11.
Spiesząc na bazar alchemika po potrzebne składniki, wpadłam na Kero.
- Cześć.- zaczął.- Przykro mi z powodu tego, co się stało.
- To nie twoja wina..- rozmasowałam skronie.- To ja biorę na siebie całą odpowiedzialność.
- Każdemu się mogło zdarzyć..- powiedział.- Zresztą, teraz to nieważne. Razem z Ykhar myśleliśmy, jak mu pomóc i już chyba wiemy.
- Hmm?- zainteresowałam się.
- Alajea.- powiedział z pocieszającym uśmiechem.
- Tak sądzisz?
- Mhm.
- Chyba nawet wiem, gdzie ona może być! Dziękuję, Kero!- odwróciłam się i poznałam w stronę parku z fontanną.
***
- Stracił prawie całą wodę.- stwierdziła Alajea, pochylając się nad małym.
- To pewne..- przytaknęła Miiko.- Daliśmy my wszystkie maści, jakie mieliśmy, ale..
- Może mogłabym... Przelać mu trochę płynu z mojej fiolki.- zaproponowała syrena.
- Myślisz, że to zadziała?- spytała niepewnie Miiko.
- Nie zobaczymy dopóki nie spróbujemy. Tylko potem będę się musiała zregenerować.. wiesz, co mam na myśli- spojrzała na nią znacząco.
- Humpfr, to nieważne!- fuknęła Miiko.- Działaj, Alajeo.
Syrena wyjęła swoją fiolkę z mlecznobiałym płynem i wlała trochę do wody kappy.
Zaczął powoli odzyskiwać trochę kolorów.
- To powinno wystarczyć, przynajmniej dopóki nie przygotujemy dobrej maści..- stwierdziła Ewelein.
To mi przypomniało o składnikach do niej.
- Kurczę! Już lecę.- wyszeptałam. Miiko dopiero teraz mnie zauważyła, ale nie obchodziło mnie to. Biegłam już przez Kwaterę Główną, aż na targ.
- Hm.. spójrzmy..- mruknęłam do siebie.- Ryba-ważka, zlewka, kwaśne źdźbło.. Wiem, gdzie to dostanę!
Purroy pomógł mi znaleźć wszystko, zapłaciłam, i pobiegłam z powrotem do Kwatery Głównej.
- Ezarel! Mam wszystko!- oznajmiłam, wbiegając do laboratorium.
- Super. Czekaliśmy już tylko na ciebie.- odparł.
Zauważyłam Miiko, Alajeę, Ewelein, Nevrę oraz Valkyona stojących obok. Patrzyli na mnie dziwnie.
- Proszę..- podałam mu wszystko.
- Teraz zostawmy go samego.- nakazała Miiko.- Ezarel, daj znać gdy skończysz.
Wszyscy opuścili Laboratorium, a ja wraz z Miiko i Ewelein poszłyśmy do przychodni.
Miiko wydawała się trochę cieplejsza w stosunku do mnie, ale dalej się nie odzywała.
Miałam wrażenie, że siedzimy tak kilka godzin. Z transu wyrwał mnie Ezarel, który wparował do przychodni.
- Wybaczcie, miałem mały problem..- rzucił, zbliżając się do kappy.- Jakaś idiotka z mojej straży stłukła tę zlewkę. Musiałem pędzić po nową.
Choć raz nie byłam tą idiotką. Choć raz.
Ezarel wlał trochę cieczy do wody kappy.
- To powinno zadziałać.- oznajmił.
- Ten płyn będzie działał przez jakieś 3, może 4..- powiedziała cicho Ewelein.
- Dni?- spytałam.
- Godziny..- mruknęła.
Zbladłam, co zauważyła od razu.
- Ja.. naprawdę, tak mi przykro..- zaczęłam znów.- Nie chciałam...
- Wiemy, bekso.- wyszczerzył się Ez.
