Rozdział 17

tiktok: akzgaj

ig: akzgaj.autorka

twitter: AKZgaj

Nie wiedziałam, że Rytis lubi piesze wędrówki. Aby zrobić sobie odpoczynek od wody, postanowiliśmy wejść na łańcuch wzgórza, tuż obok Edmond Hill. Fox Hill, jest najbliższym wzniesieniem, które jest oddalone od mojego domu o dwie mile. Aby skrócić sobie drogę na wzgórze (z powodu nogi Rytisa), postanowiliśmy podjechać tam samochodem, a potem na parkingu (a raczej w zaroślach) zostawić nasz pojazd i ruszyć w busz. Uzbrojeni w spraye zabijające latające, krwiożercze potworki, a także w butelki z wodą, parę kanapek i oczywiście nakład niezdrowych przekąsek, ruszyliśmy w kierunku szlaku. Szlak ten był wydeptany przez turystów, którzy jakimś sposobem tutaj dotarli.

– Byłaś tutaj? – zapytał Rytis, rozglądając się zaciekawiony. Wydawało mi się, że był tutaj pierwszy raz. Jego twarz, która wyrażała ciekawość, była bardzo podobna do twarzy Damazego w tej chwili. To była dziecięca fascynacja, pasja do poznawania nowych rzeczy. Rozczuliło mnie to.

– Wiele razy. Ale wiesz, jestem wodnym stworzeniem, które nie jest przyzwyczajone do spędzania dużo czasu na wzgórzach, z dala od wody. Często tu byłam, kiedy byłam dzieckiem.

Zatrzymałam się i wyciągnęłam butelki z wodą. Choć byliśmy w lesie, było dość duszno. Sosny i świerki zupełnie zasłaniały widok na jezioro. Nie sięgała do nas jego chłodna bryza. Na szczęście, drzewa dawały nam cień. Wszędzie roiło się od iglastych gałęzi, które wyłoniły się z lekkiej mgły, która unosiła się nad ziemią. Wczorajszego dnia padało i ziemia teraz oddawała parę. Było bardzo duszno.

Kiedy zgasiliśmy pragnienie z Rytisem, westchnęłam, wciągając do ust powietrze, które pachniało żywicą. Było to powietrze ciężkie i wilgotne.

– A ty tu byłeś? –zapytałam go po chwili ciszy. – Wydaje mi się, że jesteś tutaj pierwszy raz. Przecież twój dom jest bliżej tego miejsca, od mojego – zauważyłam.

– A, byłem tutaj. – Przyznał Rytis, siadając na pniu drzewa i wyciągając swoje nogi. – Tylko, że nocą las zawsze wygląda tak samo.

– Nocą? A co tutaj robiłeś nocą? – zapytałam. Byłam naprawdę zaskoczona. – Szukałeś guza, czy liczyłeś, że kosmici ci zrobią sondę? Łażenie po lesie nocą i...

– Kosmici i sonda?! – Rytis opluł się, zachwiał się do tyłu i upadł na plecy. Na szczęście upadł na mech i paprocie. Podbiegłam do niego i stanęłam nad nim. Przesunęłam wzrokiem po jego ciele, doszukując się jakiś nowych obrażeń. Wydawał się być cały.

– Nic ci nie jest? – zapytałam, wyciągając do niego swoją dłoń. Chłopak chwycił ją i za moją pomocą stanął na nogi.

– Masz bogatą wyobraźnię – zachichotał. – Chyba musimy sobie zrobić maraton Gwiezdnych Wojen.

– Chętnie. – Uśmiechnęłam się wesoło. – Ale wciśniemy jeszcze głupie komedie, dobra? 

– Oczywiście, Morświnko. Nie wystarczy, że sam jestem klaunem?

– Rytis, nie mów tak – westchnęłam dramatycznie.

Chłopak głupio uśmiechnął się i zaczął maszerować do przodu, niewiarygodnie wysoko podnosząc swoje kolana.

– Klaun. – Pokręciłąm głową z uśmiechem. Ruszyłam za nim, czasami odsuwając na bok gałęzie, które zagradzały nam drogę. Sama ścieżka im dalej szła, tym bardziej stawała się zarośnięta, aż w końcu ślad wydeptanej trawy i mchu, pokazywał nam drogę. Ludzie musieli się zniechęcać tą atrakcją turystyczną, z powodu braku ścieżki z pierwszego zdarzenia. Kleszcze i komary pewnie nie były tym zachwycone.

