#46
-Kochanie, muszę ci coś powiedzieć..
Odwracam się gwałtownie od kuchenki gazowej w stronę Nialla.
-Co się stało? - pytam wystraszona.
Drapie się chwile po karku spuszczając głowę, a potem znów na mnie patrzy.
-Bo..znów mamy koncert.
-Gdzie?
-W Londynie - szepcze.
-Gdzie?! - wydzieram się.
-W Londynie, Lucy.
-Kiedy? - wzdycham.
-Za tydzień.
-I tylko jeden, tak?
-Nie.
-Czyli?
-Znowu mamy tournee, tylko że teraz na Europe - odchyla swoją głowę do tyłu i wypuszcza głośno powietrze.
Znowu będę się musiała z nim rozstać?!Znowu?!
-Niall, robisz sobie ze mnie jaja, co nie?
-Chciałbym, uwierz.
Mruże oczy i odwracam się plecami do niego.
Po tym jak w naszym związku zapanował ład i porządek, to teraz musi wyjeżdżać?!Rozumiem, że są z tego pieniądze, ale kurczę..tak mi go znów będzie brakowało...
-Na ile? - pytam i biorę łyżkę, aby zamieszać zupę, która się gotuje.
-Na pół roku - przytula mnie od tyłu. - nie bądź zła, kochanie - całuje mnie w policzek. - ja też będę za tobą tęsknił.Nie chcę wyjeżdżać, ale taka moja praca, słoneczko.
-Niall, ja nie jestem zła, ale smutna.Przecież ja umrę bez ciebie.
-Będziesz twarda, znam cię - całuje moją szyję. - Kocham cię, wiesz? - delikatnie ją podgryza. - jesteś moja.
-Niall.Przestań - chichoczę.
-Chciałbym się porządnie z tobą pożegnać.
-To pozwól, że dokończe gotować obiad -śmieje się
-Dobrze.
Całuje mnie w usta i odchodzi, a ja biorę się za pieczenie naleśników.
>>>
-Kurde, nie mogę dzisiaj wychodzić, Luke.
-Dlaczego?
Zamykam oczy i liczę do 10.Boże, jak on mnie czasami denerwuje.On jest taki głupi czy udaje?
-Bo Niall będzie zły?
Po drugiej stronie słuchawki słyszę śmiech.
-Jasne, to takie śmieszne, naprawdę - mówię sarkastycznie.
-Jak chłopak może być zły o to, że wyjdziesz na miasto z przyjaciółmi?
-On uważa, że wy mnie im odbieracie, rozumiesz?
-Ale my nie rywalizujemy z One Direction.Przecież dobrze się ze sobą dogadujemy na próbach i w ogóle.Niall i reszta nie pokazują nam, że coś do nas mają, a wręcz na odwrót.Bardzo się polubiliśmy.
Marszczę brwi i wstaje z kanapy.Podchodzę do okna i obseruje ruch ulicy.
-Aha, to czyli ja już kompletnie nie rozumiem o co mu chodzi.Raz mówi, że nie życzy sobie abym gdziekolwiek z wami chodziła, a teraz się dowiaduje, że jesteście w dobrych kontaktach, nieźle.
-Chyba powinien zrozumieć już dawno, że jesteśmy przyjaciółmi.
-Widocznie takie tłumaczenie nie wchodzi w gre.
-Ehh...więc nici z naszego wypadu do parku?
-Najwyraźniej tak.
-A jutro?
-Jutro wyjeżdżają w trasę i chciałabym się z nimi jakoś pożegnać..
-A ,dobrze.To zrozumiałe - odpowiedział, przerywając mi.
-Luke?
-Tak?
-Czy u was wszystko okej?
-Jak najbardziej, a dlaczego pytasz?
-Bo..nieważne.Kiedy indziej ci powiem.Muszę kończyć, bo ktoś mi się dobija do drzwi.
-Jasne.Papa.
-Buźka!
Rozłączam się i odstawiam telefon na stół.Idę do drzwi i otwieram je.
-Czy tutaj była zamawiana pizza z salami?
Wybucham głośnym śmiechem.Boże, co za idioci.
-Nie, ale z chęcią ją zjem - kręce głową i wpuszczam ich do środka.
Harry, Caroline, Liam, Chloe, Zayn, Perrie, Niall, Louis i niestety Tracy, przyszli.
Gdy zamykam drzwi, niespodziewanie blondyn wpija się w moje usta.
-Tęskniłem, wiesz?
-Wiem, ja też - uśmiecham się i łapie go za dłoń.
Cała ekipa siada na kanapie, a ja stoję z Niallem i przyglądamy się temu całemu cyrkowi.
-Czuję się jakbym was znała od dziecka, czy to dziwne? - mówię do Nialla i patrzę na niego.
Jego niebieskie oczy patrzą wprost moje.
-To się nazywa rodzina, kochanie - uśmiecha się i całuje mnie.
I tutaj mój chłopak ma 100% rację.Naprawdę czuję się jakby to była moja rodzina.Może bez Tracy...
----------
Hmm.. bo to się tak trochę nudne robi i wgl.Może zrobić drugą część? ;D
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top