- No dobrze, dajmy małemu dojść do siebie.- podjęła Miiko.- Lucy, mogę cię prosić na słówko?
- Jasne..- przygotowywałam się na kolejny ochrzan, gdy wychodziłam z laboratorium i kierowałam się z Miiko do mojego pokoju.
Weszłyśmy do niego, Miiko oparła się o drzwi.
- Lucette.. ja naprawdę cię przepraszam.
Te słowa mną wstrząsnęły. Czy ja śnię czy Miiko mnie przeprasza?!
- S-słucham?
Miiko mnie zignorowała.
- Zareagowałam tak nerwowo, ponieważ bardzo się martwiłam. Tylko tego nam trzeba było... ale na szczęście nic się nie stało i kappa będzie w porządku. Poza tym, to ja ci nałożyłam na barki ten ciężar.. jeszcze raz przepraszam, Lucy.
- Nic się nie stało, Miiko..- powiedziałam cicho.
- W każdym razie- podjęła i klasnęła w dłonie.- Musimy czekać, aż mały się wybudzi. Powinno to nastąpić w ciągu dwóch godzin..
Te dwie godziny to były najdłuższe dwie godziny w moim życiu. Właściwie, dwie i pół.
Czekałam cały czas przy Elliocie, pilnowałam go jak oka w głowie i rejestrowałam każdy ruch klatki piersiowej.
Ezarel i Miiko proponowali mi pójście odpocząć, ale odrzuciłam ich prośby, powtarzając sobie, że muszę wyczekać.
Gdy kappa poruszył się bardziej niż tylko jak przy oddechu, zerkałam się na równe nogi.
- Ewelein!- zawołałam, gdy otworzył oczy i zamrugał kilkukrotnie.
Ewelein przybiegła najszybciej jak mogła (poszła zrobić mi kawę, bym nie zasnęła).
- Hiii!- zawołał kappa uśmiechając się.
- Cześć.. tęskniłam!- łzy radości kapały z moich oczu.
Ewelein odłączyła malca od kroplówek, wzięłam go na ręce i przytuliłam mocno.
- Nie chcę ci psuć tej radości, ale.. odłóż go, zbadam go szybko, a ty idź po Miiko, Alajeę i Ezarela.
- D-dobrze.- odstawiłam go i niechętnie wyszłam z przychodni.
Miiko była w Kryształowej Sali, właśnie witała Leiftana, który wrócił z misji.
- Miiko!- wbiegając do pomieszczenia potknęłam się o własne nogi.- Oww..
- Witaj, Lucy- powitał mnie Leiftan, powstrzymując się od śmiechu.
Miiko westchnęła i pomogła mi wstać.
- Wiadomo..?
- Obudził się!- zagłuszałam ją, gwałtownie gestykulując.- Idź już do przychodni, ja lecę po Eza i Alajeę..
Wybiegłam z Kryształowej Sali i pobiegłam do laboratorium.
- Ez!- zawołałam, nie zważając na to, że właśnie odważał jakieś liście i dodawał je do wywaru.
Podniósł wzrok na mnie, ale nic nie powiedział.
- Kappa już się wybudził.- oznajmiłam szczęśliwa.- Mógłbyś tam pójść? Miiko prosiła..
- Już idę.- powiedział. Odłożył wszystko i ruszył do przychodni.
- Gdzie mogę znaleźć Alajeę..?- szeptałam do siebie.
Wyszłam z Kwatery Głównej i ruszyłam do ogrodu z fontanną, jednak tam jej nie zastałam.
Ogród muzyki? Też nie.
Może.. ta wielka, piękna wiśnia? Też nie..
Wróciłam więc do środka, przeszukując teraz salę po sali. I w końcu znalazłam ją, siedzącą wraz z Karenn w spiżarni i plotkując.
- Alajeo.. wszędzie cię szukam.- powiedziałam zdyszana.
- W-wybacz..- skrzyżowała ręce na piersiach.
