7.

Stałam jeszcze chwilę w miejscu.
- Przerywniki?- wyszeptałam do siebie, marszcząc brwi. Uśmiechnęłam się i dogoniłam go.
- Oj, nie złość się!- roześmiałam się.- Nikt ci nie kazał ze mną iść!
- Poszedłem z tobą, bo nikt inny nie chciałby z tobą pójść.- rzucił.
- Tak myślisz? Ja myślę, że Nevra chętnie by ze mną poszedł.
- Nevra jest na misji.- odparł chłodno.
Zmarszczyłam brwi.
- Jestem pewna, że Valkyon też by ze mną poszedł, gdybym go poprosiła. Chyba mnie lubi.- wzruszyłam ramionami, rozmyślając.
Właśnie wyszliśmy przez Wielką Bramę.
- Ja jestem pewien, że cię nie lubi. Poza tym, skoro ty myślisz, że cię lubi, dlaczego więc nie spytałaś go o tę misję?
- Bo.. Ykhar myślała, że w ten sposób możemy się pogodzić.- nie było to do końca kłamstwo.
- Pff.
Szliśmy dalej w ciszy, pogrążając się w las.
- Myślisz że mamy iść jeszcze dalej?- spytałam po kolejnych dziesięciu minutach wchodzenia wgłąb lasu.
- Sam nie wiem.. dojdźmy jeszcze tam i wracajmy. Nie będziemy szli aż tak daleko.- oznajmił. Wyczułam, że chce powiedzieć coś jeszcze, ale się powstrzymał.
Poszliśmy jeszcze dalej i nie zobaczyliśmy nawet śladu Kappy.
Ezarel wzruszył ramionami.
- Wracamy.- zadecydował.
- Jesteś pewny?
- Tak.. Lśniąca Straż nie dała nam żadnych wskazówek co do dokładnego położenia Kappy, i obawiam się..
Usłyszałam dziwne wycie, dobiegające z głębin lasu. Zaraz potem dało się słyszeć płacz, brzmiał jak płacz dziecka. Podskoczyłam lekko.
Zakryłam mu usta dłonią, na co się oburzył.
- Cśii!- szepnęłam.- Słyszałeś?
Zrzucił moją rękę.
- N i g d y więcej mnie nie dotykaj.- wyszeptał ostro.
- Przepraszam.. po prostu usłyszałam..
- Nieważne, co usłyszałaś. To nie dało ci prawa na dotykanie mnie.- warknął.
- A-ale..
- To był Blackdog. Tak mi się zdaje..- zmienił temat elf.- Zostań tu.
- Co? Przecież nie dam ci tam pójść samemu!- oznajmiłam twardo.
- Dobrze, możesz pójść, jeśli obiecasz zrobić wszystko, co ci powiem. To może być niebezpieczne, dlatego masz mnie słuchać.
- O-okej.- nie za bardzo podobał mi się taki obrót sprawy, ale Ezarel musi się na tym znać.. prawda?
Poszliśmy za wyciem i płaczem, aż doszliśmy do miejsca, w którym...
Na kamieniu stał mały żółw, lub coś co przypominało żółwia, i płakało. Przy nim stał Blackdog- coś, co wyglądało jak wilk lub bardzo duży pies. Był czarny, a przy jego oku unosiła się fioletowa mgła.
Blackdog nie zbliżał się zbytnio do Kappy, chyba jego smród mu nie pozwalał.
- Posłuchaj mnie..- Wyszeptał do mnie Ezarel.- Odciągniesz uwagę Blackdoga patykiem, a następniec gdy dam ci znać, uskoczysz w lewo. Jasne?
Powikałam głową.
Jak niby mam odciągnąć uwagę Blackdoga? Przecież on mnie zeżre zanim zdążę mu pokazać ten patyk.
Ehhh.
Wzięłam głęboki oddech i wyszłam z ukrycia.
- H-hej.. ty głupi psie.- zaczęłam cicho. Blackdog odwrócił wzrok od Kappy i spojrzał na mnie. Cała zadrżałam, gdy stwór zaczął powoli się do mnie zbliżać.
- Jeszcze chwila..- wyszeptał Ezarel z ukrycia.
Blackdog poderwał się nagle do skoku w moją stronę.
Skamieniała ze strachu, w desperackim geście obrony, rzuciłam patykiem prosto w jego łeb. Zwierzę otrzepało się, i znów próbowało do mnie doskoczyć.
- TERAZ!- krzyknął Ez, wyłaniając się z cienia.
Czas zwolnił, widziałam wszystko, milisekunda po milisekundzie. Miałam wrażenie, że Blackdog właśnie ma zamiar uskoczyć w lewo, więc miałam małe obawy, co do ucieczki właśnie w tę stronę. Ale Ezarel był pewny swego..
