13.

Stałam już przed Kryształową Salą. Zastanawiałam się, czy wejść, ale Elliot zdecydował za mnie, i pewnym ruchem pociągnął mnie za sobą do środka.
- E-ej!- krzyknęłam, ale zatrzymałam się w zdumieniu, gdy zobaczyłam wszystkich zgromadzonych w sali. Byli tam Ykhar, Alajea, Miiko, Kero, Leiftan, Ezarel, Nevra i Valkyon. Ykhar i Alajea zarzuciły mi ręce na szyje i uściskały, prawie dusząc.
- Paa!- zalała się łzami króliczyca.
- Ykhar, ja nie umieram!- zawołałam, ale doceniłam jej gest.
- Wróćcie szybko- powiedział cicho Leiftan, który wyglądał na smutnego. Nie patrzył mi w oczy, wzrok miał zamglony. Zaniemówiłam.
- Bezpiecznej podróży.- rzucił Ezarel na odchodne, ale miałam wrażenie, że to nie wszystko co chce mi powiedzieć.
- Widzimy się wkrótce.- dopowiedział Valkyon i uśmiechnął się lekko.
Nevra patrzył na mnie obojętnie, wydawało mi się nawet, że jest smutny.
- Nevra? Wszystko w porządku?- spytałam.
Nie doczekałam się jednak odpowiedzi.
- Nevra?- powtórzyłam zaniepokojona.- Coś się..
Przerwałam, bo Nevra uklęknął przede mną, złapał moją dłoń i pocałował ją.
- Wróć cała, dobrze..?- uśmiechnął się uwodzicielsko, wstał i wyszedł.
Wszyscy byliśmy w szoku, ale ja w największym. Lekko zażenowana założyłam kosmyk włosów za ucho i ruszyłam za Kero, Jamonem i Miiko na plażę.
Po drodze spotkaliśmy również Chrome'a, który był bardzo podekscytowany podróżą.
- W porządku.- podjął Kero, gdy staliśmy już na łodzi.- Chrome, czy jesteś absolutnie pewien, że sobie poradzisz?
- Taaak.- wywrócił oczami młody wilk.
- Nie wiem, czy pamiętasz, ale dodałem do niej kilka nowych funkcji..- mówił dalej lekko zestresowany Kero, ale Chrome mu przerwał.
- Och, nie denerwuj się tak, łódź jak łódź.- machnął lekceważąco ręką.- Poradzę sobie.
- ...w porządku- powiedział niepewny Kero.
- Lucy, uważaj na siebie. Chrome, ty też.- poprosiła jeszcze cicho Miiko.
- Pod pokładem znajdować się zapasy.- oznajmił twardo Jamon.- Wy nie zjeść wszystkiego od razu.
- Jasne, Jamon.- uśmiechnęłam się do olbrzyma. Po chwili w jego oczach zalśniły łzy.
- Lucette!- zawył.- Wróć cała!
- O-oczywiście!- zapewniłam go.- Przecież wypływam z Chrome'm.
- Właśnie!- uśmiechnął się do siebie Chrome.- Nic nam się nie stanie. Za dwa tygodnie będziemy tu z powrotem!
Po ostatnim pożegnanie wreszcie wypłynęliśmy na morze.
Machaliśmy im jeszcze przez chwilę, a potem skupiliśmy się na nawigowaniu. Mam na myśli, Chrome nawigował, a ja się przyglądałam.
Wyłożyłam się na łodzi i przymknęłam oczy. Słońce przyjemnie prażyło.
- Co ty robisz?- spytał zdziwiony Chrome.
- Śpię.- odparłam.
- To śpij. Masz na to jeszcze... jakieś piętnaście godzin, nim dopłyniemy.
- Nie żartuj..- podniosłam się do siedzącej pozycji i wzięłam Kappę na kolana.
- Nie żartuję. Przynajmniej nie teraz- rzucił, po czym uśmiechnął się cierpliwie.- Damy radę.
Gdy zbliżał się wieczór, Chrome przyniósł trochę pożywienia z ładowni.
- Spójrz tylko, co mamy! Dzięki Wyroczni!- zakrzyknął w niebo, po czym wziął do ręki duży kawałek kiełbasy.
- Masz na myśli kiełbasę?- spytałam zmieszana, nie rozumiejąc o czym on mówi.