- Nic nie szkodzi. A teraz chodź ze mną do przychodni, musisz ocenić stan kappy.
- Ach! Więc już się obudził?- zainteresowała się Karenn.- Alajea tylko o tym gada..
- Bo to ważne!- skarciła ją syrena.
- Chodźmy..!- ponagliłam ją.
Alajea pokiwala głową i poszła za mną.
W przychodni zebrali się już wszyscy.
- Dzięki, że ich przyprowadziłaś.- Ewelein skinęła na mnie głową.
- Nie ma sprawy.
- Lucy!!- krzyknął kappa i wyciągnął do mnie ręce.
- Mogę..?- spytałam cicho Ewelein.
Pielęgniarka skinęła głową rozbawiona.
- Widzę, że naprawdę się do ciebie przywiązał.
- Mam nadzieję, że nie tak mocno jak ja do niego..- odparłam szczerze.- Boję się, że nie poradzę sobie oddając go..
- Jesteś silna, Lucy. Poradzisz sobie.- Alajea położyła mi rękę na ramieniu.
Miiko wyszła na chwilę z Ewelein by przedyskutować stan zdrowia kappy.
Podałam małego Alajei, by mogła obejrzeć małego z bliska i sprawdzić, czy wszystko w porządku. Ezarel również przyglądał się Elliotowi.
- Hm.. wydaje mi się, że wszystko już w porządku.- stwierdziła.- Jego wody są już zregenerowane, a on sam odzyskał kolor.
- Przynajmniej do czegoś czasem się przydajesz..- mruknął Ezarel do syreny.
Alajea kompletnie zignorowała jego słowa.
- Niemniej jednak myślę, że powinien zostać przez jakiś czas z Ewelein.
- A to znaczy, że podróż Lucy się trochę opóźni.. niedobrze.- Ezarel pokręcił głową.
- Właściwie to.. nie umiem nawigować łodzią.- przyznałam.
Spojrzał na mnie rozbawiony.
- Naprawdę myślisz, że straż wysłałaby cię samą?
- Uhh, no nie wiem..- wzruszyłam ramionami.- Ale skoro nie wyślą, to dobrze.
Miiko wróciła z Ewe do przychodni i zwróciła się do nas.
- Wiem, że to był dla was ciężki dzień.. dlatego, idźcie odpocząć. Lucy, musisz nabrać sił przed podróżą.
Pokiwałam głową, i już kierowałam się do wyjścia, gdy nagle maluch zaczął płakać.
- Lucy! Hiii! Lucy!
Wróciłam do jego łóżeczka. Przytuliłam go mocno.
- Hmm, myślę, że maluch chce z tobą zostać. Mogłabyś z nim spać?- spytała mnie Miiko.
- Oczywiście, że tak. Może poczytam mu bajkę, albo coś?
- Tak, Ykhar ma w bibliotece kilka książek z twojego świata.- oznajmił Ezarel.- Właściwie, pójdę z tobą. Sam potrzebuję pójść do biblioteki.
Wyszłam za Ezem.
Szliśmy w milczeniu, aż doszliśmy do drzwi biblioteki. Ezarel otworzył mi drzwi.
Zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu Ykhar.
- O, witaj, Lucy!- uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie.- Czego szukasz?
- Przyszłam pożyczyć jakąś bajkę dla kappy. Wiem, że nie można ich wynosić, ale Elliot nie może przyjść ze mną do biblioteki. Nie w tym stanie.
- Oczywiście! Tobie mogę dać książki!- podeszła do wielkiej szafy z książkami.- Trzymaj. Tu są 3 bajki. Wybierz jakąś. Ja lecę, jest już późno, a ja...
- Dobrze, dobrze, leć już!- pożegnałam się i patrzyłam z rozbawieniem, jak Ykhar wybiega z biblioteki.
Wolnym krokiem wróciłam do przychodni.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top