#56

Kiedy siedzę na kanapie, słyszę dzwonek do drzwi.Natychmiast wstaję i udaje się do kuchni po Caroline.

-Chyba już są - mówię do niej.

-O boże - mówi przerażona i bierze na ręce Elenę.

Chwytam za klamkę i otwieram drzwi.

-Niespodzianka!! - krzyczą wszyscy.

Wchodzą do środka przytulając nas, a raczej gniocąc.

-Jak my tęskniliśmy! - krzyczy Louis.

Patrzę na Caroline, którą już dorwał Harry.Dostrzegam, że Zayn trzyma dziewczynkę na rękach, więc jestem o nią bezpieczna.Ale kiedy naprzeciwko mnie staje Niall, moje serce przestaje bić.

-Cześć kochanie - szepcze mi do ucha, przytulając mnie.

Wtulam się w niego i zaczynam płakać.Wielki wstrząs ogarnął moim ciałem.

-Ej, Lucy - odrywa się. - co się dzieje?

-Nic - śmieje się. - po prostu to ze szczęścia! - krzyczę i całuje blondyna.

Jestem szczęśliwa, że nareszcie mogę się do niego przytulić i go pocałować.Bardzo mi tego brakowało.

-Ktoś już się rozbeczał! - krzyczy Zayn.

-Nie krzycz przy małej, bo ją wystraszysz, debilu.

-Sorka, ale tak rzadko widuję Lucy, kiedy beczy.

Jęczę zirytowana i ciągnę Nialla do salonu.Staje naprzeciwko niego i parzę mu głęboko w oczy.

-Nareszcie cię widzę - mówi blisko moich ust.

-Nareszcie czuję, że jesteś obok - całuje go.

W tym pocałunku wyrażam wszystko co czuję.Złość, pogardę, przerażenie, miłość, wstyd, lęk po prostu wszystko.

-Już się gołąbeczki całują, a kto się zajmię małą? - pyta Liam.

-Daj ją mamusi, ja jestem tylko ciocią - mówię miedzy pocałunkami.

-Ale się stęskniłaś.

-Miałam za czym - uśmiecham się i wtulam się w niego mocno.

-Kurczę, kochanie ile ty siły nabrałaś - śmieje się blondyn. - udusisz mnie.Chodźmy do nich, może.

-Jasne.

Idziemy do kuchni, gdzie zebrali się wszyscy.Gdy, patrzę na Liama zauważam, że zmienił fryzurę.

-Od kiedy ty masz takie krótkie włosy? - pytam i podchodzę do niego, a następnie dotykam jego włosów.

-Ej, one są moje - mówi dobitnie i odsuwa się ode mnie. - pomacaj sobie Nialla, a nie mnie.

-Widać, że nikt się z was nie zmienił.

-A co, chciałabyś? - śmieje się Louis.

Robię zamyśloną minę i po chwili wzruszam ramionem.

-Może - puszczam mu oczko, a Harry gwizda.

-Bo Niall komuś rzeczywiście obije mordę.

Wybucham śmiechem.

Patrzę na mojego chłopaka i na chwilę przestraszyłam się go, bo wyglądał strasznie.

-Kochanie - podchodzę do niego. - nie masz się o co bać.

-Tak, wiem, ale ten kretyn mnie drażni.

-Spokojnie - uciszam go pocałunkiem.

-Już nie mogę się doczekać, kiedy zostaniemy sami - szepcze mi do ucha, a ja chichoczę cicho.

-To co, gdzie żarcie? - rechocze Zayn.

-Jedzenie - poprawiam go.

Patrzy na mnie spod przymróżonych powiek, a następnie pokazuje mi środkowego palca.

-Jestem u siebie, okej?

-Jesteś u mnie, palancie - poprawia go Harry.

-Karma, zawsze sprawiedliwa - przybijam Harrego piątkę.

-U siebie też mam obiad, więc mogę spadać.

-Nie, stary zostań.Zaraz pewnie dziewczyny będą co nie?

-Tak - skinam głową. - zaraz zobaczycie swoje laski.

