętno. Teraz nie mam prawa patrzeć na niego jak na dziecko, którym był wtedy gdy przybył do naszej osady. Teraz jest już dorosłym, który najpewniej przeżył niewyobrażalne rzeczy tutaj. 

Zostawiamy auto ukryte pomiędzy gruzem, a kępą krzaków, niewidoczne dla oka przypadkowej osoby. 

Rozglądam się dookoła i widzę sosny górujące nad naszymi głosami. Twórcy tej osady dobrze wybrali nazwę, jest oryginalna i łatwa do zapamiętania, a wielki budynek z drewna, który wznosił się kiedyś pomiędzy sosnami był widowiskowy. Teraz niestety nie pozostało po nim nic, prócz połamanego drewna i kawałków cementu leżących w chaosie na ziemi.

Dookoła nas świat powoli zaczyna wracać do życia. Ciemność ustępuje słońcu, a pierwsze ptaki już odgrywają poranny koncert. Odpływam myślami, ale nie potrafię przypomnieć sobie momentu, w którym ostatni raz mogłem obserwować wschód słońca. Kiedy ostatni raz widziałem poranek. 

- Idźcie - mówi Fabian, wskazując pistoletem w stronę chaosu panującego przed nami. - Powiem wam, kiedy będziecie mieli się zatrzymać. 

Zdezorientowany rozglądam się dookoła, próbując zlokalizować miejsce, w którym kiedyś było wejście, jednak nie widzę go. To Klara wyrywa mnie z zamyślenia, gdy rusza przed siebie, nie puszczając mojej dłoni. Chcąc czy nie chcąc, ruszam razem z nią. 

Muszę iść powoli, ponieważ Klara nie nadąża stawiać kroków, na pozostałościach starego budynku. Kilka krotnie muszę ją podtrzymać, gdy się potyka. Widzę, że ledwo trzyma się na nogach, po biegu jaki odbyliśmy w lesie, choć dobrze stara się to ukryć. Oboje jesteśmy na nogach praktycznie dwadzieścia cztery godziny.  Sam ledwo jestem w stanie iść, moje nogi są jak z waty, a w niektórych miejscach jestem poobijany i poodzierany, tak jak Klara, z której rozciętej skroni płynęła stróżka krwi, teraz już zaschniętej, która przecina jej blady policzek. Cienie pod oczami są już tak mocne, że po prostu błagają o chwilę odpoczynku i snu.  

Jednak nie ma mowy o śnie, gdy tak naprawdę, nie wiemy co nas teraz czeka.

- Stójcie - mówi Alina zza moich pleców. 

Odwracam się w ich stronę i widzę jak Fabian podnosi stertę gruzu, pod którym znajdują się dwie pary drzwi blokujące dziurę w podłodze, dziurę która kiedyś prowadziła na piętro 0. Jeszcze raz rozglądam się dookoła i powoli wiem gdzie jesteśmy. Kiedyś w tym właśnie miejscu ciągnął się podłużny korytarz, z którego schodziło się do miejsca w którym tak naprawdę odbywało się życie w osadzie.

Gdy drzwi zostają odsunięte, Fabian każe nam zejść na dół. Spoglądam w kierunku schodów, które niepokojąco przypominają mi w tej chwili schody do bunkra. Dziwny zbieg okoliczności. Wydostaliśmy się stamtąd, aby kolejny raz trafić pod ziemie.

Klara musi chyba myśleć o tym samym, ponieważ jej oczy nieufnie patrzą na schody w dół, a później przenoszą się na mnie w niemym pytaniu. Nie wiem co mam jej odpowiedzieć. Wierze, że jej się tam nic nie stanie, ale ona najwidoczniej bardziej martwi się o mnie i to co mnie tam czeka niż o siebie samą. A to źle, bardzo źle. Zawsze powinna stawiać siebie na pierwszym miejscu. Nie na mnie, nie w tym miejscu. 

Ale choćbym nie wiem jak chciał jej powiedzieć, że tam nie wejdziemy tylko uciekniemy, nie mogę. Nie mamy broni, ona nie zna terenu w okół nas, a ja sam znam go jak przez mgłe. Nasz bunkier jest daleko stąd, a wyczerpani i poranieni, mamy marne szanse w stariu z Żniwiarzem. Tak właściwie nie mamy ich żadnych, a ta osada jest naszą ostatnią szansą na przeżycie, cokolwiek czeka na nas w środku. 

