16.
- Nie możemy wypić eliksiru w ubraniach, transformacja i tak je zniszczy- objaśnił.
- Nie wierzę..- pokręciłam głową.
Po chwili namysłu jednak znów się odezwałam.
- Daj mi mój napój. Robimy to- poleciłam.- Odwróć się.
Chrome przełknął ślinę i kiwnął głową.
- Nie podglądaj- ostrzegłam go.
- Jakbym chciał patrzeć- wystawił język. Posłusznie się odwrócił.
Ja również się odwróciłam. Rozebrałam się.
- Nim wypijesz eliksir wejdź do wody- zawołał w moim kierunku Chrome.
Wykonałam polecenie. Odkorkowałam buteleczkę i wypiłam duszkiem napój. Był paskudny, lekko gęsty, i totalnie obrzydliwy. Skrzywiłam się.
Dopiero po jakichś trzydziestu sekundach poczułam straszny ból w szyi, mostku i nogach. Moje ciało ulegało deformacji, a ja byłam w stanie tylko syczeć z bólu. Całość trwała może minutę. Gdy już się przemieniłam, cały ból zniknął momentalnie.
Zanurzyłam się głębiej, próbując oddychania pod wodą. Wszystko działało tak, jak powinno.
- Chrome?- Zobaczyłam chłopca płynącego w moją stronę. Zaskoczyło mnie, jak dobrze słyszę pod wodą.
- W porządku?- Spytał mnie.
Kiwnęłam głową.
- Super, to płyniemy. Nie ma co zwlekać, to K.G. mamy prawie dziesięć godzin drogi.
I zaczęliśmy płynąć. Wilk utrzymywał dość szybkie tempo, jednak nie przeszkadzało mi to ani trochę. Czas płynął bardzo szybko, może to dlatego, że podziwiałam podwodne budowle, inne syreny, i inne stworzenia wodne, obok których ciągle przepływaliśmy.
Kiedy Chrome oznajmił, że zostało nam ostatnie pół godziny trasy, nagle dopadło mnie przeraźliwe zmęczenie. Nie miałam siły podnieść ogona, a oczy same mi się zamykały. Dodatkowo złapała mnie kolka, i nie mogłam się ruszyć. Byłam wyczerpana.
- Chrome, czy możemy... na chwilę odpocząć?- Wysapałam.
- Nie, Lucette, jesteśmy już niedaleko. Napój może przestać działać w każdej chwili, powinniśmy przyspieszyć- oznajmił Chrome, dodając tempa.
Starałam się dotrzymać mu kroku, ale brak sił coraz bardziej mi doskwierał. Serce waliło mi w piersi tak mocno, że miałam wrażenie, że je słyszę. Głowa mi pulsowała.
- Chrome, ja naprawdę tego potrzebuję..- powiedziałam do wilka, ale wilka już nie było w moim zasięgu wzroku. Powoli słabłam, wykonując coraz mniejsze ruchy płetwą, aż w końcu mroczki stanęły mi przed oczami. Jeszcze jedno machnięcie, dwa, trzy...
Otworzyłam szerzej oczy, widząc znajome tereny K.G. i... Odleciałam. Zemdlałam z wycieńczenia.
***
Kiedy Chrome wrócił do Kwatery mówiąc, że Lucy płynęła tuż za nim i że zaraz powinna wrócić, początkowo nikt się nie przejął. Miiko wzięła go na rozmowę, Ewelein chciała go osłuchać, a Valkyon zaprosił go na piwo- ot, nic niezwykłego- każdy był ciekawy, co się wydarzyło na tej misji w odległej krainie.
Jednak dwadzieścia minut minęło, i straże zaczęły niepokoić. Chrome wypłynął przez wodę w piwnicy, w więzieniu, więc to tam mieli wyczekiwać spóźnionej (jak zwykle) Lucette. Miiko wysłała tam straże, by pilnowali i wyczekiwali dziewczyny, lecz Ezarel powstrzymał ich, i poszedł sam.
