10.Wolny dzień.

Obudziłem się, zerkając na świeżynę. Był w wielkim szoku. Zaraz skierował na mnie swoje ślepia. Postarałem się, by nic nie zauważył i cicho zapytałem.
- Hyung, coś się stało?
Zbliżył się do mnie, zaparł na poduszce, mówiąc szeptem.
- Miałem sen. Całowaliśmy się w nim. To było takie realne. Nadal czuję Twoje usta.
- To był tylko sen. Masz takie wrażenie, bo... bo się całowaliśmy. - miauknąłem pod noskiem.
Junnie wstał, kiwnął głową, po czym wyszedł z salonu. Podążyłem za nim, do jego sypialni. Trochę obawiałem się bycia z nim sam na sam, do tego zaczynał pamiętać sny. To było niebezpieczne.
- Czego chcesz, hyung? - zacząłem, jak zamknął drzwi.
- Pocałowałeś mnie, kiedy spałem? - „rzucił" szczerze.
- Nie. Spałem, hyung. Z resztą, mówiłeś, że to był sen. Ech, ta rozmowa nie prowadzi do niczego. - stwierdziłem i chciałem wrócić do pokoju dziennego, lecz on mi nie pozwolił. Twardo stał na mojej drodze. Był niezadowolony.
Nagle Choi podszedł do mnie, chwycił za nadgarstek. Przylgnął do mnie, biorąc sobie soczystego buziaka. Wyszło to tak naturalnie. Momentalnie zawstydziłem się.
- Jesteś słodki, Tae Hyun. - skomplementował mnie.
Oparłem głowę o jego ciało, a on mnie pogłaskał oraz mocno przytulił. Przez to coraz mocniej zatracałem się w tym uczuciu, jakim go darzę.
Wróciliśmy do salonu. Hyung wręcz uparł się tulić mnie przez resztę nocy.

Rano, po śniadaniu moi przyjaciele wrócili do domów. Pomogłem wysokiemu przystojniakowi ogarnąć pokoje i również musiałem udać się do siebie. Tej nocy też przeniosłem się do tego miejsca z krzesłem, w którym siedziała podświadomość. Podszedłem do niego, witając się.
- Dobry wieczór, hyung.
- Dobry wieczór, Tae Hyun. Realny ja jest odmieniony, dzięki Tobie. - rzekł.
- Realny Ty powinien spędzać czas z dziewczynami, nie ze mną, hyung.
- Nadal przy tym obstajesz? Obiecałeś mi coś, Tae.
- Wiem i jestem przy Tobie, jako przyjaciel. To wystarczy.
- Tae, ale ja nie chcę tego, chcę Ciebie tylko dla siebie. - ciągnął.
- Tak, w sennym świecie, hyung. Proszę Cię, nie rozmawiajmy o tym. Niech i ten sen będzie miły dla nas obu. - wymruczałem, by zaraz klapnąć wśród kwiatów. Oparłem czuprynę o jego kolana. Pobawił się moimi włosami, trochę porozmawialiśmy i nastał poranek.

Wstałem taki, nijaki. Nie miałem ochoty na jedzenie, na szkołę, na nic. Potrzebowałem chwili wytchnienia, więc skłamałem rodzicom, że źle się czuję. Pozwolili mi zostać. Powiadomiłem chłopaków, że nie będzie mnie w szkole. Poleniuchowałem trochę, pomyślałem nad wieloma sprawami. Myślałem też o Yeon Jun'ie. Cóż, nie da się tak od razu wyrzucić go z głowy, skoro się w nim kocham.
Nagle podskoczyłem na dźwięk telefonu, który wziąłem do ręki. Dzwonił Beom Gyu. Odebrałem.
- Tak?... Co?... Już... Zaraz otworzę. Sorry.
Tak się zamyśliłem, że nie słyszałem pukania do drzwi. Biegiem ruszyłem do holu, by otworzyć. Na progu stali moi przyjaciele oraz maturzyści. Wpuściłem ich. Po przywitaniu przeszliśmy do mojego pokoju. Klapnąłem na łóżku, zaś oni na podłodze.
- Jak się czujesz, Tae? - zapytał Kai Kamal.
- Lepiej. Spokojnie, jutro wracam do szkoły. - odpowiedziałem.
- Martwiliśmy się o Ciebie. Dobrze, że to nic poważnego. - dodał młodszy z braci i podał mi notatki z zajęć. Podarowałem mu uśmiech.
- Bierz się za przepisywanie, a ja oraz Jun przygotujemy herbatę i przekąski. - odezwał się Soo Bin, po czym trzecioklasiści wyszli.
- Złe samopoczucie to wymówka, nie? - palnął cicho Beomie.
- Tak. Posłuchajcie, ostatnio dużo się dzieje. Nie wiem, co robić? - jęknąłem pod noskiem.
- Opowiedz dokładnie, a Beomie będzie na czatach. - ciągnął Hawajczyk.
Skinąłem czupryną i wyjaśniłem im wszystko. Opowiedziałem ze szczegółami, co się dzieje w snach, o rozmowie z Ji Min'em oraz tym, że Yeon Jun zaczyna pamiętać sny. Ich miny zdradzały szok. Zaraz usłyszałem komentarz Beom'a.
- Ty to potrafisz być tajemniczy, Tae.
- Chciałem wam opowiedzieć, ale Binnie-hyung i Jun-hyung ciągle są z nami. Nie ma kiedy, a ja nie mogę ryzykować, że się dowiedzą. Wystarczy, że inni uczniowie mają mnie za dziwoląga. Co robić? Tak bardzo go kocham, że z trudem to ukrywam. Nie mogę mu powiedzieć. Zaczął nowy etap i powinien związać się z dziewczyną. - miauknąłem.
- Chcesz dla niego, jak najlepiej, rozumiem. Tylko Ty nie wiesz, czego on chce i nie powinieneś za niego decydować. Pozwól działać przeznaczeniu. - rzekł Huening.
- I pocałował Cię. Bez powodu tego nie zrobił, Tae. - wymruczał młodszy z braci.
- Chciał spróbować z chłopakiem. Tyle. Od początku powinienem trzymać się od niego z daleka. Wtedy bym nie cierpiał, nie obiecał, że będę przy nim.
Po tych słowach wrócili hyungowie. Przepisałem notatki, napiliśmy się herbaty oraz wszamaliśmy pocky. Następnie bracia oraz Kai musieli wracać, więc został tylko Choi.
Zamknąłem drzwi, „rzucając" na niego okiem. Uczynił to samo w moim kierunku.
- Hyung, a Ty nie wracasz do domu? Zapewne masz ogrom nauki. - zacząłem.
- Mam, ale nie musisz się martwić. Potowarzyszę Ci, dopóki Twoi rodzice nie wrócą. - oznajmił.