Ale kiedy przypominam sobie Tracy, od razu mina mi kwaśnieje.

-Albo dwie laski, bo ta trzecia to nie wiem co jest - śmieje się, a Louis udaje obrażonego.

-To nie było miłe - komentuje Liam.

-A czy ktoś mówił o tym, że ja jestem miła?

-Nie.

-Więc właśnie.Musicie się pogodzić z tym, że nidgy jej nie zaakceptuje, a zwłaszcz ty, Lou.

-Staram się, ale nadal jest to przykre, że nikt z moich przyjaciół jej nie lubi.

-Dziwisz się? - pytam.

-Wiecie co, nie drążmy tego tematu.Lepiej coś zjedzmy - przerywa Niall.

-Masz rację.Chociaż raz - dorównuje mu Zayn.


>>>


-Kochanie czy coś się stało? - słyszę zaniepokojony głos Nialla, kiedy leże na jego klatce piersiowej.

-Nie, a dlaczego pytasz? - patrzę na niego.

-Wydaje mi się, że coś przede mną skrywasz.

-Jesteś w błędzie - całuje go. - wszystko jest okej.

-W takim razie muszę ci uwierzyć - całuje mnie w czoło.

-Jedziemy jutro do mojego taty?

-Pewnie, chętnie z nim pogadam.

-Ostatnio znowu nie kupił tabletek i zachowywał się strasznie - wzdycham.

-Kupiłaś mu?

-Musiałam.

-Lucy?

-Tak?

-Chciałabyś mieć dziecko?

Podnoszę się i posyłam mu pytające spojrzenie.

-Że co?!

-Ciszej.Pytałem czy chciałabyś mieć dziecko - uśmiecha się.

-Yyy..Niall, co ci się stało?Podmienili cię?

-Nie - śmieje się. - Tak tylko pomyślałem.

-A może najpierw ślub, co?

-Czyli chciałabyś mieć, tak?

-Nie teraz, może kiedyś - przewracam oczami.

Twarz Nialla rozpromieniuje się, a ja marszczę brwi nie rozumiejąc o co chodzi.

-Chciałeś coś powiedzieć? - pytam.

-Nie - szczerzy się.

-Niall.

-Kiedyś się dowiesz, ale nie teraz - puszcza mi oczko, a mnie krew zaraz zaleje.

-Okej - wstaje z łóżka i idę do łazienki.

-Obraziłaś się? - pyta smutno.

-Nie, coś ty - mówię ironicznie i znikam w toalecie.

-Kotku, nie gniewaj się.

-Dasz mi się załatwić?

Załatwiam sprawy fizjologiczne i wychodzę z łazienki.Zauważam, że Nialla nie ma w łóżku, więc zgaduję, że jest w kuchni.Biorę telefon do ręki i sprawdzam która jest godzina.Orientuje się, że dostałam smsa.

Luke: Możemy się jutro spotkać?Pilna sprawa

Ja: Nie możesz napisać?Teraz chciałabym spędzić trochę czasu z Niallem

Luke: Nie, chce z tobą porozmawiać.

Ja: Musisz od razu z kropką nienawiście wyjeżdżać? -,-

Luke: xD To pojutrze, masz czas?

Ja: Napiszę ci

Luke: Ok, zatem miłego spędzania czasu ze swoim chłopakiem :)

Wiem, że to było nieszczere, ale nie przejmuje się tym.

-A co tu robisz? - słyszę za sobą głos Nialla i piszczę cicho.

-Wystraszyłeś mnie, debilu! - gaszę telefon i patrzę na blondyna.

-Uwielbiam cię straszyć - podchodzi do mnie i całuje. - wiesz, że cię kocham?

-Wiem.A wiesz, że ja ciebie?

-Kurde, serio?Myślałem, że nigdy mi tego nie powiesz - śmieje się.

-Głupek - dostaje ode mnie kuksiańca w ramię. - chodźmy do łóżka.

-Z tobą zawsze - porusza znacząco brwiami.

-Zboczeniec - kręce głową z rozbawieniem.






Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top