Coś go do tego tknęło, nie chciał nawet przyznać przed samym sobą, ale przejęło go to bardziej, niż by chciał. Przecież jak to, on, Ezarel, miałby się przejąć losem nic nieznaczącego człowieka? Gdzie tam. Ale jednak coś go do tego zmusiło, i sam nie wiedział co.
W każdym razie ruszył szybkim krokiem do więzienia. Był złej myśli, intuicja podpowiadała mu, że coś się stało. I nie mylił się. Wparował do celi, w której kiedyś uwięzili ziemiankę, i zastał ją, na wpół leżącą na zimnej posadzce, na wpół w wodzie. Puls mu przyspieszył. Była taka blada, że wystraszył się, że nie żyje. Wziął ją od razu na ręce. Na szczęście usłyszał cichy jęk dziewczyny w odetchnął z ulgą.
- Jesteś taka zimna- syknął do siebie i ruszył do przychodni.
- E-Ezarel?- Spytała jeszcze nieprzemieniona syrena.
- Nie gadaj. Jesteś taka oślizgła i mokra. To naprawdę obrzydliwe- odparł elf.
- Thhh...- stęknęła tylko cicho.
- Jak się czujesz? Mów do mnie- polecił jej. Nie chciał, żeby zemdlała kolejny raz.
- Nie zabijesz mnie za to, że cię dotykam?- Zapytała słabo.
- To ja dotykam ciebie, nie ty mnie, głupia- odparował.- I nie zadawaj bezsensownych pytań, bo wrzucę cię do tej wody z powrotem.
Dziewczyna umilkła. Zamknęła oczy.
- Lucy, powiedz mi- ciągnął elf, wparowując do przychodni- Ile godzin płynęliście?
- D...dziesięć- odparła słabo.
- Ewelein, szybko..- rzucił Ezarel, kładąc nieprzytomną dziewczynę na łóżku szpitalnym.- Pomóż jej.
Pielęgniarka zaczęła się zajmować ranną. Podała jej tlen, kroplówkę, pobrała jej krew.
- Muszę prosić was o wyjście- powiedziała Ewelein, zwracając się do szefów straży i Leiftana. Wszyscy tam byli, czekając na wieści o stanie zdrowia Lucette.
- Dlaczego?- Spytał Valkyon.
- Ona zaraz będzie się przemieniać- Wyjaśniła Miiko, która również tam była.
- I co z tego?- Stał przy swoim szef Absyntu.- To tylko ciało.
- Ale.. ona może sobie nie życzyć.. zresztą nieważne, po prostu wynocha.- Ewelein ich wywaliła za drzwi.
Nieprzytomna do tej chwili syrenka przemieniła się w nagą dziewczynę. Jej stan dalej jednak pozostawiał wiele do życzenia.
- Wyjdzie z tego, prawda?- Spytała lisica, gdy pielęgniarka zrobiła sobie chwilę przerwy.
- Musimy być dobrej myśli. Jej stan jest... ciężki- westchnęła Ewelein, patrząc Miiko prosto w oczy.- Jej puls jest słaby i nierównomierny, jej oddech nieregularny, a w płucach ma wodę. Ogólnie musimy kontrolować czy nie dojdzie do utopienia się na „sucho".
Lisica kiwnęła smutno głową.
- Wszystko w twoich rękach, jestem pewna, że wszystko się ułoży..- szepnęła tylko. Wyszła z przychodni i trafiła na dwóch chłopców- Leiftana i Ezarela.
- Co z nią?- Spytali jednocześnie.
Miiko spuściła wzrok i westchnęła. Nie musiała mówić nic więcej, jednak dodała cicho:
- Nie najlepiej.
- Jest w śpiączce?- Spytał elf.
Miiko tylko skinęła głową. Oczy miała pełne smutku i zmęczenia.
- Idź się położyć- Ezarel poklepał ją po ramieniu.- Powinnaś odpocząć. Wezmę przy niej pierwszą wartę w nocy, w porządku? Niech Ewelein również odpocznie.
- Brzmi mądrze- odparła kitsune.- Porozmawiam z Ewelein i dam ci znać.
Wróciła z powrotem do przychodni, a chłopcy bez słowa się rozeszli do pokojów by odpocząć. Szykowały się bowiem ciężkie dla nich wszystkich dni.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top