#50
-Umm..hej.
-Któż to do mnie dzwoni?!Ja cie bele!Nie mogę uwierzyć! - słyszę głos po drugiej stronie słuchawki.
-Michael..przestań.
-Po co dzwonisz?
-Chciałam..
-Co?
-Ugh..wiesz jakie to trudne do wypowiedzenia?
-Nie wiem.
-Czy wasze wyjście do klubu jest nadal aktualne?
-Ohoho dziewczyno, ty chyba masz jakieś zaburzenia psychiczne lub okres.
-Nie mam ani tego ani tego i nie bądź złośliwy.
-A ty możesz być, tak?
Wzdycham i siadam na krześle.
-Nie mogę..
-Więc o co chodzi, Lucy?
-Przepraszam.
-Laska, ty sobie jaja robisz co nie? - śmieje się.
-Nie robie sobie jaj!
-Wyjdź o 20 przed dom i poczekaj chwilę na nas, ubierz się jakoś fajnie.Na razie.
Rozłączył się.
Ma prawo tak ze mną postępować.Chcę ich przeprosić.Moje zachowanie było krytyczne.Zastanawiam się cały czas dlaczego byłam ostatnio taka zmierzła dla nich.Odpowiedź sama nasuwa się na myśl..Niall.
>>>
-Poradzisz sobie? - pytam Caroline, kiedy zakładam szpilki.
-Powinnam.
-Dasz czy nie?
-Tak, dam.Nie martw się.Przecież wiem co mam robić, to moja córka.
-W twoim stanie..
-Jakim znowu stanie do cholery! - krzyczy, przez co Elena płacze.
-Nie krzycz, bo dziecko straszysz.
-To mnie nie denerwuj z łaski swojej, okej?
-Dobra, dobra.
-Wrócisz dzisiaj?
-Tak, obiecuje.
-Jakby się coś działo to będę dzwoniła.
-Wiem.Postaram się mieć telefon przy sobie - puszczam jej oczko i wychodzę z mieszkania.
Po chwili znajduje się już na zewnątrz.Wyciągam telefon z torebki i patrzę na zegarek.Powinni już tutaj być..Wzdycham głośno i ruszam powoli, małymi kroczkami w stronę ławki.Mój telefon nagle zaczyna dzwonić, więc odbieram go.
-Tak?
-Cześć słoneczko, co robisz?
-Niall?
-A kto inny?
-Nie słyszę cię dokładnie, możesz mówić głośniej?
-Jestem za sceną, masz prawo mnie nie słyszeć.
-Nie musiałeś dzwonić.
-Już za mną nie tęsknisz?
-Tęsknie idioto!Ale w ogóle cię nie słyszę.
-Jakoś słyszysz - śmieje się.
-Ugh..pozdrów chłopaków.
-A mnie nie pozdrowisz?
-Pozdrawiam Nialla Horana! - krzyczę głośno, a potem śmieje się.
-Od razu lepiej.Jesteś w domu?
-Nie.
-A gdzie?
-Na dworze.
-O tej godzinie?
-Jestem na spacerze - przewracam oczami.
-Lucy..
-Niall..
-Nie okłamujesz mnie?
-A dlaczego miałabym to robić?
Wiem,postępuje nie fair, ale jeżeli powiem mu, że wybieram się do klubu z Luke'iem to się wścieknie, a tego chciałabym uniknąć.
-Nieważne, muszę kończyć.Kocham cię mocno!Odezwe się w wolnej chwili!!
-Dobrze, też cię kocham!
Rozłączył się.
Wypuszczam powietrze ze świstem i odwracam się za siebie, bo słyszę jakieś śmiechy.
-Lucy?Co ty tu robisz? - pyta zaskoczony Luke.
-Stoję i czekam, nie widać?-uśmiecham się.
Blondyn patrzy na reszte chłopaków, a oni wzruszają jedynie ramionami.
-Uknuliście coś, tak?
-Nie.
-Tak.
-Nie.
-Tak.
-Luke, nie.
-Lucy, tak.
-Dobra,dość.Lucy czekała na nas, bo chciała nas przeprosić i przy okazji iść do tego klubu.Tak, ja jej w tym pomogłem i wiem, że dostane zaraz od was po mordzie - mówi Michael na jednym wydechu.
