4.
- Nevra!- krzyknęłam na pustym korytarzu.
Odpowiedziała mi cisza.
- Nevraa!- powtórzyłam, tym razem trochę głośniej.
- Szukasz mojego brata?- spytała czerwono-czarnowłosa dziewczyna, która wyrosła tuż za mną.
Podskoczyłam lekko.
- Jestem Karenn- przedstawiła się.- Dużo o tobie słyszałam.
- Wiesz.. ciężko nie słyszeć..- przewróciłam oczami.- Jaka to ja jestem niezdarna, głupia..
- Wiem, słyszałam to. Ale nie uwierzyłam. Dlatego chciałam cię poznać.
Zrobiło mi się cieplej na sercu. Zdałam sobie sprawę, że jestem cała rozmazana, w końcu przed chwilą płakałam.
- Mam na imię Lucette, co już pewnie słyszałaś.. ale mów mi Lucy. Albo.. jak chcesz.
- Luziik. To- ciągnęła- czemu szukasz mojego brata?
- Ach, tak.. On mi remontuje pokój. Przed chwilą trochę za bardzo dałam się ponieść emocjom i.. wywaliłam go z pokoju. Dość, eeem, wulgarnie.- już przygotowywałam się na opieprz od Karenn, ale ku mojemu zdziwieniu ona wybuchnęła śmiechem.
- W-wybacz..- uspokoiła się po chwili.- Bawi mnie to, jak bardzo mój brat jest..
Ale nie dokończyłam, bo na korytarz wpadł Ezarel.
- Erg.. masz coś na twarzy- skrzywił się.
- Taak, wiem..- pociągnęłam nosem i wytarłam oczy z rozmazanego tuszu do rzęs. Bezskutecznie.
- Widziałaś może Ykhar?- spytał, nie patrząc nawet na Karenn.
- Hej, też tu jestem!- przypomniała mu.
- Nie pytałem cię, zarazo.- odparował, na co dziewczyna się zezłościła.
- Ty wstrętny elfie, niech no..
- Nie denerwuj się, Renn..- wyszczerzył się Ezarel- złość piękności szkodzi. Choć w twoim wypadku, to już chyba gorzej nie będzie..
Nagle elf syknął z bólu i złapał się za kostkę. Karenn kopnęła go w piszczel. Zachichotała.
- Ojej, Ez, czy mogłabym coś dla ciebie zrobić?- udała przejętą.
- Tak właściwie.. to zejdź mi z oczu, zarazo.- odwrócił się do mnie, a Karenn zwiała.- Lucette, znajdź Ykhar i powiedz, że ma się u mnie stawić.
Skrzywiłam się.
- Nie jestem twoją służącą. I „proszę" to już ci przez gardło nie przejdzie, co?
- Jesteś w mojej straży, więc jakby musisz robić, co ci powiem- uśmiechnął się szeroko, wyraźnie z siebie zadowolony.- A teraz idź po Ykhar.
Westchnęłam i pokręciłam głową. Odwróciłam się i poszłam poszukać króliczycy.
Najpierw udałam się do biblioteki, gdzie zastałam zmartwionego Kero.
- Coś nie tak?- spytałam go.
Na dźwięk mojego głosu otrząsnął się.
- Hm? Nie, wszystko w porządku- zapewnił. Uśmiechnął się na dowód tych słów.- Słuchaj.. jeśli czujesz się tu jeszcze trochę zagubiona, mogę ci jeszcze poopowiadać nieco o Eldaryi. Oczywiście jeśli chcesz..
- Jasne! Tylko teraz nie mogę, właśnie szukam Ykhar..
- Szukasz Ykhar?- Kero zmarszczył brwi- Po co ci ona?
- Właściwie to.. szukam jej dla Ezarela- przyznałam.
Kero zamknął oczy i westchnął.
- Idź mu przekazać, że wcale nie ma prawa cię do tego zmuszać. I, że Ykhar wróci dopiero wieczorem.
Przytaknęłam i wyszłam z biblioteki wpadając na Nevrę.
- Ja.. wybacz, nie chciałam na ciebie wpaść.
- Nic nie szkodzi- Nevra poprawił włosy.- Lecisz na mnie, co? Ech, nie ty jedna..
Przemilczałam to. Chwilę staliśmy nie wiedząc, co powiedzieć. I przypomniało mi się, po co go szukałam.
- Nevra.. przepraszam za wywalenie cię dzisiaj z pokoju.. Byłam po prostu zdenerwowana.
- Nic nie szkodzi- powtórzył.
- Nie, no właśnie szkodzi.. nie powinnam cię tak traktować, szczególnie że remontujesz mi pokój nie z własnej woli..
- Na serio, nic się nie stało- zapewnił.- Tylko nie rób tak więcej, co? Mogę już wrócić? Chciałbym to jak najszybciej skończyć..
- Pewnie, już możesz..
- A, i masz coś pod oczami- przerwał mi.
Kurczę, zapomniałam! Muszę iść zmyć resztkę makijażu, która przetrwała mój płacz.
(...)
- Naprawdę cię przepraszam! Nie wiem, co mnie poniosło..- powiedziałam po raz setny.
- Heej, już ci mówiłem, że się nie gniewam. Rozumiem cię, miałaś gorszy dzień..- odpowiedział Leiftan.
- Jak to jest, że wszystkim tak łatwo idzie wybaczanie, co?- spytałam półżartem.
- To łatwe. Musisz się postawić w czyjejś sytuacji. I ocenić, czy przeprosiny są szczere.
- Hmm..
- L-Lucy!- do pomieszczenia wpadła Ykhar.- J-ja.. Szukałam cię!
- Zawsze tak zaczynasz naszą rozmowę..- roześmiałam się.
- Wybacz. M-muszę z tobą porozmawiać.
- Okeej, wybacz Leiftan..
- Jasne. Do zobaczenia.
Wyszłam z Ykhar na korytarz straży. Skierowaliśmy się do mojego pokoju. Akurat nie było w nim Nevry.
- Wow..- wyrwało mi się, widząc już nowe łóżko stojące na środku pustego pokoju. Było ładne.. usiadłam na nim. Materac był miękki.
- To.. o czym chciałaś gadać?
- O twojej nowej straży..- powiedziała. Zmarszczyłam się.- Słuchaj, wiem, że nie dogadujesz się z Ezarelem, ale..
- "Nie dogaduję"? Mało powiedziane, Ykhar!
- Ja wiem, ja wszystko wiem.. ale naprawdę, w jego straży nie jest źle. Tak ci się tylko wydaje. Będzie dobrze- zapewniła mnie.
- Myślę raczej, że to kwestia nienawiści.- odezwałam się w końcu.
- C-co?
- No, nienawiści. Do ludzi. Za to, że im tak wparowałam z butami w życie. Na przykład taki Ezarel.. Przecież odkąd tu jestem ma o wiele więcej do roboty.
Ykhar wyglądała na trochę zdezorientowaną.
- A ja myślę, że to kwestia przyzwyczajenia.- odparła.
- Huh?
- Musisz się przywyczaić do naszego życia. Inaczej, wybacz, ale nic z tego nie będzie.
- Skoro tak mówisz..
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top