Rozdział 20

tiktok: akzgaj

ig: akzgaj.autorka

Otworzyłam usta, aby się usprawiedliwić, że pływam i nurkuję od lat, i że mówiłam mu, że idę pływać. Ale zrozumiałam ten jego wybuch – chwila nieuwagi i może stać się nieszczęście. Rytis zachował się w porządku.

Zaczerwieniłam się mocno. Osobiście też nie lubię, jak ktoś podnosi na mnie głos, bo zawsze chce mi się płakać w takim momencie.

– Szlaban na wodę! Już! – rozkazał. Patrzył się w moją twarz ostrym wzrokiem i dłonią ponaglał mnie do powrotu na plażę. Nie protestowałam.

Zaczęliśmy płynąć do brzegu; poczułam, że Rytis chwycił mnie za rękę, jeszcze będąc w wodzie. Wyszliśmy na brzeg i skierowaliśmy się na ręcznik. Chłopak wpierw otrzepał go z piasku i narzucił go na mnie. Usiedliśmy na miękkim piasku. Nie wiedziałam co mówić. Patrzyłam się wszędzie, byle nie na Rytisa, który nic się nie odzywał, a do tego wciąż trzymał moją rękę.

Zrozumiałam, że on się o mnie martwił.

Bał się o mnie.

Nie znałam go od tej strony – nie był on zawadiacki czy beztroski, a pokazał mi stronę odpowiedzialną. Podobało mi się to. Mimo tej sytuacji, cieszyłam się, że tak mną się interesował. W sensie ratunkowym. A także może i innym, choć nie chciałam o tym myśleć. Cieszyłam się, że miałam takiego przyjaciela.

Zacisnęłam dłoń na ręczniku i patrzyłam się na toń jeziora. Nie chciałam wiedzieć, co musiał on myśleć, kiedy zobaczył, że mnie nie było. Oczywiście nic się nie stało, ale ta sytuacja spowodowała, że czułam się nieswojo, jakbym otarła się o śmierć. Poczułam jak ręka Rytisa osunęła się i jego palce splotły się z moimi. Moje serce zaczęło tak szybko bić, że nie wiedziałam jak oddychać.

Odwróciłam głowę w jego kierunku, i dostrzegłam w jego oczach jakieś płomyczki. Na jego usta powrócił uśmieszek. Spojrzałam na nasze ręce i w jego oczy.

– Coś nie tak? – spytał niewinnie.

– Czemu mnie... znaczy... – zaczęłam mówić, ale zamilkłam. Nie wiedziałam co dalej mówić, z tego powodu, że nie chciałam zabierać dłoni. Ale i nie chciałam mieć tej dłoni splecionej z jego dłonią. Znaczy, chciałam się schować pod piasek.

Nie wiedziałam co robić.

Mój mózg nie działał.

– Będę bardziej spokojny, jak będę cię tak trzymać za rękę. – Oznajmił z szerokim uśmiechem.

– Czyli mnie nie puścisz? W nocy będziesz mnie tak trzymać? – mruknęłam bardzo cicho.

Na ustach Rytisa mignął łobuzerski uśmieszek.

– Boję się ciemności – tłumaczył się.

– Kup sobie misia – odparłam.

– Oj, nie drocz się! – Lekko zaśmiał się, patrząc się w moją twarz.

Zmarszczyłam czoło.

– Tam nie było głęboko! I mówiłam, że idę pływać.

– Nie mówiłaś, że będziesz nurkować – zauważył.

– W moim przypadku, to jedno i to samo – napomknęłam.

– Celio, może za parę lat w wyniku ewolucji wyrosną ci płetwy i skrzela, ale to nie ten dzień. Ty nie masz takich płuc.

– Ej! Ja wiem jakie mam płuca i patrzę na swoje siły! – zawołałam. To brzmiało tak, jakbym była nieodpowiedzialna i szła na głęboką wodę po pijaku. – Ja pływam od lat, i uważam! Pływam tu od zawsze! Ja naprawdę... – Nabrałam głęboko powietrza i poczułam gniew.

Poczułam jak dłoń Rytisa zacisnęła się na mojej.

– Spokojnie! Już! Już, już, już dobrze! – zawołał, widząc moją twarz. – Przestraszyłem się! Nie rób tak więcej, znaczy, uważaj! Znaczy, po prostu nie jesteś rybą, tylko po prostu uważaj! Ja wiem, że mówiłaś, że idziesz pływać i lubisz nurkować, tylko że nie mówiłaś, że umiesz tak długo wstrzymać oddech. Może dawaj mi jakieś sygnały?