W głębi duszy biorąc odpowiedzialność, za wszystko co się wydarzy na dole, kiwam głową Klarze na znak, że ma zejść na dół. Niepewnie wykonuje moje polecenie, a ja ruszam tuż za nią, wsłuchując się w dźwięk tupania na schodach. 

Nie ma na nich za dużo miejsca, a gdy jesteśmy na dole, tam witając nas wielkie metalowe drzwi 

Wzrokiem podążam ku górze i widzę Alinę przeciskającą się koło nas oraz Fabiana, który zakrywa wejście, jednocześnie odcinając nam jakikolwiek przypływ słońca. 

Stojąc w tej ciemności nie do końca wiem, na co czekamy. Zamiast tego słyszę ciężkie oddechy każdego z nas. Niespodziewanie Klara odskakuje do tyłu, tak że jej plecy uderzają w moją klatkę piersiową. Dłońmi dotykam jej ramion, aby dodać jej otuchy, ale podejrzewam, że to sprawka Aliny. Musiała coś zrobić w ciemności, co zmusiło Klarę do cofnięcia się w tył. 

- Wszystko w porządku - szepcze Klara. 

Jednak jej głos szybko niknie, przez głośny dźwięk trzaskania w drzwi i krzyku Aliny. 

- Otwieraj te drzwi, bo ci rozpierdole ryj!

Zszokowany marszczę brwi, gdy jej głos odbija się echem po klatce schodowej. Jednak moje oczy całkiem wychodzą z orbit, gdy drzwi przed nami, po krótkiej chwili faktycznie stają otworem. 

- Ponoć hasło to "Otwieraj te drzwi, bo rozpierdole twój ryj -  słyszę głos, osoby, która otwiera drzwi szerzej. 

- To może trzeba było nie otwierać? - pyta Alina, przeciskając się przez przejście. - Przecież to mogłam nie być ja. 

- Twojego skrzeku nie da się pomylić z jakimkolwiek innym. Nawet to cholerstwo, nie jest do tego zdolne. 

Gdy drzwi zostają otwarte na szeroko, światło z wewnątrz na moment mnie oślepia i chyba nie tylko mnie, ponieważ Klara też przykłada dłoń do oczu. W tym samym momencie czuję jak Fabian pcha mnie lufą pistoletu do przodu, przez co wpadamy przez przejście. Właściwie przez dwa przejścia, bo są tu dwie pary drzwi, których wcześniej tutaj nie było. 

Fabian zamyka przejście za nami, a do moich uszu dociera głos mężczyzny. 

- Widzę, że przyprowadziliście świeże mięsko - mówi, śmiejąc się pod nosem.

Jednak niespodziewanie jego głos się zmienia, gdy zwraca się do Klary, którą zauważa pierwszą. Ja natomiast cały czas stoję w cieniu, pomiędzy jednym przejściem, a drugim. 

- Nie takie świeże - mruczy pod nosem Alina, jednak ten chyba jej nie słyszy.

- Spokojnie, nie bój się, jak masz na imię? - pyta Klarę, jednak ta niczego nieświadoma, zwraca jego uwagę na mnie, gdy robi krok w tył i spogląda w moją stronę. 

Gdy oczy mężczyzny spotykają się z moimi, widzę najpierw szok, a zaraz po nim jego twarz okrywa wyraz gniewu, gdy przeciska się między Aliną i Klarą, aż dopada do mnie i ciągnie za przód koszuli wyciągając ku światłu, na którym dokładnie widzi, że ja to ja. 

- Ty - warczy mężczyzna i zanim jestem w stanie cokolwiek zrobić, dzieje się kilka rzeczy. 

Czuję mocny ból, który rozrywa prawą stronę mojej szczęki, gdy jego pięść zderza się z moją twarzą. Słyszę Alinę i Fabiana, którzy wciągają zaskoczeni powietrze, ale zaraz później słyszę tylko rozrywający krzyk Klary. 

- Zostaw go! - krzyczy w momencie, w którym próbuję zamachnąć się na mężczyznę. Ten jednak nie dekoncentruje się i robi unik. Moja pięść trafia w nicość w odróżnieniu od jego, która uderza mnie prosto w brzuch. 

Nie mogąc nabrać tchu, upadam na kolana, a zaraz potem obrywam kolejny raz w twarz. 

- Zostaw go! - krzyczy znów Klara, a ja zauważam jak wyrywa się Fabianowi, który przytrzymuję ją w drzwiach. 

- Jak śmiesz tu przychodzić?! Pieprzony zdrajca! - warczy mężczyzna, który kiedyś był moim najlepszym przyjacielem zaraz po Alinie. 