- Nie, mam na myśli mięsny kawałek szczęścia, ale jeśli wolisz to nazywać kiełbasą to okazujesz brak szacunku!
-... Kiełbasie?
- Jak możesz? Robisz to specjalnie!- krzyknął na mnie zirytowany.
- Niby co? Ja po prostu nie rozumiem, co niezwykłego jest w kawałku kiełbasy.
- U nas to rarytas.- powiedział z naciskiem.
- Nadal nie bardzo rozumiem, ale w porząd...
- Kero ci chyba wyjaśniał podział pożywienia.- zaczął mówić agresywnie. Wstał i patrzył na mnie wściekle z góry.- U nas takie rzeczy nie trafiają się zbyt często, i według mnie to wielkie szczęście. Skoro tego nie doceniasz, zjem to sobie sam.
Zabrał jedzenie i poszedł z nim do ładowni, po czym zamknął się tam na klucz. Zaskoczona jego zachowaniem przejęłam ster. Nie byłam w tym zbyt dobra, ale widziałam jak robił to Chrome.
Po długiej godzinie postanowiłam porozmawiać z Chrome'm.
Zeszłam pod burtę i zapukałam do spiżarni.
- Hej. Jesteś tam jeszcze?- spytałam cicho.
- Czego chcesz?- parsknął.
- Nie gniewaj się już. Muszę po prostu nakarmić Elliota.
Usłyszałam szczęk klucza i Chrome uchylił drzwi. Na twarzy miał rumieniec wstydu.
- Przepraszam, Lucy.
- Czy ty widzisz, o co się pokłóciliśmy?- roześmiałam się.
Chrome pozwolił sobie na uśmiech. Podał mi pożywienie dla kappy i na chwilę się zawahał.
- To chcesz kawałek kiełbasy? Nie chciałem jeść bez ciebie.- powiedział.
Nie spodziewałam się tego po nim, ale podziękowałam mu.
- Jedz sobie. Nie chcę ci odbierać przyjemności, zwłaszcza że ja już się najadłam takimi rzeczami w swoim świecie.
- To nie będziesz nic jadła?- zapytał zdziwiony.
- Mogę dostać po prostu pikantnego melona albo coś w tym stylu?
- Oczywiście- odparł, po czym podał mi owoc.
Weszliśmy na pokład i zajadaliśmy się razem. Elliot jadł ochoczo, nie musiałam go nawet karmić.
Gdy zjedliśmy, Chrome powrócił do nawigowania łodzi, a ja usiadłam i zaczęłam czytać Elliotowi.
W pewnym momencie chłopak zwariował.
- Lucy! Lucy! Lucette!- wrzeszczał podekscytowany, wskazując na coś w oddali.
- Hmm?- podniosłam się.- Widzisz ląd?
- Nie, głupia!- westchnął ciężko.- Patrz, tam coś pływa. Musimy to zobaczyć! Płyniemy tam?
Przewróciłam oczami.
- W porządku- powiedziałam bez entuzjazmu.
- To naprzód!!
Chrome skierował nas w stronę tego czegoś unoszącego się na tafli wody.
Podpłynęliśmy tam, ale okazało się, że to zwykła butelka szklana.
- Przepraszam, Lucy- powiedział miękko.- Myślałem, że to coś niezwykłego. Nawet nie było w niej liściku!
- Nic się nie stało- odparłam.- Ile czasu straciliśmy?
Chrome spojrzał w niebo.
- Jakieś... pół godziny.
Usiadłam z powrotem obok kappy. Teraz to ja westchnęłam.
- W porządku- powtórzyłam.- Po prostu już nie opóźniajmy.
Kolejne godziny były najgorszymi godzinami mojego życia.

~~~~~~~
Hej. Tak. Wiem. Tu nie było mnie jeszcze dłużej. Chyba ze dwa miesiące. I bardzo was za to przepraszam, jakby ktoś chciał wiedzieć czemu mnie nie było, to w słodkim flircie w ostatnim rozdziale mojego ff macie streszczone wyjaśnienie, co było ze mną przez ostatnie dwa tygodnie.
Prawdopodobnie zawieszam tę książkę, przynajmniej aż do momentu gdy skończę ff o słodkim flircie.
Po prostu... przepraszam.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top