Uskoczyłam więc w lewo, a elf rzucił w Blackdoga jakimś proszkiem. Ziemia pod jego łapami zaczęła się skrzyć i po chwili zapłonęła.
Zwierzę pisnęło i uciekło wgłąb lasu.
- W-Woah.. To było bliskie..- wykrztusiłam.
Ez otarł czoło.
- Tak.. wiesz, dzięki, że mnie posłuchałaś. Widziałem wahanie na twojej twarzy.
- Skąd wiedziałeś, że mam uskoczyć w lewo? Przecież Blackdog wyglądał, jakby sam chciał skoczyć w tę stronę.
- Tak, wie się to i owo..- uśmiechnął się ze zmęczeniem.- Bierz tego smrodliwego żółwia i idziemy.
Podeszłam do Kappy stojącej na kamieniu. Dalej płakała, ale już mniej. Gdy poczułam jej smród, o mało się nie przewróciłam.
Zaczęłam kaszleć i odbiegłam od niej.
- W życiu!- powiedziałam między kaszlem.
- Heej! To twoja misja, bierz go!- krzyknął do mnie Ezarel, także kaszląc.
- N-nie! Sam go weź!- odkrzyknęłam.
Ezarel westchnął, podszedł do Kappy i wziął ją na ręce.
- Przypomnij mi, że więcej nie chodzę z tobą na misje..
- Oj, chyba nie masz wyjścia. Sam mówiłeś, że nikt inny by ze mną nie poszedł..- wzruszyłam ramionami z niewinną miną.
- Wszystko odwołuję.. następnym razem wyślę cię chociażby z Alajeą.- odparł.
Byliśmy już przy Wiekiej Bramie.
- Ciekawe, czy zmyję z siebie ten smród..?- mruknął do siebie Ezarel.
- Nie denerwuj mnie.- uniosłam rękę w ostrzegawczym geście- Ja muszę z nim spędzić cały dzień. W sumie niejeden.
Ezarel zaśmiał się.
- Może to będzie najmilsze, co ci powiem w życiu, ale ci współczuję.
Poczułam ciepło na sercu. Może jednak Ezarel nie jest taki zły? Może dam radę się z nim dogadać?
Heh. Pewnie nie.
- Gdzie masz odstawić tego smroda?- spytał elf.
W odpowiedzi Kappa zalał się łzami.
- Ej! Nie obrażaj go!- stanęłam w jego obronie.
- Taaak? To go weź, proszę!- wsadził mi go w ręce, zanim zdążyłam zareagować.
Zamknęłam oczy i policzyłam do dziesięciu. Potem uchyliłam oczy, sprawdzając, czy wciąż żyję.
- Hm.. potrzebuję dobrej maski przeciwgazowej..- stwierdziłam cicho.
- Jakiej maski?- zdziwił się.
- Nic, nieważne..- potrząsnęłam głową.- Muszę go zanieść do Ewelein.
- Okej, chodźmy.
Weszliśmy do Kwatery Głównej i stanęliśmy przed drzwiami do kliniki.
Zapukałam cicho i weszłam. Ewelein siedziała przy biurku i zapisywała coś szybko.
- Cześć, nie przeszkadzam?- spytałam.
- Nie, nie.. Och, przyniosłaś Kappę? Super, zostaw mi go i przyjdź z powrotem za jakieś pół godziny, dobrze?
- Nie mogę zostać?— spojrzałam na nią błagalnie.
- Wolałabym nie. Kappa może się rozpraszać twoją obecnością.- odparła.
Miałam zamiar wyjść, gdy Eveline mnie powstrzymała.
- Poczekaj.. wiesz, z tego co widzę, to powinnaś w najbliższych dniach stawić się u mnie na badanie regularne.
- Jasne. To.. na razie!- powiedziałam i wyszłam z pomieszczenia.
Ezarel stał przed drzwiami czekając na mnie.
- To chyba koniec mojej przygody z tym smrodem!- oznajmił wesoło, nie ukrywając radości z sytuacji.
- Pff.
- Gdybyś potrzebowała pomocy, zawsze możesz o nią poprosić.- powiedział, teraz już na poważnie.
- Dzięki.
Ezarel poszedł w stronę swojego laboratorium, a ja postanowiłam pójść zdać raport z misji Kero lub Ykhar.
Po drodze jednak myślałam o całkiem innej rzeczy, a mianowicie: czemu Ezarel tak zareagował, gdy go dotknęłam?
///
Pamiętajcie, 5 gwiazdek to kolejny rozdział!❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top