Rozdział III

- Słuchajcie chłopaki- zwrócił się Denny do elity klasowej - rozmawiałem z tym typem. Ma na imię Coolie. Jest strasznie drętwy i za żadne skarby nie chce powiedzieć czemu nosi tą maskę. Jest strasznie dziwny!

- Ja widziałam jak Coolie zadaje się z jakimiś ludźmi ze starszych  klas. Wyglądało to tak, jakby coś od nich kupował.

- XDDD on jest po prostu dziwny. Dajcie sobie z nim spokój!

Pewnego dnia starszacy zaczepili Coolie'go  na tyłach szkoły...  

- Skoro nie chcesz gadać, to sami zdejmiemy Ci tą maskę. Kiedyś byłem lordem całego liceum, dopóki Ty się nie pojawiłeś! Teraz wszyscy mówią tylko o Tobie. Pamiętaj, że królem korytarzy jestem tylko ja Mark Hokin no i oczywiście moje asy Jarck i Kirin.

-Nie zdejmę tej maski.

- Czemu dzieciuchu?!

- Bo nie.

Wtedy Mark pochylił się nad Coolie'm, który niestety był w przegranej pozycji. Nie dość, że był strasznie niski, to dodatkowo siedział przykulony oparty o ścianę szkoły. Lecz nagle cała trójka osłupiała, gdy Coolie wstał. Jednym machnięciem uderzył tak mocno Marka, że tamten aż upadł. Od razu miał wolną drogę do ucieczki i zwiał. Jarck próbował go dogonić, lecz na marne. 

- On jest od nas młodszy jakieś dwa lata. Za kogo on się w ogóle ma. Ten młody szczyl jeszcze pożałuje.

- Po co w ogóle jest nam wiedzieć czemu ma tą maskę?

- Bo nie wiem czy zapomniałeś, ale nasza atencja wśród innych ludzi  się skończyła.

- Ale mnie ryj boli. Jak się w szkole pokażę to co ja mam powiedzieć? Że ten dzieciak mnie walnął? I dlatego mam podbite oko? Przecież mnie wyśmieją.

- Chyba ktoś za Ciebie rozniesie tę plotę. Właśnie przechodziło tu grupka z drugiej klasy.

- No to już po mnie...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top