Rozdział XI

- Tu nas nikt nie zobaczy. Jesteśmy na tyłach magazynu sklepu. Nikt tu się nie kręci, więc nawet nie próbuj krzyczeć. Odkąd walnąłeś mnie tamtym razem, cała szkoła się ze mnie śmiała. Teraz tego pożałujesz. Nas jest czterech, a Ty jesteś jeden. Nie dasz rady się wyrwać. A teraz chłopaki bierzemy się do roboty!

I tak zaczęli go kopać, bić, przezywać. Wszystko tylko dla sławy. Coolie nawet nie próbował się wyrwać, wiedział, że to bez sensu. Jest już na tyle osłabiony, że jedyne co czuje to ból. Krew zaczęła cieknąć mu z nosa, a nowe rany, zaczęły się mieszać z iksami. Jeszcze jedno kopnięcie i stracił przytomność. Przez dawne eksperymenty, nie był odporny na takie sytuacje: bardzo szybko mdlał.

- Ej, dobra, przestańcie! On już stracił przytomność. Szybko wymiękł. Możemy wiać.



,,Gdzie ja jestem? Jest jakaś 8, więc czemu nie poszedłem do szkoły? Powinienem wstać i iść, ale nie mogę się podnieść, wszystko mnie boli. Już pamiętam. To przez Marka i resztę. Odpocznę chwilę i pójdę. Rodzice się pewnie nie martwią, ale nie powinienem opuszczać szkoły. Chociaż w sumie to tylko jeden dzień. Może nie muszę wstawać i patrzyć na te zakłamane twarze. Ten ból... Chciałbym, żeby chociaż Zack tu był. On pewnie jedyny się martwi. Ale dzisiaj nie przyjdę, nie jestem w stanie. Przyjdę jutro. Nie chcę rewanżu, bo po co? Chcę jedynie spokoju... oraz, żeby ten ból zniknął."




- Cześć, Coolie. Chciałam Ci powiedzieć, że wyjeżdżamy do Nowego Jorku.

,,Nawet nie zapytała co się stało".

- Ale dlaczego?

- Dowiedzieliśmy się, że w szkole nie nosisz już maski i wszyscy wiedzą o Twojej tajemnicy. Teraz ja i ojciec mamy przechlapane razem z całą ekipą, która robiła ten eksperyment. Czy Ty rozum postradałeś?! Teraz musimy się wyprowadzać. Idź do ojca, on Ci da lanie i może się nauczysz szacunku.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top