Ciche dni
Tak mi głupio. Tak strasznie mi wstyd. I chociaż chciałbym, nie dam rady wydusić z siebie ani słowa. Znasz mnie. To jeszcze nie jest odpowiedni moment. Nie dla mnie. Może i każdy inny bez problemu by to zrobił, nawet ty. Ale ja nie jestem gotowy, nie przeproszę. Chociaż, uwierz, chciałbym to zrobić. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak bardzo. Wiem, że powinienem. W końcu popełniłem ogromny błąd. A nawet większy, niż ogromny. Oboje o tym wiemy. Jednak cóż mogę zrobić, kiedy nie potrafię. Jeszcze nie teraz. Mam nadzieję, że w końcu mi się uda. Może niedługo. Chociaż nie mam pojęcia, czy kiedykolwiek dam radę.
Co mam zrobić? Nie dociera do mnie, że potrafiłem tak bardzo cię zranić. Dlaczego? Czy naprawdę najzwyczajniej na świecie wyładowałem na tobie swoje emocje? Jakim cudem zrobiłem coś tak podłego? Cały się trzęsę, gdy tylko pomyślę, jak teraz musisz się czuć. Moje myśli są jednym wielkim bałaganem. Co ja zrobiłem? W jaki sposób popełniłem tak straszny błąd? Mogłem się powstrzymać. Mogłem to zatrzymać. Więc czemu to zrobiłem? Co mną kierowało? Dlaczego nawet nie próbowałem nic zmienić? To wszystko dotarło do mnie dopiero po fakcie. Jestem okropnym człowiekiem. W tym momencie ty też możesz to stwierdzić, jestem tego pewny. I chyba właśnie to mnie tak boli. Że to ciebie tak bardzo skrzywdziłem. Ciebie.
Kiedy już ochłonę, na pewno dam ci znać. Proszę, zechciej mnie wysłuchać, przyjść do mnie. Nie potrzebuję odpowiedzi. Wiem, że może nie nadejść. Bo wszystko zniszczyłem i ten fakt uderza we mnie z każdą chwilą coraz silniej. Czuję, jakby łamał mi żebra. Jakby rozrywał mi płuca, zabierając z nich całe powietrze. Uniemożliwiając nawet płytki, nierówny oddech. Jakby powoli zgniatał mi serce, które coraz wolniej pompuje krew, pozbawiając mnie jakiejkolwiek energii. Wciąż towarzyszy mi ogromny ból w klatce piersiowej i nie wiem, czy to kwestia mojej wyobraźni, czy moje serce naprawdę obumiera i powoli kruszy się na kawałki, zamieniając się w ostry pył, wbijający się we mnie od środka i niszczący mnie. W takim razie jak musisz czuć się ty? Jak źle musi być. Czy kiedykolwiek będzie wszystko dobrze? Albo chociaż lepiej. Czy jeszcze kiedyś obdarzysz mnie twym pięknym uśmiechem? Może do tego czasu zdążę zmądrzeć.
Chciałbym znów mieć cię obok. Nawet jeszcze bliżej. Móc cię zobaczyć w każdym momencie. Z uśmiechem pleść warkocze z twoich złocistych włosów. Patrzeć w twoje bursztynowe oczy. Słuchać twojej muzyki, która tak bardzo trafia do mojego serca. Która przemawia do mojej duszy. Wiem, dużo wymagam. Po tym, co zrobiłem, wciąż liczę na tak wiele. Czyż nie jestem głupcem? Chociaż spójrz: mamy za sobą już tak wiele. To nie mogłoby się teraz skończyć. Nie teraz, gdy miało być idealnie. Nie w tym momencie. Chcę jeszcze pozwolić ci na szczęście. U mego boku.
Może i to głupie, ale ja też się z tym męczę. Zdaję sobie sprawę, że u ciebie to uczucie jest dużo gorsze. Jednak ja nie mogę się ani na chwilę pozbyć poczucia winy. Właściwie - to dobrze. Gdybym nie czuł się źle z tym, co zrobiłem, byłbym psychopatą. Gościem pozbawionym jakichkolwiek ludzkich uczuć i szacunku do drugiego człowieka. Więc to mnie chociaż trochę podnosi na duchu. Jednak najbardziej ucieszyłbym się, gdybym jeszcze kiedyś odzyskał twoje zaufanie. Chodząc, przeskakiwałbym z nogi na nogę, jak mały chłopiec, który właśnie dostał coś, o czym marzył tak długo. Uśmiech nie schodziłby mi z twarzy, jak po udanym koncercie. Serce by mi biło dużo szybciej, jak osobie, która właśnie zrozumiała, czym jest miłość. I nie umiałbym wyrazić moich uczuć słowami, więc, jak prawdziwy muzyk, przelałbym wszystko na nuty i zagrał ci moje emocje na skrzypcach.
Boję się. Boję się, że wszystko zniszczyłem albo teraz to robię. Boję się, że stracę nas. Zniszczę nie tylko siebie, ale też ciebie. Sprawię, że nigdy nie będzie tak samo ani nawet dobrze. Przeze mnie już nigdy się nie zakochasz, bo strach przed utratą będzie zbyt wielki. Przeze mnie nie będzie już w twoim życiu nikogo, na kim by ci tak bardzo zależało. Wszystko stracone. Może nawet zapomnisz o wszystkich przyjemnych wspólnie spędzonych chwilach. O wszystkich koncertach, próbach czy nawet spotkaniach w kawiarni. O tym, jak pisałem dla ciebie piosenki. Jak grałem dla ciebie na skrzypcach, chociaż mogłeś nie zdawać sobie z tego sprawy. Pozostanie tylko trauma i nienawiść. Boję się. Aż za bardzo. Dlaczego? Bo ta miłość jest dla mnie najważniejsza.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top