17.

A więc faktycznie, pierwszą nocną wartę przy rannej Lucette objął Ezarel, ku zdumieniu wszystkich. Każdemu, kto go odrobinę znał, cisnęło się na usta „przecież ty nie jesteś taki, Ez", ale nikt tego nie powiedział na głos. Po co denerwować elfa, skoro i tak się zamartwia?
Oczywiście nie tylko on się zamartwiał. Leiftan przychodził tej nocy do przychodni co godzinę, tłumacząc się, że i tak nie może spać. Nevra także raz przyszedł. Pół kwatery niepokoiło się o stan ziemianki. Nawet Karuto upiekł ciasto, w razie wybudzenia się Lucy, a Mery narysował śliczną laurkę z życzeniami powrotu do zdrowia.
Kolejnego dnia nic się nie zmieniło. Ezarel wyskoczył z propozycją, by przenieść nieprzytomną dziewczynę do jej własnego pokoju: wszyscy się zgodzili z ulgą, gdyż w przychodni zaczynało brakować miejsca.
Tak więc kolejnej nocy elf znów chciał objąć wartę. Nie umiał tego wyjaśnić, po prostu chciał i już, czuł z jakiegoś powodu obowiązek by tak zrobić.
Miiko jednam powstrzymała go od tego pomysłu, argumentując, że jest zmęczony. Chłopak posłusznie poszedł odpocząć. Drugą noc trwał przy nieprzytomnej dziewczynie Leiftan. Obserwował ją ciągle i co kwadrans mierzył puls. Rano zakomunikował, że w nocy absolutnie nic się nie zmieniło.
Wszyscy chodzili przygnębieni, ciągle zmęczeni i markotni. Mimo tego, że Lucy nie była może najlepszą przyjaciółką całej straży, ale jednak jej brak odczuwał każdy.
Któregoś wieczoru, kilka dni po wypadku, do pokoju elfa zapukał Nevra.
- Hej, Eziu- przywitał się ze smutnym uśmiechem.- Robisz coś dziś?
Wszyscy zauważyli, że Ezarel izoluje się jeszcze bardziej niż zwykle. Nawet na stołówkę nie chodził, a jak już coś jadł, to brał na wynos i jadł w pokoju lub w laboratorium. Pomimo zakazu, który sam ustanowił.
Chłopak tylko skinął głową na przywitanie. Wampir zauważył podkrążone oczy i zaniepokoił się.
- Nie- oparł się o ścianę.- A co?
- Idę z Valkyonem się napić. Jakoś- spojrzał na zegarek- za pół godziny.
- Nie mam ochoty- oznajmił niebieskowłosy.
- No Ez! Przecież od dwóch tygodni razem nie piliśmy! Nam odmówisz?- Nevra pozwolił sobie na uśmiech.- Poza tym, zmieniłeś się. Ostatnio nie wychodzisz nawet z pokoju, nawet zjeść z nami nie chcesz. Martwisz nas.
- To miłe, ale.. nie ma się o co martwić- na twarzy elfa pokazał się cień uśmiechu.
- No, nie każ się prosić!
- W porządku- westchnął z miną cierpiętnika.- Pójdę, tylko dlatego, że później nikt was nie odprowadzi do pokoju. Pijaki- rzucił pod nosem sarkastycznie.
- Ej! To nie ja się upijam pierwszy!- Zaprotestował od razu wampir.
Ezarel spojrzał na niego unosząc brwi.
- No... dobra..- Nevra spuścił wzrok.- W każdym razie, widzimy się na stołówce! Do zobaczenia.
Elf ponownie skinął głową i zamknął drzwi za gościem. Nie miał większych chęci na alkohol, ale skoro wampir proponował...
W dodatku mistrz alchemii zaczął zastanawiać się nad słowami przyjaciela. Zmienił się? Co to znaczy? To, że był samotnikiem nie było niczym nowym, nie powinno więc nikogo dziwić.
Przez myśl mu przeszło że może mieć to związek z wypadkiem ziemianki, ale odrzucił tę wersję. To, że Miiko kazała mu mieć na nią oko, a jej się przydarzyło coś takiego, z pewnością nie jest jego winą. I wcale nie jest mu z tego powodu źle. Tak sobie przynajmniej próbował wmówić.
