10.
- CO ZROBIŁAŚ?- ryknęła na mnie wściekła.
- To.. nie moja wina.- rozpłakałam się ponownie.
- Miałaś go tylko pilnować, o nic więcej cię nie prosiłam!- krzyczała na mnie.
Właściwie to rozumiałam jej wściekłość. Sama byłam na siebie zła. Jak mogłam do tego dopuścić..?
Miiko otworzyła z hukiem drzwi do kliniki.
- Co z nim?- spytała smutno.
- Stracił przytomność. Jest.. źle.- przyznała Ewelein.
- Lucy.. jeśli coś mu się stanie... przysięgam ci, że..
- Miiko, uspokój się. Później zajmiemy się tym, czyja to była wina.
- Nie.. Miiko, masz rację. To całkowicie moja wina.- pociągnęłam nosem.- Jeśli.. jest coś, co mogę zrobić..
- Zrobiłaś już wystarczająco.- warknęła Miiko, i odwróciła się ode mnie.
Zrozumiałam, że to dobry moment, by wyjść, ale Miiko warknęła jeszcze do mnie: Znajdź Ezarela. Ma tu przyjść.
Otarłam więc łzy i powiedziałam sobie, że będę twarda. Dla Elliota.
Ku mojemu zdziwieniu stwierdziłam, że Ezarela nie było w laboratorium. Ani bibliotece. Postanowiłam sprawdzić w spiżarni i znalazłam go. Stał jak gdyby nigdy nic, i zajadał się miodem.
- Ezarel!- krzyknęłam odrobinę zbyt głośno, wpadając do spiżarni.
- Mhhm?- buzię miał pełną, więc mógł powiedzieć tylko tyle.
- Stało się coś strasznego... całkowicie przeze mnie. I Miiko cię wzywa. Więc musisz iść. Do gabinetu Ewelein. Jak najszybciej..- jąkałam się.
- Co się stało?- spytał na poważnie elf, przełykając ostatnie muszelki.
- Ja... Kappa.. Elliot się przewrócił. Upadł i.. ech, proszę, idź tam i powiedz mi, czy możesz mu pomóc!
Ezarel wyszedł szybkim krokiem w stronę kliniki.
Nie miałam co ze sobą zrobić. Strasznie chciałam pomóc, ale Miiko nie dała mi nawet podejść do kappy. Wróciłam do pokoju, usiadłam na łóżku rękami owijając kolana, i czekałam. Patrzyłam tępo w ścianę, mnie mogąc wykrztusić z siebie nawet jednej łzy.
Nie wiem, jak długo czekałam, ale w końcu ktoś zapukał do mojego pokoju. Tak cicho, że miałam wrażenie że się przesłyszałam.
- Proszę..- powiedziałam jeszcze ciszej, i sama się zdziwiłam moim drżeniem głosu.
Do pokoju weszła Ykhar.
- Cześć!- zaświergotała radośnie.- Wszędzie cię szukałam.
Spojrzała na mnie i lekko zbladła.
- L-Lucy? Co z tobą?
- Ja.. ty nic nie wiesz?- spytałam żałośnie.
- Nie wiem o czym?
- O Elliocie...- schowałem twarz w dłoniach, bo znowu zaczęłam płakać.- Potknął się i stracił przytomność. Był pod moją opieką, rozumiesz?
Ostatnie słowo prawie wyplułam. Zabrzmiało to tak agresywnie, że natychmiast przeprosiłam Ykhar.
Ona nie odpowiedziała, tylko usiadła obok mnie i mnie uściskała.
- Wszystko będzie dobrze. To nie twoja wina.
- Wszyscy wiedzą, że to moja wina..- mruknęłam.
- Wiesz co? Pójdziemy sprawdzić, co z nim!- zawołała. - Jestem pewna, że już wszystko okej!
- Mhm..
Ykhar wzięła mnie za rękę, ścisnęła ją i weszłyśmy do środka.
Prawie się przewróciłam. Elliot wyglądał jak lalka. Leżał z zamkniętymi oczami, z jego rąk wystawało kilka, kilkanaście kroplówek.
Ewelein zauważyła nas dopiero po chwili.
- O mój Boże..- odetchnęła.- Jak mnie przestraszyłyście.
Patrzyła na mnie krzywo, jednak nie tka bardzo jak Miiko.
- Ewelein.. co z nim?- spytałam.
- Za dobrze nie jest. Sama widzisz.. na razie nie mogę nic zrobić. Ezarel przygotowuje właśnie maść, która powininna pomóc. Możesz go poszukać i pomóc mu szukać składników.
Pokiwałam głową i podeszłam jeszcze raz do kappy. Pogłaskałam go po głowie.
- Przepraszam cię, Elliot..- szepnęłam.- Wyciągnę cię z tego.
I bez słowa więcej wybiegłam z gabinetu Ewelein.
Stanęłam przed drzwiami do laboratorium, czekając chwilę.
Zapukałam cicho i weszłam.
Zastałam go spisującego właśnie listę składników potrzebnych do mikstury.
Zauważył mnie po chwili. Spojrzał na mnie obojętnie.
- Czego chcesz? Narobić więcej kłopotów?
- Chcę pomóc.
- Pomóc? Niewystarczaj..
- Tak wiem, wystarczająco już pomogłam. Słyszę to dziś cały dzień. Chcę pomóc, Ezarel. Daj mi listę składników, będziesz je miał za pół godziny.
Spojrzał na mnie z lekkim rozbawieniem w oczach.
- Okej..- Przedarł listę na pół i podał mi.- Ja wezmę te trudniejsze rzeczy.
- Jak chcesz.
- Jak najszybciej, Lucette. Liczy się czas.- powiedział na pożegnanie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top