- My się tutaj nie pchaliśmy! - krzyczy Klara, upadając koło mnie, po czym chłodnymi, trzęsącymi dłońmi dotyka mojej twarzy. - Może jeszcze mnie uderzysz, co? - pyta w jego kierunku, jednak nie przestaje mi się przyglądać.

- Nic mi nie jest - odpowiadam, widząc jej przerażoną minę.

W ustach czuję metaliczny posmak krwi, która płynie z mojej rozciętej wargi. Zasłużyłem na ten łomot, na ten i wiele innych.

- A szkoda - warczy do mnie Christopher.

- Uspokój się trochę. Erika nie będzie zadowolona jak to zobaczy - mówi Fabian przy drugich drzwiach, które właśnie szczelnie zamyka na zamek. 

- Nie mieszaj w to mojej matki - warczy wściekła Alina, ściągając kaptur i maskę z twarzy. - I chyba mi nie powiesz teraz, że jest ci go żal co? Zasłużył na coś o wiele gorszego...

- Może i zasłużył, ale na pewno ta dziewczyna na to nie zasłużyła. Na oglądanie tego, jak zachowujecie się jak zwierzęta - tłumaczy chłopak, po czym ściągając kaptur z głowy wyciąga rękę, ku Klarze, której chce pomoc wstać. Ta jednak odsuwa się od niego. 

Może spowodowane jest to przez dłonie, które tak jak jej pokryte są czarnymi wzorami, z tego co pamiętam aż do łokci, albo po prostu zwyczajnie nie chce jego pomocy. 

- Nie musisz mnie traktować tak, jakby mnie tu nie było - odpowiada mu Klara, po czym wstaje o własnych siłach. 

Mimo zaskoczenia, spowodowanego jej pewnym głosem, szybko idę w jej ślady, nie chcąc być na przegranej pozycji. Ku mojemu zdziwieniu, ona kontynuuje dalej: 

- To wy nas tu przyciągnęliście - mówi z wyrzutem, odwracając się w stronę Fabiana i Aliny. - My się o to nie prosiliśmy...

- Tam mogliście zginąć - przerywa jej Fabian. Jednak ucieka przed jej wzrokiem, nerwowo przeczesując dłonią blond włosy. 

- Wielkie dzięki za troskę - odpowiada, a ja w jej głosie zaczynam wyczuwać nutę irytacji. Klara musi być przemęczona, inaczej nie działała by tak nierozważnie. - Sami dawaliśmy sobie radę. 

- Taa... Widzieliśmy - odgryza się z sarkazmem w głosie Alina. 

Jej długie czarne włosy, spadają na ramiona, jednak to nie one przyciągają moją uwagę, nigdy tego nie robiły. To co zasługuję na uwagę to jej oczy, które zamiast białka w niektórych miejscach, pokryte są czarnymi żyłkami. Na ten widok wstrzymuję oddech, kiedyś była to zaledwie jedna mała kropka na oku, a teraz oba pokryte są wzorami, zupełnie jakby założyła jakieś specjalne szkła. 

- Jak ci coś nie pasuje, to po co nas tu ciągnęłaś ze sobą? Trzeba było nas tam zostawić - ripostuje rozdrażniona Klara, odwracając się w stronę dziewczyny. 

Widzę, że Alina sobie z nią pogrywa. Specjalnie ją drażni, dobrze wiedząc że dziewczyna jest przemęczona, przez co tym bardziej nierozważna i mówi co jej ślina na język przyniesie. Niemniej widzę, że wcale jej to nie przeszkadza, a bardziej rajcuje. 

Na ustach Aliny pojawia się ironiczny uśmiech, gdy robi krok w stronę Klary i celuje pistoletem prosto w nią. Nie, tego już za wiele. 

- Ej, uspokój się - mówię, stając pomiędzy nimi, jednak Alina nic sobie z tego nie robi i odpychając mnie, znów staje przed dziewczyną. 

Obie mierzą się wściekłymi spojrzeniami, wiec ja podążam wzrokiem ku Fabianowi i Christopherowi, licząc na to, że może któryś z nich raczy to przerwać. Jednak obaj wpatrują się w przebieg zdarzeń przed nimi, tak jakby nie mieli na niego żadnego wpływu, jakby nie mieli prawa głosu w tej sprawię. I może faktycznie go nie mają, może to Alina decyduje.

Gdy znów odwracam się w stronę dziewczyn, widzę że atmosfera robi się napięta, jeden zły krok i to one zaczną rozładowywać to napięcie, tak jak my przed chwilą. 