Przebrał się w swoje „firmowe" ubranie i poszedł na stołówkę, dalej pogrążony w myślach. Dosiadł się do dwóch chłopców, którzy już się świetnie bawili, rozmawiając ze sobą o nowinkach w K.G. Obaj byli już po jednym kuflu.
- Hej, królewiczu- zwrócił się do niego Nevra.- Leć sobie zamówić coś do picia. I nam przy okazji też, właśnie wypiliśmy kolejkę.
Ezarel przewrócił oczami, i poszedł do Karuto.
- Hej, hej, Karuto. Co tam nowego? Jak leci w kuchni?- uśmiechnął się, tym swoim czarującym, sztucznym uśmiechem.- Zechciałbyś może dać mi jedno piwo, grzane wino i miód pitny?
- Nie bajeruj mnie, nie będzie zniżki- wyszczerzył zęby w chytrym uśmiechu kucharz.- Zaraz przyniosę.
Wrócił więc do przyjaciół.
- Nie rozumiem, jak ty to robisz! Jeszcze nigdy nie udało mi się naciągnąć go na niższą cenę- żachnął się Ez, mówiąc do Nevry.
- Urok osobisty- zaśmiał się wampir.- Nawet Karuto nie umie mi się oprzeć.
- Mhmm..- Przewrócił oczami Ezarel. Usiadł więc przy stoliku i podparł głowę o rękę. Ze znudzoną miną patrzył uparcie na wzór na obrusie.
- Więc? Czemu ostatnio jesteś taki przybity?- Zaczął temat Nevra.
Ten spojrzał na niego nieprzytomnie.
- Nie jestem przybity. A przynajmniej, nie bardziej niż zwyklem być- odparł spokojnie.
Jego przyjaciele wymienili krótkie spojrzenie.
- Jesteś. Chodzi o Lucette, prawda?- Spytał Valkyon.
Ezarel podniósł brwi w wyrazie zdumienia.
- Oczywiście, że nie. Skąd ten pomysł?
- Wiemy, że ją lubisz- wampir nie dawał za wygraną.- Nie musisz tego ukrywać, nie przy nas.
- Masz rację, lubię ją. Ale nie bardziej niż Karenn czy Ykhar- jest mi, lekko mówiąc, obojętna- wyjaśnił Ezarel.
- W porządku, jeśli nie chcesz o tym rozmawiać, nie będę naciskać- Nevra podniósł ręce w geście odpuszczenia i uśmiechnął się.- Ale i tak wiemy, że ci się spodobała.
Elf nic już nie odpowiedział. Spuścił tylko wzrok i przygryzł wargę, rozważając intensywnie słowa przyjaciela.
Nie mógł dopuścić do siebie myśli, że faktycznie mógł spodobać mu się człowiek. Ale z drugiej strony faktycznie lubił Lucy- lubił ją drażnić, ale jednocześnie nie cierpiał, gdy była na niego zła. Uczucia chłopaka mieszały się, do momentu aż Karuto przyniósł alkohol. Wtedy wszystko znikło- Ezarel zaczął raczyć się miodem pitnym, zapominając o sprawie Lucy, o swoich rozsterkach i uczuciach. Na jego twarz wdarł się uśmiech, gdy do głowy Nevry właśnie uderzyły pierwsze procenty.
- Patrz na to- powiedział niewyraźnie wampir, mrugając do stojącej niedaleko dziewczyny.- Hej, maleńka, my się chyba nie znamy.
Dziewczyna zaśmiała się i zaczęli flirtować. W końcu odeszli od stolika chłopców, Ezarel więc wstał.
- Valkyonie, sam widzisz, towarzystwo się rozeszło- powiedział pogodnie.- Wrócę już do pokoju, jest późno. Odprowadzić cię?
- Nie trzeba, ja jeszcze zostanę- odparł muskularny chłopak.- Miłej nocy.
- Wzajemnie- powiedział, odchodząc od stolika.- Ah, no i prawie zapomniałem- dodał, stojąc za plecami Valkyona. Położył mu rękę na ramieniu.- To miłe, że się o mnie martwicie, ale ze wszystkim poradzę sobie sam. Dziękuję.
- Jak zawsze- mruknął niezadowolony Valkyon pod nosem.
Elf wyszedł ze stołówki i udał się do pokoju, gdzie spędził resztę nocy myśląc o pewnej nieprzytomnej dziewczynie, której powoli wracała świadomość.


Wiem że trochę czekaliście, przepraszam. Wesołych świat wszystkim.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top