– Rytis? – odezwałam się po pewnym czasie, skupiajac się na odnalezieniu drogi, bo już raz zdążyliśmy zejść z prawidłowej ścieżki.

– Taak?

– Co ty robiłeś nocą w lesie? Pędziłeś bimber? A może... nie ważne.

– Oh, nie chcesz wiedzieć – odpowiedział tajemniczo.

Zaczęłam mieć przykre wrażenie, że naprawdę nie chciałam wiedzieć, co on robił w lesie nocą.

– Racja, nie chcę wiedzieć. – Potwierdziłam.

Rytis stanął na ścieżce za mną i wzniósł ręce.

– Ale dziewczyno, to była odpowiedź retoryczna.

– Odpowiedź retoryczna? – powtórzyłam. – To coś istnieje? Zmyśliłeś to.

– No, aby wzbudzić twoje zainteresowanie.

Stanęłam naprzeciw niego i przekrzywiłam głowę.

– Mów więc.

Chłopak chyba stracił wątek, bo otworzył usta i je zamknął.

– No lepiej będzie, jak nie będziesz wiedzieć. – Machnął ręką i ruszył przed siebie, pospiesznie mnie omijając, a raczej na mnie wpadając.

– O, no weź! Teraz mnie zainteresowałeś! – zawołałam, idąc za nim. Rytis odwrócił się do mnie i głupio się uśmiechnął. Wyglądało na to, że podobała mu się ta sytuacja.

– Coś za coś. – Powiedział.

– Ty... ty dziadu, ty tylko chcesz coś w zamian! – zawołałam.

Zaczęliśmy iść pod górkę. Teren zaczął się gwałtownie wznosić, a igły sosnowe opanowywać ziemię. Drzewa zaczęły przerzedzać się, i można było przez nie zobaczyć błękitną taflę jeziora, która odcinała się od zieleni. Wyszliśmy z spomiędzy drzew, a przed nami otworzyła się mała polana. Była bezdrzewna, pełna kamieni, pomiędzy którymi rosły kwiaty, mech i paprocie, których liście były bardzo długie. Głazy te były bardzo duże i to właśnie one stanowiły naszą lokalną atrakcję, bo takich głazów narzutowych nie ma w całej okolicy. Wdrapaliśmy się na jeden z nich, i usiedliśmy na kamieniu, mając przed sobą piękny widok na jezioro, które ciągnęło się daleko. Przy dobrej pogodzie, widać by było Fern Town, ale że było dość mgliście, wydawało się, że utknęliśmy na wyspie wśród morza mgły. Opary nadal unosiły się nad ziemią i wodą, leniwie rozpraszając się pod ostrym słońcem. Wszystko wydawało się być skąpane miękkim, ciepłym światłem.

– To chcesz wiedzieć, jak nabawiłem się złamań? – zapytał Rytis, wyciągając z plecaka paczkę ciastek i je otwierając. Słodki zapach czekolady uniósł się w powietrzu. Podsunął mi parę ciastek, a ja je przyjęłam, dziękując mu za nie. Oboje dzieliliśmy dziką miłość do słodyczy. Łączyło nas uczucie do ciastek z dużymi okruchami czekolady. Zabawne, tak właściwie, bardzo dużo łączyło mnie z księciem ze Edmond Hill.

– A o co ci chodzi, o to coś za coś? – zapytałam. Z Rytisem nigdy nic nie było wiadomo.

– Oh, abyś mnie nie oceniała pochopnie, dobrze? Możesz mi to obiecać? – Spojrzał na mnie, trzymając w ustach ciastko.

– Oki doki.

Zachęcam do zostawiania gwiazdek i komentarzy (bardzo mnie to motywuje ).

Macie jakieś teorie, co stało się z Rytisem? Jak nabawił się swoich obrażeń?

Zapraszam na moje social media, by widzieć więcej Harvelis (Celia x Rytis):

ig: akzgaj.autorka

tiktok: akzgaj

twitter: AKZgaj

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top