Alina nachyla się nad Klarą i mimo tego, że wyglądają na rówieśniczki, Klara jest od niej niższa o głowę. Jednak nie wygląda na kogoś, kto bałby się jej w najmniejszym stopniu, widzę że nawet nie ucieka wzrokiem, przed jej niezwykłymi oczami, tylko uparcie wpatruje się w dziewczynę, nie mając zamiaru odpuścić. 

- Może byś się uspokoiła świeżynko? - pyta Alina, ściszając głos. Nagle chwyta pęk włosów Klary i przeciąga między palcami. - Taka ładniutka i nie wyglądasz na mocno poturbowaną. Żadnych blizn na twarzy, prócz kilku zadrapań i ranek. Ile czasu tutaj jesteś co? Tydzień? Dwa? 

Widzę jak Klara odwraca wzrok, na dźwięk tych słów, ale nie wiem dlaczego. Czyżby myślała, że jest na przegranej pozycji tylko dlatego, że znajduje się tu krócej od niej? 

- Nieźle musiał cię ukrywać, siebie zresztą też skoro jeszcze żyje. Ale coś ci powiem, powiem wam coś obu - tłumacz, jednak dalej nie przestaje wpatrywać się w Klarę, która sądząc po jej minie zrozumiała, że dała się wcześniej sprowokować. - Przyprowadziliśmy was tutaj tylko dlatego, że on zasługuje na proces - warczy, wskazując w moim kierunku. - Bez wzglądu na to co ci nagadał, albo co razem przeżyliście. Może i jesteś względem niego lojalna, a to dobrze, naprawdę. Ale on był kiedyś lojalny względem nas i teraz musimy go z tej lojalności rozliczyć. Ty jesteś tu tylko z naszego dobrego serca, bo gdybym chciała, mogłabym wykopać cię za te drzwi, zamknąć je i nasłuchiwać twoich błagań zza drugiej strony. Ale jesteście teraz w moim domu i nie dam się traktować jak ścierwo...

- Właśnie - podskakuję, na dźwięk głosu za mną, a Alina przerywa swój wywód. - Jesteście w moim domu. Wszyscy. 

Odwracam się w stronę głosu za mną i widzę kobietę, której nie widziałem od ponad roku. Jej oczy tak jak Aliny, pokryły się czarnym wzorkiem, a twarz przecina od czoła przez prawy policzek, aż do szyi długa szrama. Wygląda ona tak jakby, ktoś poorał jej twarz pazurami, a rana całkiem niedawno się zagoiła. Włosy, które kiedyś były długie i czarne tak jak u Aliny, zostały ścięte na krótko i ledwo sięgają ramion. 

Obok kobiety tak jak zawsze z bronią, podąża czterdziestokilkuletni mężczyzna. Jego ciemne włosy, tak jak włosy kobiety w niektórych miejscach zaczęły siwieć. Blada cera współgra z jego ciemnymi oczyma, a zarost na twarzy sprawia wrażenie kilkudniowego, jednak wiem, że ma go już od dawna. Jego mina jest nieodgadniona, ale błysk w oku świadczy o tym, że uważnie wszystko obserwuje i nic nie umyka jego uwadze. 

Erika i Kilian. 

I naglę czuje jak napięcie, które zgromadziło się w tym długim korytarzu, zmienia swój punkt położenia. Fabian i Christopher odruchowo się prostują, a i Alina się opanowuje. Opanowuje, ale nie potulnieje. 

- Matko... - zaczyna, jednak ta przerywa jej unosząc w górę dłoń. Alina milknie. 

Widzę jak Klara spuszcza wzrok na dół i sprawia wrażenie, jakby chciała się wtopić w ścianę i zniknąć. Może to i dobre posunięcie. Nie miała oporów aby stawiać się Alinie, ale lepiej żeby z tą dwójką nie zadzierała. 

Przełykam ślinę, gdy Erika bez słowa, powoli podchodzi do mnie. Wyciąga dłoń i mocnym ruchem chwyta mój podbródek, a gdy uciekam wzrokiem, siłą zmusza mnie abym na nią spojrzał. Gdy w końcu się tak dzieje, a moje oczy spotykają jej, bliźniaczo podobne do oczu Aliny, z czarną siateczką na rogówce, wymierza mi mocny policzek. 

To uderzenie jest gorsze od każdego, jakie zadał mi dzisiaj Christopher. Piekący ból jaki temu towarzyszy, kolejny raz uzmysławia mi to jak mocno zraniłem tych ludzi, a w szczególności tych, którym na mnie zależało. 

