#47
Gdy reszta ekipy poszła do domu, zostałam sama z Niallem.
Patrzę na niego i wzdycham ciężko.
-Co tam, kotek?
-Jutro wyjeżdżasz..wiesz jak mi smutno -mamroczę.
-Kochanie - siada koło mnie na kanapie. -myślisz, że ja nie będę tęsknił?
-Mogę jechać z wami?
Widać zmieszanie na jego twarzy.
-Raczej nie, Lucy.
Robię zawiedzioną minę i odwracam wzrok od niego.
-Nie obrażaj się - przytula swoje ciało do mojego.
-Nie obrażam się - przewracam oczami i znów patrzę na jego twarz, a potem w jego piękne oczy.
Całuję go w usta, a on pogłębia szybko pocałunek.Siadam okradkiem na niego i zarzucam swoje ręce na jego barki.Dłonie zaplatam na szyi.
-Chcę się porządnie dzisiaj z tobą zabawić, Lucy - mówi, przerywając pocałunek.
-Ja też - chichoczę.
Atakuje moje usta.Jego dłonie suną wzdłóż mojej talii, a potem zatrzymują się na pupie.Ściska ją, a ja jęcze mu w usta.
-Może chodźmy do sypialni, kochanie - proponuję.
Niall uśmiecha się słodko, a potem podnosi mnie i kieruje do pokoju.Kiedy już jesteśmy w środku, szybko kładzie mnie na łóżko.Sam zawisa nade mną i zaczął nachłannie całować moją szyję.Ja nie zostałam mu dłużna i zaczęłam odpinać jego niebieską koszulkę.
-Co robisz? - pyta.
-Odpinam ci koszulkę - śmieje się.
-Widać, że nie możesz się doczekać - patrzy w moje oczy, a w moim brzuchu zaczęło się gotować.
-Mamy całą noc jeszcze..
-Masz rację - przerywa mi.
-Ja zawsze mam rację - uśmiecham się zwycięsko.
Blondyn zaczął ściągać mi koszulkę.Bez problemu podniosłam się lekko, aby mu to ułatwić.Po chwili moja koszulka leżała na ziemi i leżałam pod nim w staniku i spodniach.Pocałował mnie w usta, a potem w szczęke.Następnie w obojczyk i kreślił taką drogę do brzucha.Kiedy zaczął go całować, ja zaczęłam się wiercić, bo mnie to rozpraszało.
-Niall - śmieje się. - przestań! - piszczę.
Podnosi wzrok na mnie.
-Wiem.Robię to specjalnie.
-Głupek.
Zaczął odpinać mi guzik od spodni, ale ja go zatrzymałam.
-Ej, teraz moja kolej - oburzam się.
-Jaka małpa, myślałem, że zapomniałaś.
Kręce głową i odpinam do końca jego koszulę.Kiedy już to zrobiłam rzuciłam jego koszulkę gdzieś w kąt.Kładę dłonie na jego policzki.
-Nie wyjeżdżaj.
-Chciałbym, ale nie mam wyjścia, kochanie - całuje znów mój brzuch, a ja jęcze.
-Chcesz mnie uciszyć, tak?
-Jak ty mnie dobrze znasz - śmieje się.
Więc Niall znów zaczął rozpinać moje spodnie.Tym razem mu nie przeszkodziłam.Gdy je ściągnął, także rzucił je na ziemie tak jak koszulkę.
Zawisł nade mną i pocałował mnie namiętnie.Jedna jego ręka ścisnęła mnie za pierś.Zaczął ją ugniatać, następnie uwolnił ją i oderwał się od moich ust żeby zająć się piersią.Ja uwalniam głośny jęk ze swoich ust, kiedy lekko ją gryzie.
-Kurwa, Niall!
Znów lekko ją gryzie, a ja z podniecenia gryzę swoją ręke.Odpina szybko mój stanik i zajmuje się obydwoma piersiami.Na zmianę jedną ssa, liże, całuje, gryzie, a drugą maca i ugniata.Pocałunkami zjeżdża niżej.Gdy dochodzi do mojego podbrzusza, jego dłoń wślizguje mi się do majtek.Zastygam cała, a on muska moją kobiecość.Kiedy wkłada jednego palca we mnie, lekko wyginam się w łuk.Gdy dochodzi jeszcze jeden wierzgam się niespokojnie.
