Rozdział 21

Zaczełam się uspokajać gdy nagle zadzwonił telefon.
-halo-powiedziałam trzęsącym się głosem.
-lili to ja kris-usłyszałam głos brata i się uspokoiłam.
-ne..kris.-powiedziałam cicho.
-gdzie jesteś?-zapytał.
-w diabelskim młynie z chenem-powiedziałam.
-przeciesz ty masz lęk wysokości czemu tam poszłaś wait jesteś z chenem on cię namówił i się teraz boisz no nie-powiedział zdenerwowanym głosem.
-no troszkę bardzo i na dodatek są jakieś problemy techniczne i stoimy na samej górze help-powiedziałam płaczlimym głosem. Nagle usłyszałam szloch. I spojrzałam w bok gdzie spostrzegłam płacząsego chena.
-dobra kris ja kończe-życiłqm do telefonu i się rozłączyłam.
-Okej wrócisz z chenem na piechote bo tak troszkę poszli na karuzele i wszyscy się zchawtowali dasz se rade-zapytał.
-tak-powiedziałam i się rozłączyłam. Spojrzałam zmowu na chena.
-Czemu płaczesz-zapytałam go.
-no bo ty się przezemne boisz i i....-powiedział i znowu się zaczoł dławić.
-Dobra już spokojnie nie płacz-powiedziałam śmiejąc się. Spojżał na mnie.
-Przepraszam-powiedział cicho.
-To ja przepraszam za sprawianie ci kłopotów-powiedziałam. Po chwili maszyna ruszyła i wróciliśmy na ziemie powiedziałam mu że chłopcy pojechali do domu wcześniej bo się źle poczuli.
-Lili przejdziemy się gdzieś jeszcze chcę ci wynagrodzić to co się tam działo-zapytał.
-jasne gdzie chcesz iść-zapytałam. Poszliśmy jeszcze na karuzele do domu strachów i do budki na zdj. O 20 wyszliśmy z wesołego miasteczka i wracaliśmy na piechotę do domu.
-lili czemu ty nie zapuszczasz włosów-zapytał nagle.
-Bo mi nie pasują-powiedziałam bez namysłu.
-Bez przesady-powiedział nagle. Resztę drogi przed domem wracaliśmy śpiewając piosenki. Jak byliśmy kawałek przed domem chen pocałował mnie w policzek i pobiegł do domu.

Jak na razie taki krótki Jezuuuu strasznje was przepraszam za tą przerwe tak jakoś wyszło przepraszam wybaczycie mi to T_T

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top