Wstydzę się spojrzeć jej znów w twarz, jednak ta kolejny raz chwyta mnie za podbródek i zmusza abym na nią spojrzał.

- Wszystko wraca - szepcze, a ja zaskoczony jej słowami, nie do końca rozumiem, o co jej chodzi. Jednak szybko przerywa moje rozmyślania, gdy mówi: 

- Zabrać go do celi, musimy go przesłuchać. 

Po czym odwraca się, jednak zatrzymuje ją głos Kiliana. 

- A co z nią? - pyta mężczyzna, na co zaskoczona Erika spogląda w stronę Klary. 

- Kim ona jest? - pyta, przyglądając się dziewczynie. 

Klara wyprostowała się, stojąc sztywno jak patyk, prawdopodobnie pod wpływem wzroku jakim patrzy na nią Erika. 

- Była razem z nim - tłumaczy cicho Fabian. - Chyba jest nowa.

- Chyba - mruczy pod nosem kobieta, nadal uważnie mierząc dziewczyne. Ta nerwowo spogląda to na mnie, to na nią. - Zajmij się nią Fabian, podczas gdy my będziemy przesłuchiwać naszego przyjaciela. 

Ostatnie słowo brzmi tak, jakby wypluwała z ust coś niesmacznego. 

Odwraca się i rusza przed siebie korytarzem, po czym skręca w prawo, do sektoru szpitala, izolatki i więzienia. 

- Chodź - mówi Kilian w moim kierunku, po czym spogląda na Christophera i dodaje: - Idziesz z nami i ty też - mówi w stronę Aliny, przyglądając się obu dziewczyną. 

Cały czas stoją blisko siebie, a po scenie jaką tu zastali, musiał się domyśleć, że nie jest między nimi dobrze. Może to i mądra decyzja, aby rozdzielić je obie, sam bym tak postąpił.

Gdy robię w końcu krok do przodu, słyszę cichy głos Klary.

- Evan...

Odwracam się w jej stronę i widzę strach w jej oczach. Boi się. Boi się tego czy jest tutaj bezpieczna, boi się bo nie wie czy może zaufać Fabianowi, ale przede wszystkim boi się tego, co stanie się ze mną. Sam też się boje o to wszystko oraz bardziej boje się o nią, niż o siebie samego. 

- W porządku, nic mi nie będzie - mówię, spoglądając na nią, po czym mów wzrok pada na Fabiana, gdy mówię: - Nic ci się tutaj nie stanie.

Przygważdżam chłopaka wzrokiem, starając się przekazać mu bez słów, że ona ma być tutaj bezpieczna. Wiem, że jestem na przegranej pozycji, nie mam nic co mógłbym mu zaoferować, w zamian za jej bezpieczeństwo. Jednak nie ruszę się stąd, puki nie usłyszę, że nic jej tu nie grozi. 

Chłopak nie ugina się pod moim wzrokiem, ani też nie płoszy się. Oboje mierzymy się przez chwilę wzrokiem, po czym chłopak mówi:

- Będzie bezpieczna. 

Kiwam głową, chcąc w to wierzyć. I może i faktycznie wierze, wiem że jej nic się nie stanie. Nie mają powodu, aby ją krzywdzić, nawet Alina która wydaje się groźna dużo mówi, ale wcale taka nie jest. 

Będzie bezpieczna - w głowie odbijają mi się jego słowa. Ale wiem też co miał na myśli. Czego nie powiedział na głos. 

Ona będzie bezpieczna. Co do mnie, nie ma takiej gwarancji. 

Hej, hej 😊

To mamy nowy rozdział! 😁

Coraz bardziej zaczyna mnie to wszystko pochłaniać, dosłownie wsiąkam w tą historię, jakbym gdzieś to wszystko już przeczytała, nie wiem jak to wytłumaczyć.

Słowa same układają się w mojej głowie, obrazy pojawiają się w mojej wyobraźni, zupełnie jakbym oglądała film z tym wszystkim o czym pisze 🖋 to po prostu wspaniałe uczucie! 😊

Jak wam mijają wakacje? Myślicie już o szkole? Czy może tak jak do mnie, nie dociera do was, że niedługo znów tam wrócimy? 😅 Mam nadzieję, że rok szkolny nie wyczerpie ze mnie tej energi do pisania, która zdobyłam przez te wakacje 🤣

Życzę wam miłego dnia i była bym wdzięczna za opinie w komentarzu, nawet najprostsze słowa, dodają niewyobrażalnej energi do dalszego pisania! 😊

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top