Przeszliśmy do mojej sypialni. Zajął miejsce przy moim biurku, natomiast ja na łóżku, naprzeciw niego. Przysunął się do mnie. Gdy chciał przyłożyć rękę do mojego policzka, odsunąłem się.
- Myślałem, że ten nocny buziak zbliżył nas do siebie. - powiedział, gapiąc się na mnie.
Zwiesiłem głowę, mówiąc.
- Nie powinno do niego dojść. Jesteśmy przyjaciółmi, a przyjaciele nie całują się, hyung.
- Ty nadal upierasz się przy swoim. Powiedziałem Ci, że ja i ta dziewczyna nie pasujemy do siebie, Tae.
- Więc znajdziesz taką w swoim wieku, lub starszą, hyung.
To go zdenerwowało. Poderwał się z obrotowego krzesła, stając naprzeciw mnie. Nagle pchnął, by zaraz nade mną zawisnąć. Podparł się na prawej ręce, rozwiązał krawat i zbliżył do moich warg, w które wyszeptał.
- A jeśli ja nie chcę żadnej dziewczyny, tylko słodkiego oraz uroczego chłopaka, o dużych oczach i ładnych ustach?
- Nie powinieneś chcieć. Ty wolisz dziewczyny. Po prostu czujesz się... - przerwałem, gdyż Junnie przyssał się do mnie. Jego pocałunki pieściły moje wargi, aż słodko sobie sapnąłem.
Kiedy nowy oderwał się, odwróciłem czuprynę, zawstydzony. Po chwili przekręcił się ze mną. Ułożyłem się na nim, mocno trzymając się koszuli. Pogłaskał mnie z największą czułością, a ja poczułem się winny. W końcu go okłamuję.
- O czym myślisz? - zapytał cicho.
- O niczym... znaczy o pocałunku, o naszych rodzicach. Gdyby nas przyłapali, było by kiepsko. Nie chcę tego psuć. - skłamałem.
- Tae Hyun, nie dbam o to, co powiedzą rodzice. Dla mnie... - zamilkł, bo przerwał nam telefon. Dzwoniła jego matka. Musiał wracać.
Oprowadziłem go do drzwi, lecz nim wyszedł, rzekł.
- Pogadamy jutro, na przerwie. To ważne. Dobrej nocy, Maleństwo.
I ruszył do domu, zaś ja zastanawiałem się, o czym chciał porozmawiać? Może o nas? Może mnie lubi?

Nazajutrz, tuż po śniadaniu tata zawiózł mnie do szkoły. Przed budynkiem czekali moi przyjaciele, z którymi ruszyłem do sali. Po drodze opowiedziałem im, co się wczoraj wydarzyło. Nie byli zaskoczeni, jakby wiedzieli, że tak będzie. Jednak mnie męczyła jedna rzecz. Dlaczego podświadomość hyunga nie pojawiła się w moim śnie? Może nie pamiętam go, albo nie chciał mnie widzieć.
Na zajęciach dostałem wiadomość od Jun'a.
„Cześć Tae Hyun. Spotkajmy się na dużej przerwie w głównym holu. Nie mogę się doczekać. „
Odesłałem tylko.
„Ok. Do zobaczenia. :)."

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top