-Mike, ty zdrajco! - krzyczy w jego stronę Ashton.
-Ja..naprawdę chciałam was przeprosić - odzywam się, a wszyscy na mnie patrzą.
-Okej, okej.Rozumiemy.Babskie sprawy - mówi Calum.
-Niech będzie, że to babskie sprawy - śmieje się. - Przepraszam - zagryzam wargę i nieśmiało na nich spoglądam.
Oni przewracają oczami, podchodzą i przytulają mnie.
-Już się nie gniewamy - szepcze mi Luke do ucha.
-Cieszę się - uśmiecham się do niego.
-Idziemy wreszcie?Bo chciałbym się wreszcie czegoś napić - jęczy Mike.
-Pewnie!
>>>
Gdy jesteśmy już w klubie, muzyka chce mi rozmiażdżyć bębenki w uszach.W tle leci jakiś remix Calvina Harrisa, a my kierujemy się do baru.
-Co chcecie?
Chłopcy zamawiają drinki, a ja rozglądam się wokoło.Moje oczy chcą wyjść na wierzch, kiedy dostrzegam Tracy.Tańczy z jakimś brunetem i mówi mu coś do ucha.
Po chwili znikają gdzieś.
-A ty co chcesz?
Patrzę na Luke'a i zapominam o tej nic nie wartej blondynce.
-Byle co, ale coś mocnego.
Skina głową i podaje barmanowi zamówienie.Mike opendzlował już połowe drinka, a Ashton nie może się za niego zabrać.W końcu dostaje swój napój i gdy próbuje go, wykrzywia moją twarz.
-Nie smakuje ci? - śmieje się Luke.
-Jest..strasznie mocny.
-Właśnie takiego chciałaś - puszcza mi oczko, a ja lekko się rumienie.
-Idę kogoś wyrwać! - krzyczy czerwonowłosy i idzie na parkiet.
-To ja też! - podąrza za nim brunet.
-Dobra, idę z wami! - Ashton dołączył do nich.
-A ty nie idziesz? - pytam Luka'e i napijam się drinka.
-Już kogoś znalazłem - znów puszcza mi oczko, a potem także bierze łyka napoju.
-Idziesz zatańczyć?
-Pewnie - uśmiecha się w moją stronę i bierze mnie za ręke.
Przyznam zrobiło mi się cieplej na sercu.
Gdy tylko weszliśmy na parkiet piosenka zmieniła się na ItaloBrothers.Spojrzałam na Luke'a i uśmiechnęłam się.Zaczęłam tańczyć.Mój umysł uwolnił się od problemów.Potrzebowałam tego,bardzo.Hemmings po dwóch piosenkach poszedł się napić.Ja dalej tańczyłam.Gdy poczułam jak ktoś nazdepnął mnie na stope, odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam Tracy.Otworzyłam usta w zdumieniu.
-Co ty tu robisz?! - krzyczy.
-O to samo mogłabym cię zapytać!
Przewróciła oczami, wzięła chłopaka za ramię i poszła z nim gdzieś.
-Dziwka! - krzyczę za nią.
Czuję jak alkohol zaczyna działać.
-Masz, wziąłem też dla ciebie - słyszę głos Luke'a przy moim uchu.
Odwracam się do niego i uśmiecham uwodzicielsko.Biorę od niego drinka i upijam spory łyk.
-Kobieto, zwolnij! - śmieje się chłopak.
Oddaje mu szklankę i całuje w policzek.
-Dzięki - puszczam mu oczko.
-Chyba za dużo alkoholu ci poszło w mózg.
-Nie, po prostu się rozluźniłam.
-Musisz częściej to robić.
-Co?
Luke nachyla się nad moim uchem i szepcze:
-Całować mnie w policzek i nie tylko.
Zagryzam wargę i patrzę na niego.
-Tak?Chciałbyś tego?
-Nawet nie wiesz jak bardzo.
-Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem.
Staje na czubkach palców i całuje Luke'a w usta.
---------
Łohohoho co tu się....Komentujcie! :D
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top