-Lucy - szepcze. - spójrz na mnie.
Patrzę, więc na niego.W jego oczach widać jedno wielkie porządanie.
-Chcę patrzeć na ciebie, gdy robię ci dobrze.
-Nnn-nniall - jęcze.
Jego palce szybko poruszają się we mnie, a ja czuję, że jestem blisko spełnienia.
-Dojdź dla mnie, Lucy.
Kiedy czuję jak moje ciało zanosi się jednym wielkim wstrząsem, krzyczę głośno imię mojego chłopaka.
-Kocham cię, normalnie, wiesz? - śmieje się.
Patrzę na niego z zamgonych oczu i po chwili je zamykam.Znów zawisa nade mną i całuje moje usta.Ja mierze się z jego paskiem od spodni.Kiedy go odpinam, biorę się za rozporek.Po chwili jego spodnie leżą na ziemi i pozostaje w samych bokserkach.
Wkładam ręke do środka i dotykam jego, nabrzmiałego już członka.Niall syczy i atakuje moje piersi.Przejeżdżam ręką po całej długości, a następnie dotykam kciukiem jego główki.
-Ja pierdole - syczy głośno. - zaraz nie wytrzymam.
-O to chodzi - śmieje się.
Niall bierze swoje ręce ze swoich bokserek i umieszcza je nad moją głową.Ściska je w nadgarstkach i zaczyna całować moją szyję jak opętany.Jęk wydobywa się z moich ust, kiedy czuję jak ją ugryzł.
-Kurwa, nie ma żadnych ograniczeń, maleńka - warczy i sięga do swoich bokserek żeby je ściągnąć. - mam ochotę cię porządnie..
-Wyruchać?
-To za delikatne słowo, Lucy.
Otwieram szeroko swoje oczy i patrzę na niego.On jednym, szybkim ruchem wbija się we mnie, a ja krzyczę głośno.Przez moment pozostaje w bezruchu, abym dostosowała się do jego obecności.W końcu przyspiesza ruchy, a ja czuję jaka gorąca się stałam.
>>>
Budzę się,czując jak ktoś mnie przygniata.Przecież..to Niall.Lekko odpycham jego ciało, żeby go nie obudzić.Patrzę na zegarek i orientuje się, że jest dopiero po 8.Próbuje się podnieść, ale na marne.Wszystko mnie boli, dosłownie.Nie nudziło nam się w nocy,oj nie.
Po 10 minutach leżenia, wreszcie zwlekłam się z łóżka.Po cichu poczłopałam do łazienki.
-Lucy! - słyszę z sypialni głos Nialla.
-Co?!
-Nic, upewniałem się czy jesteś!
-A gdzie mam być?!
-Nie wiem, może u Luke'a!
Robię zażenowaną minę i załatwiam sprawy fizjologiczne.
Po 10 minutach wychodzę z łazienki i idę do kuchni zrobić śniadanie.Zastaje już tam blondyna.
-Jesteś głodna? - pyta.
-Już nie - odpowiadam oschle.
-Coś się stało?
-Nie, skądże - uśmiecham się do niego.
-Przecież widzę.
-Dlaczego czepiasz się Luke'a? - wyrzucam ręce w powietrze. - przecież w studio rozmawiacie jak starzy przyjaciele!Nie rozumiem twojego zachowania.
-Aha, więc o to ci chodzi - wzdycha.
-Nieważne - macham ręką lekceważąco i idę do sypialni po ubrania.
-----------
Długo mnie tu nie było.. dlatego chciałabym was bardzo, ale to bardzo przeprosić :/
Wiele się działo i to przeżywałam..choćby śmierć mamy Louisa :( [*]
Mam nadzieję, że wyczekiwaliście rozdziału..powracam w wielkim stylu! xd
Postaram się być teraz na bieżąco!
No i tak..święta..chciałabym wam życzyć wszystkiego najlepszego!Zdrowia, szczęścia itp. XD nie umiem składać życzeń :DDD
Komentujcie jak się podoba!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top