Rozdział 27

tiktok: akzgaj

ig: akzgaj.autorka

Patrzyłam na wiadomości w moim telefonie. Byłam zaskoczona, bo Rytis i wszyscy ludzie, z którymi miałam kontakt, to raczej dzwonili. Zresztą, od kiedy Rytis i ja staliśmy się zmorą Damazego, musiałam wychodzić na podwórko, aby z nim gadać przez telefon, bo nasze pokoje były blisko siebie i dzieliła je cienka ściana.

Damazy, zresztą udawał zadowolenie, że często spotykałam się z księciem ze wzgórza i z nim spędzałam czas, ale jego mina ciągle wyglądała tak, jakby ktoś wylał przy nim skisłe mleko. Chyba nie chciał mieć więcej interakcji z nami razem. Już nas nie zabierał na wędkowanie. To było dla niego zbyt męczące intelektualnie.

W każdym razie, wróciłam do rzeczywistości i przeczytałam wiadomości, które pojawiły się na ekranie. Zamknęłam oczy i zacisnęłam pięści, powstrzymując okrzyk.

– Naprawdę? Naprawdę? – powtórzyłam głośno. – Piszecie mi, czy mam prawo się z nim widywać? A co on jest? Książę?

Wyłączyłam telefon i wbiłam wzrok w sufit. Nie były to groźby, to było najważniejsze. Ale też to nie było zwykłe zachęcanie do opuszczenia towarzystwa Rytisa. To był rozkaz. Rozkaz wydany przez Dominica, prawą rękę Charlesa. Zastanawiałam się, skąd dobrali się oni do mojego numeru telefonu.

Po chwili wstałam z łóżka i nalałam sobie wody, bo było mi gorąco od złości. Byłam pewna, że moja twarz była czerwona. Z myśli obudziło mnie kolejne powiadomienie o kolejnej wiadomości. Niechętnie otworzyłam wiadomość na telefonie. No dobra, ta wiadomość brzmiała jak groźba.

– Mam się zastanowić nad przyszłością w nowym roku szkolnym? Trzymać się od niego z daleka? No zobaczymy. Zobaczymy – warknęłam. Ale poczułam się dość niepewnie i dość zaniepokojona. Nikt nigdy mi nie groził. Zamknęłam oczy i zaczęłam zastanawiać się, jaki mieli w tym interes, aby nakazać mi to, abym odkleiła się od księcia z Edmond Hill. Nie odpowiadała im moja mentalność? Pochodzenie? Stan mojego słoika na forsę?

Na dodatek parę chwil później znów dostałam kolejną wiadomość. Patrzyłam się z niepokojem na ekran. Bałam się. Mój brzuch zabolał z nerwów.

– Nie muszę tego odbierać – mruknęłam, ale moja ręka włączyła telefon, kiedy pojawiła się kolejna wiadomość. Ta nowa wiadomość o ile mnie zaniepokoiła, to odrobinę rozbawiła.

– Megan, to ty umiesz liczyć? Umiesz wpisać numer? – szepnęłam, czytając wiadomość, w której rozkazała mi odwalić się od jej chłopaka. O ile mi było wiadome, jak Rytis mówił mi, Megan nie była jego dziewczyną. Ale nagle do mojej głowy zakradła się niepokojąca myśl – nie raz chłopak mówił, że nie ma innej, a tak naprawdę miał dwie, które o swoim istnieniu nie wiedziały. Czy Rytis był taki? Miałam nadzieję, że nie. W każdym razie, przy mnie nie zachowywał się jak jakiś amant, adonis czy coś. Traktował mnie jak przyjaciółkę. Choć... zauważyłam, że często na mnie się patrzył. A ta ręka? Często mnie brał za rękę. To chyba był dość przyjacielski gest...? A te... buziaki w policzek?

To było wszystko przyjacielskie...?

W końcu aby siebie nie drażnić, ani nie odbierać wiadomości w telefonie, wyszłam na zewnątrz. Przywitało mnie chłodne powietrze, które ostudziło moją rozgrzaną twarz. Nie wiedziałam co robić – gdybym pokazała te wiadomości rodzicom, co było dość logicznym pomysłem, to spowodowałoby zamieszanie. Z kolei, gdybym pokazała te wiadomości mojemu bratu, to on by skorzystał z okazji, aby ciągle obwiniać Rytisa; przy tym baczniej by mnie obserwował, czy śmiałabym się spotykać się z księciem. Mogłabym to robić tylko w snach.

Byłam między młotem a kowadłem.

Miałam zignorować to wszystko?

Usiadłam na końcu pomostu i wsunęłam swoje nogi do wody, i zaczęłam nimi lekko ją młócić. Woda była cudnie ciepła, ale i zarazem chłodna, orzeźwiająca. Pod moimi stopami było widać piaszczyste dno bez śladu roślin, a jedynie piaskiem ułożonym jak wydmy jak na pustyni. Gdzieniegdzie leżały kamyczki i pływały koło nich malutkie ryby. Patrzyłam się na ton wody, która przypominała szarość zmieszaną z błękitem. Taki kolor miały mój oczy. Czasami były zupełnie szare, a czasami nabierały błękitnego jasnego odcienia. Ale według większości ludzi i szkolnej pielęgniarki, miałam szare oczy.

Podniosłam głowę i zaczęłam zaplatać warkocz, przeczesując palcami swoje włosy. Postanowiłam podziwiać piękny obraz natury. Dzień był pochmurny, a duże, ciężkie i długie chmury, płynęły po niebie, ale na horyzoncie widać było prześwit. Jasna plama rosła i przedzierała się przez chmury, rozlewając złociste promienie słońca. Na zachód słońca, pełne, złote promienie, powinny się wydostawać spomiędzy chmur i zabarwiać mgłę na piękne kolory.

Nagle poczułam dość chłodny wiatr, który spowodował, że zadrżałam. Czuć było powiew zimy. Nic zaskakującego – byliśmy na północy; zima przychodziła tutaj dość szybko, ale nie tak szybko – znaczy woda robiła swoje – wilgoć opóźniała mrozy, ale mimo to, bywało czasami bardzo strasznie zimno zimą.

Lubię zimę – lubię sople lodu, które zwisają nad moim oknem, a mróz tworzy wzory na szkle. Lubię oglądać wirujące płatki śniegu, kiedy siedzę w ciepłym domu. A zwłaszcza lubię zimę, dopóty jest otwarty miejski basen. Ale tak poza tym, to nie należę do morsów. Znaczy Damazy morsuje i próbował mnie do tego zachęcić, ale obawiam się, że jeżeli już jestem stworzeniem wodnym, to ciepłolubnym.

Westchnęłam i przemyłam twarz. Spojrzałam na bransoletki na moich nadgarstkach i znów pomyślałam o Rytisie. Pamiętam, jak w zeszłym roku siedziałam na tym pomoście i cicho płakałam, bo tak chciałam spędzić z kimś lato, ale wszelkie zawarte znajomości się szybko kończyły lub ludzie wyjeżdżali z naszego miasta z powrotem do domu. Zresztą znajomości na odległość szybko umierały. Tak samo jak znajomości przez internet.

Naprawdę chciałam mieć stałego przyjaciela.

A teraz miałam. 

Zachęcam do zostawiania gwiazdek i komentarzy. Z góry za to wszystko bardzo dziękuję (bardzo mnie to motywuje i wiele dla mnie to znaczy )

Co sądzicie o przemyśleniach Celii? Do czego to doprowadzi?

Zapraszam na moje social media, by widzieć więcej Harvelis (Celia x Rytis):

ig: akzgaj.autorka

tiktok: akzgaj

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top