– Sygnały? – powtórzyłam z podniesioną brwią. – Niby jakie? Jak w łodzi podwodnej?

– Nie, klaksonem.

Zaczęliśmy się śmiać i napięcie zniknęło. Rytis nadal mnie trzymał za rękę, a nasze, a raczej, jego palce były splecione z moimi.

– Rytis?

– Hm?

– Ciągle mnie trzymasz za rękę. Nie grozi mi zachłyśnięcie się wodą, a powietrzem.

Rytis podniósł nasze dłonie i spojrzał na mnie. Miał na swojej twarzy poważny wraz, choć jego usta drgnęły mu w uśmieszku.

– No cóż, obawiam się, że moja dłoń ma skurcz i musimy czekać, aż minie.

– Co za blef!

– Nieprawda! Zarzucasz mi kłamstwo? – zawołał pokrzywdzonym głosem. – Czuję się odpowiedzialny! Nie jestem pewien, czy znów mi nie odpłyniesz!

– Oh, weź! – zawołałam, śmiejąc się i próbując wyszarpać rękę, ale nie spodziewałam się tego, że pociągając ramieniem, pociągnę także i chłopaka. Upadłam na plecy, czując miękki piasek, a także zapach trawy i jeziora. Rytis był nade mną. Miał oparte zdrowe (czyli nie złamane przedtem) ramię o ziemię. Był bardzo blisko mnie. Moje oczy powędrowały ku jego oczom i zauważyłam, że były one niemal zielone, tylko z lekką barwą niebieskiego. Już dawno zauważyłam, że jak jego oczy się ściemniały, przybierały barwę zielonego koloru, a gdy promienie słońca wpadały w jego tęczówkę, stawały się niebieskie z zielonymi refleksami.

Moją pierwszą myślą było wtedy to, że podobały mi się jego oczy. I to bardzo podobały się. Znaczy, przedtem je widziałam i ciekawił mnie ten niepospolity kolor, ale te oczy nagle stały się jakoś inne – nie tyle co podobały mi się pod względem koloru, kształtu i głębi, to jakoś podobały mi się tak... inaczej.

Czułam wzrok Rytisa na sobie.

Jego oczy patrzyły się w moje.

Zarumieniłam się mocno.

Moje serce przyspieszyło i słyszałam dudniący puls w głowie.

– Um... – Rytis zaczął mówić, ale zagryzł usta.

– Co chcesz powiedzieć? – spytałam, czując się dość nieśmiało. Nie miałam odwagi wydostać się spomiędzy jego ramion, a zarazem, nie wiedziałam, czy tego chciałam. To jakieś dziwne, nowe uczucie zakradło mi się do serca. Ja... naprawdę lubiłam z nim rozmawiać, ale i nie tylko. Zrozumiałam, że lubię z nim przebywać. To było przerażające odkrycie. Zabrakło mi powietrza w płucach.

– Chcesz się ze mną wybrać do wesołego miasteczka? Jest w mieście, i tak myślałem, czy chciałbyś się ze mną wyrwać z jeziora – zamruczał Rytis z uśmiechem, zupełnie odzyskując pewność siebie.

– Jest tam gabinet strachu? – spytałam.

– Pewnie tak. A co? Nie boisz się? – Podniósł brew i przyjrzał mi się udawanie badawczo.

– A ty? – Naśladowałam jego ruch.

– Nie lubię zombie. Boję się ich – westchnął z chichotem. – Ale jak będziemy się trzymać za rękę, przeżyję. – Potrząsnął głową, jakby to było wielkie poświęcenie z mojej strony. – Nie będzie ci to przeszkadzać? – Mrugnął okiem.

Nie odpowiedziałam, bo zaczęłam się śmiać, zakrywając dłońmi twarz. Słyszałam jego uroczy śmiech, który zmieszał się z moim.

Zachęcam do zostawiania gwiazdek i komentarzy i z góry za to wszystko bardzo dziękuję (bardzo mnie to motywuje i wiele dla mnie to znaczy )

Co sądzicie o tym wypadzie do wesołego miasteczka?

No i oczywiście o odruchu Rytisa, gdy popłynął po Celię?

Zapraszam na moje social media, by widzieć więcej Harvelis (Celia x Rytis):

ig: akzgaj.autorka

tiktok: akzgaj

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top